Horse Tales: Emerald Valley Ranch – Recenzja

by
10 grudnia 2022
0
1.5/5
Opis gry:

Daj się porwać pięknej konnej przygodzie! Odkryj otaczające Cię rozległe tereny dzikiej przyrody, poznaj mieszkańców półwyspu i nawiąż nowe znajomości. Odkryj tajemnice, które kryje wyspa. Hoduj, poskramiaj i tresuj konie – każdy z nich ma swoje unikalne atuty i cechy – i weź udział w ekscytujących wyścigach.

Horse Tales: Emerald Valley Ranch to gra przygodowa z otwartym światem od Aesir Games, twórców całkiem udanej egranizacji filmu Wicher (Windstorm), z którą miałem przyjemność obcować jakiś czas temu. Jak sam tytuł wskazuje, w Horse Tales także obracać się będziemy w konnej tematyce, a gra opowie historię stworzonej przez nas postaci, która zostaje zaproszona przez ciotkę na ranczo. Gdy zjawia się ona na miejscu, okazuje się, że ciotka zniknęła, a ranczo wygląda jak Komenda Główna Policji po bliskim spotkaniu z granatnikiem. W skrócie – nasz bohater zastaje ruinę, zaś naszym zadaniem będzie odbudowa rancza i przywrócenie mu dawnej świetności. Jak wspomniałem, Horse Tales nie jest moją pierwszą grą traktującą o jeździe konnej, z pewnością jednak nie widziałem równie skomplikowanej gry w tej dziedzinie. Poza samą jazdą, mamy tu aspekt ekonomiczny, gdzie za pomocą zebranych materiałów rozbudowujemy swoją posiadłość o dodatkowe stajnie, ogródki czy miejsca pielęgnacji koni. Możemy także brać udział w wyścigach, za które otrzymujemy punkty prestiżu potrzebne do rozwoju rancza. Same konie konie zaś możemy pielęgnować, czyścić i masować poprzez rozgrywanie prostych minigierek.

Pod względem graficznym jest nieźle – jest przyjemnie, bajkowo i kolorowo, a zastosowana paleta barw cieszy oczy. Można rzec, że wygląda na taką, która powinna trafić w gusta młodszych graczy. Czy poziom trudności jest również pod nich dostosowany? Absolutnie nie! Gra zaczyna się niewinnie. Wybieramy konia, a następnie wykonujemy szereg kurierskich zadań typu „znajdź przedmiot, pojedź na drugi koniec mapy, daj przedmiot” i tak na okrągło. Monotonna sielanka zostaje brutalnie przerwana w momencie gdy dostajemy dostęp do wyścigów, a naszym głównym zadaniem jest pobicie czasu niejakiej Lili. Tak, to właśnie jest ten moment, w którym poziom trudności skacze tak drastycznie, że nawet u starych wyjadaczy frustracja może sięgnąć zenitu. Zacznijmy od tego, że za pomocą konia, którego dostajemy na początku przygody, nie ma absolutnie żadnych szans choćby zbliżyć się do wymaganego progu czasowego, nawet gdy opanujemy wszystkie skróty. Co więc nam zostaje? Otóż musimy zdobyć nowego wierzchowca, którego statystyki będą na tyle wysokie, że będzie on w stanie pobić rekord Lili. Okej, pomyślałem – szybko zgarnę rączego ogiera z polany i jako że tor mam już opanowany, wygram wyścig i pociągnę fabułę naprzód. Gdy udamy się w miejsce pobytu dzikich koni, jesteśmy zmuszeniu do użycia pseudoskradankowej mechaniki (poruszanie się na zgiętych nogach), aby nie spłoszyć zwierząt, a gdy już odpowiednio się do nich zbliżymy, możemy podejrzeć statystyki koni lub je oswoić. Okej, pomyślałem – statystyki mi pasują, teraz wystarczy tylko podmienić konia na nowego i wio! Niestety, po raz kolejny spotkał mnie zawód – gra mnie poinformowała, że nie mam wolnego miejsca w swoich stajniach, a początkowego konia nie można uwolnić ot tak. Cóż było robić – wróciłem do swojej osady z zamiarem rozbudowania stajni. I tu kolejny zonk – zostałem poinformowany, że nie mam wystarczającej ilości materiałów do skonstruowania nowych miejsc dla wierzchowców. Jak można się domyślić z tej historii, udałem się na surowcowe polowanie i po żmudnym, choć zakończonym sukcesem zbieractwie mogłem w końcu rozbudować stajnię po to, by ujarzmić nowego konia, za pomocą którego po wielu trudach udało się wygrać wyścig. Z moich doświadczeń można wysnuć prosty wniosek – gra w nieefektywny sposób tłumaczy swoje mechaniki, a niekiedy wcale ich nie tłumaczy, zakładając, że gracz się jakoś w tym połapie. Ostatecznie mi się to udało, ale nie straciłbym tyle czasu, gdyby gra w przejrzysty sposób, krok po kroku, tłumaczyła swoje tajniki.

Sterowanie w grze nie należy do najprzyjemniejszych. Powiedzieć, że konie są mało responsywne, to nic nie powiedzieć. Manewrowanie nimi to prawdziwa mordęga, a skakanie nad przeszkodami tak mało tak intuicyjne, jak to tylko możliwe. Kolejne nieudane próby sprawiały, że miałem ochotę rwać sobie włosy z głowy, głównie w trakcie wyścigów, gdyż owocowało to cofnięciem postaci o dobre kilka metrów i utratą cennych sekund. Sam nie wiem, czy twórcy chcieli odwzorować trudy tresury koni, obrazując najbardziej uparte osobniki, ale tak czy inaczej nie odnalazłem satysfakcji w poruszaniu się po mapie. Skoro przy mapie jesteśmy, jej projekt jest całkowicie niefortunny. Dojechanie z punktu A do punktu B to w wielu przypadkach koszmar – labiryntowa budowa sprawia, że często droga, która na mapie wydawała się prosta i przejrzysta, jest całkowicie nieprzejezdna – a to występują niewidoczne na mapie blokady, a to przepaści czy różnice wysokości, z którymi nasz koń sobie nie poradzi, dlatego często musimy szukać objazdów, po drodze klnąc pod nosem na kiepską mechanikę jazdy. Jak na złość, nie zaimplementowano tu trybu szybkiej podróży – możemy jedynie teleportować się na ranczo, co nie zawsze rozwiązuje sprawę.

Nie sposób nie wspomnieć o największym zastrzeżeniu, które mam do Horse Tales: Emeral Valley Ranch – wszędobylskich błędach. Nie będę się zbytnio rozwodzić o niewidzialnych przeszkodach, które dość często blokują naszego bohatera – na dłuższą metę są nieco uciążliwe, ale nie tak szkodliwe, jak błędy psujące rozgrywkę. Już w okolicach pierwszej godziny rozgrywki napotkałem takowy, a sprawił on, że mój koń unosił się w obłokach i nie mogłem go żadnym sposobem sprowadzić na ziemię. Jako że nie miałem jeszcze do dyspozycji powrotu na ranczo (było to tuż przed pierwszym noclegiem), zostałem zmuszony do rozpoczęcia gry od zera. Zdarzało mi się także, że koń zapadał się pod mapę, ale tu już można było uratować sytuację teleportując się do posiadłości.

Podsumowując, z jednej strony doceniam, że spróbowano stworzyć coś więcej niż kolejną, bezpieczną produkcję o jeździe konnej. Z drugiej ewidentnie widać, że skala projektu przerosła twórców, co sprawiło, że żadna z zastosowanych mechanik nie jest na tyle dopracowana ani satysfakcjonująca, by zatrzymać gracza na dłużej. Czarę goryczy dopełniają rażące bugi, niejednokrotnie psujące progres w rozgrywce, co jest potwornie frustrujące. Niestety, grę w obecnym stanie technicznym ciężko mi komukolwiek polecić – nawet w tematyce jeździeckiej możemy znaleźć lepsze, bardziej dopracowane produkcje.

Grę udostępnił wydawca.

Podsumowanie

Niestety, grę w obecnym stanie technicznym ciężko mi komukolwiek polecić – nawet w tematyce jeździeckiej możemy znaleźć lepsze, bardziej dopracowane produkcje.

Zalety

  • ambitna próba stworzenia rozbudowanej gry w konnej tematyce,
  • przyjemna dla oka grafika.

Wady

  • przekombinowana,
  • szybko staje się monotonna,
  • kiepski design mapy,
  • irytujące mechaniki,
  • błędy techniczne.