The Darkside Detective Season 2: A Fumble in the Dark – Opinia

2 maja 2021
0
4/5
Opis:

Przed detektywem Francisem McQueenem kolejne sześć spraw z pogranicza świata naturalnego z nadprzyrodzonym. Co wspólnego ma Patrick Dooley z Irlandią? Jak chłopaki wypadli na spotkaniu absolwentów swojego liceum? Na te i inne pytania odpowie wam drugi sezon The Darkside Detective

Detektyw Francis McQueen powraca w The Darkside Detective Season 2: A Fumble in the Dark. Będziemy mu towarzyszyć w sześciu kolejnych nadprzyrodzonych przygodach. Sprawy do rozwikłania są tym razem dłuższe i bardziej skomplikowane, lecz z pomocą policyjnego towarzysza Patricka Dooleya na pewno zostaną doprowadzone do szczęśliwego zakończenia.

Autorzy dobrze wiedzieli co pojawi się w kolumnie 'Minusy’ w tej opinii.

O pierwszej części The Darkside Detective dopiero co pisaliśmy i zdecydowanie polecam zapoznać się z tym tekstem jeśli interesuje Cię ta seria. A Fumble in the Dark zaczyna się dokładnie w miejscu, w którym skończyła się poprzednia gra. Patrick Dooley został przetransportowany 'na drugą stronę’ – do mrocznego, nadprzyrodzonego świata, który nieustannie przenika do naszej rzeczywistości. Francis McQueen nie może poradzić sobie z utratą przyjaciela i chwyta się wszystkich sposobów, żeby go odnaleźć i sprowadzić do domu. Detektyw traci pracę i ociera się o szaleństwo a wtedy do akcji wkracza gracz i stara się wyprostować życie naszego bohatera. Mimo pozornie ciężkiej sytuacji, w którą rzuca nas gra, A Fumble in the Dark utrzymuje humor poprzedniej części. Już w pierwszej grywalnej scenie McQueen musi dzielić czas antenowy w lokalnej telewizji z wiewiórką, która umie liczyć, a potem okazuje się, że jest jednak światowej klasy złodziejką żołędzi. Tego typu absurdalnie zabawne sytuacje występują co chwila i podkreślane są równie ciekawie napisanymi dialogami. Podobnie interakcje ze wszelkimi przedmiotami nie są suche i często w zwykłe wyglądanie za okno wplatane są żarty. Bardzo spodobał mi się też zabieg, który odświeżył stary problem przygodówek w postaci kwestii „nie mogę tutaj tego użyć”, w momencie kiedy borykamy się z jakąś zagadką. W każdym rozdziale A Fumble in the Dark detektyw używa innych zwrotów, zależnie od sytuacji w jakiej się znajduje. W szkole będzie komentował błędy gracza korzystając z żargonu szkolnego a na zawodach zapaśniczych kwestie te będą odnosić się właśnie do tego wydarzenia.

Żart seniorki pozostawię bez komentarza.

Rozdziały w A Fumble in the Dark są dłuższe i bardziej rozbudowane niż te w pierwszej części. Żadna ze spraw nie ogranicza się do kilku ekranów, jak to miało miejsce w kilku odcinkach poprzedniej gry. Mimo to utrzymane jest żwawe, jak na swój gatunek, tempo rozgrywki. Nie jesteśmy zarzucani mnóstwem przedmiotów a poszczególne sekcje każdego rozdziału są bardzo dobrze przemyślane i zazwyczaj unikają biegania po wszystkich ekranach tam i z powrotem, sztucznie wydłużając czas gry. Zagadki nie powodują bólu głowy i w większości przypadków są logiczne, nie blokując postępu na długie minuty. Nie wymagają też uciekania się do metody używania wszystkiego na wszystkim. Mimo iż gra nie posiada wbudowanego systemu podpowiedzi, rozmawianie z postaciami i dokładne przyglądanie się przedmiotom w środowisku wystarcza aby spokojnie przejść przez wyzwania rzucane przez grę. Zdobycie tylko jednego przedmiotu wydało mi się kompletnie nieintuicyjne i McQueen sam podsumowuje ten sposób tekstem 'Jest to jeden z tych przypadków, gdzie nie powinno to zadziałać a jednak działa’.

Tak, w grze można pogłaskać pieska

Pod względem prezentacji A Fumble in the Dark nie różni się bardzo od poprzedniczki. Pixelartowa grafika jest bardzo ładna i mam wrażenie, że studio Spooky Doorway dorobiło trochę więcej animacji, niż w pierwszej części. Oprawa dźwiękowa to dalej głównie bardzo dobra muzyka z minimalnymi efektami dodatkowymi i brakiem mówionych kwestii dialogowych. Autorzy zamieścili w grze kilka komentarzy, w których śmieją się z samych siebie, a może z krytyków, którzy wypominają im braki w warstwie audiowizualnej. Podoba mi się podejście z dystansem do tego tematu i rozumiem, że jest to kwestia wyboru estetyki. Nie zmienia to faktu, że inne pikselowe przygodówki, choćby Thimbleweed Park, mają obiektywnie bogatszą oprawę.

Najnowszy zestaw przygód McQueena i Dooleya to bardzo dobry sequel do bardzo dobrej przygodówki. Nie polecam jednak zabierania się za ten tytuł bez ogrania pierwszej części. Gra posiłkuje się często nawiązaniami do poprzedniczki, przez co dużo żartów nie będzie dla nowicjuszy zrozumiała. Przy dość niskiej cenie obu tytułów uważam, że ich zakup jest w zupełności uzasadniony. Dostajemy w sumie 15 odcinków, które wystarczą na kilkanaście godzin łamigłówkowej zabawy.

Grę udostępnił wydawca.

Podsumowanie

"The Darkside Detective: A Fumble in the Dark to bardzo dobra kontynuacja bardzo dobrej przygodówki. Wszystko, co sprawdziło się w pierwszej części przygód detektywa jest tutaj zachowane albo podbite o jedną klasę jakości. Interesujące i zabawne postacie, zagadki, które nie frustrują bezsilnością i brakiem logiki, różnorodne przygody - to wszystko składa się na grę wartą bliższego poznania."

Zalety

  • dłuższe i bardziej rozbudowane przygody niż w pierwszej części,
  • zachowane poczucie humoru,
  • mnogość interakcji z przedmiotami i postaciami,
  • różnorodne miejsca przygód w poszczególnych rozdziałach.

Wady

  • brak mówionych dialogów,
  • niezbyt wygodne sterowanie.