Dziki robot – Recenzja – Ohana znaczy rodzina

14 października 2024
0
4/5
Opis:

Historia robotki ROZZUM, która rozbija się na bezludnej wyspie. Czeka na nią mnóstwo przygód, ale i próba przystosowania się do otaczającej fauny i flory. Stopniowo jednak uczy się sztuki przetrwania, buduje więzi i wytwarza emocje, o istnieniu których wcześniej nawet nie wiedziała.

Książkowy Bestseller New York Timesa autorstwa Petera Browna doczekał się ekranizacji. Do kin trafiła niepozorna animacja „Dziki robot”, która prawie na pewno zawładnie sercem niejednego dziecka. Ale z dużą dozą pewności można stwierdzić, że i dorosły znajdzie tutaj coś dla siebie. Zapraszam do zapoznania się z moją recenzją. 

 

Zderzenie technologii z naturą

Fabuła filmu kręci się wokół robotki ROZZUM (dla znajomych Roz), która budzi się na bezludnej wyspie. Fauna i flora nie ułatwiają jej przystosowania się do nowego środowiska. Nieprzyjazne zwierzęta, zmienne warunki pogodowe i próba przetrwania dnia codziennego to doświadczenia, które nie były wpisane w oprogramowanie naszej bohaterki. Zaprogramowane natomiast jest wykonywanie konkretnie przydzielonych jej zadań. Pewnego dnia, w wyniku nieszczęśliwego wypadku, los wyznaczy jej matczyne obowiązki względem małej gąski. Jak poradzi sobie wysoce inteligentny robot w zupełnej dziczy? Czy świadomość wygra z oprogramowaniem?

Osierocone zwierzę pierwsze co widzi na świecie, to swoją robotyczną matkę. To właśnie w tym momencie rodzi się jednostronna miłość, która być może z czasem znajdzie odwzajemnienie. Emocje są dla Roz czymś zupełnie obcym, ale do ich okiełzania potrzebuje przede wszystkim wsparcia innych. Z tego względu do duetu naszych bohaterów niespodziewanie dołącza się lis, który początkowo mając niecne zamiary, z czasem staje się jednym z filarów drużyny. Na całą trójkę czekają niesamowite przygody, ale i próba odnalezienia siebie.

 

Miłość nie zna żadnych granic

Podczas seansu będą targać Wami przeróżne emocje – od śmiechu po łzy. Dawno studio DreamWorks nie miało takiej animacji, która porusza serca i rozumy. I chociaż naszej głównej bohaterce brakuje jednego i drugiego, pokazuje ona, że miłość rodzicielska to największa moc na świecie. Kilka razy łzy podpłynęły mi do oczu i myślę, że nikt z Was nie przejdzie obojętnie obok niektórych scen, szczególnie jeżeli mieliście problematyczne relacje z rodzicami.

Pierwsza część produkcji jest wypełniona po brzegi slapstickowym humorem i w większości żarty trafiają w punkt. Najpiękniejszy dźwięk na świecie roznosił się praktycznie przez całą godzinę po sali kinowa – mowa oczywiście o śmiechu dzieci. Jednak z czasem film staje się dużo mroczniejszy, wchodzący wręcz w ciężkie tematy życia i śmierci. Tak jak natura jest surowa i bezwzględna, tak i „Dziki robot” jej w tym wtóruje. Śmiech zostaje zastąpiony przez pytania o znaczenie niektórych słów i obrazów.

Dostosowywanie się do negatywnie nastawionego do Ciebie świata nie jest proste i też niejako o tym jest ten film. Nie jesteśmy w stanie zmienić innych, więc jedyne co możemy zrobić, to przyjąć pasujący kształt do całości. A przy okazji może uda się nam sprawić otoczenie trochę lepszym. To, jak wychowujemy swoje pociechy, jakie pokazujemy im wzorce, ma kolosalny wpływ na to, jakimi są potem istotami. Rodzic jest artystą, a dziecko jego najlepszym dziełem.

 

„Dziki robot” niespodziewanym liderem w wyścigu po Oscara?

Realizacyjnie jest to istny majstersztyk i to nie ulega żadnej wątpliwości. Animacja jest doprowadzona do perfekcji, mając przy tym charakter kreski z lat 90′. Szeroka paleta barw, gra światłem, dopieszczenie emocji zarówno na twarzach zwierząt, jak i samych oczu robota, zasługują na uznanie. Naprawdę, nie ma się tutaj do czego przyczepić, to po prostu trzeba przeżyć. Bardzo podobał mi się zabieg zastosowany przez twórców, którzy stawiają widza w roli przyglądającego się przez lornetkę uczestnika tej historii – z daleka, z chwilowym zoomem. Ma się wrażenie, jakby w postapokaliptycznym świecie to człowiek zaglądał Bogu przez ramię.

Na osobny akapit zasługuje kapitalna ścieżka dźwiękowa autorstwa Kris Bowers. Scena na poniższym screenie, to moim zdaniem jeden z najlepiej udźwiękowionych momentów animacyjnych pod względem muzyki od bardzo, ale to bardzo dawna. Cały score nie jest przesadnie pompatyczny, wręcz przeciwnie, w wielu momentach idealnie podbija targające nami emocje. Połowę utworów dodałam do swojej playlisty – jest się w co zanurzać.

Muszę się Wam do czegoś przyznać. Uwielbiam animacje – ba, nawet prześmiewczo idę przez życie z przekonaniem, iż wychował mnie Walt Disney. W dużej mierze to, jak podchodzę do życia i ludzi zostało ukształtowane przez obrazy animacji. To właśnie dzięki nim podążam wyznaczoną ścieżką starania się bycia dobrym charakterem w tej zawiłej drodze, zwanej życiem. Raz udaje się to lepiej, raz gorzej, ale gdzieś tam w otchłani duszy znajduje się zawsze nadzieja na lepsze jutro. Jakbym obejrzała tę animację mając 10 lat, myślę że wałkowałabym ją w domu aż do upadłego – owiana optymizmem, ale i jednocześnie surowością świata – idealnie wpisuje się w schemat życia młodego człowieka.

Niewątpliwie jest to produkcja, która mogłaby zgarnąć tegoroczną statuetkę Oscara. I z całego serca będę jej w tym kibicować. „Dziki robot” to przepiękna lekcja empatii i poświęcenia. Jest czas na śmiech, ale i na dumanie nad swoim życiem. Mam wrażenie, że rodzice wyniosą z tego filmu równie dużo, co ich pociechy, a może i nawet więcej. Ruszajcie do kin, zabierzcie chusteczki.

 

dystrybucja: UIP

Podsumowanie

Piękna lekcja empatii i poświęcenia. DreamWorks wraca na właściwe tory tworzenia animacji uderzających prosto w serce. Historia o tym, jak to rodzic jest artystą, a dziecko jego najlepszym dziełem. 

Zalety

  • przeurocza historia ku pokrzepieniu serc,
  • polski dubbing stoi na wysokim poziomie,
  • obłędny score,
  • animacyjnie nie ma się do czego przyczepić.

Wady

  • „główny złoczyńca”,
  • przedłużona sekwencja walki.