Bądź Alchemikiem nie tylko w laboratorium! Otwórz drzwi i poznaj świat. Eksploruj, zbieraj składniki, rozmawiaj z różnymi postaciami, sprzedawaj lub używaj mikstur! Zaprojektuj swój dom i hoduj rośliny. Wybieraj między dobrem, złem lub pozostań neutralny. Napisz swoją alchemiczną opowieść!
Zastanawialiście się czasem nad tym, by rzucić wszystko i pojechać w Bieszczady? Zacząć od nowa, gdzie nikt Was nie zna? Zamieszkać w niewielkim drewnianym domku ze swoim psem, tworzyć mikstury i walczyć ze slime’ami? Jeśli na choć jedno z tych pytań odpowiedzieliście twierdząco, Alchemist: The Potion Monger może być grą odpowiednią dla Was. W przeciwnym razie doczytajcie tę recenzję do końca, gdyż swoje mankamenty także posiada.
Na początek wcielamy się w wybranego zwierzaka na dwóch nogach, tytułowego alchemika, nadajemy imię jemu oraz psu i możemy instalować się do nowego domu. Nasi bohaterowie różnią się od siebie statystkami, ale tak naprawdę to kwestia umowna, gameplay jest bardzo podobny. Jedynie od Waszych preferencji zależy, czy przyjmiecie rolę kota, świni czy lisa. Ja, jako fanka kotełów, postawiłam właśnie na taką postać. Na starcie nie mamy wiele inwentarza, ot karimata i przedmioty potrzebne do wykonywania zawodu. Z czasem jednak będziemy mogli zmienić nasze cztery ściany w całkiem przytulne gniazdko dla nas i naszego pupila. Ten z kolei nie tylko daje się nam pogłaskać i radośnie towarzyszy, ale i potrafi identyfikować zdobywane przez nas przedmioty.
Pierwsze minuty z grą wprowadzają nas w jej zasady. Kiedy wypakujemy nasz dobytek, czas najwyższy zająć się warzeniem eliksirów. Do każdego z nich potrzebujemy konkretnej receptury. W tym celu sięgamy do naszej alchemicznej księgi, która pełni tutaj rolę Biblii. Znajdziemy w niej opisy znajdywanych przez nas ziół, poznane już przepisy, ale i bardziej zaawansowane rzeczy. Okazuje się, że tworzenie własnego herbarium to dość skomplikowana sprawa. Ziółka mają bowiem różne właściwości. Jedne mogą nas umocnić, inne uleczyć, itp. Opcji jest całkiem sporo, a ich grupy tematyczne związane są z konkretnymi żywiołami.
Komu jeszcze dolać eliksiru?
Kiedy już nieco oswoimy się z naszym almanachem, możemy zabrać się do roboty. Czy tego chcemy, czy nie, przyjdzie nam zaprzyjaźnić się bliżej z moździerzem i kociołkiem. W tym pierwszym ubijemy znalezione zielsko, zaś zmieszanie go i stworzenie wywaru wymaga od nas wykonanie sympatycznej minigierki. Jako fanka Harry’ego Pottera wydanego jeszcze na PSX-ie, poczułam się jak u siebie. Gdy wrzucimy zmielone elementy do wywaru, musimy wciskać przyciski, jakie ukazują się obok bąbelków. Mam dość krótko Switcha, więc jeszcze mi się mylił X z Y, jednak dzieje się to wszystko na tyle wolno, że na spokojnie można zerknąć na konsolę i nadążyć.
Wraz z rozwojem naszych umiejętności, możemy zacząć socjalizować się z kimś innym poza naszym czworonożnym kompanem. Po zniszczeniu kolców, dzięki specjalnej miksturze, możemy regularnie odwiedzać miasto. Pomoże nam w tym także portal, przyspieszający transport. Właściwie z każdym mieszkańcem będzie można porozmawiać, z wieloma także handlować. Warto zaglądać na obrzeża, gdzie znajdziemy nowe zioła, owoce czy kamienie.
Niestety, nie bez kozery u góry ekranu znajdziemy charakterystyczne serduszka. Protagonista będzie musiał także toczyć walki! Na początku towarzyszy nam oręż, którym polskie dzieci szlachtowały pokrzywy, czyli patyk. Nie wiem, jak to wygląda na innych sprzętach, ale na Switchu sterowanie podczas pojedynków było bardzo nieintuicyjne. W związku z tym, kiedy tylko mogłam, unikałam konfrontacji, ponieważ byle slime potrafił mi dokopać. Jeśli jednak opanujecie to, obierzcie inną taktykę – przeciwnicy zostawiają loot służący nam do mikstur.
Warto docenić, że twórcy pragnęli stworzyć coś na wzór względnie realistycznej symulacji. Towarzyszy nam upływ czasu, zmieniają się pory roku. Postaci mają swoje problemy, dzięki czemu dostajemy sposobność do tego, by stworzyć dla nich eliksir rozwiązujący ich problemy, w tym także te osobiste. Możemy bowiem wytworzyć także miksturę miłosną. Początkowo zatem będziemy głównie chłopcem na posyłki. Kiedy jednak uda nam się zgromadzić odpowiedni kapitał, możemy zainwestować w stoisko z prawdziwego zdarzenia i pracować na własny rachunek, tworząc różnorakie mieszanki.
Panie, kup pan miksturę!
Studio Art Game postawiło na humor i pewną oryginalność. Jak mogliście już przeczytać w tej recenzji, udało im się wpleść w produkcję naprawdę wiele zróżnicowanych mechanik. Równocześnie jednak nie potrafiła przykuć mojej uwagi na dłużej. Sfera audiowizualna jest nie tyle przeciętna, co wręcz słaba. Fani memów pokochają pieska, koto-ludzie prezentują się ciekawie dla oka, ale już okolice sprawiają wrażenie, jakby stale miała się tam doczytywać jakaś tekstura. Dźwięki raczej nie irytują, ale i nie zapadają w pamięć.
Gra nie jest pozbawiona także innych głupotek. Czasami autochtoni drepczą w miejscu, bo w sumie czemu nie. Równie irytujące było sterowanie podczas korzystania z panelu żywiołów. Nie powiem, może na innych sprzętach działało dobrze, ale na mojej maszynce była to istna mordęga. Podobnie przebiegała wspomniana wcześniej walka. Dziwi mnie to tym bardziej, że Alchemist: The Potion Monger wydaje się być produkcją wręcz skrojoną pod kieszonsolkę.
Nieco irytująca może być także powtarzalność. Teoretycznie co jakiś czas dostajemy nowości – uprawę ogródka, nowe receptury, itp. Prędko jednak elementy te zaczynają nudzić. Dla jasności, w monotonne produkcje także grywam. Tyle tylko, że Puzzle Quest, kolejne części FIFY czy choćby recenzowane już przeze mnie na stronie Flowstone Saga mają to coś, co sprawia, że chcemy zagrać jeszcze raz, nim wyłączymy konsolę lub komputer. W Alchemist: The Potion Monger bardzo mi tego brakowało. Nie jest to może zła gra, ale w zalewie innych tytułów z pewnością mało zapamiętywalna.
Grę udostępnił wydawca.
Podsumowanie
Ambitny plan, ale produkcja bez magii.
Zalety
- spora różnorodność pomysłów,
- dla fanów psów fajny bajer z posiadaniem czworonoga,
- całkiem sporo mikstur,
- ambitne podejście do kwestii żywiołów.
Wady
- skopane sterowanie na Switchu,
- okropna grafika, udźwiękowienie też nieszczególne,
- różne losowe błędy gry,
- szybko przestaje kręcić.