„O Yeti!” można śmiało nazwać najsłabszym produktem wypuszczonym ostatnio przez studio DreamWorks. Po rewelacyjnym zwiastunie nie spodziewałam się tak słabej, tak niedopracowanej animacji. Nie chodzi wcale o warstwę wizualną – która jest po prostu bardzo dobra, ale o infantylną, nudną, przewidywalną i mało odkrywczą fabułę. Akcja kompletnie się nie klei, bohaterowie są aż nadto zwyczajni i widz nie nawiązuję kompletnie żadnej relacji z postaciami. Prostolinijność fabuły bije po oczach. Nie mogę odmówić oryginalności przedstawionego świata. Jest bajecznie kolorowy, ciekawie, z pomysłem zaprezentowany, z delikatnym ukłonem i oczkiem puszczonym w kierunku fanów anime.
Mamy pół-sierotę Yi, zagubioną, lecz niezwykle pracowitą młodą dziewczynę. Dla niej nieważne jest moda i nowe buty. Jest inna od swoich rówieśników, ale za wszelką cenę pragnie zrealizować marzenie ojca. Pracuje ponad swoje siły i nie ma czasu nawet dla swojej rodziny – matki i babci. Pewnego dnia na dachu swojego domu znajduje zagubioną Wielką Stopę – mityczne Yeti. Szybko zaprzyjaźnia się ze stworem i razem ruszają w kierunku Mount Everestu. Towarzyszą im Peng oraz Jin. Czarne charaktery – kolekcjoner, miliarder Burnish, w towarzystwie zoologa dr Zary, śledzi każdy ich krok. Starają się zrobić wszystko, by przeszkodzić młodzieży w odnalezieniu drogi do domu dla swojego nowego przyjaciela.
Film jest pełen chaotycznego zlepku scen, fabuła gna do przodu, a przy tym jest niezwykle – o dziwo – mało wciągająca. Postaci są słabo zarysowane, a i motywacje głównej bohaterki jakoś mnie nie przekonały. Rozumiem, ból po stracie rodzica, młodzieńczy bunt – ale to jakoś wszystko opakowano w zbyt prosty przekaz. Brak jest jakiejkolwiek głębi, czasu na refleksję czy pochylenie się nad losów niesfornej gromadki. Kompani bohaterki są do bólu przewidywalni i stereotypowi (jeden typowy „pozer”, dla którego najważniejsze są lajki i nowe ciuchy, drugi niesforny, mało rozgarnięty). Jedynym plusem jest Yeti – nazwany przez bohaterów Everest. Jest słodko przeuroczy, sympatyczny i bardzo zabawny.
Humoru w animacji jest jak na lekarstwo. Kilka naprawdę mało wyszukanych żartów słownych i sytuacyjnych. Film nie wzbudza salwy śmiechu, nie wzbudza do refleksji i nie rzuca nas w wir przygody. Brakowało mi tej magii przyjaźni (jak np. w „Jak wytresować smoka”), tej chemii, więzi między bohaterami. Wszystko jakieś takie infantylnie banalne. Główny złoczyńca został ciekawie zaprezentowany, wprowadzono pewien twist w fabule, ale koniec z końców wyszło równie przewidywalnie i mało przekonująco.
Bardzo żałuje, że otrzymaliśmy finalnie tak niedopracowaną fabularnie animacje. Szkoda, bo powiem szczerze, że oczekiwałam po zwiastunie naprawdę bardzo wiele i bardzo się rozczarowałam – może to moja wina, że nastawiałam się na lepszy film. Dostałam wizualnie piękną, a wewnętrznie prymitywnie skomponowaną opowieść, która niczym szczególnym się nie wyróżnia. Pojedyncze elementy (przede wszystko magii Yeti), pejzaże wyglądają obłędnie – co z tego jak zaserwowana przez wytwórnię fabułą jest po prostu linearna, prosta i mało ambitna. Pomysł na wizualizację Yeti i jego mocy – muzyka, mruczenie – pomysł genialny. Ale dlaczego jest tak mało magii skrzypiec? Dlaczego ten element, w nawiązaniu do historii ojca nie został w pełni wykorzystany?
Pomysł na film wydawał mi się interesujący. Przez zachwianie równowagi wykonanie wizualne / zaserwowana przygoda – cały czar prysł. Klimat przedstawiony w filmie bardzo mi się początkowo podobał: Chiny, rodzina i tamtejsza kultura (pierożki), wzgórza Himalajów – wszystko ładnie pięknie i ze smakiem. Wielkie brawa za wykreowanie postaci opiekuńczej, i wiecznie robiącej pierożki, babi Nai Nai. Bardzo przypadł mi do gustu pomysł na wplecenie do historii aspektu tęsknoty za ojcem, realizowaniem marzeń oraz motyw fotografii i podróży. Urzekło mnie, że Yeti – w zamian za pomoc, podczas wędrówki prowadzi naszą gromadkę po lokacjach będących marzeniem naszej bohaterki. Szkoda, że przeciętna historia tak mocno zachwiała mi odbiór filmu. Jedna scena – przy posągu – choć przepiękna – nie jest w stanie zrekompensować mi braków w fabule.
Muzyka w filmie wybitnie nie pasuje, nie chwyta za serce (a w wielu momentach by mogła), nie wzrusza i nie potęguje akcji. Całkowicie nie rozumiem zabiegu umieszczenia tak niedopasowanej muzyki w filmie. Brakowało mi tej zaprezentowanej w małym jedynie wycinku – magii skrzypiec, więcej energii w utworach i chociaż szczypty wrażliwości.
DreamWorks zaliczyło poważny spadek formy. Nic mnie w filmie nie zaskoczyło, nie przykuło mojej uwagi, nie wzruszyłam się, nie przeraziłam i nie kibicowałam bohaterom – ot tylko obejrzałam i zapomniałam o czym był. Mój negatywny stosunek do „O Yeti” wynika też z tego, że oglądałam naprawdę niezliczoną liczbę animacji i widziałam wiele – dobrych i złych produkcji. Ta wypada wybitnie blado, przeciętnie – a od studia o takiej renomie oczekiwałabym perełki, a nie średniaka. Bardzo wielka szkoda, że tak pięknie zrealizowana animacja jest w środku pusta.
WYDANIE PUDEŁKOWE:
Kolejne wydanie, w które powinniście się zaopatrzyć, jeżeli kochacie ten typ filmów równie mocno jak ja. Szata graficzna okładki cieszy oko, standardowo Filmostrada postarała się o ochronny slipcover. Bok i tył są fajnie skomponowane i minimalistyczne. Krótko opisując obraz – szczegóły na poszczególnych postaciach są wręcz fantastycznie widoczne, sam film serwuje dosyć szeroką paletę kolorów, więc to idealny tytuł na przetestowanie Waszego telewizora. Co do dźwięku – nie można mieć zastrzeżeń, na płycie znajdziemy oryginalne audio w formacie Dolby Atmos, który jest obłędnym doświadczeniem przestrzennym. Animacja wykorzystuje każdy kanał na sto procent i śmiało mogę powiedzieć, że to najbardziej dopieszczone technicznie wydanie animacji na przestrzeni ostatniego roku.
O dziwo animacja „O Yeti!” doczekała się mnóstwa dodatków, co mnie niezmiernie cieszy. Znalazło się nawet miejsce na omówienie filmu przez twórców, a oprócz tego znajdziemy na krążku szereg filmów – począwszy od krótkometrażówek, przez usunięte sceny, po kuchenne rewolucje. Materiału z polskimi napisami – oprócz oczywiście komentarza twórców. Niemniej jestem bardzo zadowolona z tego, jak DreamWorks poważnie podszedł do extrasów, naprawdę doceniam.
SPECYFIKACJA WYDANIA:
Czas trwania: | 97 minut |
Obraz: | 1080 High Definition ; 23.98 PsF ; 1.85:1 ; 16×9 |
Dźwięk: |
Dolby Atmos: angielski Dolby Digital Plus 7.1: węgierski Dolby Digital 5.1: chorwacki, czeski, polski (dubbing), rumuński, słowacki, słoweński |
Napisy | angielskie, chorwackie, czeskie, polskie, rumuńskie, słowackie, słoweńskie, węgierskie |
Menu: | j. angielski |
EAN: | 5902115610363 |
Dystrybucja: | Filmostrada |
LISTA DODATKÓW:
- DreamWorks short – Marooned – 00:07:19 – Kosmiczna animacja krótkometrażowa.
- Show & Tell (Original short) – 00:02:50 – Kolejna minianimacja, tym razem rysowana historia Yeti.
- Deleted scenes – 00:10:30 – Kilka usuniętych sekwencji z komentarzem twórców:
- Spa day
- Villains at the map
- Magic montage
- Yak attack
- Making a myth (Movie) – 00:06:58 – Inspiracje, aktorzy i muzyka.
- Animating Abominable – 00:05:12 – Podejście od strony technicznej do tworzenia filmu.
- Meet the cast – 00:08:22 – Aktorzy o swojej pracy nad „O Yeti!”:
- Chloe Bennet as Yi
- Tenzing Norgay Trainor as Jin
- Albert Tsai as Peng
- Tsai Chin as Nai Nai
- Joe Izzo as Everest
- Your Yeti care guide – 00:02:28 – Jak zadbać o swojego pupila?
- Courage to dream – 00:03:04 – Główna bohaterka to nie jest typowa księżniczka Disneya…
- An Abominable tour with Chloe Bennet – 00:04:41 – Podróż po Chinach.
- Everest’s talk box – 00:004:35 – Jakie dźwięki wydaje Yeti?
- Cooking with Nai Nai – 00:04:03 – Może macie ochotę na kluseczki?
- How to… Abominable – Poradnik malowania i tworzenia chińskiego lampionu:
- How to draw – 00:20:36
- Intro
- Everest
- Yi
- Jin
- Peng
- Nai Nai
- How to make a chinese lantern – 00:03:47
- How to draw – 00:20:36
- You can speak Yeti-ese – 0003:47 – Poznaj język yetiski.
- Nai Nai says – 00:01:48 – Posłuchaj babci, która ma do przekazania bardzo ważne rzeczy.
- Feature commentary with filmmakers – 00:01:37:12 – Materiał bez polskich napisów.