Concrete Genie – Opinia

4/5

Concrete Genie jest grą, jakich chciałbym widzieć i doświadczać więcej. Pełna ciepła, pełna kolorów, nie pożerająca 100 godzin mojego życia. W sam raz na jesień, żeby swoim pozytywnym przesłaniem rozświetlić parę mrocznych wieczorów.

W najnowszej grze małego studia Pixelopus, znanego wcześniej z Entwined, wcielamy się w rolę nastolatka o imieniu Ash. Chłopak ma naturę marzyciela, artysty i cały swój wolny czas spędza w miasteczku Denska, które popadło w ruinę po katastrofie ekologicznej, spowodowanej wyciekiem ropy z tankowca. Ash żyje wspomnieniami z wcześniejszego dzieciństwa, kiedy to miasteczko pełne było uśmiechniętych mieszkańców, wspierających się w codziennych, mniej lub bardziej poważnych, sprawach. Denska jest obecnie opustoszała a jedynymi towarzyszami Asha jest banda dzieciaków-dręczycieli, którzy nie podzielają nostalgicznych nastrojów głównego bohatera i wolą spędzać czas w rzucaniu kamieniami w ptaki. To własnie oni – Żabuś, Janie, Chuck, Beatrice i Zack – atakują w pewnym momencie Asha, wyrywają wszystkie kartki z jego szkicownika, rozrzucając je po miasteczku i wysyłają go kolejką w kierunku latarni. Legenda głosi, że w latarni grasuje straszny duch i to mniej więcej od spotkania z tym 'duchem’ rozpoczynamy właściwą grę.

Tak, w grze jest kot. Tak, można go głaskać.

Straszydłem okazuje się być Luna, jeden z projektów rysunkowych Asha. Przyjazny dżin, który prezentuje chłopakowi magiczny pędzel, dzięki któremu będzie w stanie przywrócić Densce dawny blask i świetność. Pomogą mu w tym inne dżiny, które Ash może powoływać do życia w miejscach, w których za młodu rysował na chodnikach miasteczka kolorowe stworki. Concrete Genie duży nacisk kładzie na możliwość personalizowania dżinów, poprzez dorysowywanie im przeróżnych cech. Od początku dostajemy do dyspozycji kilka wariantów ogonów, rogów czy czapek, lecz dużo więcej możemy odblokować poprzez zbieranie w świecie gry porozrzucanych kartek ze szkicownika. Osoby o lepiej rozwiniętej duszy artystycznej ode mnie mogą spędzić na zabawie w 'ubieranie’ dżinów naprawdę dużo czasu.

Ash potrafi rozpromienić swoimi dziełami najczarniejszy mrok.

Podobnie sprawa ma się z malowaniem po ścianach budynków Denski. Jest to jedna z podstawowych mechanik gry. W niektórych miejscach musimy zapalić wiszące światła poprzez swobodne malowanie pod nimi, w innych miejscach dżiny będą wymagać od nas namalowania konkretnych elementów krajobrazu, aby pomóc nam dotrzeć w trudno dostępne miejsca. Wzorów do odblokowania jest 60 i są one wszystkie oznaczone na mapce w grze, więc nawet osoby, które nie mają ochoty przeszukiwać wszystkich zakamarków Denski, aby odnaleźć zagubione kartki ze szkicownika, powinny szybko powiększyć swój artystyczny arsenał. Warto zaznaczyć, że mechanika malowania jest imponująca też z technicznego punktu widzenia. Każda ściana traktowana jest jako oddzielne 'płótno’, z którego możemy wymazywać wcześniej namalowane elementy i dokładać nowe. Pod koniec gry można wrócić do pierwszego obrazu i będzie on dalej widoczny w tym samym miejscu i gotowy do dalszej obróbki. Niby nic wielkiego, ale w porównaniu z grami, w których większość elementów środowiska znika z ekranu zaraz po tym, jak przestaną być potrzebne, trwałość naszych dzieł jest godna uwagi.

Mimo iż do przejścia gry nie ma często znaczenia co się maluje na ścianach, dużo frajdy sprawia tworzenie fajnych krajobrazów. Co ciekawe, jeśli do naszego dzieła przywołamy dżiny, będą one wchodziły z niektórymi malunkami w interakcję, na przykład siadając wygodnie przy ognisku lub zrywając kwiatek, aby użyć go jako parasolkę gdy pada deszcz. Tego typu smaczki są naprawdę świetnie zaimplementowane i wzmacniają magiczną atmosferę gry. Concrete Genie sprawdza się też doskonale jako narzędzie do wspólnej zabawy z mniejszymi dziećmi. Spędziłem dobre pół godziny niedzielnego poranka malując różne rzeczy pod rozkaz mojego trzyletniego syna i śmiejąc się z reakcji dżinów na nasze bohomazy.

Gra zdaje się być ogólnie skierowana w stronę młodszych odbiorców, co może być minusem dla 'hardcorowych’ graczy. Sama historia nastolatka, który musi uratować świat swojej młodości z jednej strony, a z drugiej strony stawić czoła dręczycielom, wydaje się być żywcem wyjęta z filmów Disneya czy Pixara. Sposób prowadzenia fabuły jest, dla nawet lekko zorientowanych w tego rodzaju historiach, bardzo przewidywalny. Z punktu widzenia 34-latka odejmuje to trochę z czaru gry, lecz dla młodszych graczy, którzy nie widzieli 'tego filmu’ dziesiątki razy, mogą znaleźć w Cocnrete Genie swojego Króla Lwa lub WALL-E.

Dobra zabawa z dżinami w śniegu.

Również pod względem mechanicznym gra jest raczej prosta. W pierwszej części musimy pomóc Ashowi zapalić wszystkie światła w Densce. W drugiej połowie następuje interesujący zwrot akcji i Concrete Genie zmienia się w bardziej aktywną grę akcji, a pędzel staje się bronią fizyczną, a nie tylko artystyczną. Nie będę zdradzał dlaczego tak się dzieje, ale ta zmiana była bardzo zaskakująca i dała grze drugie tchnienie. Ani jeden, ani drugi sposób gry nie był natomiast w żaden sposób wymagający. Mimo iż miejscami czułem, jakbym grał w InFamous (skakanie po dachach zapadłego miasta, 'jeżdżenie’ na farbie niczym Cole po liniach elektrycznych), poziom trudności jest, znowu, dostosowany do młodszych graczy. Wydaje mi się, że takie podejście pasuje jednak do tego tytułu, który mimo wszystko chce skupić się na historii i na kreatywności, a nie na zmuszaniu gracza do wielokrotnego przechodzenia tych samych fragmentów gry.

Przejście fabuły Concrete Genie to około pięciu godzin zabawy. Czas spędzony z grą można sobie wydłużyć szukając wszystkich kartek ze szkicownika i innych znajdziek, które odblokują w notesie Asha grafiki koncepcyjne czy szkice chłopaka. Warto zrobić tego chociaż trochę, gdyż pod względem graficznym – zarówno w grze jak i w szkicach – Concrete Genie prezentuje naprawdę wysoki poziom. Szczególnie przypadły mi do gustu neonowe dżiny i animacja ludzkich postaci, które wygląda czasami na robioną metodą poklatkową. Odkrywanie opcjonalnych scenek z dżinami czy odmalowywanie zapomnianych billboardów to kolejne parę godzin kreatywnej zabawy.

Jako dodatek gra zawiera też tryb VR, w którym pozwala nam skupić się wyłącznie na malowaniu. Naszym przewodnikiem w świecie wirtualnej rzeczywistości jest duszek – Plamek – znany z głównej części gry. Trzymając szkicownik za pomocą jednego kontrolera PS Move, a pędzel za pomocą drugiego, naszym zadaniem jest malowanie tych rzeczy, o które prosi nas nasz towarzysz. Do dyspozycji mamy kilkadziesiąt elementów krajobrazu, w tym różne rośliny, efekty atmosferyczne czy nawet motyle i ważki. Obstawiam, że w trakcie rozgrywki każdy gracz dostanie od Plamka te same instrukcje, lecz mimo to efekt końcowy będzie w każdym przypadku zupełnie różny. Przywodzi mi to na myśl serię programów edukacyjno-malarskich z Bobem Rossem. Ten bardzo pozytywnie nastawiony człowiek uczył sztuki malarskiej w sposób przystępny dla nawet najmniej artystycznych jednostek. Nie wiem czy twórcy Concrete Genie kierowali się tą postacią, lecz koślawo podążając za sugestiami Plamka, nie przeszkadzały mi krzywo posadzone drzewa czy przerośnięte słońce. Każdy z tych elementów mojego dzieła to wesoły wypadek, który na sam koniec jakimś sposobem spinał wszystko w cieszącą oko i serce całość. Ukończenie trybu VR zajmuje około pół godziny, lecz gra pozwala potem swobodnie malować tak długo, jak nam się chce, podobnie jak w głównej grze.

Concrete Genie znajduje się doskonale w segmencie rynku, który być może powoli wraca do swojej dawnej świetności. W cenie połowy 'standardowej’ gry AAA najnowsze działo Pixelopus pozwala graczom na kilka godzin zanurzyć się w magicznym i kolorowym świecie malowania, dżinów, duchów i typowych problemów nastolatków. Nostalgiczny powrót do przeszłości dla starych, a okno na świat interaktywnej zabawy dla młodych graczy.

 

PLUSY:

  • kolorowy, pozytywny świat,
  • ładna oprawa graficzna i muzyczna,
  • trwałość namalowanych dzieł w świecie gry,
  • Plamek 'Bob Ross’ w trybie VR.

MINUSY:

  • dla starych wyjadaczy może być za krótka i za łatwa,
  • przewidywalna fabuła.
Grę udostępnił wydawca - Sony Computer Entertainment Polska.