Kingdom Come: Deliverance 2 – Recenzja – Kontynuacja niemal idealna

3 lutego 2025
0
4.5/5
Opis:

„Kingdom Come: Deliverance 2” to bezpośrednia kontynuacja wydanego przez Warhorse Studios w 2018 RPG osadzonego w średniowiecznych Czechach. Ponownie wcielamy się w Henryka, który jako giermek Jana Ptaszka wyrusza z misją dyplomatyczną do okolicznego władcy. Prosta misja jednak wplątuje młodych bohaterów w sporą intrygę związaną z monarchami roszczącymi sobie prawa do tych ziem.

Cover Art:Kingdom Come: Deliverance 2 – Recenzja – Kontynuacja niemal idealna

„Kingdom Come: Deliverance 2” to kontynuacja wydanej w 2018 roku gry RPG osadzonej w średniowiecznych Czechach. Bez smoków, magii i potworów innych niż ludzie. Dzieło Warhorse Studios obrało niebanalny kierunek ciekawego protagonisty Henryka wywodzącego się z chłopstwa, co znacząco odstawało od typowych przedstawicieli gatunku, gdzie zwykle przejmowaliśmy kontrolę nad zaprawionymi w bojach specjalistami. Gra nie była prosta i zarówno bohater, jak i sam gracz musieli się wiele nauczyć. Ponad 2 lata temu miałem okazje zapoznać się z tym tytułem zdobywając wszystkie trofea w podstawce oraz dodatkach i zostałem urzeczony ogólnym konceptem i pomysłami. Ogranie dwójki stało się dla mnie wręcz obowiązkiem czyniąc grę jedną z najbardziej wyczekiwanych premier. I szczęście się do mnie uśmiechnęło, gdyż uzyskałem przedpremierowy dostęp do tego tytułu, by móc przygotować niniejszą recenzję oraz poradnik dla łowców trofeów.

ŻYWY, BOGATY ŚWIAT PEŁEN CHARAKTERU

Omawiany tytuł jest bezpośrednią kontynuacją części poprzedniej. Henryk jako giermek młodego Jana Ptaszka wyruszają wraz z towarzyszami na ważną dyplomatyczną misję do okolicznego władcy. Sytuacja szybko jednak wymyka się spod kontroli i początkowo dość proste zadanie przekazania wiadomości zamienia się w poważny konflikt interesów monarchów chcących sprawować władze na tych ziemiach. Cały główny wątek fabularny prowadzony jest znakomicie idealnie mieszając osobiste motywy głównego bohatera z wydarzeniami wpływającymi na cały kraj. Czeka nas wiele akcji, ale przeplatanych chwilami wytchnienia, planowaniem i mnóstwem fantastycznych dialogów.

To co grze się wyjątkowo udało to ogólne pisarstwo. Zarówno projekt wątku głównego, zadań pobocznych jak i wszyscy bohaterowie to najwyższa możliwa półka. Życzyłbym sobie i całej branży, by właśnie tak utalentowani ludzie jak w KCD 2 zasiadali na stanowiskach odpowiedzialnych za kreowanie świata. Dawno nie spotkałem się z tak wyrazistymi bohaterami, których autentycznie można polubić, zrozumieć, czy chcieć dorwać. Zależnie po której stronie staną. I przy tym wszystkim nie brakuje świetnie wplecionego poczucia humoru oddającego też klimat ówczesnych czasów. Uśmiechniecie się nie raz, możecie także się wzruszyć oraz zaskoczyć. Wartym napomknięcia jest tu nasz rodak Komar, który objął stanowisko postaci mocno komediowej i piastował je znakomicie. Usłyszymy od niego dialogi wyłącznie w języku polskim, co innym bohaterom będzie sprawiało problemy w komunikacji. Ale to nie jedyny taki motyw, bo znając język francuski, czy włoski też będzie okazja by znajomość ową wykorzystać.

KOLEJNA PRZYGODA, STARY DOBRY HENRYK

No, ale pozostaje dość istotne pytanie: Czy przed zagraniem w dwójkę należy ukończyć jedynkę? Powiedziałbym, że warto jak najbardziej bo zyskamy dzięki temu dostęp do wielu smaczków i nawiązań. Pozwoli nam to też już przyswoić specyfikę mechanizmów na jakich stoi ogólny gameplay. No i gra sama w sobie zdecydowanie warta jest ogrania. Tym bardziej, że można ją już wyrwać za nieduże pieniądze. Nie jest to jednak warunek konieczny. Kontynuacja zgrabnie przedstawia nam wcześniejsze losy Henryka i pokazuje stojące za nim motywacje wynikające z minionych wydarzeń. Nie spotkamy się z sytuacją poczucia zagubienia w opowieści. Tak samo sprawa ma się z kwestiami mechanik i zależności, które stopniowo będą nam przedstawiane.

A skoro o mechanikach już mowa. Gameplay w „Kingdom Come: Deliverance 2” jest trochę bardziej przystępny niż w części poprzedniej. Wynika to zarówno z faktu, że twórcom udało się bardziej doszlifować ogólny pomysł, jak i z tego, że Henryk nie jest już zwykłym wieśniakiem i posiada większą wiedzę na temat rozmaitych gałęzi rozwoju. Ogólny koncept rozgrywki jest jednak prawie identyczny. Gra po przejściu prologu otwiera nam sporą mapę i możemy zabierać się za realizowanie celów w wybranym przez nas kierunku bez narzucania sposobów ich realizacji. Zadania bowiem nawet te najprostsze często można rozwiązać na kilka sposobów, na co wpływa też obrana droga rozwoju bohatera. Henryk może być szlachetnym rycerzem pomagającym potrzebującym, ale i wrednym rzezimieszkiem rabującym wieśniaków i sztyletującym strażników po nocy. Eksploracja sama w sobie też jest godna pochwały, bo odkrywać różne ciekawe miejsca musimy na własną rękę o ile nie ulepszymy postaci na tyle w tym kierunku, że cała mapa stanie się odkryta.

Nie ma tu jedynej słusznej ścieżki rozwoju. Każda decyzja niesie za sobą konsekwencje w otaczającym świecie i posiada zarówno plusy, jak i minusy. A świat dobrze buduje wrażenie żyjącego. Mieszkańcy zajmują się na co dzień swoimi obowiązkami, otwierają przybytki o określonych porach, a wieczorami idą do tawerny się napić nim położą się spać. Dziwne zachowania, jak skradanie się po nocy, włażenie komuś do domu, czy kradzież nie są olewane. Niecne uczynki nie ujdą nam płazem i straż może się upomnieć o wszelkie przewinienia. Czasami mam wrażenie, że aż za bardzo. Bowiem Henryk praktycznie zawsze jest głównym podejrzanym jak coś zaginie lub gdzieś znalezione zostaną zwłoki. I ja wiem, że jest to moja spawka, ale dlaczego zawsze ja jestem oskarżany jeśli nikt mnie nie widział, gdy się kręciłem w okolicy. Rozumiem przypadki, gdybym wzbudził wcześniej jakieś podejrzenia, ale przemykając po nocy niezauważony zupełnie? Dosłownie jakby jakiś system kamer działał i straż miałaby nagrania.

I choć wspominałem, że Henryk już nie jest zwykłym wieśniakiem, który mało co ogarnia tak w wyniku fabularnych zawirowań znajdzie się w sytuacji, gdzie nadal wymagane będzie pewne szkolenie w rozmaitych dziedzinach. Ten klasyczny zabieg niczym z serii Gothic przypomina legendarne „Jest słaby i wiele zapomniał, ale żyje„. Rozwiązanie to zostało sensownie zaimplementowane i początkowe dialogi nieco nakierowują na aspekty rozwoju, ale nie są niczym ostatecznym. Cały czas możemy pchnąć Henryka w dowolną stronę. Alchemia, kowalstwo, otwierane zamków, czy kradzież kieszonkowa początkowo mogą się wydawać trudne, ale z czasem zarówno bohater jak i my przyswoimy te systemy na tyle, że nie będą stanowiły dla nas większego problemu. System ten dobrze premiuje myśl, że im dłużej się czymś zajmujesz tym robisz to lepiej. Do tego dochodzi nauka z podręczników, czy usługi nauczycieli. Nie ma też żadnego sufitu i jeśli chcemy to możemy stać się jednostką wszechstronnie utalentowaną, a rozmaite perki wpływają na rozgrywkę i autentycznie wyczekuje się kolejnych punktów do rozdania.

Oprócz zdolności wytwórczo-rzemieślniczych oraz złodziejskich na tych samych zasadach stoi walka. Dalej jednak nie będziemy mogli czuć się półbogiem wśród motłochu. Szczególnie w początkowej fazie rozgrywki, gdzie większa grupka obszarpanych bandziorów, czy wataha wilków może szybko sprowadzić nas na ziemię. Dlatego sumienne ćwiczenia i zdobycie dobrego pancerza to podstawa dla naszej bytności w tym świecie. To mówiąc muszę przyznać, że starcia w drugiej części zostały zauważalnie ułatwione. Nadal istotnie są kierunki ataków oraz obrony, ale system idealnego parowania i kontr sprawia, iż potyczki okazują się bardziej przystępne. Dość łatwo jest to opanować i wykorzystywać w walce jeden na jednego. Pamiętać jednak należy, że opancerzenie robi ogromną różnicę w tym jak niebezpieczny jest przeciwnik. Zakutego w zbroję rycerza nie posiekamy ot tak szybciutko jak zwykłego łachmytę. Wydaje mi się, że uzyskano tu idealny balans. Pojedynki nie są upierdliwe, ale też i nie możemy lekceważyć oponentów.

Gorzej w mojej opinii ma się sytuacja z bronią dystansową. Łuk, choć w początkowej wersji był zepsuty, tak został naprawiony w jednej z aktualizacji i obecnie używa się go bardzo przyjemnie. Nie mamy żadnego celownika, do jakich gry nas przyzwyczaiły, więc strzały należy samemu korygować względem ostatniego lotu. Z kuszą jest jednak problem, bo pozwala nam wycelować, ale z jakiegoś powodu Henryk podczas mierzenia kołysze nią jakby był pijany albo dyszał po przebiegnięciu maratonu co całkowicie uniemożliwia uzyskanie jakiejś precyzji. Ponad to nigdy nie wiadomo, jaki tor lotu obierze bełt. Notorycznie znosiło go w różne strony podczas strzelania. Łącząc to z długim czasem jej przeładowania tworzy to sytuacje, w której łuk deklasuje tą broń.

NOWY ORĘŻ TO I NOWE PROBLEMY

Na deser mamy nowość w postaci broni prochowej i to dopiero jest szajs. Z obecnej kamery za nic nie da się przewidzieć toru lotu pocisku, ani w ogóle go skorygować, bo w przeciwieństwie do strzał, czy bełtów zupełnie nie widać gdzie i o ile chybiliśmy. Miałem nawet sytuacje, że pocisk nie trafił w przeciwnika oddalonego o niespełna metr. Ja rozumiem, że to były pierwsze kroki w tej technologii, która jeszcze okazywała się zawodna, ale bez możliwości lepszego przymierzenia i jakiegoś wskazania na korektę strzału cała ta broń jest absolutnie bezużyteczna. A warto nakreślić, że inne postaci z jakiegoś powodu potrafią dość sprawnie z niej strzelać, co pokazało mi jej pierwsze użycie w samouczku strzelania do tarcz. Ja nie trafiłem ani razu, bo nie wiedziałem zupełnie gdzie lecą kule, a mój konkurent pięknie punktował środek tarczy.

Warto też pochylić się na organizacją ekwipunku. Ogólne zarządzanie menu nie różni się znacząco od części poprzedniej i jest to czytelny model w kwestii dziennika, mapy oraz naszego sprzętu. Nie możemy targać nieskończonych ilości wyposażenia, więc jego organizacja jest bardzo istotna. Ubrane elementy pancerza są dobrze oznaczone wraz z informacjami o ich stanie, więc nie ma obawy o pomyłkę. Podobnie z kwestią broni, a i gra pozwala nam jednocześnie szybko przełączać między różnymi zestawami. Uzbrojenie wpływa bowiem nie tylko na aspekt bojowy, ale też i na generowanie hałasu, czy ogólną prezencję i związane z tym przyjęcie wśród różnych grup społecznych. Przyjemnie jest też wyposażenie pasa oraz saszetki dających miejsca do 4 punków szybkiego wyboru dla dobranych broni oraz mikstur. Z owych mikstur najistotniejsza jest ta od zapisu gry, bowiem kontrowersyjna mechanika jedynki została. Alternatywą dla dokonania zapisu jest jeszcze sen w naszym łóżku, wyjście z gry, czy skorzystanie z łaźni.

Gdy zdobędziemy wierzchowca część zbędnego aktualnie sprzętu możemy nań przerzucić. Brakuje mi jednak osobnego okienka, czy jakiejś sakwy do której mógłbym wrzucać wszystkie przedmioty, które noszę tylko po to, by je sprzedać. Obecnie średnio wygodne jest przełączanie przez te wszystkie okienka przy każdej wizycie w sklepie. Oprócz elementów uzbrojenia w inwentarzu trzymamy także jedzenie, książki, materiały oraz inne przedmioty. A jedzenie musimy też zawsze jakieś przy sobie posiadać, gdyż gra posiada elementy survivalowe. Henryk bowiem musi jeść oraz spać. Zaniedbanie tych podstawowych elementów stopniowo prowadzi do negatywnych efektów, a końcowo niechybnej śmierci. Ale też i nie można przesadzać, bo nadmiarowe obżarstwo to też nic dobrego. Mamy też cały system związany ze spożyciem alkoholu.

Pod kątem oprawy w „Kingdom Come: Deliverance 2” wygląda bardzo dobrze, choć nie jest to najwyższa aktualna półka jeśli myśleć o takiej czystej jakości wizualnej. Szczególnie w kwestii modeli twarzy, które szału nie robią, a i lubią się powtarzać. Sam jednak projekt lokacji to coś, czego różne duże studia mogłyby się nauczyć. Każdy zamek, wioska, czy las jest dopieszczony pod kątem nie tylko detali otoczenia, ale i ukształtowania terenu. Czuć tu prawdziwym światem, a nie płaskim wycinkiem mapki z gry. Podobnie rzecz ma się z udźwiękowieniem. Miejskie tereny z rozmaitymi rozmowami w tle oraz codzienną aktywnością mieszkańców. Lasy pełne świergotu ptaków, czy odległego wycia wilków. I w połączeniu ze świetną ścieżką dźwiękową dosłownie chłonie się ten świat. Aktorsko dialogi wypadają bardzo dobrze i cieszy rozmaite używanie różnych języków związanych z przebywającymi tu cudzoziemcami. Usłyszymy kwestie po niemiecku, francusku, włosku, czy polsku. Gra pozwala też dowolnie konfigurować osobno język dialogów i napisów, wiec osoby lubiące regionalną wczówkę mogą grać z czeskim dubbingiem.

TECHNICZNIE CZUĆ POSTĘP

Należy oczywiście poruszyć też i kwestie techniczne, bo poprzednia odsłona potrafiła być w tym aspekcie problematyczna. Ja osobiście grałem na zwykłym PS5 głównie w trybie jakości. I muszę przyznać, że jest lepiej niż się spodziewałem. Ważne jest tu rozdzielenie gry na dwie części, bowiem fabularnie akcja rozgrywa się na dwóch regionach. Pierwszym jest wiejski obszar przy zamku Trosk, a drugim okolicie wielkiego miasta Kuttenberg. I w tej pierwszej fazie gra śmiga znakomicie. Trudno natrafić na jakiekolwiek większe problemy czy to z płynnością, czy z bugami. W drugim obszarze jednak już jest trochę gorzej. Dalej nie jest źle, ale z uwagi na większy obszar wczytywanie gry trwa znacznie dłużej, a i łatwiej o rozmaite problemy jak spadki płynności, czy niedoczytanie tekstur. Kilka razy gra mi się wysypała, z czego raz podczas wczytywania psując zapis. Na szczęście miałem w chmurze wrzucony starszy i nie musiałem się dużo cofać. Niektóre misje poboczne nie działają poprawnie jak przykładowo towarzyszenie górnikom, gdy idąc z nimi wchodziłem do pomieszczenia z którego byłem wypraszany mimo, że właśnie tam należało wejść.

A jak ma się kwestia trofeów? Platyna powinna być mniej upierdliwa, niż w „jedynce”, bo tym razem nie dodano wymogu gry jako pacyfista, czy celibatu. Jest jednak pucharek za wegetarianizm i poszanowanie zwierząt. Musimy bowiem przez całą grę pilnować, by nie zjeść ani kawałka mięsa i nie zabić żadnego zwierzęcia. To pierwsze nie stanowi większego problemu, bo innych produktów spożywczych nie brakuje, a możemy i jeść z garnka w gospodzie, czy podkradając wieśniakom. Ze zwierzętami jest problem, bo w lasach nie brakuje wilków, a jak nas zaczną gonić to jedynie wczytanie zapisu pomaga. A część z zadań pobocznych wymusza walkę z wilkami. Tu na ratunek biegnie nas pies Orzech, którego możemy posyłać do walki i nadal zdobyć ten pucharek. Pozostałe pucharki związane są z konkretnymi decyzjami fabularnymi, czy mechanikami i nie brakuje tu rzeczy do pominięcia, a części nie udało mi się jeszcze ogarnąć mimo, że z opisu niby się zgadzało.

I co mogę na koniec rzec o „Kingdom Come: Deliverance 2”? Po 100 godzinach to dla mnie kontynuacja niemal idealna. Doskonałe rozwinięcie mechanik i wątków z części poprzedniej. Zdarzą się pewne problemy techniczne, szczególnie w drugiej części gry, ale nie dokuczają one zbyt mocno. Jeśli graliście w część poprzednią i dobrze wspominacie to nawet nie ma co się zastanawiać nad dwójką. To gra dla was. A jak nie graliście to i tak tytuł ten powinien przypaść do gustu wszelkim fanom prawdziwych gier RPG. Ale jedynkę też polecam oczywiście nadrobić.

Podsumowanie

Mamy tu do czynienia z praktycznie idealną kontynuacją. Gra bierze sprawdzone wcześniej mechaniki i podaje je w bardziej przystępnej formie, ale nie pozbawiając całości niebanalnych elementów, które zyskały uznanie w poprzedniczce. Dzięki temu tytuł nadal potrafi być ciekawy i wymagający, ale z mniejszą dawką ewentualnej irytacji. Walka sprawdza się znakomicie, rozwój postaci jest odczuwalny, a dowolność rozgrywki daje poczucie dużej swobody. Świat sprawia wrażenie żywego, a otoczenie jest wspaniale zaprojektowane. I do tego trzymać nas będzie świetnie napisany wątek główny oraz zadania poboczne. Jest w tej beczce miodu co prawda łyżka dziegciu w postaci problematycznej mechaniki kuszy oraz broni palnej, czy zauważalnych szczególnie w drugiej części problemów technicznych oraz kilku detali. Wady te są jednak na tyle małe, że można je wybaczyć.

Zalety

  • świetnie poprowadzony główny wątek fabularny pełen wyrazistych i ciekawych bohaterów,
  • zadania główne i poboczne umożliwiające różne sposoby na rozwiązanie problemów,
  • świat sprawiający wrażenie żywego reagujący na nasze poczynania,
  • budujący poczucie autentyczności projekt obszarów miejskich, wiejskich oraz lasów,
  • bardzo dobre dialogi z wykorzystaniem różnych języków związanych z przyjezdnymi mieszkańcami Europy oraz możliwość skonfigurowania osobno języka dla dialogów i napisów,
  • fantastyczny rozwój postaci dający poczucie postępu w szlifowaniu rozmaitych umiejętności,
  • mechaniki rzemiosła, alchemii oraz złodziejstwa,
  • walka wręcz bardziej przystępna, ale nadal potrafiąca stanowić wyzwanie,
  • znaczenie pancerza i odzieży w starciach oraz podczas relacji z miejscowymi,
  • ładny graficznie system menu oraz ekwipunku.

Wady

  • w drugiej części gry można natrafić na więcej różnych problemów technicznych,
  • system kar trochę za bardzo oskarżycielski względem Henryka,
  • problemy z walką dystansową przy użyciu kuszy oraz broni palnej,
  • w ekwipunku przydałaby się konfigurowalna sakwa na przedmioty zostawione pod handel.