Alien: Romulus – Recenzja spoilerowa

9 września 2024
0
4/5
Opis:
Podczas przeszukiwania głębin opuszczonej stacji kosmicznej grupa młodych kolonizatorów kosmosu staje twarzą w twarz z najbardziej przerażającą formą życia we wszechświecie.

Ponad trzy tygodnie temu Xenomorph powrócił do kin, by ponownie siać zniszczenie i straszyć kolejne pokolenie widzów. Czy jest to film udany? Czy po mocno nieudanym powrocie Ridley’a Scotta do serii, która zapoczątkowała jego wielką karierę, jest tutaj coś jeszcze do opowiedzenia? W tym artykule postaram się Wam odpowiedzieć na te pytania, dodając kilku uwag przedstawiający szerszy kontekst. Na tym etapie przestrzegam, że w tej recenzji Alien: Romulus znajdziesz masę SPOILERÓW, więc sam/a zdecyduj, czy chcesz czytać dalej.

 

FABUŁA

Historia jest banalnie prosta. Jest rok 2142, czyli po wydarzeniach z filmu „Obcy: Ósmy pasażer Nostromo”. Poznajemy naszą protagonistkę Rain oraz jej (będącego androidem) „brata” Andy’ego na planecie kontrolowanej przez korporację Wyeland-Yutani. Wszyscy mieszkańcy tego miejsca muszą odpracować (bodajże) 5 lat ciężkiej, katorżniczej roboty. Potem mają zostać zwolnieni i będą mogli legalnie polecieć na inne planety rozpocząć nowe życie. Jak łatwo się domyślić, praca pod pręgierzem korporacji to wręcz synonim niewolnictwa. Jednocześnie warunki umowy są zmieniane od tak. W ten sposób Rain dowiaduje się, że po odsłużeniu umownych 5. lat jej kontrakt został przedłużony. Dostaje polecenie, że następnego dnia stawić się do pracy przy nowym przydziale, jakim jest kopalnia. Film jasno sugeruje, że stamtąd raczej nikt nie wraca żywy. Do bohaterki powoli dociera, że nigdy nie wydostanie się z tego miejsca.

W międzyczasie odzywa się do niej dawny znajomy i namawia, by dołączyła do ich planu ucieczki z planety. Okazuje się, że po orbicie dryfuje zdezaktywowana stacja badawcza. Bohaterowie wierzą, że uda im się znaleźć na niej kriopaliwo. Substancję pozwalającą zahibernować całą grupę na czas kilkuletniej podróży. Celem ma być neutralny systeu poza granicami zasięgu wielkiej korporacji. Ekipie tak naprawdę, bardziej niż Rain, potrzebny jest Andy. Android będzie w stanie podłączyć się do komputera pokładowego stacji. Będzie to potrzebne, by dostać się do środka. Po dotarciu na miejsce bohaterowie odkrywają, że nie była to zwykła stacja badawcza. Na jej pokładzie prowadzono badania nad Xenomorpohami, co się dzieje dalej łatwo się domyślić. Bohaterowie, by osiągnąć swój cel, muszą stawić czoła zagrożeniu na jakie nie byli w najgorszych koszmarach gotowi.

 

OBSADA

Omawiając film cofnę się na chwilę w czasie. W kwietniu 2023 wraz z COM1C COUS1NS zrobiliśmy mini crossoverowi podcast, gdzie poruszyliśmy między innymi kwestię „Alien: Romulus”. Ja osobiście byłem bardzo sceptycznie nastawiony zarówno do reżysera, jak i jego koncepcji. Spodziewałem się, że reżyser którego fanem nie jestem, zrobi z tego jakiś space teenage slasher z Xenomorphem. Zupełnie nie kupowałem tego, że nagle mamy dwudziestolatków wysłanych w komos (cały fragment dla zainteresowanych: COM1C COUS1N x C1NEMAT1C GAMER: Ten Al1en | Podcast komiksowy ). Tutaj biję się w pierś. Całość, przy tym co przygotowali twórcy, czyli pomysł z kradzieżą statku i ucieczką z planety ma sens i jest spójny. Jednocześnie oddaję szacunek reżyserowi, bo film ma naprawdę dobre tempo i klimat.

Warto zatrzymać się przy odwtórcach głównych ról. Młodzi aktorzy zrobili naprawdę się starali, ale wymienić można tak naprawdę dwójkę aktorów, których zapamiętacie, reszty imion zapominałem w trakcie seansu. W „Ósmym pasażerze Nostromo”, trochę inaczej to wyglądało.

Pierwsza jest Cailee Spaeny w roli Rain jest naprawdę bardzo przekonująca. Jej postać co prawda nie jest w stanie dorównać Sigourney Weaver (legendarna Ripley).  Odtwórczyni głównej roli dwoi się i troi, pokazując naprawdę rewelacyjną grę aktorską. Dostarcza niesamowitego wachlarza emocji, a jej postać jest tak dobrze napisana. Dostajemy naprawdę fajnie zarysowany rozwój i przemiana postaci w trakcie filmu, czego mocno mi brakowało w ostatnich latach w kinie. Wcześniej w tym roku widziałem ją w filmie „Civil War” Alexa Garlanda i tam też zrobiła kawał dobrej roboty.

Aktorem, który jednak skradł cały seans jest David Jonsson w roli Andy’ego. Jego postać zglitchowanego, bezbronnego androida, któremu wszyscy dokuczają przypomina duże dziecko. W drugim zaś akcie po wgraniu upgragde’u staje się on bezwględnym robotem. Jego pogodne usposobienie się zmienia. Tracimy wręcz zaufanie, że chce on pomóc bohaterom. Trzeba tutaj jasno zaznaczyć, że seria o Obcym w każdej części stoją androidami. Niezależnie kto gra tę rolę – Sir Ian Holm, Lance Henriksen, Winona Rider, czy Michael Fassbender. Postać androida zawsze zapada w pamięć jako najbardziej wyrazista i świetnie napisana.

 

OCENA KONSTRUKCJI NARRACYJNEJ

Cały pierwszy akt na planecie kontrolowanej przez korporację jest bezbłędny i wspaniale rozszerza to uniwersum. To, co niesamowicie doceniam, to właśnie przedstawienie tego świata, w którym korporacja robi co chce. Ludzie są trybikami w tej „maszynie”. Wizja planety, gdzie najniższe klasy społeczne wykonują najcięższe prace fizyczne, które mocno odbijają się na ich zdrowiu, a zarazem to poczucie od pierwszych scen, że są oni mamieni wolnością, której nigdy nie dostaną. Przesłanie tej części filmu jest bardzo antykorporacyjne, co mocno wpisuje się w klimat jego poprzedników, zresztą najmocniej dodał to James Cameron w swoim „Obcy: Decydujące Starcie”. Wizualnie ta część filmu jest niesamowita. Cały wygenerowany świat wygląda jakby wyszedł spod ręki Denis’a Villeneuve’a co robi mega wrażenie! 

Drugi akt, gdy bohaterowie trafiają na stację Romulus jest sprawnie rozpisany. Twórcy bardzo dobrze stopniowali poczucie zagrożenia. Pomysł z włączaniem i wyłączaniem grawitacji dokłada dodatkową zmienną w całej tej układance zagrożenia. Muszę przyznać, że oglądałem to z zapartym tchem. Tutaj widać, że twórcy mocną inspirację grą „Alien: Isolation”. Wszystko opiera się na skradaniu i ciągłej ucieczce przed zagrożeniem. W tym akcie mamy również wybitną sekwencję wyjaśniającą jak ofiary są atakowane przez Facehuggery. Wiedza ta wyrównuje szanse bohaterów, jednak jak to jest w zwyczaju tej serii zawsze głupie zachowanie musi wywołać atak. W tej części dostajemy przedsmak przemiany postaci Rain z biednej przerażonej „dziewczyny” w kierowaną instynktem przetrwania pełnokrwistą postać. Moment, w którym dociera do niej, beznadzieja sytuacji. Moment, w którym musi wykazać się nie lada sprytem w starciach z Xenomorphami. Dodatkowo dowiadujemy się, że na pokładzie jest znana z „Prometeusza” czarna maź, na której zależy Wyeland-Yutani.

Ostatni akt, jest również bardzo solidny, jednak w perspektywie całego filmu niestety najsłabszy. Rain już po wewnętrznej przemianie wyrównuje szanse z Xenomorphami wykorzystując chociażby brak grawitacji. Ta sekwencja jest tak świetna, że chociażby dla niej warto ten film zobaczyć (niektórzy twierdzą, że czuć tu klimat gry „Dead Space”). Niestety w spojrzeniu fabularnym twórcy musieli spieprzyć końcówkę.

Idąc na ten film wiedziałem, że Fede Alvarez w końcówce odwali coś, co totalnie mi zepsuje odbiór….no i oczywiście się to stało. Splotem wydarzeń jedna bohaterek okazuje się być w ciąży, a po ciężkim zranieniu przez Obcego postanawia wstrzyknąć sobie czarną maź. Jako efekt tego reżyser serwuje nam paskudną i totalnie niepotrzebną scenę porodu stwora (jak ktoś ostatnio był na porodówce lub wybiera się w najbliższym czasie – polecam zamknąć oczy ;D). Potwór, którego narodziny obserwujemy, został (w Internecie) okrzyknięty mianem „ci*obcy” lub „piz*obcy”. Scena, którą wspominam, jest początkiem niepotrzebnej sekwencji, która jest strasznie głupia. Niestety psuje ona trochę finalną opinię i jest rodem wyciągnięta z większą obrzydliwością z „Obcy: Przebudzenie”.  Niesamowitym jest jednak, że całość jest również efektem praktycznym. Stwór, podpisywana jako „Offspring” powstał jako efekt ciężkiej pracy charakteryzatorów.

FAN SERVICE

Twórcy zadbali o masę easter erggów, które są naprawdę zgrabnie i nienachalnie wprowadzone. Zresztą trzeba przyznać, że masa rozwiązań garściami czerpała z każdej z cześci. Mamy akcję dziejącą się w momentami mocno klaustrofobicznych korytarzach statku („Obcy: Ósmy Pasażer Nostromo”). Znajdzie się również atak chmary Xenomorphów, czy broń palna, której wykorzystanie może doprowadzić do katastrofy („Obcy: Decydujące Starcie”). Wąskie szyby wentylacyjne, po których nasi bohaterowi, jak i potwory się przemieszczają („Obcy3”). „Narodziny potwora” w końcówce ostatniego aktu („Obcy: Przebudzenie”). Dodatkowo twórcy nie bali się wprowadzić wątków z późniejszych prequeli „Prometeusz”, czy „Alien Covenant” jak czarna substancja, czy wygląd „urodzonego” stwora. Miło było też usłyszeć z ekranu kilka kultowych tekstów jak „Game over man!” (odgłos z gry video po przegraniu mapy), czy „Stay away from her you bitch!”.

 

„KONTROWERSJE”

Jednym z zarzutów wobec filmu, było bardzo szybki wzrost potwora (w filmie nie padła ta nazwa, ale jest to komiksowy Elden) w szczególności na końcu filmu. Rzeczywiście twórcy próbowali to wyjaśnić sekwencją z nagraniem działania czarnej mazi, czy właściwie akceleratora, podczas testów na szczurach. Po prostu tak działa ta substancja przyspieszając rozrost osobnika (jak ktoś zainteresowany odsyłam z ogromną polecajką od M1kee z Kapsuły Czasu TC do serii komiksowej „Fire and Stone”, który mocno rozszerzy i wyjaśni wiele kwestii). 

Mnie będącego mocno zaznajomionym z koncepcją  twórców oryginału, ugryzło wspomnienie jak potwory znalazły się na Romulusie. Okazuje się, że udało się znaleźć w przestrzeni kosmicznej wyrzuconego, w końcówce „Ósmego Pasażera”, w nią Xenomorpha. Gryzło mnie to, bo w świadomości twórców Obcy w końcówce był już u schyłku swego życia – był już po prostu słaby. W głowach twórców dorosła postać Xenomorpha szybko osiągała swój finalny wariant, a jej celem było szybkie zapewnię przetrwania gatunku. Dlatego stwór w końcówce nie zaatakował Ripley, tylko wręcz się ukrywał i był „mniej agresywny”.

W „Romulusie” dostajemy nagle opowieść o tym, jak siał on potężne spustoszenie wśród załogi, co się po prostu gryzie z pierwotną koncepcją. Swoją drogą, jeśli  zainteresowała Cię historia powstawania pierwszego „Obcego” i masz ochotę poznać więcej smaczków to odsyłam do mojego prawie 75 minutowego nagrania o kulisach powstania: Alien: Kulisy legendarnego Ósmego Pasażera Nostromo (45 lat filmu Alien 1979.

REALIZACJA

Na koniec kilka słów o samej realizacji. Walory produkcyjne filmu są niesamowite. To co mnie urzekło to to, że po raz kolejny nie potrzeba budżetu na poziomie 150-200 mln $, by stworzyć widowisko, które się bardzo dobrze zestarzeje. Ostatnio do takich perełek wizualnych można zaliczyć: „Godzilla: Minus One” (2023), czy „Twórca” (2023). Uwielbiam to, że twórcy postawili na animatronikę i efekty praktyczne. To widać na ekranie. Dzięki temu mamy wrażenie, że widzimy prawdziwe potwory, a nie jakieś komputerowe plastusiowe stworki. Moim zdaniem ze te 45 lat ten film najpewniej będzie robił wizualnie takie samo wrażenie jak część pierwsza i druga robią po dziś dzień.

Dodatkowym walorem nadającym produkcji finalny sznyt jest muzyka, którą skomponował Benjamin Wallfisch.  Wcześniej dał się on poznać przy filmach „Blade Runner 2049” (2017), „Ukryte Działania” (2016) czy „It” (2017 i 2019). Widać, że kompozytor ze „stajni” legendarnego Hansa Zimmera doskonale zrozumiał temat, w którym się porusza i to, co wcześniej w 1979 roku stworzył Jerry Goldsmith. 

OPINIA O ALIEN: ROMULUS

Podsumowując – „Alien” Romulus” to kawał solidnego kina. Nie jest to dzieło kompletne. Nie ustrzegło się błędów. Jednak dla mnie mnie, wielkiego fana starej serii, który uważa, że wychodząc co prawda od dobrego pomysłu Ridley Scott „Prometeuszem” i przede wszystkim „Covenant” zabił serię, jest naprawdę bardzo dobrze.

Mimo słabych kilku ostatnich minut „Obcy: Romulus” jest naprawdę bardzo dobrym filmem. Potrafi zbudować napięcie i wciągnąć, dając masę frajdy i wykonując ukłon w stronę poprzednich filmów. Jest to film z bohaterami dla nowego pokolenia, ale zarazem zachowujący szacunek do starych widzów. Za takie podejście twórcom należą się wielkie propsy. Ta seria to jednak dziedzictwo starszych widzów, którzy się na tym wychowali.

Tak jakimś cudem Fede Alvarez dał radę reanimować zbezczeszczone zwłoki tej serii i dać jej nowe życie. Wierzę, że jest to nowe rozdanie dla serii i doczekamy się kolejnych tak udanych kontynuacji.

 

Podsumowanie

Film z bohaterami dla nowego pokolenia, ale zarazem zachowujący szacunek do starych widzów.

Zalety

  • klimat,
  • dobre tempo i budowanie napięcia,
  • prosta, nieprzekombinowana historia,
  • dwójka głównych bohaterów,
  • zdjęcia,
  • muzyka,
  • wspaniały ukłon w stronę starych fanów z dobrym „zaproszeniem” dla nowych widzów.

Wady

  • słabo rozpisani bohaterowie 2-planowi – czyjaś śmierć pozostawia nas z takim ¯\_(ツ)_/¯,
  • niepotrzebna kilkuminutowa sekwencja w końcówce.