A Plague Tale: Innocence – Opinia

4.5/5

A Plague Tale: Innocence od Asobo Studio nie jest dziełem, na które czekałem z wypiekami na twarzy. Ta wydawałoby się niewielka, skromnie reklamowana interesującym średniowiecznym klimatem gra, po cichu zamajaczyła na horyzoncie nadchodzących produkcji. W zasadzie moje spotkanie z nią to dzieło przypadku. Ale powiem, że gdyby więcej takich produkcji się pojawiało, moje growe życie byłoby piękniejsze.

 

Skąpane w szczurach średniowiecze

Akcja gry ma miejsce na terenach Francji, w okolicach 1349 roku. Choć sam początek z pierwszych chwil przygody jest dość sielankowy, szybko dosięgną nas kolory XIV wieku. Europa bowiem w tych czasach borykała się z ogromnym problemem epidemii. W samym świecie gry okazuje się to jeszcze bardziej nieprzyjazny czas, ze względu na bardzo niebezpieczną nadnaturalną plagę szczurów, które nie wybrzydzają w poszukiwaniu pożywienia. Czy to padlina, czy całkiem żwawy człek, gryzonie bez przeszkód mogą opędzlować obiekt do czysta. Motyw ten zahacza o pewne wątki nadprzyrodzone, jednakże robi to w sposób kunsztowny i nie przesadza w swym budowaniu wiarygodnej na miarę gry historii.

Historia opowiada o Amicii – młodej, wysoko urodzonej córce lokalnego pana zamku. Jej całkiem spokojne życie szybko się zmienia, gdy po powrocie z polowania w jej rodzinnym grodzie pojawia się inkwizycja. Bohaterka wraz z biegiem wydarzeń musi ratować się ucieczką, zabierając ze sobą młodszego brata Hugo. Ziemie za murami, bezpiecznej dotychczas przystani, okazują się jednak bardzo niebezpieczne, a każdy kolejny dzień zdaje się rzucać jeszcze bardziej przygnębiająca wizję świata. Amicia jednak nie daje za wygraną i postanawia wypełnić wolę matki, zajmując się bratem. Fabuła mocno skupia się na relacjach rodzeństwa, która z początkowej słabej znajomości przeradza się w coś znacznie silniejszego. Na swej drodze bohaterowie spotkają też inne przyjazne postaci w drodze ku rozwiązaniu tajemnicy zarazy i tego, co ją łączy z młodym Hugo.

Muszę przyznać, że opowieść jest niezwykle klimatyczna i potrafi nieźle wciągnąć. Sama gra rozsądnie dawkuje kolejne strzępki informacji o otaczającym nas świecie, nie odsłaniając szybko swoich kart. Bohaterów łatwo można polubić i kibicować im, aby poradzili sobie w tym trudnym środowisku. Jest to jedna z tych nielicznych perełek, takich jak na przykład Brothers: A Tale of Two Sons. Oparta na legendach, ładna i przyjemna opowieść o rodzinie i przyjaźni.

 

Ogniem i procą

Mechanicznie A Plague Tale: Innocence całkiem sprawnie kombinuje z motywami zagadek środowiskowych. Technicznie jest to proste przejście z punktu A do punktu B, jednak czasem przyjdzie nam się zastanowić, jak tego dokonać bez straty życia, a sposoby na osiągnięcie tegoż będą różnorodne. Wraz z progresem otrzymujemy kolejne sposoby na radzenie sobie z przeciwnościami w postaci szczurów czy oddziałów inkwizycji. Przeciwnicy w każdej postaci są dla nas niebezpieczni.

Jeśli dopadnie nas chmara szczurów, to zeżre nas w ciągu paru sekund. A tych małych szkodników są tu całe tysiące. Niesamowite wrażenie robi takie ogromne, ruchome morze żywych stworzeń, przetaczające się przez ciemne miejscówki. Tylko światło może nas uratować od bycia pożartym żywcem. Przyjdzie nam rozpalać ogniska, przemykać szybko z podpalonym kawałkiem drewna, aby zdążyć uciec nim się wypali. Same szczury są jednak nie tylko przeszkodą. Niejednokrotnie można ich użyć przeciwko ludzkim przeciwnikom, którymi horda nie pogardzi.

Z ludźmi sytuacja wygląd inaczej, choć są równie niebezpieczni. Jeśli jakiś zbir wystarczająco się do nas zbliży, wykończy nas jednym ruchem. Tak samo wypatrzeni przez łucznika, jesteśmy posyłani na tamten świat pojedynczą celną strzałą. Ważną kwestią będzie tu system skradania się. Wrogowie nie są zbyt spostrzegawczy, dlatego przeróżne skrzynie czy wysoka trawa pozwolą nam się przekraść. Czasem będziemy musieli dodatkowo odwracać ich uwagę, rzucając gdzieś kamieniem lub rozbijając ceramiczne naczynie.

Bywają jednak sytuacje, gdy nie obejdzie się bez walki. Amicia od początku gry wyposażona jest w procę, która sprawuje się naprawdę dobrze w małych starciach. Posłanie kamienia w odkrytą czachę przeciwnika wyklucza go z dalszej potyczki. Nie każdego wroga można jednak tak łatwo wyeliminować – są też bardziej pancerni wrogowie, na których należy użyć bardziej pomysłowych taktyk. Z czasem arsenał zgrabnie się rozwija, a proca stanie się wielozadaniowym narzędziem. Wszystko zależne od tego, jakich pocisków zechcemy używać.

Ważnym jest też, aby rozsądnie korzystać z amunicji, bo tej mamy dość ograniczoną liczbę. Możemy ją wytworzyć ze znalezionych surowców, które jednak też służą do ulepszania samej procy czy ekwipunku. System craftingu jest prosty i przemyślany. Nie przytłacza, ale też daje poczucie kończących się zapasów. Wraz z biegiem gry stopniowo zdobywamy nowe użyteczne receptury, urozmaicające rozgrywkę. Amunicję da się wytworzyć w każdej wolej chwili, pod warunkiem posiadania wystarczającej liczby składników. Ekwipunek zaś można ulepszyć, wykorzystując zgromadzone zasoby, jednak tego możemy dokonać wyłącznie przy specjalnych stołach warsztatowych. Ulepszenia nie mają wielkiego wpływu na rozgrywkę, ale zapewniają przyjazne premie.

 

Pejzaż mroku i symfonia zarazy

Graficznie produkcja oferuje całkiem przyzwoity poziom. Może nie powali nas na kolana szczegółowością, jednak sam projekt lokacji wypada naprawdę zacnie – odwiedzane nocą ciemne uliczki miasta, zamczysko na urwisku podczas burzy, skąpane w śniegu ruiny, oświetlane pochodnią podziemia – jest czego pogratulować projektantom. Same modele postaci już niestety nie robią tak dobrego wrażenia, choć w przypadku głównej bohaterki nie ma się do czego przyczepić. To przeciwnicy są tu problemem, bo recykling jest mocno widoczny. O ile w przypadku na zakutych w zbroję rycerzy jeszcze można przymknąć oko, o tyle fakt, że każdy z tych lekko opancerzonych ma taką samą gębę, już jest trochę słaby. No i szkoda, że w warstwie muzycznej nie trafiło się nic bardziej zapadającego w pamięć.

Cieszy fakt, że gra technicznie radzi sobie naprawdę dobrze. W dobie dzisiejszych premierowych problemów gier warto to pochwalić. Jest to miła odmiana, że ani razu gra mi się nie wykrzaczyła, ani nic nie zabugowało. Owszem zdarzyły się sporadyczne problemy z chwilowym zahaczeniem się gdzieś postacią lub problemem w poruszaniu naszego komputerowego towarzysza, ale zdarzyło się to na tyle rzadko, że nie ma co się tym przejmować.

Standardowo pod koniec wspomnę o zestawie pucharków, jaki oferuje A Plague Tale: Innocence. Mamy tu łatwy i przyjazny zestaw trofeów. W zasadzie nie ma nic trudnego. Jedyną kwestią jest tylko znalezienie wszystkich znajdziek. Te jednak przyznam, bez pomocy z zewnątrz są trudne do zebrania. Mi samodzielnie udało się uzbierać trochę ponad połowę wszystkich, a uważam, że dość dokładnie badałem zakamarki. W menu mamy jednak wybór rozdziałów, wraz z dopiskiem „ile na ile” udało nam się odnaleźć w danym fragmencie. Takie rzeczy się ceni. Dobrze potem wiedzieć, gdzie dokładnie kontynuować poszukiwania.

W słowach podsumowania muszę stwierdzić, że zostałem bardzo pozytywnie zaskoczony. Pokusiłbym się nawet o małe porównanie do takiego The Last of Us. Owszem, A Plague Tale: Innocence ma mniejszy rozmach i budżet, ale klimatycznie to dość zbliżona produkcja o relacji między dwójką głównych bohaterów w niebezpiecznym świecie. Z mojej strony polecam Wam tę produkcję, na pewno się nie zawiedziecie. Jeśli lubicie podobne gry przygodowe z aspektem na skradanie i rozwiązywanie prostych zagadek środowiskowych, to naprawdę warto się zapoznać z tą produkcją. Dla takich nieoczekiwanych perełek warto być graczem.

 

PLUSY:
– świetny klimat,
– dobrze budowana historia i relacje między bohaterami,
– różnorodne sposoby na zagadki środowiskowe,
– pomysł na wykorzystanie procy,
– prosty, przyjemny system craftingu,
– projekt lokacji,
– morze szczurów robi wrażenie.

MINUSY:
– widoczny recykling modeli przeciwników,
– drobne problemy z chwilowym utknięciem postaci,
– szkoda, że muzycznie nic nie zapada w pamięć.

Grę udostępnił wydawca - CDP Dystrybucja Gier.