Perypetie pracowników supermarketu Gąska, którzy każdego dnia mierzą się z nielada wyzwaniami ze strony klientów, czy centrali sklepu.
Do Polski zawitała nowa sieć supermarketów „Gąska”. Jak ich oferta wypada na tle istniejącej już od jakiegoś czasu w świadomości konkurencji? Sprawdzam premierowo dzięki uprzejmości Prime Video, do którego oferty serial trafił już dzisiaj
Tytułowa „Gąska” to nazwa supermarketu, w którym pracują nasi bohaterowie. Na pierwszym planie mamy Lenę (Aleksandra Grabowska) – tę najbardziej „normalną”, która podejmuje pracę w jednym ze sklepów należących do sieci i większość wydarzeń widzimy jej oczami. Premierowy odcinek sprowadza się do jej pierwszego dnia i próbie pokonania konkurentki o posadę. Naturalnie staje się ona naszym przewodnikiem po tym porąbanym świecie. Bohaterce ciężko się w tym wszystkim odnaleźć. Przetrwać wydarzenia i nie zwariować pomagają jej w dużej mierze wyimaginowane postacie (każdy odcinek to inne cameo), których rady potrafią zaskoczyć.
Każda z postaci reprezentuje jakiś stereotyp i niezbyt z niego wychodzi, co jest dużym problemem serialu. Bohaterowie są do bólu jednowymiarowi, przez co łatwo przewidzieć, jak się zachowają w danej sytuacji.
Portfolio było naprawdę mocne
Lena często podważa sens pewnych abstrakcyjnych i nielogicznych poleceń. Mocno płynie pod prąd, próbując naprawiać świat z poziomu miejsca swojej pracy, ale zarazem jest w tym irytująca. To jedna z tych postaci, które mogłyby o sobie powiedzieć „jestem tolerancyjna, ale..”. Grająca ją Aleksandra Grabowska zrobiła naprawdę przyzwoitą robotę. Zagrała tę postać bardzo przekonująco, a dodatkowo dobrze oddaje to, jak takie osoby potrafią irytować swoim podejściem i uszczęśliwianiem wszystkich na siłę – jak zarozumiałe w tym wszystkim być potrafią.
Włodek, grany przez Tomasza Kota, jest szefem placówki i zarazem ogromnym miłośnikiem wszystkiego co związane z USA. Będąc na miejscu bohaterów sparafrazowałbym słynny tekst z legendarnej copy pasty Malcolma (:D) i powiedział: „mój szef jest fanatykiem USA”. Chętnie wciska (nie zawsze trafnie) słowa angielskie w zdania, boi się wszystkiego, co związane z pozwami, a tydzień amerykański to dla niego najważniejszy czas w roku. Można powiedzieć, że jest bardziej amerykański niż niejeden mieszkaniec USA. Sam aktor spisuje się w tej roli poprawnie, ale mam wrażenie, że jej kompletnie nie czuł. Grał swoje, ale zarazem nie bawił się postacią. Nie próbował wnieść jej na wyższy poziom i totalnie pozostał w schemacie narzuconym przez scenariusz.
Ochroniarz Kazik (Janusz Chabior) to natomiast typ prawilniaka, który był co prawda pensjonariuszem zakładów karnych, ale serce ma dobre. Jest postacią bardzo oddaną swoje pracy, ale też tylko do momentu, gdy jest to w zgodzie z samym sobą – prawilność u niego wygrywa. Portretujący postać aktor zrobił bardzo fajna robotę. Zagrał charakterystyczną dla siebie postać, której nie można odebrać odebrać swoistego uroku. Podobnie jednak jak Tomasz Kot, mógłby trochę pobawić się rolą. Wtedy by była szansa na swoisty odpowiednik Darka Wasiaka z „The Office PL„. Wśród pracowników jest też „Młody” (Mateusz Urbaniec). Postać, która powinna dostarczać wiele śmiechu. Dlaczego? Ponieważ jest on typowym, wietrzącym wszędzie większe spiski „szurem”. Aktor wcielający się w rolę zagrał naprawdę dobrze i wyróżniał się na tle pozostałych. Jeżeli w prawdziwym życiu nie ma on takich przekonań, to musze przyznać tym większy szacun. Problemem z tą postacią jest jednak to, że znowu jest bardzo jednowymiarowa. Scenarzyści jakby bali się wykorzystać mocny potencjał ich wszystkich – teorie spiskowe czy walka z AI to naprawdę dobry materiał na kopalnię śmiechu.
Bohaterów rzecz jasna jest jeszcze więcej. Mamy irytująco miłego Marka (Mikołaj Śliwa) – typ, o którym się mówi, że „jak mu splunąć w twarz, to powie, że to deszcz”. Madzia (Julia Rosnowska) to natomiast kwintesencja nazbyt wylewnej matki kilkorga dzieci, która wszędzie widzi okazję do lekkiego podtekstu seksualnego (czasem w żarcie, a czasem po prostu wypowiedziane bez pomyślunku). Jest także pochodząca (najpewniej) zza wschodniej granicy Luba (Tetiana Vashniewska) bardzo pracowita i doświadczona, a zarazem obiekt westchnień Kazia. Celowo na koniec zostawiłem Domi (tutaj jak zawsze świetna Magdalena Koleśnik). Można w niej odnaleźć podwórkową dresiarę, która doskonale odnajduje się w roli menadżerki. Wykonuje swoje zadania z ogromnym zaangażowaniem, jednocześnie wymagając tego od wszystkich. Jasno widać, że boi się jej nawet Włodek. Jej silny charakter i taka swoista agresywność idzie w parze ze swoistą solidarnością. Tak napisanych postaci chcę więcej. Wiedziałem jaka jest, jakie ma cechy charakteru, ale zarazem miała ten pierwiastek nieprzewidywalności. Ta postać jej dla mnie najciekawsza i najmocniej przykuwająca uwagę, gdy pojawia się na ekranie.
Osoby zaangażowane w serial to twórcy młodszego pokolenia, którzy mocno w ostatnich latach odcisnęli swoje piętno w tego typu produkcjach. W ich zbiorowym portfolio znajdziemy komediowe „The Office PL”, „1670”, „Camera Café. Nowe Parzenie”, „Pewnego razu na krajowej jedynce”, „Kryptonim Polska”, „Sexify”, a także poważniejsze produkcje jak „Pakt”, „Bez Tajemnic”, a nawet „Wataha” czy „Odwilż”. To naprawdę imponująca lista i wręcz na papierze to przepis na sukces. Nie można im w żaden sposób odmówić ogromnej kreatywności, pomysłowości, a także uporu i odwagi. Podobno, by zrealizować „1670” bardzo długo chodzili od drzwi do drzwi, aż wreszcie Netflix zdecydował się zainwestować pieniądze. Patrząc więc na to portfolio naprawdę mocno się zastanawiam – co poszło nie tak? Jest bezpiecznie i momentami zabawnie, ale bez charakterystycznego pazura. Widać, że cała ekipa bardzo się lubi i świetnie ze sobą czuje. Totalnie z ekranu wylewa się świetna energia dobrej zabawy na planie, ale niestety zabrakło jej dla widza.
Tajemniczy klient ocenia
Pracownicy „Gąski” to niestety zlepki mocno przerysowanych stereotypów, które mam wrażenie w niektórych przypadkach są mocno spóźnione o jakieś dwie dekady. Przykładowo pamiętam fascynację USA i wszystkim co stamtąd, ale to z czasów, gdy miałem te 10-15 lat, czyli na początku tego tysiąclecia. Dlatego nie jestem w stanie kupić postaci Włodka, bo jest ona nieaktualna. Dostępność tych towarów czy kultury jest już zdecydowanie bardziej w zasięgu ręki, więc ta fascynacja zachodem po drugiej stronie Oceanu po prostu jest dużo mniejsza i nie rezonuje tak mocno.
Najmocniejsze punkty to jednak Magdalena Koleśnik i pojawiające się w cameo różne postacie. Celowo nie piszę o kim mowa, bo zepsułbym chyba najlepsze niespodzianki serialu. Napiszę tylko, że wyczuwam iż pewna postać w futrze będzie po premierze viralem na TikToku czy Insta. 😉 Dodatkowo momenty, w których na pierwszy plan wchodziły tematy typowe dla obecnych czasów (np. korzystanie z AI) były naprawdę niezłe. Bardzo mocno zabrakło mi pokazywania abstrakcyjnych zachowań klientów. Wszelakiej maści grupy dyskusyjne czy fora są przepełnione różnej maści opowieściami. Łatwo można zobrazować stwierdzenie, że „kto pracuje w handlu i usługach ten w cyrku się nie śmieje”. Jak na serial komediowy z takim potencjałem odczuwam jednak zawód. Było niestety mało śmiesznie. Sezon kończy się mocnym cliffhangerem, więc twórcy zdecydowanie mają pomysł na to co dalej. Zapewne będzie to uzależnione od przyjęcia S1. Niemniej powiem uczciwie, chociaż „Gąska” mnie zawiodła, to jednak bardzo chciałbym dać twórcom drugą szansę i zobaczyć, co przygotowali dalej. Bo papiery na świetny serial są, trzeba tylko więcej odwagi i pazura.
Podsumowanie
Można powiedzieć o sporym zawodzie. Brakuje tutaj pazura w scenariuszu, ale całość ratowana jest kilkoma aspektami, dla których mimo wszystko warto obejrzeć ten serial
Zalety
- Magdalena Koleśnik jako Domi to po prostu czyste złoto,
- cameo różnych postaci jest naprawdę dobre, a jedna to ociera się o wybitność,
- żarty osadzone we współczesności potrafiły naprawdę rozbawić.
Wady
- bardzo papierowe, jednowymiarowe postacie,
- w większości zachowawcze aktorstwo, bez swoistego luzu i zabawy rolą,
- serial komediowy, który jest mało śmieszny, mimo że ogląda się dobrze i lekko,
- brak odwagi i pazura na świetną satyrę,
- niezdecydowanie twórców, co tak naprawdę chcą przekazać,
- mocno irytująca postać Marka,
- niewykorzystany w pełni potencjał „szura” Młodego.