Gravity Rush 2 – Opinia

4/5

Jako orędownik najlepszej konsoli na rynku, PS Vita, posmutniałem, gdy dowiedziałem się, że seria Gravity Rush wyprowadza się na stałe z wyspy Vita i przenosi się do metropolii PS4. Mimo tego ciosu, muszę przyznać, że gra Studio Japan i Project Siren bardzo dobrze odnalazła się na dużej konsoli i cieszę się, że może być wypróbowana przez szersze grono odbiorców (mimo iż dane sprzedaży nie wskazują na to, że tak faktycznie się stało… ale to dyskusja na inną porą).

Niby Kat, a z psami dogaduje się całkiem nieźle.

Pierwsza część Gravity Rush jest jednym z największych tytułów wewnętrznych Sony, jakie zostały wypuszczone na PS Vita. W grze wcielamy się w dziewczynę o imieniu Kat, która budzi się w nieznanym sobie mieście w towarzystwie tajemniczego kota (ha!), dzięki któremu odkrywa w sobie moc zmiany siły grawitacji. Za wciśnięciem jednego przycisku podłoga może stać się sufitem a lewa ściana podłogą. Nie wiem, czy czujnik ruchu w PS Vita był źródłem tego pomysłu, czy też leżał on w szufladzie dopóki nie trafił się sprzęt, który będzie potrafił go dobrze zaimplementować. W każdym razie, zabawa w spadanie we wszystkie kierunki była bardzo udana. Fabuła nie została mi przez te cztery lata w pamięci, co może świadczyć albo o jej sile, albo o stanie mojej głowy. Tak czy siak, po obejrzeniu jednego czy dwóch filmików na YouTube w celu odświeżenia wydarzeń z części pierwszej, byłem gotowy zasiąść do Gravity Rush 2. Przy okazji, wspomniane filmiki powinny być lekturą obowiązkową dla nowicjuszy w świecie Kat. Bez tego, duża część fabuły będzie zupełnie niezrozumiała, a pojawiające się postaci nic wam nie powiedzą.

W prologu Gravity Rush 2 dowiadujemy się, że Kat została rozdzielona od swojej towarzyszki z ‚jedynki’ – Raven. Nasza bohaterka podróżuje z grupą wędrownych górników i ich flotą latających domów, żyjąc od pierwszego do pierwszego, pomagając wydobywać kryształy ze złóż stworzonych przez burze grawitacyjne. Ponieważ Dusty, wierny koci towarzysz, również gdzieś się zapodział, Kat musi polegać na sile swoich mięśni i zapomnieć o swoim tytule Królowej Grawitacji. Bez obaw, w momencie pierwszego poważnego zagrożenia Kat wypowiada życzenie, że bardzo chciałaby odnaleźć swojego kota. Wtem, bez żadnego wytłumaczenia, Dusty pojawia się w samą porę, aby pomóc bohaterce pokonać przeciwników. Rozłamu ludzkości nie stwierdzono, ale Deus Ex Machina jak się patrzy.

Ktoś chyba niedawno grał w Inside…

Niedługo po tych wydarzeniach Kat, wraz z całą górniczą trupą, trafia do miasta, które różni się zdecydowanie od środowisk, które są nam znane z jedynki. Autorzy postanowili dać pole do popisu graczom i umiejętnościom Kat i odeszli od dość horyzontalnej architektury Hekseville na rzecz znacznej wertykalności. Dzielnice miasta nie są już położone tylko obok siebie, ale status społeczny mieszkańców można poznać po tym jak ‚wysoko’ mieszkają. Od biedoty, zamieszkującej sypiące się chaty na samym dole, przez rynek, parki i dzielnicę przemysłową na środku, po dzielnicę bogaczy i ich wielkie posiadłości wysoko w chmurach. Takie zaplanowanie przestrzeni pozwala Kat rozwinąć grawitacyjne skrzydła, chociaż podróże pomiędzy dzielnicami mogą się dłużyć, jeśli musimy je wykonywać ‚ręcznie’. Powraca na szczęście system szybkiej podróży, w postaci studzienek kanalizacyjnych, które pozwalają skrócić ten proces.

Rozwarstwienie społeczne jest też ważnym elementem fabuły, a przynajmniej jej części. Gra porusza sprawy nierówności społecznej, rewolucji i dyktatury, co stoi w dość mocnym kontraście do cel shadingowej grafiki i dość naiwnego usposobienia Kat. Trzeba przyznać, że grze udaje się jednak dobrze poprowadzić ten wątek. Kończy się on mniej więcej w jednej trzeciej gry, gdy nasi bohaterzy przenoszą się do innego, a potem do jeszcze kolejnego miejsca. Nie chcąc psuć zabawy poznania ich losów, powiem tylko, że powracamy w fantastyczne i zakręcone klimaty znane z pierwszej części gry. Mimo iż nie wszystko w fabule było dla mnie jasne, kilka zwrotów akcji, które zafundowali deweloperzy, powoduje że muszę dać grze za opowieść kciuka w górę.

Również mechanicznie gra zasługuje na wysokie noty. Gravity Rush 2 przejęła praktycznie wszystkie elementy z pierwszej części gry, włącznie z możliwością wykorzystania czujnika ruchu w kontrolerze do sterowania kamerą. Mimo iż nie jestem przeciwnikiem takich rozwiązań, ten sposób kontroli nie przypadł mi tutaj do gustu i szybko przełączyłem się na starą, dobrą prawą gałkę analogową. Jedynym technicznym problemem, jakiego doświadczyłem, były problemy z pracą kamery podczas szybszych walk i przy poruszaniu się po zamkniętych przestrzeniach. Poziom frustracji nie dorównywał temu z The Last Guardian, ale przez pracę kamery musiałem kilkakrotnie przechodzić niektóre fragmenty gry, gdzie błąd perspektywy powodował, że pokazywał mi się ekran ‚game over’. Jeśli chodzi o poruszanie się Kat i walkę, wszystko działa bardzo dobrze. Możemy atakować przeciwników z powietrza kopniakiem grawitacyjnym, budować zwykłe kombo pięściowo-stopowe na ziemi, lub ciskać we wrogów okolicznymi przedmiotami. Mamy też do dyspozycji ataki specjalne, które można aktywować po naładowaniu się specjalnego paska. Wszystko to było już jednak w Gravity Rush. Nowością są dwa odmienne style walki – księżycowy i jowiszowy. W tym pierwszym Kat staje się lekka i może skakać wyżej i teleportować się podczas ataku z powietrza. W tym drugim Kat jest ciężka i wolna, lecz jej ataki mają dodatkową siłę. Niestety, oprócz momentów, w których byłem zmuszony do korzystania z nich, rzadko kiedy decydowałem się na zmianę stylu walki. Gra nie wymagała tego ode mnie na normalnym poziomie trudności. Wszystkie walki były do opanowania ‚po staremu’, a nowinki były niezbędne tylko w niektórych misjach pobocznych.

… albo Dark Souls.

Podobnie ma się sprawa z talizmanami – znajdźkami, które pozwalają Kat zwiększać jej moce – silniejsze ataki, mniejsze zużycie energii, większy pasek życia, itp. W praktyce, obsadziłem wszystkie trzy dostępne miejsca talizmanami, które zwiększają zasięg przyciągania kryształów (waluty w grze), dzięki czemu zbierałem ich więcej podczas eksploracji otwartego świata. Być może sytuacja wygląda inaczej na najwyższym stopniu trudności, lecz mam co do tego wątpliwości. Mimo to, nie mam nic przeciwko tym dodatkom, które na pewno zwiększają opcje personalizacji stylu gry.

Inną nowinką jest aparat, który jest de facto trybem foto wbudowanym w samą grę. Kat okazjonalnie potrzebuje się nim posłużyć podczas misji. Jest on też niezbędny do odblokowania niektórych trofeów. Inną zachętą robienia ciekawych zdjęć jest możliwość ich publikacji online. Inni gracze mogą je wtedy znaleźć w swojej grze i dać im wirtualną łapkę w górę. Być może jest to kolejny zbędny gadżet, lecz niektóre zdjęcia, które znalazłem były naprawdę ciekawe. Na pewno nie przeszkadza tutaj fakt, że gra, we wspomnianej cel shadingowej oprawie, wygląda naprawdę ładnie. Drobnym mankamentem jest niewielki zasięg widoczności elementów środowiska, przez co przy przemieszczaniu się między lokacjami często widzimy nagle pojawiające się budynki.

Poza robieniem zdjęć i przechodzeniem misji fabularnych, gra pozwala nam sprawdzić się w wyzwaniach, w których musimy wykorzystać umiejętności Kat. Może być to wyścig, walka na czas czy roznoszenie ulotek. W każdym razie 20 wyzwań pozwoli nam spędzić w Gravity Rush dodatkowe kilka godzin. Jeśli dołożyć do tego kilkadziesiąt misji pobocznych, opcjonalne dialogi, możliwość odwiedzania kopalni i wykonywania w nich specjalnych zadań czy pokonywania ogromnych przeciwników, a także szukanie skrzynek ze skarbami ukrytych w świecie gry, całkowity czas gry urośnie nawet do 50 godzin. Wydaje mi się, że jest tego trochę za dużo. Mimo iż mechanika gry jest ciekawa, to nie jest na tyle głęboka, aby bawić przez tak długi czas. Dodatkowo, niektóre minigierki (na przykład podnoszenie ludzi i ciskanie nimi w kierunku sklepów), sprawiają wrażenie zapychaczy, które nie przynoszą dużo frajdy. Być może jednak się mylę i wbudowane rankingi online oraz możliwość wysyłania wyzwań znajomym z PSN i śrubowania wyników przykują uwagę niektórych graczy na dłużej.

W podsumowaniu, Gravity Rush 2 jest bardzo dobrą grą, która wnosi dużo świeżości w świecie gier akcji. Ciekawy pomysł supermocy głównej bohaterki pozwala jej wybić się na tle asasynów, co w połączeniu z odjechaną fabułą daje smaczną miksturę. Jest to pozycja obowiązkowa dla fanów pierwszej części gry, a nowicjuszy zachęcam również do spróbowania zremasterowanej jedynki, która niedawno ukazała się na PS4.

 

Plusy:

  • zabawa z grawitacją,
  • sympatyczni bohaterowie,
  • ładne środowiska,

Minusy:

  • problemy pracy kamery,
  • farmienie kryształów.
Materiał stworzony dzięki uprzejmości PlayStation Polska.