Resident Evil Village to już ósma odsłona głównej serii survival horrorów tworzonych przez Capcom. Kontynuuje historię Ethana, który tym razem gdzieś na terenach Rumunii i mierzy się z kolejnymi koszmarnymi przeciwieństwami losu.
Resident Evil Village to już ósma odsłona głównej serii survival horrorów tworzonych przez Capcom. Poprzednia część wprowadziła nieco świeżości do ogólnej formuły i kontynuacja podpina się do tego nowego modelu rozgrywki. Pierwsze zapowiedzi napawały optymizmem z uwagi na inny klimat niż dotychczas. A jak to ostatecznie wyszło? Zapraszam do zapoznania się z moją opinią.
Fabularnie gra jest kontynuacją wątku z Resident Evil 7, więc warto się zapoznać z poprzednią częścią nim siądziemy do najnowszej. W razie czego Capcom jednak przygotował wprowadzenie fabularne, które nakreśli nam wcześniejsze losy bohaterów. Ethan i jego żona Mia mieszkają sobie teraz spokojnie z córeczką Rose, choć traumatyczne wydarzenia z przeszłości wciąż na nich ciążą. Sielanka jednak nie może trwać długo. W wyniku nagłego ataku rodzina zostaje rozdzielona, a wszystko wskazuje na to, że winny temu jest Chris Redifeld. Ostatecznie główny bohater ląduje gdzieś pośrodku niczego na terenie najprawdopodobniej Rumunii. I znowu zaczyna się koszmar.
Gra nie bez powodu ma w tytule słowo „wioska”. Bo to ona jest w centrum całej rozgrywki, z którego kierujemy się w inne obszary. Ethan dociera do niej na początku gry i będzie starał się przeżyć w obrębie okolicznych lokacji. No, a te trzeba przyznać zostały bardzo dobrze zaprojektowane. Zrujnowana wioska na początku nie robi dużego wrażenia ogólnym projektem, acz nie można odmówić tu przyłożenia się do detali. Później jednak trafiamy między innymi do znanego z zapowiedzi zamczyska Lady Dimitrescu – jednej z przeciwniczek. I wtedy naprawdę jest co podziwiać.
Tak ogólnie można powiedzieć, że jak Resident Evil 7 mocno czerpał z pierwszej odsłony cyklu, tak najnowsza część ewidentnie wzoruje się na czwórce. Każdy, kto grał bez dwóch zdań zauważy podobieństwa. Między innymi podczas przygody będziemy natrafiać na kupca oferującego nam swoje towary za specjalną walutę. Możliwe jest zbieranie kryształów i skarbów, by je potem odsprzedawać. A także klasyczne dla czwórki strzelanie w migające punkty, by zdobyć przyczepioną gdzieś wyżej kosztowność. Do tego jest też system ekwipunku w postaci walizki. Nie korzystamy tu już ze skrzyni, a wszystko nosimy ze sobą. Przedmioty fabularne jednak nie zabierają miejsca. Tylko broń i różne użytkowe dobrodziejstwo trzeba sortować w walizce. Jest też prosty system craftingu oparty o receptury. Ogólnie jest to wygodne i przyjemne, choć ja czysto osobiście bardziej lubię motyw ze skrzyniami.
Oprawa robi szczególne wrażenie na PS5. Niejednokrotnie jest na czym oko zawiesić. Jest to bardzo wysoki poziom dopracowania. Szkoda tylko, że w zasadzie cała rozgrywka sprowadza się tylko do parcia do przodu z ewentualnym niewielkim backtrackingiem powiązanym z dość sporą ilością walki. Niestety, ale Resident Evil Village nie oferuje prawie wcale klasycznych dla serii zagadek. Jest tego naprawdę skromna liczba i nic, co by się jakoś ciekawie wyróżniało. Dodatkowo niektórych może trochę zasmucić, iż gra mało co straszy. W zasadzie był tylko jeden etap, który u mnie zadziałał, a tak mimo tej oprawy nie udało się jakoś wywołać poczucia grozy.
Jak wspomniałem wyżej w grze będzie nas czekało sporo walki. I w porównaniu do przykładowo poprzedniej odsłony natrafimy tu na zdecydowanie większe zastępy przeciwników do odstrzelenia. Można to lubić lub nie, ale nie sposób odmówić przeciwnikom różnorodności. Nawet najzwyklejsze mobki, choć mają podobne schematy różnią się od siebie. W wiosce natrafimy na zarażonych czymś w rodzaju wilkołactwa, w innych miejscach przytrafią się zombiaki posiadające uzbrojenie lub nie. Trafią się też mechaniczny przeciwnicy, większe monstra oraz minibossowie. A do wszystkich strzela się bardzo przyjemnie. Udało się tu jakoś dać wrażenie większej mobilności. W poprzedniej odsłonie miałem wrażenie, że Ethan słabo sobie radzi z poruszaniem.
Do eksterminacji przeciwników może nam posłużyć dość pokaźny arsenał. Gra oferuje naprawdę sporo różnego niszczycielskiego sprzętu. Pistolety, karabiny, granatnik, magnum i tym podobne. A co ciekawe trafiają się też różne rodzaje broni na amunicje jednego typu. No jest w czym wybierać. No i to całe uzbrojenie przyda się nie tylko na wspomniane wyżej hordy wrogów. Oczywiście klasycznie mamy tu i pełnoprawnych bossów. W tym aspekcie też jest co chwalić. Każdy z nich ma swój gimmick i inaczej prowadzimy całe starcie. Najbardziej rozpoznawalna stała się memiczna Lady Dimitrescu, ale pozostali mieszkańcy tych regionów też wypadają bardzo dobrze.
Pisząc o Resident Evil Village nie można u nas nie wspomnieć o przykrym procederze braku napisów. I tak tłumacząc tytuł można zażartować, iż jest to trochę „wioska”. Niestety Capcom z jakiegoś powodu postanowił w ogóle nie lokalizować gry na nasz język. Szkoda, bo jednak od dłuższego czasu w każdej odsłonie serii otrzymywaliśmy napisy. Wielu graczy było bardzo niepocieszonych tym faktem. Ja sam także nie jestem z tego zadowolony. Bo jednak dodanie napisów do gry zawierającej tak niewiele tekstu nie byłoby znaczącym wydatkiem. Nikt nie oczekuje dubbingu, który już swoje kosztuje. To bardzo niefajne oszczędzanie na danym rynku. Od gier od tak dużych studiów oczekuje się jednak pewnych standardów. Mimo wszystko warto jednak dodać, że gra nie jest specjalnie skomplikowana i nie musimy płynnie władać językiem angielskim by sobie poradzić. Także wybór należy do was czy ten problem was nie razi, czy potrzebujecie może wyrazić sprzeciw poprzez brak zakupu.
Tradycyjnie musiałem też poczytać o trofeach jakie oferuje nam gra. Mamy tu dość standardowy jak na serię zestaw pucharków. Przechodzenie na różnych poziomach trudności, dość sporo znajdziek i specyficzne przechodzenie gry jak tylko przy użyciu noża. Największym problemem w drodze ku platynie będzie odblokowywany w bonusach po przejściu gry tryb Merceraries. Trzeba bowiem zdobyć na każdej mapce rangę S. Jest to trochę wymagające, acz nie powinno stanowić ogromnego problemu. Kwestia, by trochę pograć i ogarnąć mechanizmy.
Ogólnie rzecz biorąc bawiłem się przy Resident Evil Village lepiej niż myślałem, że będę. Jest to kawał porządnej gry świetnie przygotowanej pod konsolę PS5. Jeśli lubimy gry tego typu na pewno się nie zawiedziemy. Niewątpliwym minusem na naszym rynku jest ten nieszczęsny brak napisów, ale nie powinien on stanowić większego problemu nawet dla osób słabiej posługujących się językiem angielskim.
Grę udostępnił wydawca.
Podsumowanie
Osobiście bawiłem się przy Resident Evil Village lepiej niż myślałem, że będę. Jest to kawał porządnej gry świetnie przygotowanej pod konsolę PS5. Wygląda fantastycznie, a do tego ma różnorodny przekrój przeciwników i bardzo przyjemny system walki. Jeśli lubimy gry tego typu – na pewno się nie zawiedziemy. Gdyby tylko nie te nieszczęsne napisy u nas oraz niemal brak zagadek, byłoby naprawdę super.
Zalety
- fantastyczna oprawa i detale otoczenia,
- różnorodni przeciwnicy i bossowie,
- dobry, inny niż zazwyczaj klimat,
- walka jest bardzo przyjemna i płynna,
- coś dla fanów Resident Evil 4.
Wady
- mało rozbudowane i niespecjalnie ciekawe zagadki,
- dla niektórych może być rozczarowująca pod kątem straszenia,
- brak polskiej wersji językowej.