Clair Obscur: Expedition 33 – Recenzja – Malowana doskonałość

Zobacz poradnik
20 lipca 2025
0
5/5
Opis:

Clair Obscur: Expedition 33 to pierwsza gra studia Sandfall Interactive. Wcielamy się w grupę członków tytułowej ekspedycji i wyruszamy na wyprawę w nieznane. Naszym zadaniem jest powstrzymać tajemniczy cykl wymazujący co roku kolejnych mieszkańców. Kto za tym stoi? Dlaczego ten cykl się pojawił i ciągle trwa? Te tajemnice będziemy chcieli odkryć.

Cover Art:Clair Obscur: Expedition 33 – Recenzja – Malowana doskonałość

Clair Obscur: Expedition 33 to gra z gatunku jRPG będąca pierwszym dziełem nowego studia Sandfall Interactive. Tytuł ten zaintrygował mnie od pierwszych zapowiedzi, aczkolwiek byłem mocno sceptyczny ze względu na moją wrodzoną niechęć do tego gatunku. Nie jestem w stanie bowiem w żaden sposób przekonać się do kultowych marek, takich jak Final Fantasy, Persony czy chociażby ostatniego hitu Metaphor: ReFantazio. Wielu znajomych graczy jednakże przekonywało osoby takie jak ja, by tytuł sprawdziły, bo mimo wszystko znacząco różni się ogólny vibe rozgrywki. Tak oto uległem namowom i muszę z miejsca napisać, że była to jedna z moich najlepszych gamingowych decyzji w życiu.

Ekspedycja 33 opowiada o tajemniczym świecie, w którym w wyniku osobliwego zdarzenia, zwanego pęknięciem, mieszkańcy natrafili na poważny problem. Mianowicie na odległym monolicie zaczęły pojawiać się liczby i cyklicznie co roku wszystkie osoby w wieku równym owej liczbie zaczynały znikać. Odliczanie w dół stopniowo wymazywało kolejne roczniki. Populacja zaczęła się kurczyć, a mieszkańcy postanowili zorganizować tytułowe ekspedycje mające na celu wyruszyć w odległy, niezbadany świat i spróbować poradzić coś na tykający zegar zagłady. My jako gracz zastajemy świat w okresie wejścia cyklu w numer 33 i przyjdzie nam wyruszyć na kolejną wyprawę w nieznane.

I choć omawiany wątek brzmi jak dość typowy motyw „ratowania świata”, tak całość świetnie buduje ogólna tajemnica dotycząca głównego wątku – fantastycznie balansując te losy wielkiej wagi z dużo bardziej kameralnym dnem dotyczącym głównych bohaterów. Jest to ten typ opowieści, który rzuca różne poszlaki, ale jednocześnie trzyma w niepewności niemal do samego końca rozgrywki. Gra jest tu podzielona na trzy akty, z których każdy zaczyna się oraz kończy totalną emocjonalną bombą. Będziemy długo pamiętać te fragmenty. Jestem pełen podziwu i uznania wobec tego, jak twórcom udało się dojrzale poprowadzić tę historię wciągając od samego początku i zaskakując niebanalnymi rozwiązaniami. Dla mnie to jedna z najlepszych historii, jaką miałem okazję śledzić w medium gier.

Nie można nie wspomnieć też o bohaterach, bo Ekspedycji 33 udało się stworzyć naprawdę świetnie napisane postaci, którym chce się kibicować. Każda z nich ma swoje podejście do życia, problemów, a ich zderzenia w trakcie obozowych rozmów są niezwykle dobrze napisane. Oprócz ludzkich przedstawicieli ekspedycji przyjdzie nam napotkać też nietypowe stworzenia, takie jak Esquie, Monoco czy gestrale. I od razu widać, jak różne są to istoty. Taki Esquie choć jest kwintesencją jRPGowych dziwnych bohaterów, potrafi się przebić ponad tą typową infantylność, będąc wspaniałym kontrastem dla naszego ogólnego trudnego położenia. Narzekać nie można także na antagonistów. Szybko można dostrzec, że kierują nimi konkretne cele i nie są po prostu jednowymiarowymi przeciwnikami, z którymi mamy sobie poradzić.

Model rozgrywki jest dość typowy dla gatunku, jednak z kilkoma ciekawymi patentami. Ogólnie przyjdzie nam walczyć, eksplorować oraz nawiązywać wspomniane relacje w obozie. Zacznijmy może od eksploracji. Gra podzielona jest na większą liczbę konkretnych lokacji rozsianych na mapie, po której możemy się wygodnie przemieszczać. Wraz z postępem fabularnym odblokowujemy nowe możliwości docierania do odległych obszarów. Wypada to świetnie, dodając coś więcej niż prostą sieć teleportów miedzy poszczególnymi lokacjami, a czekają na nas tam też i różne skarby do zebrania oraz opcjonalne starcia. Oprócz głównego wątku możemy przejść się do sporej ilości pobocznych obszarów, bossów oraz aktywności.

Po wejściu do konkretnego obszaru otwiera się przed nami dość korytarzowy region, który może wydawać się dość sztucznie ograniczony, ale przy tym jest bogaty w zaułki oferujące przydatne i ciekawe znajdźki. Obszary te są różnej wielkości. Zdarzają się też bardzo malutkie mapy, będące pojedynczym obszarem posiadającym tylko jakiś jeden przedmiot. Nawiązują one przy okazji do ogólnych malarskich motywów całości. Według mnie ten model zwiedzania świata sprawdza się znacznie lepiej niż kolejna typowa otwarta mapa, gdzie można wleźć wszędzie, ale nic ciekawego człowiek tam nie znajdzie. Tu każda lokacja jest inna, specyficzna i oferuje przydatne znajdźki, a także fragmenty opowieści.

Podczas przemierzania zarówno lokacji, jak i mapy świata, wielokrotnie przyjdzie nam toczyć walkę. To jest esencja tej gry. Całość opiera się na założeniach turowej potyczki. Mamy zespół do trzech atktywnych postaci i stajemy przeciw bogatej liczbie stworzeń oraz bossów. Wybieramy umiejętności z dostępnej palety ruchów i atakujemy. Nie jest to jednak czysto statyczne starcie – niczym z szachowego pojedynku. Każdy nasz atak umiejętnością ma swoje specyficzne QTE, którego sukces zwiększy zadawane przez nas obrażenia. Dodatkowo podczas tury wroga też musimy być uważni. Możemy bowiem uniknąć lub kontrować każdy atak przeciwnika. Wymaga to opanowania, bo każdy wróg ma swoje typowe sekwencje ciosów, a większość lubi też je zgrabnie markować. By wykonać parowanie należy wcisnąć przycisk bloku tuż przed nadejściem ataku. Unik ma nieco większe okienko, ale skutecznie wykonanie parowania nagrodzi nas efektowną kontrą, więc warto to opanować. Z początku może się to wydawać trudne, ale z czasem zaczniemy instynktownie ogarniać zasady, co uczyni walkę dodatkowo satysfakcjonującą. Wraz z postępem rozgrywki pojawią się też inne efekty i modyfikatory urozmaicające starcia.

No, ale jest i rozwój postaci, który może nam pozwolić na wiele możliwości. Bohaterowie mogą się zgrabnie zazębiać swoimi odblokowywanymi zdolnościami i każdy z nich ma swój specyficzny model walki. Oprócz klasycznego rozdawania punktów w statystyki po awansowaniu na kolejne poziomy oraz drzewka zdolności, niezwykle istotna będzie broń oraz tak zwane picto i luminy. Bronie charakteryzują się nie tylko różnymi żywiołami związanymi z obrażeniami, ale też wraz z ulepszaniem trzema własnymi pasywnymi mocami, które zauważalnie wpływają na przebieg walki. Nie mamy tu jednak żadnych zbroi, pancerzy, czy magicznych elementów ekwipunku. Stroje stanowią wyłącznie aspekt kosmetyczny.

Kluczowe są jednak wspomniane picto oraz luminy. Stanowią one swego rodzaju odpowiednik run. Tutaj ponownie wraca eksploracja, bo picto główne znajdujemy podczas zwiedzania świata. Możemy na każdą postać nałożyć trzy takie picto. Dają one nam bonusy do określonych statystyk oraz swój unikatowy efekt. Po ukończeniu czterech walk z wyposażeniem się w dane picto jego kopia pojawia się w zakładce luminy. Tam możemy aktywować praktycznie dowolną ilość owych lumin pod warunkiem zainwestowania w rozwój postaci pod tym kątem. Nie dają one tam już pasywnych bonusów do statystyk, ale efekty zostają, co pozwala tworzyć buildy całkowicie zmieniające nasz styl walki. Możliwości jest naprawdę dużo i zabawą samą w sobie jest kombinowanie z budowaniem naszej drużyny.

To za co zdecydowanie można chwalić Ekspedycję 33, to bez wątpienia warstwa stylistyczna. Design tego świata jest absolutnie fantastyczny. Odwiedzane lokacje potrafią się od siebie znacząco różnić atmosferą czy ogólnym projektem, a mimo to zupełnie nie czuć, by któryś z tych puzzli nie pasował do całej układanki. Oprawa stoi na wysokim poziomie zarówno w kwestii otoczenia jak i postaci. W scenkach udało się też fantastycznie oddać emocje na twarzach bohaterów, co świetnie potęgowało odbiór motywu fabularnego w połączeniu z najwyższej jakości voice-actingiem. A na deser dochodzi jeszcze muzyka. Ścieżka dźwiękowa w tym tytule jest absolutnie fenomenalna. Rozmaite poszczególne utwory za nic nie chcą wyjść mi z głowy i stale wracam, by sobie je odsłuchać. Tyczy się to zarówno głównych piosenek jak i podkładu pod starcia. Jest to niezwykle bogaty zestaw fantastycznych kompozycji. Czapki z głów.

A jak wygląda kwestia trofeów? Ogólnie gra nie wymaga od nas gry na żadnym konkretnym poziomie trudności, więc jeśli chcemy cała przeprawa może być łatwa. Trzeba mieć oko na kilka możliwych do pominięcia znajdziek, obozową interakcję, czy kilka pucharków, ale większość rzeczy na luzie można ogarnąć bez długiej listy ostrzeżeń na co należy uważać. Gra pozwala też spokojnie kontynuować rozgrywkę po zakończeniu głównego wątku. Jest jedna dość wymagająca walka z bossem, jednakże za sprawą opisywanego systemu lumin można ją totalnie ułatwić konstruując potężny build. Platynka więc będzie czystą przyjemnością.

Tak cały czas chwalę i chwalę, ale czy w Ekspedycji 33 są jakieś wady? W kwestiach technicznych nie ma się do czego przyczepić. Nie przytrafiły mi się żadne problemy tego typu, a ogrywałem grę już dwukrotnie. Doszlifowania jednak wymagałyby elementy platformowe związane z pobocznymi aktywnościami. Nie ma tego wiele, ale Plaża Gestrali, czy Warsztat Malarski potrafią irytować kompletnym brakiem precyzji. W zasadzie nigdy nie wiadomo, czy nasza postać doskoczy, czy nagle ot tak spadnie. Menu limin też uważam, że mogłoby być czytelniejsze. W końcowej fazie gry, gdy mamy tam całą ich masę trudno jest się w tym poruszać.

Widziałem też w kwestii samej walki sporadyczne narzekania. I to na dwóch frontach: „za łatwa, bo można wszystko kontrować” lub „za trudna, bo ciężko jest kontrować”. Kwestia perspektywy. Trudność kontrowania to rzecz, która z czasem się rozmywa. Sam z początku miewałem problemy, bo jestem wzrokowcem i te markowane ciosy potrafiły wprowadzić mnie w maliny. Ale to kwestia wczucia się. Co do zbyt łatwej rozgrywki to twórcy wprowadzili też specjalną opcję wyzwań przy flagach ekspedycji. W kwestii rozgrywki o zamyśle starć turowych całość i tak jest trudniejsza niż typowe gry tego gatunku. Niektórzy piszą, że rozgrywka potrafi stać się powtarzalna. Owszem walk jest dużo, więc jeśli nie lubimy tego systemu to będzie nam zgrzytał, ale to trochę jakby narzekać na Forzę, że ciągle tylko się jeździ samochodami.

Ostatecznie muszę powiedzieć, że Clair Obscur: Expedition 33 totalnie z zaskoczenia rozwaliło mnie na łopatki. Byłem sceptyczny, ale tytuł ten z miejsca wylądował w mojej topce najlepszych gier w jakie grałem kiedykolwiek. Dosłownie wszystko mi tu wybitnie zażarło, a czepiać się mogę tylko o drobne detale. Na tą chwilę dla mnie jest to bezwzględnie najlepsza gra 2025 roku i szczerze wątpię, aby jakikolwiek inny tytuł mógł to jeszcze przebić. Z tego miejsca życzę autorom z Sandfall Interactive, by ich kolejne projekty okazywały się równie udane.

Podsumowanie

Clair Obscur: Expedition 33 to jedna z tych gier, które będę polecał każdemu. Szczytowe osiągnięcie zarówno pod kątem fabuły, rozgrywki, jak i oprawy. Gra, o której będę myślał jeszcze długo i wracał nie raz. Tu się nawet nie ma nad czym zastanawiać. Zagrajcie, nawet jeśli tak jak u mnie gatunek jRPG do was nie przemawia. Ten tytuł jest absolutnie wyjątkowy.

Zalety

  • dojrzały, świetnie prowadzony wątek fabularny, który zgrabnie gra tajemnicą,
  • bardzo dobrze napisani bohaterowie, których szybko można polubić i im kibicować,
  • ciekawie zaprojektowany świat gry,
  • angażujący model turowej walki sensownie implementujący QTE oraz system parowania,
  • rozbudowany system rozwoju postaci z wykorzystaniem lumin potrafiących znacząco zmienić styl walki,
  • piękna oprawa wizualna i projekty postaci oraz lokacji, które są różnorodne, ale w spójnym stylu jednego świata,
  • sporo pobocznych lokacji, bossów i aktywności,
  • eksploracja wynagradza zaglądanie w zaułki,
  • fenomenalna ścieżka dźwiękowa,
  • dobra polska wersja językowa (napisy).

Wady

  • opcjonalne elementy platformowe wymagają doszlifowania,
  • menu lumin mogłoby być trochę czytelniejsze.