The Mandalorian – serial, który może odmienić kino akcji

1 października 2024
0

Kinematografia wydaje się być rzeczą uniwersalną, tak jak książki, przekazuje ona często wartości niezmienne, a tylko przefiltrowane i dostosowane do dzisiejszych realiów. Jednak tym co potrafi zmienić oblicze kina, są nowe technologie, które wraz z rozwojem branży zmieniają też same filmy, a zwłaszcza uwielbiane przez wielu filmy akcji. Czy The Mandalorian jest tego dobrym przykładem?

 

Blue box i post produkcja

„The Mandalorian” był projektem, o którym nie mówiło się w mediach dużo, dociekliwi fani wiedzieli, że Disney ma w planach rozszerzenie popularnej franczyzy na coraz to popularniejsze seriale, ale swoje sekrety trzymali oni w tajemnicy przed widownią. Kluczowym by zrozumieć tą wizję będzie przytoczenie postaci Jona Favreau, który był showrunnerem serialu, a także jedną z najważniejszych osób w szeregach Disneya. Większość fanów produkcji ze stajni Marvela czci Jona Favreau niczym bożka, ponieważ dokonał on przełomu dla tej franczyzy tworząc Marvel Cinematic Universe. Doprowadził on tym samym do rozrostu na niespotykaną wcześniej skalę filmów o superbohaterach, a także dał fanom to, czego oczekiwali, czyli wysokiej jakości kino akcji z ich ulubionymi bohaterami w centrum.

Stał się on postacią niezwykle istotną w kontekście całego Disneya, biorąc udział w takich projektach jak odświeżone wersje klasyków kina, czyli „Księga Dżungli” czy „Król Lew”. To natomiast co istotne, to właśnie tam jako reżyser zachwycił widzów po raz pierwszy nowoczesnymi efektami filmowymi. Nadal jednak w tych dwóch produkcjach wykorzystywana była technologia Blue box i post produkcja, która zapewniała komputerowo generowane efekty. Podgląd pracy na planie w takiej technologii przedstawiam poniżej, jest to fotografia z planu filmowego do produkcji „Avengers: Infinity War”.

Prawdziwy przełom w kwestii technologii zapewnić miał jednak Jon Favreau dopiero w „The Mandalorian”. Mowa tutaj oczywiście o technologii wykorzystywania ekranów LED zamiast wcześniej wspomnianych blue boxów czy green screenów. Samo wprowadzenie technologii wywołało niemałe poruszenie w świecie kina, lecz pamiętać trzeba, że była wykorzystywana już dużo wcześniej. Jednym z pierwszych filmów, który wykorzystywał takie rozwiązania był „Dr. No” z roku 1962, czyli pierwsza odsłona serii kultowych filmów o agencie brytyjskiego wywiadu „007” Jamesie Bondzie.

Oczywiście technologia używana w tamtym czasie miała swoje duże ograniczenia, a praca z ekranami w tle była bardzo uciążliwa. Sama jest jednak dosyć prosta w założeniach. Na pierwszym planie mamy widocznego aktora, a za nim zamontowany jest specjalny ekran, który ma za zadanie stanowić dynamiczne tło w całej scenie. Potężnym ograniczeniem w tamtych czasach był brak możliwości obrania innego kąta kamery, by zmienić pozycję w ujęciu. Cyfrowy ekran był niestety przymocowany na stałe w jednym miejscu, co poważnie ograniczało możliwości i wymuszało statyczność obrazu, obierając tylko jeden kąt, w którym kamera może funkcjonować. Poniżej przykład takiego kadru właśnie z wcześniej wspomnianego filmu „Dr. No”.

Jak wiadomo technologia zmienia się z dnia na dzień, a dzisiaj kino ma zupełnie inne środki niż w ubiegłych latach. Serial „The Mandalorian” wydaje się doskonałym przykładem tego jak dużo może się zmienić w ciągu kilkudziesięciu lat. O dziwo, by doszło to do skutku, potrzebna była inna technologia używana w zupełnie odrębnych tworach kultury, czyli grach komputerowych. Mowa tutaj o silniku graficznym znanym jako „Unreal Engine”.

 

Gdy gry pomagają filmom

Dzięki wykorzystaniu tego silnika artyści byli w stanie stworzyć fotorealistyczne tła 3D, które dostosowywały się w pełni do ruchu kamery. W praktyce oznaczało to tyle, że jeśli kamera przesunięta została o 30 stopni względem tła, to ekran dostosowywał się do niej automatycznie i śledził każdy jej ruch. Takie rozwiązanie pomogło rozwiązać pewne kluczowe problemy znane dla kina akcji, chociażby popularny efekt paralaksy. Jest to efekt, w  którym obiekt na pierwszym planie poruszał się z inną prędkością niż tło, co często zaburzało efekt i załamywało realizm. Poniżej zobaczyć możemy zdjęcie zrobione na planie pierwszego sezonu serialu „The Mandalorian”. Widzimy na nim aktora, za którym znajdują się zamontowane ekrany LED, które robią za tło do całej sceny. Jak widać ekrany wypełniają większość kadru i są w stanie się obracać w zależności od potrzeb ruchu kamery.

Kolejnym i olbrzymim udogodnieniem w kwestii używania ekranów, zamiast technologii green screen, wydaje się być dynamika zmiany tła. Zamontowanie ekranów pozwala na zmienianie tła w zależności od potrzeb już na etapie produkcji samego filmu, zamiast tak jak w przypadku starszej technologii – dopiero po ukończeniu zdjęć. Największym jednak problemem, który niwelują ekrany, jest oświetlenie. W technologii używanej do tej pory, jeśli oświetlenie w dniu kręcenia zdjęć było nieodpowiednie, to produkcja musiała zostać przełożona, by czekać na dogodny moment.

W technologii, którą oferują ekrany, problem zostaje całkowicie wyeliminowany, ponieważ silnik graficzny dostosowuje parametry oświetlenia względem potrzeb. Na poniższym zdjęciu widać, że tło zdaje się idealnie zgrywać z elementami otoczenia przygotowanymi przez producentów. Tego typu rozwiązanie powoduje, że nie jesteśmy w stanie odróżnić ekranu od rzeczywistej lokacji, co jeszcze bardziej potęguje uczucie imersji.

 

Czemu 'The Mandalorian”?

Oczywiście temat technologii i zmieniających się trendów w kinematografii to temat rzeka i można pisać o nich rozmaite prace naukowe. Wybrałem serial „The Mandalorian” przede wszystkim dlatego, że był on odważnym krokiem w stronę wprowadzenia nowej jakości do kina akcji (zwłaszcza w kontekście seriali), a także stał się jednym z większych hitów na platformie Disney+. Gorąco polecam obejrzeć serial „The Mandalorian” nie tylko fanom Gwiezdnych Wojen, ale także fanom kina. Gwarantuje, że o ile kogoś może nie interesować samo uniwersum, to musi zachwycić się nad lokacjami, które przygotowali dla odbiorców twórcy tego serialu.