Destroy All Humans! – Opinia

24 sierpnia 2020
10
4/5
Opis:

„Destroy All Humans!” to nietypowa gra akcji stworzona przez studio Pandemic, znane z takich hitów jak „Full Spectrum Warrior” czy „Mercenaries”. W „DAH!” wcielamy się w Crypto – kosmitę, jednego z członków armii najeżdżającej naszą planetę. Jego głównym zadaniem jest zdobycie DNA mającego ocalić jego wymierającą rasę.

OCENANigdy w życiu nie spodziewałbym się pisać o tej zapomnianej już serii gier w 2020 roku. A jednak! Minęło już 12 lat odkąd trzecia, niezbyt udana, część Destroy All Humans! trafiła na rynek. Pomimo kiepskiej recepcji Destroy All Humans: Path of the Furon, deweloper Black Forest Games postanowił wskrzesić tę markę w najnowszym remake’u pierwszej części serii. A odświeżenie to moim zdaniem wyszło im niesamowicie.

Destroy All Humans! wydane było przez nieistniejące już studio Pandemic w 2005 roku. Specjalizowało się ono w tworzeniu średnio budżetowych gier AA. Relatywnie niskie koszty ich produkcji pozwalały twórcom na dosyć ryzykowne oraz ciekawe rozwiązania w ich tworzeniu. A owa produkcja o małym szarym ufoludku była w 2005 roku grą całkiem unikatową, używając nowe jak na te czasy rozwiązania w gameplayu.

No właśnie, małe szare ufoludki w latających spodkach. Do dzisiaj gier o takiej tematyce jest jak na lekarstwo. A raczej gier, w których to stanęliśmy po tej drugiej stronie barykady. Fabuła Destroy All Humans! opowiada o Cryptosporidium-137 (lub prościej Crypto) z odległej razy Furon. Jego poprzednik, Crypto-136 w dosyć niefortunnym wypadku rozbija swój spodek w Roswell, co przyciąga zainteresowanie ciekawskich ludzi. Jego zadaniem było zebranie istniejącego w ludzkich genach DNA furonów (nie pytajcie dlaczego) w celu odbudowy coraz to bardziej defektywnych klonów tej rasy. Zatem twoim celem, graczu, jest odratowanie swojego pobratymca, wysysanie mózgów dla DNA oraz kompletne unicestwienie populacji ziemi!

Przygoda Crypto ma miejsce w 6 niewielkich otwartych mapach, każda z nich umiejscowiona jest w Stanach Zjednoczonych lat 50. Co za tym idzie gra regularnie drwi z typowych dla tych lat filmów sci-fi o inwazjach obcych czy też rządowego straszenia „czerwoną zarazą”. Dużo jest też nawiązań do kultowych klasyków filmowych, takich jak billboardy z „Plan 9 from Outer Space” czy też linia dialogowa Jamesa Deana którą w przyszłości zapożyczył sobie Tommy Wiseau w swoim „arcydziele”. Żarty w grze nie są szczególnie wyrafinowane ( można strzelać sondą analną, co nie dziwi nikogo), zatem ten aspekt może nie podejść każdemu.

Co jednak z rozgrywką? Tak jak w oryginale, gra podzielona jest na misje, które mają miejsce we wcześniej wspomnianych 6 miejscówkach. Każda z tych map zawiera w sobie również misje poboczne oraz znajdźki, które odrobinę wydłużają czas gry. Większość czasu spędzona jest na rozpętywaniu chaosu za pomocą dosyć tradycyjnego arsenału. Oprócz wyżej wspomnianej sondy analnej mamy również do dyspozycji miotacz piorunów (co ucieszy ludzi nie lubiących starych emerytek), dezintegrator, czyli klasyczna laserowa spluwa, oraz detonator jonowy, który pełni rolę granatnika. Siać zniszczenie możemy też z kokpitu naszego latającego spodka. Ten element zrobił na mnie największe wrażenie, gdyż model zniszczeń budynków jest wykonany wspaniale. To wszystko brzmi świetnie, jednakże w grze występują też etapy skradankowe. Crypto może chować swoją pomarszczoną facjatę za pomocą Holobobu, co daje mu możliwość przybrania roli dowolnego człowieka. Wygląda to właściwie jak mocno uproszczony gameplay Hitmana, zatem etapy te są dosyć nużące. Dobrze za to że nie trwają one długo i szybko można wrócić do tej przyjemniejszej części rozgrywki.

Warto też zwrócić uwagę na stronę audiowizualną gry. Kwestie dialogowe w grze pozostały bez zmian względem oryginału z 2005, zatem mamy do czynienia z nieco słabą jakością dźwięku. Na plus wychodzi za to sam soundtrack, który świetnie wkomponowuje się w klimat filmu o kosmitach z lat 50. Grafika otoczenia wygląda niesamowicie dzięki silnikowi Unreal Engine 4. Styl graficzny uległ również zmianie względem oryginału, gdyż postawiono na bardziej karykaturalną reprezentacje postaci, co uważam za dobrą decyzję po stronie deweloperów.

Pojawienie się na rynku remaku Destroy All Humans! oraz wydanego nieco wcześniej Spongebob: Battle for Bikini Bottom wznieciło we mnie nadzieję na powrót do tworzenia gier AA. Nie próbują one być szczególnie rewolucyjne, nie mają rozbuchanych budżetów, ani nie silą się na bycie ambitnymi (jak chociażby wydawane ostatnio exclusive’y od Sony). I szczerze? Brakowało mi takich gier. Dają mi masę nieskrępowanej frajdy, a ograniczony budżet wraz z ogromną kreatywnością zespołów deweloperskich powoduje że na świat wychodzą takie skromne perełki. Destroy All Humans to kawał przyjemnej rozrywki. Z niecierpliwością czekam na remake dwójki.

Grę udostępnił wydawca.

Podsumowanie

"Brakowało mi takich gier. Dają mi masę nieskrępowanej frajdy, a ograniczony budżet wraz z ogromną kreatywnością zespołów deweloperskich powoduje że na świat wychodzą takie skromne perełki. Destroy All Humans to kawał przyjemnej rozrywki. Z niecierpliwością czekam na remake dwójki."

Zalety

  • usprawniwnie rozgrywki względem oryginału,
  • dodatkowe cele dla głównych misji,
  • świetne głosy Crypto oraz Poxa,
  • soundtrack,
  • piękna grafika,
  • klimat lat 50,
  • zabawne gagi,
  • sianie chaosu sprawia dużo frajdy.

Wady

  • nudne etapy skradankowe,
  • telekineza ma problemy z namierzaniem,
  • niektóre misje poboczne mogą być irytujące.