Starfield: Shattered Space – Recenzja

8 października 2024
0
3/5
Opis:

Starfield: Shattered Space to pierwszy większy dodatek do najnowszego dzieła Bethesda Game Studios. Eksplorując kosmos zostajemy wplątani w intrygę tajemniczego rodu Va’Ruun. Przyjdzie nam podjąć kilka decyzji ważnych dla przyszłości tego kultu.

Starfield: Shattered Space to pierwszy większy dodatek do najnowszego dzieła Bethesda Game Studios. Podstawka ogólnie mówiąc – serc graczy raczej nie podbiła. W tym także i mojego. Bo choć nie była to gra tragiczna, czy jakiś kosmiczny gniot tak sukcesem, czy grą jakkolwiek zachwycającą też zdecydowanie nie. Pisałem tu nawet dwie recenzje. Jedną po pierwszych wrażeniach i drugą uzupełniającą po ugraniu calaczka na Xboxie Series X. Ogólnie w moich oczach tytuł ten był rozczarowaniem na tyle dużym, że do dodatku zasiadałem raczej ze zrezygnowaniem. No, ale jak mogę go ocenić? Zapraszam do zapoznania się z moją opinią.

Fabularnie gra rzuci nas w intrygę związaną z tajemniczym rodem Va’Ruun wyznającym Wielkiego Węża. Trafimy do miasta Dazra na planecie zarządzanej przez wspominany kult i jako osoba z zewnątrz będziemy mogli zadecydować o różnych machinacjach politycznych, a w finale także o większym znaczeniu samego kultu. Ogólnie może nie mamy tu do czynienia z pisarskim mistrzostwem, ale jeśli miałbym porównać opowieść z dodatku z tymi zawartymi w podstawce, to wypadnie ona pozytywnie. Coś na kształt zadań frakcyjnych z jakimi mieliśmy okazję się zapoznać. Na pewno rzecz ciekawsza od głównego wątku gry.

W przeciwieństwie do większości bardziej rozbudowanych wątków historia Shattered Space będzie się działa całościowo tylko w obrębie planety zamieszkałej przez ród Va’Ruun. Poza samym prologiem, który nas na owe ciało niebieskie sprowadzi. I w mojej ocenie koncept ten wyszedł na plus do przyjemności z rozgrywki. Brak latania po galaktyce = brak sekwencji loadingów, co pozytywnie wpływa na odbiór całości. Osadzenie w obrębie jednego miasta i okolic tworzy też pozytywny vibe typowej nowej lokacji, w której można zatrzymać się na dłużej, by ogarnąć nowe questy.

Sam obszar miasta Dazra prezentuje się bardzo ładnie pod kątem wizualnym. Niebo z czerwoną łuną tworzy piękne widoki w połączeniu z ciemnym niebieskim kolorem przestrzeni kosmicznej – szczególnie w nocy. Projekt budynków, neony i ognie dobrze budują atmosferę tajemniczej społeczności, jaka tu mieszka. I jak na dłoni widać, że jedna taka stworzona ręcznie planeta z własną historią wypada bez porównania ciekawiej niż te setki randomowo generowanych. Czuć tu życie, czuć jakiś sens eksploracji i nie ma człowiek takiego wrażenia, że już to wszystko gdzieś widział. Tylko nie wiem, kto wpadł na pomysł, by jedynego sensownego handlarza bronią uczynić dostępnym dopiero po ukończeniu paru głównych misji. Przez to w początkowej fazie gry niemożliwym było sensowne zbieranie sprzętu na handel bez konieczności lotu do innych układów. Zupełnie niepotrzebna niedogodność.

Zdecydowanym plusem jest też ładna mapka lokacji – coś czego brakowało w podstawce i zostało dodane dopiero w ramach aktualizacji. Dużo przyjemniej dzięki temu się zwiedza okolicę i zalicza kolejne punkty służące później za szybką podróż. A zwiedzać jest co, bo oprócz głównego miasteczka w okolicy natkniemy się na farmy, obozy wrogo nastawionych grup i inne naprawdę spore instalacje pełne rozmaitych dóbr. Oprócz głównego wątku, jaki będziemy realizować, nie braknie też zadań pobocznych dla okolicznych mieszkańców. A te w sporej części wypadają bardzo w porządku. Niekiedy udało im się zaskoczyć mnie pod kątem rozbudowania. Zaliczenie jednak wszystkich możliwych zadań nie zajmie nam tak wiele czasu. Myślę, że w około 10 godzin można się uporać grając normalnie bez roshowania. Można trochę więcej jeszcze wyciągnąć, jeśli oddamy się eksploracji.

Mechanicznie nie pojawia się tu nic nowego poza możliwością tworzenia specjalnych granatów. Czeka nas ta sama walka i eksploracja, więc jeśli lubiliśmy je w podstawce to i tu nam się spodobają. To samo będzie się też tyczyć kwestii technicznych. Różne spadki płynności czy bugi na konsoli nadal lubią się pojawić. Wyskoczy ku nam też trochę nowych przeciwników, których część nadużywać będzie teleportacji, co nieco zwiększy mobilność wymian ognia. W ogólnym rozrachunku pod kątem projektowym nie napotkamy jednak żadnych zmyślniejszych niemilców. Już lepiej prezentują się mieszkańcy miasta osadzeni w spójnym schemacie kultu.

Udało mi się też bez większych problemów zdobyć wszystkie osiągnięcia jakie dodatek miał do zaoferowania. Większość dotyczyła głównego wątku fabularnego. Oprócz tego należało wykonać też sporą część zadań pobocznych. Głównie trzeba było zbierać specjalne surowce z poległych nowych przeciwników do stworzenia wszystkich wersji granatów. Szczególnie na to warto od początku uważać. Na koniec zostanie nam jeszcze zwiedzenie 50 lokacji na terenie planety z dodatku oraz pokonanie 10 specjalnych wrogów, których napotykamy najpewniej podczas odwiedzania tych lokacji.

Ogólnie muszę przyznać, że w dodatku bawiłem się lepiej niż w samej podstawce. Głównie ze względu, że całość była miło skondensowana do jednej spójnej planety, co zredukowało problemy podstawki. Brak ciągłego skakania po galaktyce zlikwidował te nieszczęsne loadingi, a jedna dobrze zaprojektowana planeta okazała się czymś bardziej zachęcającym do zwiedzania niż setki losowo generowanych. Nowościami tu nikogo Shattered Space raczej nie skusi, bo jest to dokładnie to samo, co w podstawce, tylko zamknięte w obrębie jednej planety. Pod kątem pomysłu samego w sobie może i scenariusz z kapci nie wyrzuci, jednak ogólny klimat kultu daje radę.

Podsumowanie

Jaki Starfield jest każdy widzi. Shattered Space nie będzie niczym, co może zmienić nasze odczucia względem podstawki. Mi grało się lepiej, ale nie dlatego, że dodatek został tak dobrze stworzony, a głównie dlatego, że jego konstrukcja ograniczała typowe upierdliwości tożsame z tym tytułem. Jest to w zasadzie taka całkiem solidna nowa misja frakcyjna. Jeśli z uśmiechem spędzaliśmy długie godziny w tym świecie, to śmiało możemy sięgać i po dodatek. Jeśli zaś się odbiliśmy od samej gry, to tu marne szanse, byśmy zostali przekonani.

Zalety

  • dobrze zaprojektowany, ładny wizualnie obszar planety,
  • przyzwoity wątek główny oraz zadania poboczne,
  • całość wpasowuje się w styl solidnej misji frakcyjnej,
  • umieszczenie wszystkich aktywności na jednym obszarze redukuje uciążliwości gry w postaci loadingów.

Wady

  • to dalej ten sam Starfield wraz ze wszystkimi mankamentami,
  • brak większych nowości,
  • jak ktoś średnio się polubił z podstawką, to dodatek tego nie zmieni,
  • na konsoli nadal trafiają się rozmaite bugi i okazjonalne spadki płynności.