Warhammer 40,000: Space Marine 2 – Recenzja

by
1 października 2024
0
4/5
Opis:

Zostań wcieleniem nadludzkich zdolności i brutalności kosmicznego marine. Użyj śmiercionośnych umiejętności i broni, by wybić roje tyranidów. Obroń Imperium podczas jednoosobowej spektakularnej rozgrywki trzecioosobowej lub w trybach wieloosobowych.

Witaj bracie/siostro! Wola imperatora jest święta i najważniejsza. Tym charakteryzuje się Warhammer – żyć, aby służyć, służyć, aby żyć, a wszystko dla większego celu. Dokładnie 13 lat temu mogliśmy doświadczyć walki z rasą orków w Warhammer 40,000: Space Marine. Wojna galaktyczna, wcielamy się w wielkiego Titusa, który jest członkiem legionu Kosmicznych Marines i kapitanem drugiej kompanii. Miał on za zadanie odeprzeć atak orków na jedną fabryk, gdzie są wytwarzane machiny wojenne. Kosmiczni Marines jest to elitarna jednostka oddziałów Imperium, którzy byli genetycznie zmodyfikowani i wyposażeni w specjalne pancerze wspomagane.

Przelewamy mnóstwo krwi, aby dostać się do Tytana, spotykamy heretyków, a w końcu sami na końcu jesteśmy oskarżeni o herezję i ostatecznie zostajemy zabrani przez Inkwizytora. W tym miejscu wkraczamy do najnowszej części Warhammer 40,000: Space Marine 2 od studia Saber Interactive, gdzie powracamy jako Titus prawie 100 lat po wydarzeniach z jedynki. Dowiadujemy się, że przez ten czas nasz główny bohater służył w Straży Śmierci i dzięki swojej wiernej służbie, otrzymał drugą szansę, aby służyć w Kosmicznych Marines. Stajemy się Primaris, który jest większy, szybszy, silniejszy, skuteczniejszy od zwykłych Kosmicznych Marines.

Gra na samym początku ustawia nam poziom trudności na Weteran. Jeżeli nie jesteśmy zbytnio obyci w grach, gdzie całe mnóstwo przeciwników próbuje nas zabić od każdej strony, proponowałbym rozważyć tryb Niski lub Normalny, a dla naprawdę wytrwałych wyjadaczy, jest tryb „Anioł Śmierci”, który zdecydowanie da Ci w kość. Tym razem, zamiast z paskudnymi orkami, walczymy z robalami, rojem, a dokładniej nazywają się Xenosi – Tyranidzi. Są kontrolowane przez jeden centralny umysł i ich jedynym celem jest przetrwać, pochłaniając przy okazji wszystkie inne formy życia. Oddziały są trzyosobowe i w kampanii towarzyszyć nam będą Gadriel i Chairon, w których mogą wcielić się nasi znajomi, jeśli chcielibyśmy rozegrać misje kooperacyjnie.

Sama gra jest dosłownie ulepszeniem w każdym calu w porównaniu do swojej poprzedniej części. Detale i jakość graficzna pięknie oddaje ten plugawy świat. Przyjdzie nam się zachwycić niejednym widokiem, gdzie mimo ważnych misji, przystaniemy na moment podziwiać ten obraz. Kampania nie jest zbyt długa, jest podzielona na parę misji, które potrafią być naprawdę długie, więc siadając do kolejnej części opowiedzianej historii, potrzebujemy zagospodarować sobie nawet półtorej godziny w zależności od tego, jak przebiega nasza rozrywka. Całość zajęła mi niecałe 10 godzin. Rozgrywka jest liniowa, nie mamy żadnych pobocznych zadań czy rozległych lokacji, przez które musimy przejść. Jesteśmy prowadzeniu od znacznika do znacznika, wykonując wolę Imperatora i próbując zapobiec dalszej pladze Tyranidów.

Przeciwnicy są podzieleni podobnie jak w Left 4 Dead, na mnóstwo małych jednostek, gdzie jeżeli je zignorujemy zasypią nas swoją ilością, a z drugiej strony mamy mocniejsze elitarne jednostki, które mają specjalne ataki i musimy znaleźć idealny balans w obejmowaniu priorytetu w pokonywaniu wrogów. Rój, a co za tym idzie mnóstwo plugawych robali, występują w przerażających ilościach, co zawdzięczamy silnikowi z World War Z. Dosłownie całe hordy przeciwników przelewają się przez tło wojny i nagle zaczynają biec w naszą stronę. To był moment, kiedy rzeczywiście odczułem na własnej skórze jak rzeczywiście ogromne hordy przeciwników wzajemnie wspinają się między sobą, aby po ścianie dotrzeć do nas i dopaść.

Wróćmy trochę do gameplayu, który zdecydowanie uprzyjemniła mi rozgrywka na padzie, ponieważ swoją kopię otrzymałem na konsolę PlayStation 5. Dzięki wibracjom i adaptive trigger’om, czułem każdy krok w potężnej zbroi oraz każdy wystrzelony nabór z broni. Jest to bardzo przyjemny dodatek, aby oddać ciężar, który nosi nasza postać. Podkreśla to również interakcja z otoczeniem, podczas przemarszu niszczymy na naszej drodze betonowe ławki, krzesła, groby czy roślinność. Klasycznie mamy pasek życia oraz pancerz, który jest podzielony na kilka barów, w zależności od poziomu trudności. Same odzyskiwanie życia i pancerza jest jednak inne w porównaniu do jedynki. Leczymy się wyłącznie poprzez stymulanty, które możemy znaleźć podczas gry. A pancerz odzyskujemy w trakcie walki przy wykonywaniu finiszerów lub specjalnego strzału przy podświetleniu specjalnego celownika na przeciwnikach. Same bronie są dość nijakie. Nie odczułem różnicy czy strzelałem z bolta, z ciężkiego bolta, albo z bolta z lunetą, a nawet plazmowy. Jeden miał dodatek w postaci granatnika, więc przydawał się na większą ilość przeciwników. Broni białych mamy trzy, nóż bojowy, miecz łańcuchowy i młot przy którym dopiero odczułem różnicę. Wykańczanie silniejszych przeciwników oraz czasem niektóre mniejsze stworzenia ewidentnie musiałoby inspirowane Doomem. Obserwujemy piękną kombinację rozrywania przeciwnika na kawałki z mnóstwem krwi, która rozpryskuje się wokół i na chwilę zostaje na naszej zbroi. W trakcie gry znajdziemy zapiski danych, rozrzucone po misjach, które są wiadomościami głosowymi. Niestety, nie ma do nich polskich napisów.

Nie chcę zdradzać samej fabuły gry, zdradzę tylko, że rój nie jest jedyny przeciwnikiem. 😉 Ale możemy przejść do pozostałych trybów gry. Oprócz samej kampanii, mamy do dyspozycji jeszcze dodatkowy tryb PvE oraz PvP. We wspomnianych dwóch trybach możemy wybrać jedną z sześciu klas postaci, każda z nich jest specyficzna i ma swój ekwipunek wraz z konkretną super zdolnością. Chcesz polatać plecakiem odrzutowym i z góry wlecieć prosto na wroga, melduj się jako Szturmowiec. Wykrywanie lokalizacji wroga to specjalizacja Taktycznego. Przyciąganie linką do przeciwnika lub szybkie złapanie się ściany, wyposażony jest w nią Awangarda. Twoja drużyna potrzebuje tarczownika, który dumnie trzyma chorągiew, wzywasz Ostoje. Lubisz na odległość niezauważony ustrzelić głowę to wybierasz Snajpera. Może po prostu chciałbyś  rozkręcić miniguna i strzelać we wszystko co się rusza to stajesz się Ciężkim.

Wszystkie postacie mają swój urok, lecz osobiście zupełnie nie przemawia do mnie na ten moment snajper (może to mieć związek ze sterowaniem na padzie), a z drugiej strony heavy ze swoim minigunem jest absurdalnie potężną postacią w moim odczuciu. Operacje, które są osobnymi misjami PvE od głównej kampanii, ale toczą się w tym samym czasie. Przykładowo, w pierwszej misji prowadzimy głównego bohatera Titusa ze swoim oddziałem, aby aktywować antenę i wysyłamy inny oddział, aby odwrócił uwagę wroga. Właśnie tym oddziałem wcielimy się w operacji pierwszej. Dosyć ciekawe rozwiązanie rozszerzające co się działo podczas rozgrywki. Podczas misji PvE zdobywamy punkty doświadczenia, level’ując nasze postacie, aby później odblokowywać kolejne pasywne umiejętności w drzewku profitów. Walutę w grze, którą później wydajemy na chociażby skiny oraz dane zbrojeniowe, dzięki którym odblokowujemy kolejne warianty broni naszej broni. Są trzy rzadkości danych zielone, fioletowe i złote, które zdobywamy w zależności od poziomu trudności misji.

Drugim trybem jest wieczna wojna, czyli już po prostu multiplayer, który na ten moment ma trzy tryby rozgrywki, przejęcie terenu, przejęcie i kontrola oraz anihilacja. Drużyny rywalizują między sobą sześć na sześciu braci. Udało mi się zagrać kilkanaście godzin w trybie PvP i zostałem mile zaskoczony jak przyjemna jest rywalizacja między innymi Kosmicznymi Marines. Mecze nie są wydłużona i trwają zazwyczaj maksymalnie do 15 minut.

Recenzowany Warhammer 40,000: Space Marine 2 jest godnym następcą jedynki, który oferuje przyjemny liniowy gameplay wraz z sensowną kontynuacją historii.  Pięknie przedstawiono ogromną skalę walk oraz lokalizacji przez, które przyjdzie nam się dosłownie przedzierać przez hordy przeciwników. Mimo że sama kampania jest krótka, dodatkowe misje operacyjne i oraz multiplayer, gdzie otrzymujemy możliwość wyboru sześciu klas postaci, są w stanie zatrzymać nas na znacznie dłużej. Twórcy podzielili się roadmapą, w której dowiadujemy się o planowanej darmowej zawartości, czyli: nowych misjach PvP oraz PvE i nowych przeciwnikach. Oczywiście bez season passa się nie obejdzie, lecz tam znajdziemy głównie same kosmetyczne skórki. Ciekawostką jest tekst „incoming transmission”, który zdecydowania zostawia furtkę na wprowadzenie kolejnych zawartości. Powrót Titusa został konkretnie naznaczony w tym świecie, który walczy…

Podsumowanie

Przyjemny liniowy gameplay wraz z sensowną kontynuacją historii.

Zalety

  • …ZA IMPERATORA,
  • pięknie pokazany ogrom lokacji oraz ilości przeciwników,
  • przyjemny combat,
  • nawiązania do poprzedniej częsci Space Marine 1,
  • na wersji PS5, wibracje i adaptivetrigger na kontrolerze dualsense.

Wady

Minusy:

  • dziwnie podzielona kampania, mamy 6 misji, które trwają 1-1,5 godziny każda, można było podzielić na mniejsze segmenty,
  • mało różnorodne bronie,
  • na wersji PS5 w trybie wydajnościowym zdarzają się przycinki.