Stellar Blade to nowy ekskluzywny tytuł przygotowany na platformę PlayStation przez studio południowokoreańskie Shift Up. Jest to pierwszy projekt, ale widząc zbierane uznanie wśród graczy raczej można być spokojnym o kolejne dzieła. Omawiany tytuł był z początku zapowiadany pod nazwą Project Eve, gry zdobył zainteresowanie Sony i studio nawiązało współpracę. Produkcja ta jest przedstawicielem gier akcji z widokiem z trzeciej osoby. Korzysta z ogólnej budowy shlasherów dodając do tego domieszki gry typu soulslike. Robi to jednak w sposób wyważony umożliwiając dobrą zabawę zarówno weteranom gatunku, jak i zupełnie nowym graczom.
Gra rozpoczyna się tajemniczym kosmicznym desantem na zgliszcza niegdyś zamieszkanej przez ludzi planety. Wcielamy się w Eve – członkinię elitarnej grupy zwanej aniołami. Jej celem jest walka z niebezpiecznymi potworami nazywanymi Naytiba, które są odpowiedzialne za aktualny stan otaczającego świata. Wraz z rozwojem sytuacji docieramy do prawdopodobnie ostatniej ludzkiej osady – Xionu i będziemy nieśli pomoc niedobitkom ludzkości. Ten ogólny zarys nie brzmi nadzwyczaj kreatywnie, ale broni się w kontekście ogólnego lore przedstawionego świata i klimatu typowego dla postapokalipsy.
Mimo tej wspomnianej banalności historia potrafi wciągnąć, a bohaterowie dają się polubić. Pochwalić też można zadania poboczne. Bo choć trafiają się takie typowo generyczne questy to w sporej części towarzyszą im ciekawe historie. Szczególnie zapadł mi w pamięć dłuższy wątek pewnej wokalistki w mieście Xion. Ogólnie sporo treści jest zostawione poza głównym wątkiem i nie są to zwykle upitolone na kolanie aktywności, a całkiem przyjemne odskocznie. Wchodzimy wtedy na bardziej przyziemny poziom odrywając się od ratowania świata. Warto podkreślić, że przykładowo pojawi się przykładowo cały wątek poboczny związany z wędkarstwem. No ja powiem, że się tego nie spodziewałem, a minigierka z tym związana nawet mnie wciągnęła.
Pod kątem ogólnego motywu w Stellar Blade mamy do czynienia z nastawioną na walkę grą, w której duży nacisk wywiera także eksploracja otwartego świata. A to wszystko doprawione tak zwanymi soulsowymi motywami. Są one jednak delikatne i może się tu odnaleźć też i mniej zaawansowany gracz. Bo system obozów choć po śmierci nas do nich cofa tak nie niesie za sobą żadnych większych konsekwencji w postaci utraconych dóbr. Ale jeśli szukamy wyzwania, nie musimy się martwić. I w tym aspekcie gra potrafi nam je zapewnić, choć tak nie od razu. Jest wybór poziomów trudności. Jednak dla zaprawionego w bojach gracza może pierwsze przejście może nie okazać się trudne, ale w nowej grze plus można sobie dołożyć do pieca, jeśli taki mamy apetyt. Bardzo cenię sytuacje, gdy gra potrafi być przystępna lub wymagająca dostosowując się do wyboru gracza i nie zamyka się na pojedynczą grupę.
Skoro tytuł ten walką stoi, trzeba trochę o niej opowiedzieć. Starcia w Stellar Blade wypadają bardzo satysfakcjonująco i widowiskowo. Ogólny zakres możliwości nie jest przekombinowany. Nie trzeba być wielce zorientowanym w gatunku by się odnaleźć. Niemniej masterowanie wymaga jednak nauki. Eve dysponuje mieszaniną szybkich oraz mocnych ataków, które wraz z rozwojem powiększa o nowe ruchy oraz kolejne dodatkowe umiejętności ofensywne. Gra zgrabnie dawkuje nowości, ładnie budując uczucie postępu i rosnącej mocy, która dodatkowo zazębia się ze stopniową nauką całego systemu. Z czasem odblokujemy specjalne mocarne ataki wymagające energii beta, zdolności szału, broń dystansową z różnymi opcjami amunicji, czy tryb furii. Gdy opanujemy sprawne korzystanie z wszystkich wspomnianych zdolności, każdy pojedynek potrafi być pięknym krwawym tańcem. Ale do oddania całej atrakcyjności trzeba się trochę wysilić, bo bezmyślny spam pojedynczego ataku się nie sprawdzi. Kluczowe jest też poznanie przeciwników oraz wykorzystanie świetnego systemu parowania i uników. Ich perfekcyjne wykorzystanie niesie za sobą wiele korzyści. Zapewniają one miedzy innymi ładowanie specjalnych zdolności. Przy tym też dają możliwość ogłuszenia przeciwnika i zadania mu sporych obrażeń, gdy ten się odsłoni.
A jeśli już mowa o przeciwnikach to nie sposób pochwalić i tego aspektu projektu gry. Wrogowie są bardzo ciekawie zaprojektowani, a przy tym różnorodni i trzeba nieraz zmieniać podejście do starć zależnie od tego z kim przyjdzie się nam mierzyć. Tyczy się to szczególnie bossów, ale także i pomniejszych przeciwników. Podczas naszej przygody spotkamy też dość solidną ilość ich wariantów. Z czego części można nawet nie spotkać jeśli nie oddamy się eksploracji. Bossowie nie są tylko większymi odmianami potworków, a każdy z napotkanych ma swoje mocne i słabe strony. Z czasem niektóre odmiany pojawią się ponownie w opcjonalnych lokacjach, ale rzucą nam większe wyzwanie, bo okażą się mocniejsi od fabularnie spotykanych odpowiedników. Pomniejsze maszkary stanowić będą w sposób oczywisty mniejsze zagrożenie, ale atakując w kupie też potrafią zajść za skórę.
Pod kątem zwiedzania świata Stellar Blade również nie ma się czego wstydzić. Gra bardzo przyjemnie wynagradza wszelkie zapędy graczy lubiących badać każdy zakamarek, gdyż znajdziek jest tu od groma. A praktycznie każda niesie za sobą jakieś korzyści w kierunku rozwoju postaci, czy ogólnej kosmetyki. Tak powinno się właśnie projektować otwarty świat, by gracz widział wartość w jego zwiedzaniu, a nie stratę czasu na bezowocny spacer. Mapa nie przytłacza też ogromem ikonek, gdyż nie zaznaczane jest na niej nic poza odblokowanymi obozami, punktami szybkiej podróży, czy wykrzyknikami symbolizującymi zadania poboczne. Szukać skarbów trzeba na własna rękę lub wspomagając się materiałami wideo jeśli celujemy w wyczyszczenie każdego obszaru do zera. Podczas eksploracji, czy też realizowania wątku fabularnego przyjdzie nam niejednokrotnie natrafić na zagadkę środowiskową lub związaną z jakimś mechanizmem. Nie ma ich specjalnie dużo, ale te proste łamigłówki są bardziej zróżnicowane, niż można się było spodziewać. Nawet taka błahostka jak otwieranie skrzynek dostało kilka różnych wariantów hakowania. Po niedawnym ograniu Hellblade 2 z dość przyjemnym, ale jednak biednym układem dwóch zagadek na krzyż Stellar Blade wydało mi się tym bardziej dobrze przemyślane.
Niestety jednak cały ten otwarty świat nie jest specjalnie zachwycający pod kątem wizualnym. Przed wszystkim mocno brakuje tu większego urozmaicenia w kwestii odwiedzanych lokacji. Przemierzane obszary są bowiem bardzo monotonne i skupiają się na ogólnym motywie pustyni z ruinami dawnych zabudowań. Dosłownie każdą jedną lokację można by było podpiąć pod ten opis. Wielka szkoda, bo trochę zmian znacząco odświeżyło by ogólne wrażenie. Jedynie ostatni odwiedzany obszar daje namiastkę zmian w scenerii, ale to trochę mało. Rozumiem, że wiązało się to z zamysłem zrujnowanego świata, jednak nadal można było się pokusić o jakiś las, dżunglę czy większe zaśnieżone obszary.
Opinia pod kątem wrażeń wizualnych byłaby raczej bardziej w stronę marudzenia, gdyby nie modele postaci, a szczególnie głównej bohaterki. I to nie ze względu na ogólny urok związany z przerysowanym pięknem. Projekt animacji ataków, skoków wypada znakomicie. Czuć tu siłę, prędkość. To zwiększenie prędkości występujące po chwili sprintu. Poruszanie się jest bardzo płynne i nie czuć w nim drewna. Trochę gorzej z namierzaniem obiektów w sekcjach platformowych, bo tu Eve potrafi błędnie zinterpretować nasze intencje. Pozostałe modele postaci są też wykonane szczegółowo i ciekawie. Tyczy się to i Naytiba i spotykanych bohaterów niezależnych. Może fabularnie istotnych nie ma wiele, ale za to wyglądają niebanalnie w związku z różnymi cybernetycznymi dodatkami. Sama Eve zaś okryła się aurą kontrowersyjności jeszcze przed premierą. Sam uważam tę dramę za bezsensowną. Taki, a nie inny wygląd bohaterki konkretnie wpasowuje się w ten klimat, gdy w tym smutnym świecie jeszcze bardziej może uchodzić za swoisty ideał pośród zgliszczy cywilizacji. Bardzo dobrze kontrastuje to z całym światem i ma znaczenie na odbiór bohaterki. Tym niemniej nie sposób się nie zgodzić, że niektóre stroje są dość dziwnym wyborem.
Pole do customizacji bohaterki jest bowiem dość szerokie. Gra oferuje w tym aspekcie przede wszystkim wiele różnych nanokombinezonów. Służą one tylko kwestii wizualnej. I jak te związane ze statusem członkini oddziału aniołów potrafią świetnie się wpasować w klimat, tak typowe stroje kąpielowe, czy absurd w postaci przebrania pluszowego misia potrafi być zwyczajnie śmieszny i wręcz wybijać z immersji. Wiem, że gry z regionu Azji często takowy wibe posiadają, ale do mnie to nie trafia. Wolałbym otrzymać więcej pancerzy wglądających na zaawansowane technologicznie. Bo tych niestety nie ma tak wiele kosztem zwykłego ubioru i wspomnianych plażowych. A przecież da się połączyć modne podkreślające urok Eve wstawki z materiałami godnymi wojowniczki.
Oprócz wspominanych kostiumów możemy zdobyć też dla bohaterki mniejsze gadżety takie jak okulary, czy kolczyki, a także zmienić fryzurę i kolor włosów po ukończeniu jednej z pobocznych misji. Są też skiny dla naszych towarzyszy oraz drona. Obok tych rzeczy kosmetycznych jest też wyposażenie wpływające na nasz styl rozgrywki. Wybór egzokregosłupa, czy szczególnego sprzętu wpływa na różne bonusy związane z poszczególnymi zdolnościami. Nie jest tego nadzwyczaj dużo, ale można ładnie dostosować te rzeczy pod swój build postaci. Ogólny rozwój jest solidnie zaprojektowany, dając nam spore drzewko zdolności, czy też zwiększanie zdrowia i mocy po znalezieniu rdzeni typowo pod modłę gatunku. A do tego dochodzi jeszcze ulepszanie drona, broni czy pojemnika na mikstury leczące. Mamy tym samym spore możliwości na rozwój wraz z zainwestowanymi godzinami.
Pod kątem technicznym Stellar Blade zostało dopieszczone naprawdę konkretnie. Zdarzyć się mogą ewentualnie drobne błędy z przenikaniem obiektów, ale poza tym trudno doświadczyć jakichkolwiek większych problemów. Tytuł śmiga płynnie, nic się nie buguje, ani nie crashuje. W dzisiejszych czasach bardzo miła odmiana, tym bardziej zważywszy na skalę gry. Co prawda graficznie całościowo z kapci nie wyrzuca, ale nie wygląda też w żadnym razie brzydko. Dźwiękowo jest dobrze, acz warto zaznaczyć, iż soundtrack jest bardzo specyficzny. Muzyka ładnie współgra z tym co się dzieje na ekranie i mi czysto osobiście się podoba. Jestem jednak skłonny się założyć, że znajdą się osoby, którym nie trafi w gusta. Zdecydowanym plusem jest też rodzima wersja językowa w postaci napisów. W takich specyficznych grach mogło być różnie, ale widać, iż Sony zadbało o ten szanowany aspekt lokalizacji w ekskluzywnym tytule.
A jak wyglądają trofea? Ogólnie platyna nie należy do specjalnie wymagających, gdyż nie ma potrzeby grać na konkretnym poziomie trudności i możemy wszystko ugrać na łatwym. Będzie nas czekać jednak dość sroga ilość znajdziek. To przede wszystkim. Do tego są trzy różne zakończenia i nie da się ich zdobyć przez wczytanie rozdziału. Dwa można zatrzymując zapis z końcówki, ale trzecie wymaga rozpoczęcia ponownej rozgrywki. Do gry wraz z aktualizacją wpadły jednak dwa trofea związane z Nową Grą +, więc przy okazji można się tym zająć. A tak to zostają jeszcze typowe trofea związane z korzystaniem ze zdolności. Nie będzie to samograj, ale jeśli ktoś nie chce sobie utrudniać rozgrywki wyższym poziomem to powinien na luzie ugrać wszystkie dzbanki.
Na koniec powiem wam, że przy Stellar Blade bawiłem się absolutnie wyśmienicie i będzie to mój kandydat do osobistej topki tego roku. Świetny, satysfakcjonujący model walki, prosta, acz ciekawa historia, wynagradzająca ciekawość eksploracja i przemyślany model gry. Nawet ta przytłaczająca ilość znajdziek, które nagrywałem do poradnika mnie nie zmęczyła. Gorąco polecam, by tytuł ten wypróbować, bo takich gier potrzeba więcej. Mam wielką nadzieję, że doczekamy się kontynuacji i marka nie zakończy się na tej jednej części.