Trochę mi się zeszło z tymi testami, ale przynajmniej jestem pewien, że sprawdziłem wszystko to, czego mogłem potrzebować od słuchawek w życiu codziennym. Czego konkretnie? Otóż współgrania ze sprzętami, bez których nie wyobrażam sobie życia. Na wstępie opiszę wrażenia wizualne i odbiór samego sprzętu, a następnie opowiem Wam, jak testowałem te cacuszko od Logitech. 🙂
Mogłem wybrać każdy kolor z palety G435 (dostępne kolory: czarne, biało-niebieskie, niebiesko-różowe), ale cóż by to był za test, gdyby wybór był oczywisty i wziąłbym czarne? Są śliczne, ale wiedziałem, że jeżeli chcę, aby nowe słuchawki zostały zauważone, to muszę wybrać bardziej krzykliwe połączenie, więc padło na biało-niebieskie. Nie jestem dobry w kolory, zobaczycie konkret na fotkach! Nie pomyliłem się, bo już po rozpakowaniu foliopaku, żona skromnie zasugerowała, że „to dla niej”, ale nie martwcie się – nie oddałem! Ok, sporo o kolorze, ale uwierzcie mi, że nie bez powodu.
Wykonanie
Przejdźmy do przeglądu. Model Logitech G435 to mega elastyczne słuchawki, co automatycznie sprawia, że są odporne na najczęstsze uszkodzenia spowodowane np. materializacją w miejscu, w którym akurat sadzamy nasze szanowne pośladki, lub niekontrolowanym wybuchem agresji 3-latka. Bo jak inaczej mogłyby się popsuć słuchawki? Cała konstrukcja jest niesamowicie lekka (165 gram.), dzięki czemu nie męczy głowy i odcinka szyjnego, nawet przy wielogodzinnym użytkowaniu, żeby nie powiedzieć graniu. Wykończenie delikatnym i miłym w dotyku materiałem tylko zwiększa komfort użytkowania, a skoro jesteśmy przy komforcie, to warto podkreślić oczywistą oczywistość. Logitech G435 to słuchawki bezprzewodowe o imponującym zasięgu, działają nawet 10 metrów od podłączonego po bluetooth urządzenia lub tego takiego dongla na USB. Co prawda nie biegałem z miarką po polu, aby to zweryfikować, ale latałem po całym domu, nie tracąc nawet na chwilę kontaktu z moim teamem na telekonferencji czy też PlayStationowej imprezie. Nie ma tutaj sterczącego mikrofonu, którego osobiście bardzo nie lubię, bo zawsze, gdy o nim zapomnę, natychmiast zostaje oblany piciem, przy próbie wzięcia łyka, albo zatrzymuje on dopływ jedzonka do mojej jamy ustnej… Tak czy inaczej, tutaj tego nie ma i jest to dla mnie ogromny plus. Oraz ostatnia ważna rzecz. Mimo że na pudełku znajdziemy informacje, iż headset jest zoptymalizowany do głów o mniejszym rozmiarze, to na mój wielki łeb też świetnie pasuje. 😉
Punkt pierwszy — konsola
Przejdźmy do zastosowań praktycznych. Mój poprzedni headset nie wiedzieć czemu generował echo na czacie podczas imprezy na PlayStation. Po zmianie sprzętu dostałem niemal owacje od moich kumpli, którzy z ulgą stwierdzili jak jeden mąż: „No nareszcie się u Ciebie nie słyszę!”, oczywiście nie docenili, że ja wciąż muszę ich słuchać. Wracając do tematu, współsprawcy granka słyszą mnie doskonale, ja ich również, a konsola bez najmniejszego problemu wyłapuje słuchawki po wetknięciu dongla w port USB. Oczywiście, kiedy chciałem pograć na głośnikach telewizora, dwoma klikami w szybkim menu konsoli zmieniałem źródło dźwięku. Przy graniu ważne bywa też odpowiednie wygłuszenie i tutaj w moim przypadku jest dosłownie odpowiednie. Odpowiednie nie dlatego, że wygłusza doskonale, ale dlatego, że grając, nie rozpraszają mnie jakieś przypadkowe dźwięki, za to doskonale słyszę, kiedy np. budzi się mój synek. Można chyba powiedzieć, że wygłuszenie jest kompatybilne z ojcowskim instynktem? Pewnie, że można. 😉
Punkt drugi — praca
Podobnie jak z konsolą, wpinamy odbiornik LIGHTSPEED USB i komputer szybciutko radzi sobie z rozpoznaniem headsetu. Testowałem sprzęt na wideo konferencjach w aplikacji Teams i na tej drodze nie spotkałem absolutnie żadnych problemów. Tutaj jednak wrócę na chwilę do koloru. Tak moje biało-niebieskie słuchawki zostały natychmiast zauważone przez współpracowników i mylnie, podkreślam MYLNIE uznane za damskie. 😀 Tak czy inaczej, nieważne ile mnie to kosztowało, ale każdy na callu zwrócił uwagę i zapytał o mój niestandardowy zestaw słuchawkowy, co nawet pomogło rozluźnić rozmowy z kategorii tych trudniejszych.
Punkt trzeci — smartfon
I tutaj trafiłem na pierwszy problem. Instrukcja w pudełku należy raczej do tych minimalistycznych i nie ma w niej napisane, jak przełączyć słuchawki z połączenia donglem na połączenie Bluetooth. Nawet kilkoro znajomych, którzy również testowali ten sprzęt, mówiło mi, że nie idzie podłączyć ich do smartfona, ale co… Ja nie podłączę!? Potrzymaj mi pada! Rozwiązanie znalazłem po zeskanowaniu kodu QR z mini instrukcji, który zaprowadził mnie do maxi instrukcji, a tam już bez problemu odnalazłem informację, co należy zrobić. Więc jeżeli nurtuje Cię pytanie: „Jak podłączyć słuchawki Logitech G435 do smartfona?”, to śpieszę z odpowiedzią! Aby przełączyć słuchawki w tryb połączenia Bluetooth, należy przytrzymać przez 3 sekundy przycisk mute, po czym lampka na słuchawkach zacznie migać na kolor niebieski przez 5 sekund. Tak czy inaczej, zapewniam Cię, że po tym manewrze Twój smartfon odnajdzie G435 i szybko się z tą możliwością polubisz. Co tu napisać o korzystaniu ze smartfonem… Do muzyki super, do rozmów też super, o braku przycisków odbierania i rozłączania chyba nie ma co wspominać, bo nie są to słuchawki do telefonu. Co ma działać, działa, a słuchanie muzy w tak lekkim sprzęcie to sama przyjemność. Można wręcz zapomnieć, że ma się coś na uszach.
Punkt czwarty — streamy
Bardzo chciałem przetestować streamy na Twitch bezpośrednio z konsoli PlayStation 5 i powiem Wam, że działa to całkiem nieźle. Kamera PS5 daje radę nawet po ciemku, a jeżeli chodzi o słuchawki, to na kilkanaście streamów, raz się odłączyły. Oczywiście nie randomowo, tylko przy kombinowaniu z dołączaniem do imprezy i mieszaniem haseł w Demon’s Souls. Jednak po kilkunastu minutach kombinowania z ustawieniami, po prostu wyjąłem i wsadziłem nadajnik USB – tak… klasycznie wyłącz i włącz :). Warto też dodać, że była to jednorazowa sytuacja. Zapomniałem wspomnieć wcześniej o baterii, ale to tylko dlatego, że serio o niej zapominam. Na pudełku znajdziemy informację, że słuchawki wytrzymają 18 godzin, jednak konsola w moim domu raczej jest przełączana w tryb czuwania, w którym ładuje urządzenia, więc po prostu raz na kilka dni po skończonej sesji, podpinałem słuchawki do wejścia USB-C i tym sposobem, zawsze miałem gotowy do działania headset.
Podsumowując — Logitech G435, to dobry sprzęt, w korzystnej cenie. Oczywiście nie jestem w stanie ocenić jakości dźwięku, zakresu decybeli, czy Bóg jeden wie czego tam jeszcze, bo się na tym zwyczajnie nie znam. Dlatego polecam ten headset, jako zwykły szary użytkownik. Dodam, że słuchawki stały się stałym elementem mojego zestawu do grania i odkąd wyjąłem je z pudełka, nie zdarzyło mi się sięgnąć po żaden inny headset ;).
Sprzęt udostępnił wydawca.