Wciel się w Haroonę, kwestorkę z wrodzoną zdolnością podróżowania po tajemniczym wymiarze – Uskoku. Poszukując potężnej, ukrytej wiedzy, musisz okiełznać wyjątkową więź z Uskokiem, aby pokonać tajemnicze ugrupowanie o niecnych zamiarach.
Twórcy Unknown 9: Awakening mają duże ambicje. Powieść, komiksy, podcasty – wszystkie te media miały nam przybliżyć wymyślone przez nich uniwersum i zachęcić do dalszego zagłębiania się w sekrety tajemniczej dziewiątki mędrców pilnujących porządku na świecie. Zwieńczeniem tych starań miała być gra Unknown 9: Awakening, reklamowana przez odtwórczynię głównej roli Anyę Chalotrę (rozpoznawalna dzięki roli Yennefer w Wiedźminie od Netflixa). Atrakcyjne zwiastuny obiecywały pełną akcji grę przygodową, w której bohaterka poza walką wręcz i przy pomocy magicznych zdolności, będzie też skakać i wspinać się niczym w Uncharted. No i oto dostaliśmy produkt końcowy.
Główna bohaterka gry, pochodząca z Indii Haroona, zostaje obdarzona tajemniczą mocą, która pozwala zaglądać w inny wymiar nazywany tutaj The Fold (Fałda?). Odkrywając stopniowo swoje moce, zwiedzimy z nią pół świata tropami złowrogiej organizacji. Zarys fabuły pomimo, że oklepany, brzmi całkiem interesująco, zwłaszcza, że został starannie wprowadzony wspomnianymi wcześniej innymi środkami przekazu. Niestety scenariusz do gry został chyba napisany na kolanie. Główna bohaterka jest absolutnie nieciekawa, a co gorsza irytująca aż do bólu i nieprzyjemna dla wszystkich wokół. Sytuacji nie ratuje też antagonista, któremu brakuje czasu ekranowego, ale też charyzmy i przekonujących motywacji.
Rozgrywka garściami czerpie z przygód Nathana Drake’a w serii gier Uncharted. Niestety w trakcie czerpania sporo treści uciekło przez palce i otrzymaliśmy wszystko to, co w Uncharted – tylko gorzej. Chodzimy po tunelowych poziomach, od czasu do czasu musimy się wspiąć po ścianie czy przeskoczyć nad dziurą. Po krótkim spacerze natrafiamy na niewielki arenowy obszar z przeciwnikami, których możemy załatwić po cichu, korzystając z wysokiej trawy czy innych przeszkód, albo wpaść między wrogów i okładać ich pięściami (nasza bohaterka nie korzysta z broni). I na tym z grubsza się kończy projekt poziomów. Szybko więc wkrada się do rozgrywki monotonia.
Przygody Drake’a urozmaicały filmowe sekwencje, które dodawały do rozgrywki emocji i samej frajdy z przeżycia. Tutaj niestety nic nie przełamuje prostego schematu: korytarzowy spacer, walka, korytarzowy spacer (z maleńką odnogą prowadzącą do znajdźki) itd. Walka wręcz wygląda jak biedna wersja tej znanej z Batmana. Wpadamy między przeważające siły wroga i okładamy przeciwników dookoła, od czasu do czasu blokując mistyczną tarczą, albo wykonując unik. Niestety cały feeling z walki psuje toporność. Bohaterka pomimo korzystania z mocy jest niezbyt zwinna, wrogowie są pokracznie drewniani, zablokowanie widoku na konkretnym przeciwniku nie działa tak jak powinno i kamera dziwnie odjeżdża od celu. Cały odbiór tych potyczek jest na tyle nieprzyjemny, że jednak przez większą część rozgrywki wolałem unikać konfrontacji i pokonywać wrogów po cichu z wykorzystaniem mocy. Głównym ficzerem tutaj jest zdolność wchodzenia w ciało przeciwnika na parę sekund. Dzięki temu możemy siedząc w ukryciu tak pokierować wrogiem (w późniejszych etapach też kilkoma z rzędu), aby powybijać swoich towarzyszy. Niby fajny bajer, jednak zabrakło pomysłowego wykorzystania go w rozgrywce, na przykład w zagadkach środowiskowych. Jak już jesteśmy przy mocach naszej bohaterki, to mamy tu poza przejmowaniem przeciwników: przyciąganie i odpychanie niczym Jedi, stawanie się niewidzialną na kilka sekund, wabienie przeciwników magicznym kamykiem. Gra wielokrotnie daje nam miejsce by zwabić kilku wrogów w pobliże wybuchowej butli, a następnie ją wysadzić. Jednak nie raz i nie dwa zdarzyło mi się, że kryjąc się w trawie chciałem wypuścić magiczny kamyk wabiący wrogów, a ten zamiast polecieć tam, gdzie wycelowałem, zatrzymywał się na źdźble trawy tuż przed moim nosem. Naszą postać rozwijamy inwestując znajdowane punkty umiejętności w jedno z trzech drzewek: związane z walką, z mocami, albo ze skradaniem.
Gra działa na silniku Unreal Engine i chociaż patrząc z krajobrazy w oddali możemy czasem dostrzec coś ładnego, to jednak cała reszta jest po prostu brzydka. Zaczynając od nieostrych tekstur, na brzydkich postaciach kończąc i to pomimo wykorzystania motion capture. Unknown niestety odstaje graficznie od tych najładniejszych produkcji obecnej generacji, wygląda wręcz jak dzieło z czasów późnego PS3. Brzydkie tekstury, rozjeżdżający się lipsync i na domiar złego utrata fpsów, mimo odpalenia rozgrywki w trybie wydajności.
Dla łowców ten tytuł będzie umiarkowanie prosty do zdobycia platynowego pucharu. Poza kilkoma fabularnymi trofeami są te związane ze znajdowaniem znajdziek, rozwijaniem postaci w konkretny sposób, by móc skorzystać ze specyficznych umiejętności. Większość trofeów jest jednak związana z walką i specjalnymi dokonaniami w trakcie potyczek typu ściągnij 5 wrogów z klifu mocą lub pokonaj 30 wrogów przejmując ciało przeciwnika.
Unknown 9: Awakening inspirowało się najlepszymi przedstawicielami gatunku przygodowych gier akcji i zamierzało wprowadzić nas w uniwersum przekazywane za pomocą wielu mediów. Niestety twórcy nie stanęli na wysokości zadania, drewniana rozgrywka cierpi na powtarzalność, ogólnie pojętą siermiężność, grafika niczym sprzed dwóch generacji odrzuca, a scenariusz nie potrafi zaangażować w śledzenie poczynań niesympatycznej Haroony.
Grę udostępnił wydawca.
Podsumowanie
Inspiracja najlepszymi przedstawicielami gatunku przygodowych gier akcji. Ale niestety tylko na inspiracji się kończy.
Zalety
- ciekawe moce bohaterki,
- niezły pomysł na uniwersum.
Wady
- nieangażujący scenariusz,
- drewniana walka i eksploracja,
- bolączki techniczne,
- brzydka grafika.