Poznaj dalszy ciąg historii Cala Kestisa w Star Wars Jedi: Ocalały – przygodowej grze akcji z perspektywy trzeciej osoby autorstwa Respawn Entertainment, stworzonej we współpracy z Lucasfilm Games.
Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce… Przypuszczam, że nie da się przeczytać tego zdania w głowie bez charakterystycznej muzyczki w tle. Gwiezdne Wojny to globalna marka, która zdaje się mieć monopol w intergalaktycznym świecie. Nic zatem dziwnego, że na uniwersum składa się cała seria filmów, ubrań, gadżetów, a także, co nas najbardziej interesuje, gier. Choć wiele z nich jakościowo pozostawiało wiele do życzenia (po co się starać, w końcu to Gwiezdne Wojny, na pewno fani kupią), współczesne produkcje wydają się być przygotowane ze sporym rozmachem. O Star Wars Jedi: Survivor, edycji na PS4, przeczytacie w poniższej recenzji.
Kojarzycie tę zagrywkę, kiedy twórcy, żerując na nostalgii, sprzedają nam kilka razy ten sam produkt? Jasne, wiele remake’ów czy remasterów to czasem jedyna szansa, by poznać jakąś produkcję. Oprócz zapaleńców mało kto ma kolekcję konsol z różnych generacji. Zazwyczaj zatem otrzymujemy podobną zawartość z poprawioną grafiką i kilkoma bajerami. Tymczasem twórcy z Respawn Entertainment i panowie z EA obrali nieco inną taktykę. W 2023 roku wydali omawianą produkcję na PC, PS5 oraz Xboxa Series X. Niecałe półtora roku później w młodego Jedi mogli się wcielić posiadacze PS4 oraz Xboxa One.
Rozpoczynamy rozgrywkę w bardzo niewygodnej dla siebie pozycji. Nasz bohater ma skute ręce i podąża zrezygnowany za prowadzącymi go szturmowcami. Podczas tego osobliwego spaceru możemy obserwować bardzo dobrze zrobione miasto powietrzne – spoza uniwersum skojarzyło mi się bardziej z Remember Me niż Cyberpunkiem 2077, ale to dokładnie te same klimaty. Cal Kestis, protagonista znany z poprzedniczki zostaje odbity przez jednego ze znajomych i od tej pory gracz przejmuje nad nim pełną kontrolę.
Szybko odkrywamy, że mamy całkiem spore pole manewru. Cal, jak na Jedi przystało, jest sprytny i silny. Oczywiście wiele zależy od poziomu trudności, jaki wybierzemy, ale pełnia naszych możliwości wydaje się być bardzo intuicyjna w obejściu. Oczywiście wyposażeni jesteśmy w ikoniczny miecz świetlny, służący nam do ataku, ale choćby i odbijania pocisków. Bohater może swoją siłą kinetyczną odpychać rywali i wybrane obiekty. Do tego stale towarzyszy mu obecny na ramieniu robocik BD-1, wydający śmieszne dźwięki podczas skanowania czy hakowania obiektów.
Niech Moc będzie z Tobą!
Napisałam Wam kilka zdań o protagoniście, o tym, że był więziony, ale nie odpowiedziałam jeszcze na pytanie „dlaczego?”. Otóż zgodnie z fabułą filmową przyszedł czas na to, by szturmowcy pozbyli się wszystkich Jedi. Oznaczało to, że Cal i jego pobratymcy kryli się, gdzie mogli, w obawie o swoje życie. Jako gracz mamy za zadanie odzyskać dobrą pozycję, ale i zwalczyć Ciemną Stronę Mocy. Zaczynamy na planecie Koboh, a gdzie skończymy, dowiecie się po około 20 godzinach grania.
Te z kolei bardzo szybko nam się rozmnożą, kiedy oderwiemy się od głównego wątku fabularnego. Aktywności jest tutaj tyle, że spokojnie można nimi obdzielić kilka tytułów. Wielu odbiorców porównywało Star Wars Jedi: Survivor do Soulsów, mnie z kolei mocno kojarzy się także ze Śródziemiem: Cieniem Wojny. Tu również możemy przeprowadzić szturmy, korzystać z wierzchowców dla szybkiego transportu, biegać po ścianach jak w Prince of Persja, czy po prostu podróżować po mapie i grindować naszego bohatera. Kiedy Cal znajdzie punkt medytacji, gdzie zapisujemy stan gry i regenerujemy postać, zrespawnujemy także pokonanych przeciwników. Dzięki temu możemy na własnych zasadach dopakowywać postać. A jeśli mamy dość brudzenia sobie rąk, a akurat jest z nami jakiś towarzysz (oprócz słodkiego robocika), możemy zlecić mu załatwienie szturmowców, sondy lub innego tałatajstwa.
Jeżeli tak jak ja nie jesteście specami od uniwersum, gra wychodzi Wam bardzo naprzeciw. W menu pauzy mamy dostęp do informacji encyklopedycznych, na jakie natrafimy podczas rozgrywki. Możemy poczytać o odwiedzonych planetach, wrogach, czy poszczególnych miejscówkach. Za to trafiając już w konkretne miejsce, polecam mieć oczy szeroko otwarte. Co prawda w kwestii znajdziek należy pamiętać, że gra ma charakter metroidvanii – w niektóre zakamarki wejdziemy dopiero po uzyskaniu konkretnej zdolności – jednak wiele elementów kryje się w mało oczywistych miejscach. Mimo to warto ich szukać albo dla trofeów, albo do późniejszego handlu.
Wszystkie te elementy wprowadzane są bez pośpiechu. Dzięki temu można sobie na spokojnie eksplorować, nie ma poczucia przytłoczenia. Żadna z aktywności nie jest też szczególnie trudna do zrozumienia. Bez względu na to, czy chcemy doglądać roślinek i pobawić się w ogrodnika, czy też ruszyć głową i rozegrać partię specjalnych szachów.
Luke, I’m your father
Choć gra niewątpliwie jest bardzo dobra i wciągająca, ma swoje mankamenty. Miałam bardzo duży problem z korzystania z mapy. Jest ona z hologramu, dla zachowania klimatu, jednak wydaje się mało przejrzysta. Ile razy bym jej nie obracała, to i tak okazywało się, że zmierzałam w innym kierunku, niż zamierzałam. NPC-ów Ci u nas pod dostatkiem, ale te dialogi, które mają uchodzić za śmieszne, przypominają bardziej polskie kabarety. Stąd też nie wczytywałam się za bardzo w ich opowiastki.
Grafika jest dokładna i ładna. Nie robi takiego wrażenia jak na PS5, ale i tak jest na czym oko zawiesić. Nawet szturmowcy wydają się szczegółowo animowani. Ciekawa jest także opcja customizacji. Cal nie zmieni się nie do poznania, ale możemy nadać mu określony styl, edytując strój czy zarost. Muzyka nie została ze mną na dłużej, ale też nie irytowała. Samo jednak udźwiękowienie sprawiło, że czułam się tak, jakbym faktycznie przebywała na statku kosmicznym lub odległej planecie.
Całość jest bardzo ciekawa i pozostaje nam się cieszyć, że możemy ją ograć – ani nie mam PS5, ani dobrych parametrów w laptopie, stąd mój entuzjazm jest spory. Produkcja jest lepsza od poprzedniczki, ale stanowi także jej przedłużenie, inwestując w ewolucję, a nie rewolucję. Choć fabuła jest ciekawa i złożona, to właśnie wolna eksploracja i kopanie tyłków gości w białych ubrankach sprawiały mi najwięcej radości. Różne poziomy trudności sprawią, że i początkujący, i doświadczeni gracze będą się tu dobrze czuli. Z mojej strony polecajka.
Grę udostępnił wydawca.
Podsumowanie
Świetna adaptacja na starszą konsolę, póki co jedna z lepszych produkcji spod szyldu Gwiezdnych Wojen.
Zalety
- świetna grywalność,
- PS4 dźwiga grafikę,
- optymalny czas rozgrywki,
- dużo różnorodnych atrakcji
- niczego się nie musi, wszystko można.
Wady
- problemy z odczytaniem mapy,
- chęć zdobycia wszystkiego wymaga cofania się do poprzednich lokacji,
- drętwe żarty.