Kilka dni temu miałem przyjemność uczestniczyć w pokazie zorganizowanym w siedzibie twórców samego Kao, czyli w Tate Multimedia, gdzie retro pudełka i plakaty z pierwszych części Kangurka Kao trafiały w moje sentymentalne wspomnienia niczym kolejne ciosy wprawionego boksera! Było przepysznie i wraz z moim synkiem bawiliśmy się świetnie! O szczegółach samej gry nie wolno mi zbyt wiele napisać, ale zaufajcie mi, że nie bez powodu najciekawsze smaczki zostały owiane tajemnicą, aż do dnia premiery. 😉
Na miejscu nie brakowało atrakcji. Zarówno dzieci, jak i oczywiście ich opiekunowie, mogli skorzystać z usług niezwykle utalentowanej artystki i namalować na sobie niesamowite motywy z Kangurka Kao, a po drobnych negocjacjach z moim trzy i pół latkiem – nawet udało się załatwić wypasioną maskę Spidermana! Przecież nawet na kangurkowym evencie przyda się superbohater, prawda? Tym razem osobiście nie skusiłem się na tymczasową dziarę, ale znam takich, którzy dumnie nosili Kao nawet na czole. 🙂
Po przełamaniu pierwszych wstydziochów, Kajtek złapał za pada i od razu zakochał się postaci, jaką przyszło mu sterować. Właściwie, to gdyby nie popcorn i przepyszne kao-babeczki, to nie wiem, czy dorwałbym się w ogóle do gry… ale! Skoro mi się udało, to opowiem Wam po krótce, jak się grało. Kangurek Kao to platformówka, więc sterowanie jest niezwykle ważne i zdarzało mi się grać w gry z tej kategorii, które potrafiły nie synchronizować ruchów mojego kciuka z tymi, jakie wykonują postaci. Kto zna takie scenariusze, na pewno potwierdzi, jak potrafi to być wkurzające. Tutaj, mimo że nie grałem w finalny build, miałem poczucie, że twórcy odrobili lekcje. Kao chodzi tak, jak na platformówkowego bohatera przystało, skacze niesamowicie sprawnie (jak przystało na kangura) i jak przystoi użytkownikowi rękawic bokserskich – potrafi też konkretnie przyłożyć! Same ciosy piąchami zwróciły moją uwagę. Grałem na PS5, więc dobrze zsynchronizowane wibracje z kontrolera DualSense sprawiły, że pierwsze co powiedziałem to „Kurde jak fajnie CZUĆ te ciosy!”. Chciałbym powiedzieć co nieco o fabule, bo widziałem jej spory kawał, ale jestem pewien, że zdecydowanie lepiej będzie, jeżeli sprawdzicie ją na własnej skórze (prawdopodobnie pełnej sentymentalnych ciarek!).
Kangurek Kao to mega fajny powrót do początków mojej przygody z game’ingiem, ale to raczej oczywiste, dla każdego w moim lub zbliżonym do mojego wieku. Myślę, że ważniejsza będzie ocena z perspektywy ojca-gracza. Mimo że mam poczucie, że Kao momentami będzie zadziwiająco trudny, to jest to gra, którą z przyjemnością włączę mojemu synkowi i chętnie jako doświadczony tata gracz pomogę mu te trudności pokonać. A do platynki dobiję sobie, jak już wszyscy zasną. 🙂
Na koniec krótki dialog podczas powrotu:
Ja: Kajtuś co Ci się najbardziej podobało na evencie?
Kajtuś: Gra!
Dodam tylko, że kiedy gra wygrywa z Kangurkowymi puzzlami, to robi się poważnie…