Autor: Marcin Stopka
Stare porzekadło autorstwa Benjamina Franklina mówi, że na tym świecie pewne są tylko śmierć i podatki. Jednak w 2003 roku do tej krótkiej, acz treściwej listy, dołączyła coroczna premiera gier z serii „Call of Duty”. Najnowsza część nosi zaszczytny tytuł „Modern Warfare II” i jest bezpośrednim sequelem hitu z 2019 roku od studia Infinity Ward. Od kilku dni możemy zapoznać się z betą trybu multiplayer, która udostępniona została na PC oraz konsole Xbox oraz Playstation.
I co tu dużo mówić – tryb wieloosobowy jest jeszcze szybszy, jeszcze bardziej różnorodny i znakomity.
Ale po kolei… Już na starcie, w menu wyboru operatorów, witają nas znajome twarze na czele z prawdziwymi samcami alfa gatunku ludzkiego: Kapitanem Pricem, „Soapem” McTavishem oraz Ghostem, którzy wraz z kilkoma kompanami tworzą jednostkę SPECGRU. Za ich przeciwników robić będą członkowie oddziału o kryptonimie KORTAC. Do wyboru mamy dziewięciu członków SPECGRU (w tym jedną postać defaultową) oraz pięciu przedstawicieli KORTAC. Jaka historia łączy obie ekipy? Tego dowiemy się już z trybu fabularnego.
Opisując stronę techniczną gry ciężko odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z rewolucją, to raczej w pełni świadoma ewolucja graficzna połączona z kilkoma nowymi patentami, jak długooczekiwana przez graczy konsolowych możliwość zmiany pola widzenia. Od teraz przesuwając suwak FOV możemy znacząco rozszerzyć zasięg kamery widzenia aż do wartości 120 (oraz 90 w przypadku w trybie trzecioosobowym). Kolejną nową funkcją ułatwiającą rozgrywkę graczom konsolowym jest wsparcie 120Hz. Posiadacze odpowiednich monitorów oraz telewizorów będą mogli nacieszyć oczy przeskokiem z 60 na 120Hz, co pozwoli na dużą poprawę płynności gry i wyrównaną walkę z posiadaczami mocnych PC-tów przyzwyczajonych do liczby klatek, której obliczenie stanowiłby problem i dla Stephena Hawkinga.
Jednak to nie klatki na sekundę i hertze grają główną rolę podczas potyczek, a umiejętności oraz broń. I tu cały na biało wchodzi ulepszony system edycji narzędzi zagłady – GUNSMITH 2.0. Zaimplementowany w 2019 roku w oryginalnym… reboocie MW system znacząco usprawnił budowę broni, zyskując niezwykłą popularność wśród graczy i przyczynił się nawet do powstania kanałów youtube’owych poświęconych wyłącznie testowaniu broni oraz dodatków.
GUNSMITH 2.0 kontynuuje dobrze już znany z Modern Warfare schemat z pięcioma dodatkami, który doczekał się dosyć szalonej wizji z Call of Duty Vanguard, gdzie do wyboru mieliśmy aż dziesięć dodatków, co zdecydowanie zaburzało balans i przyjemność z grania, dlatego powrót do pięciu wydaje się optymalny. O wiele bardziej zmienił się system odblokowywania pukawek – beta pozwala nam na wybór pomiędzy dwiema podstawowymi (pozostałe są zablokowane): M4 oraz dla fanów radzieckiej myśli technologiczndj, KASTOV-74u. Każda z tych broni jest teraz wyłącznie platformą, którą można szybko i łatwo wyexpić, jednak kolejnym krokiem jest już wybór ścieżki pozwalający nam na dużo szybsze dostosowanie broni do własnych preferencji. I tak będąc fanem potężniejszego, jednostrzałowego arsenału, wybieramy ścieżkę prowadzącą do komory zamkowej, która zmienia nasze M4 w potężny karabin powtarzalny FTAC RECON, a jeśli wolimy większą liczbę amunicji, podążamy śćieżką 556 ICARUS. Niestety nazwy broni nie są realne i tak zamiast kultowego MP5 mamy „Lachman Sub”, a Vector to „Fennec”.
Wyżej wymienione narzędzia śmierci przetestujemy w naprawdę konkretnej i różnorodnej liczbie trybów gry. I tak na mapach Sariff Bay oraz Sa’id dane nam będzie poczuć się jak na realnym placu boju grając w Wojnę Naziemną, czyli laurkę złożoną weteranom Battlefielda tęskniącym za potyczkami 32 vs 32 na ogromnych mapach. I jako weteranowi BFa to właśnie w Ground War grało mi się najlepiej. Do wyboru mamy również tryb Inwazja dla 40 graczy, polegającą na eliminacji przeciwników, ale również wrogów sterowanych przez SI.
Z kolei Młyn Trzecioosobowy – jak sama nazwa wskazuje – to eksperyment pozwalający nam zagrać z perspektywy trzeciej osoby. Jednym z najciekawszych nowych trybów jest inspirowany Rainbow Six Siege Ratunek Więznia polegający albo na ewakuacji zakładnika albo jego ochronie. Jest również Nokaut w którym chodzi o eliminację wrogów lub utrzymanie przesyłki. Na sam koniec oczywiście klasyczne tryby z drużynowym deathmatchem na czele.
A jak się w ogóle strzela? Czucie broni nie uległo jakimś większym zmianom, mamy ciut większy odrzut w porównaniu do chociażby Vanguard, ale przy użyciu odpowiednich dodatków możemy dobrze balansować pomiędzy siłą rażenia, kontrolą odrzutu oraz zasięgiem. Każda z dostępnych broni zachowuje się inaczej i na pewno każdy znajdzie coś dla siebie. W kwestii poruszania się nowością jest możliwość zawiśnięcia za murkiem, co pozwala nam wyjrzeć co znajduje się po drugiej stronie nie ryzykując wykrycia przez przeciwnika. Pojawił się też tzw. „dolphin jump” – szybki rzut do przodu, aczkolwiek nie udało mi się sprawić, by było to przydatne.
Podsumowując – jeśli za nową odsłonę CoDa bierze się Infinity Ward, możemy być pewni, że gra na pewno nie zejdzie poniżej pewnego poziomu. Beta już teraz sprawia wrażenie dopracowanej produkcji, która mogłaby wyjść i jutro. W ciągu ostatnich dni nie spotkałem się z błędami psującymi rozgrywkę, serwery działały poprawnie, nie uświadczyłem też wyrzucenia z gry, co jest dobrym zwiastunem przed premierą. W multiplayerze na pewno dobrze poczują się i weterani serii, i osoby, które dopiero zaczynają przygodę ze sztandarową produkcją Activision. Powrót do współczesnych czasów to bezapelacyjnie to, czego seria potrzebowała po raczej chłodno przyjętej, drugowojennej odsłonie z 2021 roku. W Call of Duty: Modern Warfare II swój miły zakątek znajdą również weterani BFa czy Siege’a i chóć mówi się, że jeśli coś jest do wszystkiego, to jest do niczego, Infinity Ward udało się stworzyć naprawdę udaną platformę dla absolutnie każdego.