Super Perils of Baking to remake pierwszej gry studia Lillymo Games z 2018 roku. W tej platformówce 2D wcielamy się w rolę ucznia rzemiosła piekarstwa, którego jedynym celem jest powstrzymanie swojego brata, który został opanowany przez złą czapkę kucharską.
W porównaniu z oryginałem z 2018 roku Super Perils of Baking przeszło pradziwą metamorfozę. Skok jakościowy między tymi tytułami to jak przepaść między pierwszym Atari a SNESem. To właśnie na klasykach z epoki 16-bitowej konsoli Nintendo wzorowała się ekipa Lillymo Games, przygotowując odświeżoną wersję swojej pierwszej gry. Nie osiągnęli co prawda pułapu Super Mario World ale zaserwowali nam solidną platformówkę.
Super Perils of Baking odgrzewa fabułę znaną z oryginału, lecz podaje nam ją na dużo lepiej wyglądającej zastawie. W grze wcielamy się w rolę bezimiennego adepta sztuki piekarstwa, który musi ochronić krainę przed swoim bratem, który został opętany przez złą, magiczną czapkę kucharską. Historia opowiadana jest w formie rymowanej książki dla dzieci. Każdy z 55 poziomów w grze poprzedzony jest jedną zwrotką, która ciągnie opowieść. Doceniam wysiłek włożony w napisanie tylu rym1owanek, lecz przyznam szczerze, że po przeczytaniu kilku pierwszych wolałem skupić się na grze niż na historii. Nie licząc kilku wyjątków, platformówki 2D muszą obronić się rozgrywką a nie warstwą fabularną, więc nie jest to wielki problem omawianego tytułu.
Pod względem mechaniki gry jest już dużo lepiej. Pierwszy poziom zaczynamy jako bezbronny piekarz, którego jedynym sposobem na pokonywanie wrogich ciastek i deserów jest skakanie im na głowy, w typowy dla gatunku sposób. Wraz ze zbieraniem 'waluty’ w postaci ciasteczek, czekoladek, pączków, itp. nasz bohater najpierw wyposaża się w… brodę, która zachowuje się jak tarcza i pozwala przeżyć jedno obrażenie, a następnie w czapkę kucharską, dzięki której możemy atakować przeciwników z dystansu lub wręcz. W znaczny sposób ułatwia to rozgrywkę, gdyż pozwala na wyczyszczenie sobie pola z większości wrogów, szczególnie przy bardziej wymagających sekcjach zręcznościowych. Niestety na tym kończy się arsenał naszego bohatera i muszę przyznać, że dwa rodzaje ataków to trochę mało w tego typu grze. Co prawda sytuacja zmienia się trochę po przejściu wszystkich poziomów i odblokowaniu trybu NG+, lecz dla niektórych graczy może to być za długa droga do przebycia z tak ubogim wachlarzem akcji. Nagrodą za ukończenie gry jest możliwość kupienia dwóch dodatkowych postaci, które oferują inne sposoby poruszania się i atakowania. Mi przypadł do gustu drugi bohater, który potrafi wykonywać podwójny skok a to w platformówkach jest dla mnie zawsze pozycją obowiązkową. Szkoda, że dostęp do tych postaci nie pojawia się wcześniej w trakcie gry, być może nawet w zależności od konkretnego poziomu. Po ukończeniu wszystkich poziomów nie wszyscy będą mieli ochotę pokonywać je jeszcze raz.
W poszczególnych poziomach Super Perils of Baking zahacza o wszystkie klasyki gatunku. Podstawowym rodzajem planszy jest zwykłe platformowanie z lewej do prawej ze skokami, przepaściami, kolcami i innymi przeszkodami. Nie zabrakło też poziomów, w których jeździmy wózkiem oraz podwodnych, które są równie nieznośne jak w innych grach tego typu, lecz dokładają element nieliniowości, pozwalając nam zwiedzać całą powierzchnię poziomu. Na dokładkę mamy kilka plansz, w której latamy trzymając się balona, co w praktyce jest bardzo zbliżone do poziomów pływackich. Niektóre poziomy to autoscrollery, w których musimy czekać aż ekran przesunie się w prawo, zanim będziemy mogli kontynuować podróż. Jeden poziom wyróżnia się na tle innych. Jest on całkowicie pionowy, a dodatkowo możemy przechodzić z lewej krawędzi ekranu, aby pojawić się z prawej i na odwrót. Dodatkowo, muzyka w tej planszy znacznie wybija się na tle innych utworów, które są po prostu nudne. Ten poziom przywodzi na myśl świetne kawałki z serii Mega Man. Niestety jest to jedna z ostatnich plansz – wielka szkoda, że tego typu urozmaiceń nie ma więcej wśród 55 poziomów w całej grze.
No i oczywiście walki z bossami, a konkretnie z jednym bossem, pięć razy. Tym przeciwnikiem jest nasz brat, który w kolejnych potyczkach poszerza wachlarz swoich umiejętności. Najpierw porusza się bardzo wolno i atakuje nas przyzywanymi ciastkami, lecz z czasem uczy się skakać, szybciej biegać, przyzywać pomocników i rzucać w nas patelnią. Niestety każda z tych walk toczy się w dokładnie takim samym otoczeniu – na prostej platformie, zamkniętej z obu stron ścianami i z tym samym tłem. Zabrakło mi tutaj różnorodności. Nie musimy walczyć za każdym razem z inną postacią, chociaż to też byłoby miłe, lecz dodanie pułapek środowiskowych lub w inny sposób zmiana architektury pola walki wyszłaby grze na dobre.
Żadna szanująca się platformówka z ery 16-bitowej nie byłaby sobą, gdyby nie znajdźki ukryte w poziomach. W Super Perils of Baking są nimi literki B-A-K-E, przywodzące na myśli K-O-N-G z Donkey Kong Country. Niektóre z liter są sprytnie poukrywane, lecz gdy tylko się do nich zbliżamy można usłyszeć delikatny dźwięk, informujący nas o tym, że są blisko. Zbieranie liter nie daje żadnego bonusa, poza urozmaiceniem i utrudnieniem samej rozgrywki. Podobnie ma się sprawa z dodatkowymi wyzwaniami – każdy poziom ma limit czasu, poniżej którego powinniśmy go ukończyć, w każdej planszy znajduje się jakiś sekret a na koniec dostajemy odznakę za ukończenie poszczególnych poziomów bez otrzymania obrażeń. Wszystkie te czynności są opcjonalne, lecz wpływają na regrywalność poziomów. Szkoda tylko, że nie niosą za sobą nagród, aby zachęcić graczy do ich eksplorowania. Wiem jedynie, że za wypełnienie ich wszystkich i ukończenie gry na 100% można odkryć ukryte zakończenie, chociaż sam nie miałem (jeszcze) wytrwałości, żeby je odblokować.
Super Perils of Baking to solidna, chociaż nie zjawiskowa platformówka. Pod każdym względem odnalazłaby się w erze 16-bitowej, lecz od tego czasu gatunek mocno się rozwinął. Nie mam nic przeciwko nawiązywaniu do starszych tytułów, lecz nowe gry powinny budować na ich fundamentach i dokładać swoje nowe rozwiązania. W omawianym tytule brakuje mi właśnie tej iskry nowości, oryginalności. Wszystko jest zrobione dobrze ale tylko dobrze, szczególnie pod względem mechaniki głównego bohatera, która jest taka sam w poziomie 1 jak i w 50. Wydaje mi się, że autorzy niepotrzebnie trzymali się tak kurczowo oryginału. Zmieniając znacznie grafikę mogli pójść krok dalej i pokusić się o urozmaicenie rozgrywki. Na szczególną krytykę zasługuje natomiast warstwa dźwiękowa, która zdaje się być wzięta żywcem z pierwowzoru. Aby nie skończyć w tak negatywny sposób muszę pochwalić tytuł za stopniowanie trudności na kolejnych poziomach. O ile początek gry można przejść z zamkniętymi oczami to szczególnie ostatnia dziesiątka potrafi dać w kość, nie mówiąc już o przechodzeniu jej na czas lub bez obrażeń.
Podsumowanie
Zalety
- solidna platformówka 2D wzorująca się na klasykach z ery SNES
- stabilnie rosnący poziom trudności
- trójka bohaterów do wyboru, różniących się sposobem gry
- zróżnicowane poziomy, zahaczające o wszystkie elementy klasyki gatunku - pływanie, latanie, autoscrolle
Wady
- słaba oprawa muzyczna
- mała różnorodność power-upów
- brak możliwości pominięcia niektórych przerywników
- monotonne walki z bossami