Diablo IV: Vessel of Hatred – Recenzja – Duchy z Nahantu

12 października 2024
0
4/5
Opis:

Pierwszy dodatek do „Diablo IV”, w którym gracz przemierza dżunglę Nahantu i podąża za Neirelą posiadającą kamień duszy Mefista. „Vessel of Hatred” dodatkowo wprowadza nową klasę postaci – spirytystę oraz szereg mniejszych modyfikacji i poprawek.

Cover Art:Diablo IV: Vessel of Hatred – Recenzja – Duchy z Nahantu

Nieco ponad rok przyszło nam czekać na pierwszy, pełnoprawny dodatek do “Diablo IV”. Wydana w czerwcu 2023 roku gra autorstwa Blizzard Entertainment przez ostatnie miesiące miała swoje wzloty i upadki, a wraz z oczekiwanym DLC „Vessel of Hatred” wchodzi w zupełnie nowy rozdział, który powinien przypaść graczom do gustu. Szczególnie tym, którzy do tej gry potrafią podejść z dystansem i nie są konserwatywnymi hardkorami, którzy nad łóżkiem mają plakat z “Diablo II”, a ich główne życiowe motto brzmi: “kiedyś to było”. 

Na wstępie krótkie info o recenzencie – nie jestem hardkorowym fanem serii “Diablo”. Przeszedłem każdą poprzednią część, a w “Diablo IV” spędziłem jakieś 50-60 godzin wspólnie z czarodziejką, z którą zaliczyłem kampanię. Dodatkowo pograłem kilkanaście godzin innymi klasami w sezonowym end-game i tyle. Podstawka bardzo mi się podobała, a wręcz byłem nią zachwycony pod względem czystego feelingu płynącego z mordowania potworów w Sanktuarium. Z wielką przyjemnością stwierdzam, że w “Vessel of Hatred” szeroko pojęty fun z grania wraca i to ze zdwojoną siłą. Duża w tym zasługa nowej grywalnej postaci, która łączy w sobie moje ulubione cechy poprzednich klas, czyli czarodziejki i łotrzycy.

 

W „Vessel of Hatred” duchy zwierząt są razem z nami

Spirytysta – największa nowość w “Diablo IV” zachwyca od samego początku. Z jednej strony to klasa niezwykle uniwersalna, bo w zależności od wykupienia odpowiednich umiejętności, może być ona nastawiona na walkę w zwarciu (moce goryla), walkę dystansową (moc orła), ataki z zaskoczenia (moc jaguara) i ataki nastawione na zatrucie (moc skolopendry). Jak zawsze w tego typu sytuacjach przetestowałem każdy dostępny skill, starając się znaleźć optymalne rozwiązanie dla mojego sposobu gry. Ku mojemu zaskoczeniu najlepiej grało mi się buildem uniwersalnym, który łączył w sobie moc każdego ze zwierząt. I tak powstała spirytystka, wywołująca wir błyskawic przyciągający wrogów do siebie, którzy następnie zostawali – dosłownie – miażdżeni przez potężne pięści goryla. Do tego dochodziły ataki obszarowe oraz moce skolopendry, która przynajmniej przez pierwsze godziny wydawała mi się najsilniejsza.

Moce całej czwórki są na tyle zróżnicowane, a do tego uzależnione od żywiołów, że każdy z graczy może stworzyć swój własny, unikalny build, który będzie działał. Mało tego – wykonanie jednego z questów pozwala nam na wybór dodatkowej mocy pasywnej w tzw. Konmancie Duchów, którą w każdej chwili możemy zmieniać. Dużą zaletą spirytysty jest też poruszanie się i zwinność w unikach, która – jak to w przypadku “Diablo IV” – często mocno się przydaje. Aspekty i afiksy dodatkowo (podobnie jak w podstawce) podkręcają niektóre umiejętności, przez co w efekcie gracze mogą tworzyć niezliczoną kombinację umiejętności pod swój styl gry. Dzięki temu przechodzenie fabularnej części dodatku jest zaskakująco przyjemne. 

 

Gdzie jesteś Neirelo? 

Pamiętacie fantastyczną cut-scenkę z zakończenia “Diablo IV”, w której Neirela płynie łódką w niejasnym kierunku i zaczynają ją męczyć pewne absolutnie pokręcone wizje? “Vessel of Hatred” przypomina nam ją raz jeszcze, na sam start dodatku, uświadamiając przy okazji, o czym będzie kolejny fabularny akt tej historii. Trafiamy bowiem do nowej krainy Nahantu (rozszerzającej mapę z podstawki), charakteryzującej się terenami przypominającymi dżunglę.

Dla przypomnienia – pod koniec podstawki Neirela ukradła kamień duszy Mefista i chce raz na zawsze skończyć z Władcą Nienawiści (który w tym dodatku odgrywa niebagatelną rolę). Naszym celem jest ją odnaleźć i spróbować powstrzymać przed konsekwencjami jej czynów. Fabuła DLC rozpoczyna się dość spokojnie i rozważnie. Ma niezłe momenty, ale niczym nadzwyczajnym nie zachwyca i nie szokuje. Ciekawie robi się jednak pod koniec, gdy do głosu dochodzi więcej mistycznych elementów z pogranicza jawy i snu. Scenarzyści zaczynają zaskakiwać i to nie raz, a kilka razy. Twisty są trudne do przewidzenia i w pewnych momentach wręcz szokujące. A do tego cały dodatek kończy się spektakularnym cliffhangerem, który obiecuje więcej w przyszłości.

Lokacje, przez które prowadzi nas gra są intrygująco zaprojektowane, choć dosyć podobne do tego, co pamiętamy z “Diablo IV”. Jednak z racji tego, że dodatek jest od podstawki krótszy (nie spędzicie w nim więcej niż 10 godzin), w żadnym wypadku nie będą się one nudzić. Podobało mi się też, że twórcy nie zapomnieli o lochach i zadaniach pobocznych. Te drugie są ciekawe, odstają od głównego wątku nie tyle poziomem, co samymi historiami, skupionymi bardziej na lokalnych wydarzeniach. Niespecjalnie zmienił się wachlarz przeciwników, którzy w zdecydowanej większości nadal są mięsem armatnim, jakie eliminujemy na swojej drodze. Zwracam jednak uwagę na ich ciekawe ataki obszarowe oraz możliwości dystansowe, których w podstawce nie było.

 

W „Vessel of Hatred” nigdy nie będziesz szedł sam

Dodatek “Vessel of Hatred” wprowadza do gry najemników, którzy towarzyszą samotnemu graczowi w walce z hordami przeciwników. Jest to niezwykle przydatna rzecz, gdy całą grę przechodzicie solo, bo najemnicy docelowo mają zwiększać potencjał ofensywny waszej postaci. Najemników jest łącznie czterech i każdego z nich odblokowujemy za pomocą świetnie zaprojektowanych questów. Do tego każdy z nich ma swoje własne drzewko umiejętności, które w pierwszej chwili wydawało mi się trochę małe, ale szybko zrozumiałem, że to tylko dodatek i możliwość jeszcze lepszego połączenia wspierającego nas najemnika z umiejętnościami głównej postaci.

Podoba mi się również sposób, w jaki został zmodyfikowany ekwipunek (na bardziej przejrzysty) oraz jak mocno zmieniono wypadanie przedmiotów. W “Vessel of Hatred” funkcjonuje ono dużo bardziej rozsądnie, niż w podstawce. Nie jesteśmy “zalewani” ogromem bezużytecznych itemów, które zbieraliśmy tylko po to, by rozmotować je u kowali. Do tego szybko kończyło nam się miejsce w ekwipunku, co było niesamowicie irytujące. W DLC z kolei wypadających itemów jest mniej, a gdy już wypadają, przeważnie są mniej lub bardziej użyteczne. Zrezygnowano też całkowicie ze świętych itemów. Nowością są runy inwokacji i rytuału, których połączenie pozwala nam dodatkowo wzmocnić naszą postać szczególnymi umiejętnościami (np. użycie odskoku  sprawia, że mamy więcej szans na krytyczne trafienie). Runy wsadza się w gniazda ekwipunku.

Blizzard zaskoczył mnie też pierwszym, pełnoprawnym raidem znanym jako: Mroczna Cytadela. I jest to naprawdę świetnie zaprojektowana rzecz, pełna pomysłowych zagadek, skomplikowanych bossów i…kumpli potrzebnych do zabawy. Nie mam nic przeciwko wprowadzaniu elementów MMO do “Diablo IV” i pewnie jestem w mniejszości. Mam jednak warunek – jeśli już twórcy idą w tym kierunku, to powinni dać też możliwość zabawy w Mrocznej Cytadeli z kompanami sterowanymi przez AI (np. z najemnikami). Wtedy nikt nie zarzuciłby im mocnego skrętu w kierunku MMO, którego ortodoksyjni fani nie będą tolerować. Czekam więc na szybką poprawkę.

Poprawiać jest co, bo niestety “Vessel of Hatred” działa dość niekomfortowo pod względem płynności. Zarzają się nie tylko spadki animacji (czasem drastyczne), ale też problemy z wyświetlaniem grafiki czy wykonywaniem animacji. Zdecydowanie jest to coś, co wymaga korekty w kolejnych aktualizacjach. Nie mogę się z kolei przyczepić do warstwy dźwiękowej. Muzyka jest chyba jeszcze lepsza niż w podstawce, z kolei polski dubbing daje radę i z przyjemnością przeszedłem całe DLC z rodzimymi głosami.

 

Grę udostępnił wydawca.

Podsumowanie

Zachowując otwartą głowę i rozumiejąc twórców gry, którzy chcą, by “Diablo IV” rozwijało się w nowych kierunkach, dodatek “Vessel of Hatred” oceniam bardzo pozytywnie. To wciąż bezkonkurencyjny tytuł hack’n’slash pod względem eksterminacji hordy wrogów, a dzięki postaci Spirytysty, fun z dobrze znanego stylu gry jest jeszcze większy. Dodatek wymaga jednak technicznego szlifu oraz korekty we wprowadzonym elemencie MMO, który nie każdemu może przyjść do gustu. Mam też nadzieję, że na kolejne duże DLC nie będziemy musieli czekać kilkanaście miesięcy. 

Zalety

  • spirytysta to klasa postaci, która zainteresuje każdego,
  • fabularnie jest tak samo dobrze, jak w podstawce, a może i lepiej,
  • to zakończenie…
  • gameplay nadal dostarcza ogromu frajdy,
  • najemnicy oraz ich możliwości to fajny dodatek,
  • sensowne modyfikacje związane z przedmiotami i ich wypadaniem.

Wady

  • dodatek wymaga technicznego szlifu,
  • to tylko kolejny, płatny “kawałek” wielkiego tortu, który będzie rozwijany przez wiele lat.