Po raz kolejny nasi smerfni przyjaciele muszą znaleźć sposób, aby pokrzyżować niecne plany Gargamela. W swoim mrocznym laboratorium zły czarnoksiężnik Gargamel odkrył formułę pozwalającą mu stworzyć nikczemną roślinę, zwaną Vileaf. Produkuje ona nasiona o nazwie Viletrap, które potrafią zwabić Smerfy i uwięzić je w roślinnych pułapkach. Ale to nie wszystko, rośliny są również wielkim zagrożeniem dla lasu, ponieważ są bardzo toksyczne, szczególnie dla pól sarsaparilli!
Świat Smerfów jest w naszym kraju znany i lubiany, chociażby dzięki emisji w ramach „wieczorynek” czy filmów pełnometrażowych. Podejrzewam, że większość osób słyszało o niebieskich stworzeniach i jest w stanie wymienić najważniejsze postacie, które zamieszkują smerfną wioskę. Tym bardziej zaskakuje fakt, że w ramach franczyzy nie pojawiło się wiele gier opartych na tym uniwersum. Czy Smerfy: Misja Złoliść okazały się dobrym przeniesieniem przygód małych skrzatów na ekrany komputerów i telewizorów? Tego dowiecie się w tej opinii.
Za tytułem stoi Microids – wydawca, który posiada w swoim portfolio znaną i lubianą serię platformówek Asterix & Obelix XXL. Nie jest to gwarancja jakości, ale zdecydowanie sugeruje, że produkcja gier dla dzieci nie jest im obca. I tu się pojawiło moje pierwsze pytanie – czy Smerfy to tylko gra dla naszych milusińskich? Czy dorosły gracz jest w stanie wyciągnąć z tytułu coś więcej i bawić się przy nim równie dobrze? Odpowiedź nie jest niestety jednoznaczna, ale o tym później. Gra wita nas pełnym dubbingiem, co jest olbrzymim plusem produkcji, zwłaszcza dla tych młodszych odbiorców. Po rozpoczęciu rozgrywki narrator zapoznaje nas z fabułą w stylizowany, bajkowy sposób. Cała historia pomimo delikatnej sztampy, jest dobra i pasuje do gry – ot świat opanowany jest przez złą roślinę, która skaziła lokalną faunę i florę. Oczywiście za wszystkim stoi zły czarodziej Gargamel, a naszym celem jest przywrócenie ładu i porządku w krainie. W jaki sposób mały niebieski skrzat może stawić czoła tak trudnej misji? Tu na scenę wkracza smerfizator – do urządzenia przyczepiony jest specjalny kwiat, który pozwoli uzdrawiać skażone połacie trawy, walczyć z zainfekowanymi potworkami, a wraz z postępem fabularnym odblokujemy inne możliwości jakie daje nam to jakże uniwersalne narzędzie, takie jak sprint, szybowanie itd.
Podczas gry przemierzymy 5 obszarów (podzielonych na 2-3 mniejsze etapy), różniących się od siebie nie tylko wizualnie, ale również zmieniających delikatnie rozgrywkę, dzięki czemu przez całą grę (która zajmie Wam mniej niż dziesięć godzin) twórcy trzymają nasze zainteresowanie i uwagę. I tak, niektóre etapy będą dość rozbudowanymi arenami z wieloma miejscami, w które możemy zajrzeć i znaleźć ukrytą znajdźke, kiedy inne z kolei okażą się dość liniową podróżą przez bagna, kończąc na etapach skradankowych czy takich, gdzie rzucamy wszystko i uciekamy przed Gargamelem. Na wspomnianych poziomach możemy szukać ukrytych przedmiotów, których łącznie jest ponad 300. To bardzo duża liczba, posunąłbym się nawet o stwierdzenie, że zbyt duża. Tym bardziej, że poza kilkoma ulepszeniami smerfizatora wspomniane znajdźki nie służą niczemu innemu, a szkoda, bo świetnie sprawdziłyby się na przykład jako element progresji odblokowujący kolejne etapy – takie rozwiązanie wymusiłoby na graczu zwiedzanie ciekawie zaprojektowanych lokacji. Warto tu też wspomnieć o braku minimapy, radaru czy jakiegokolwiek „detektora” przedmiotów, co nieco utrudnia poszukiwania, z drugiej strony czyszczenie plansz w moim mniemaniu było bardzo satysfakcjonujące. Jak już jesteśmy przy nie do końca wykorzystanym potencjale, to wspomnę też o postaciach grywalnych. Gra daje nam możliwość wcielenia się w cztery różne smerfy i jest to związane z fabuła, jednak postacie te nie wnoszą żadnych zmian w rozgrywce. A szkoda, bo wystarczyłoby każdej z nich dodać jakąś specjalną umiejętność, która w jakiś sposób wpłynęłaby na eksplorację czy walkę i dzięki temu niewielkim kosztem można by uzyskać dodatkowe urozmaicenie zabawy. Na końcu kilka słów o możliwości lokalnej współpracy jaką daje nam gra. Rozwiązanie, zaproponowane przez twórców przypomina to znane z serii Knack – drugi gracz może w dowolnej chwili dołączyć do naszej rozgrywki sterując małym robocikiem, który posiada w swoim arsenale wszystkie podstawowe ruchy pozwalające eksplorować świat i walczyć z przeciwnikami. Robocik jest nieśmiertelny, więc nawet najmłodszy milusiński może czerpać frajdę z gry w taki sposób. Minusem (częstym przy takich rozwiązaniach) jest kamera, która wyśrodkowana jest na głównej postaci i dodatkowo umieszczona jest dość blisko niej, przez co nietrudno o zniknięcie pomocnika poza polem widzenia.
Smerfy: Misja Złoliść ciężko ocenić, ponieważ większość zarzutów można bronić stwierdzeniem, że jest to gra dla dzieci i w takiej sytuacji pewne uproszczenia można uznać za plusy. W takiej sytuacji nie pozostaje mi nic innego, jak przedstawić dwie opinie końcowe. Smerfy to świetna, kolorowa gra dla najmłodszych – bajkowa narracja i możliwość wcielenia się w kultowe postacie i eksploracja rozmaitych poziomów niesie dużo zabawy, a dzięki co-opowi istnieje możliwość rozszerzenia tej zabawy do dwóch osób. Jak natomiast gra wypada w oczach dojrzałego gracza? Poziom trudności nie jest wysoki, zagadki środowiskowe nie sprawią żadnego problemu, ale jeśli czerpiesz przyjemność z eksploracji ciekawie zaprojektowanych poziomów i zbierania dobrze poukrywanych przedmiotów, to tutaj to znajdziesz. Jeśli wspomniane przeze mnie minusy (które głownie sprowadzają się do niewykorzystanego potencjału tu i ówdzie) nie są dla Ciebie problemem, to ten tytuł może Ci się spodobać.
Grę udostępnił wydawca.
Podsumowanie
Zalety
- pełna polska lokalizacja,
- dobrze zaprojektowane lokacje,
- różnorodność rozgrywki,
- kanapowy co-op.
Wady
- grywalne postacie powinny posiadać unikalne umiejętności,
- eksploracja i szukanie znajdziek są za mało nagradzane,
- brak mapy/radaru utrudnia orientację na bardziej skomplikowanych poziomach.