Zmierz się z małymi i dużymi koszmarami w drugiej odsłonie tej platformówki z zagadkami. Sprawdź z jakimi horrorami przyjdzie Ci się zmierzyć tym razem.
Little Nightmares II to dobry platformówkowy horror, który straszy bardziej klimatem niż nagłymi atakami potworów czy głośnymi dźwiękami. Brakuje mu jednak elementu zaskoczenia, z jakim na arenie giereczkowiej pojawiła się pierwsza część tej gry.
O Little Nightmares mówiło się dużo dobrego, gdy gra pojawiła się na konsolach prawie równo cztery lata temu. Wymieniana w jednym rzędzie z tuzami gatunku mrocznych platformówek takich jak Limbo czy Inside, szybko stała się kultowym hitem, sprzedając się w przeszło 3 milionach kopii. Ja sięgnąłem po ten tytuł dopiero w tym roku, zachęcony premierą drugiej części. Bawiłem się przy nim świetnie, chociaż zabawa nie jest słowem, które powinno przychodzić na myśl, zwiedzając makabryczny świat Little Nightmares.
Tym chętniej szybko postanowiłem rzucić się w otchłań sequela. W drugiej części wcielamy się w rolę chłopca Mono, którego arsenał ruchów jest podobny do tego, którym dysponowała Six w 'jedynce’. Chłopak potrafi skakać, przesuwać przedmioty, skradać się, ciągnąć za dźwignie czy biegać, chociaż tym razem nie zauważyłem, żeby postać się męczyła podczas biegu, co było dość frustrujące w Little Nightmares. Ciężko w kilku słowach wprowadzić w świat gry i powiedzieć cokolwiek na temat jej fabuły. W typowy dla gatunku sposób nasz bohater budzi się nagle i po prostu musi biec w prawo. Nie wiadomo kim jest, dlaczego się tam znalazł i gdzie zmierza. W tajemniczej podróży towarzyszy mu druga postać sterowana przez komputer, której tożsamość nie jest tak tajemnicza, jak mogłoby się to na początku wydawać. W drodze do bliżej nieokreślonego celu dwójka bohaterów musi przebrnąć, między innymi, przez szkołę, w której szaleją agresywne dzieciaki i potworna nauczycielka, szpital nawiedzony przez światłoczułe, mordercze manekiny czy bloki zamieszkałe przez ludzi gapiących się upiornie w ekrany telewizorów. Każda lokacja straszy, czy bardziej wprawia w niepokój, w właściwy dla siebie sposób. Na przykład, mimo ich wrogiego usposobienia, nie jest łatwo, z moralnych pobudek, rozwalić metalową rurką głowę dzieciaka, która rozpada się przy tym jak ceramiczna miska. W całej grze nie uświadczymy ani jednego słowa mówionego ani pisanego – świat budowany jest przez środowisko, postacie i bardzo gęstą atmosferę, świetnie uzupełnianą dźwiękiem i muzyką.
Różnorodność lokacji i 'strachów’ niekoniecznie przekłada się na różnorodność rozgrywki. Być może zabrałem się za dwójkę za blisko ogrania jedynki, lecz mam wrażenie, że pod względem elementów zręcznościowo-platformówkowych Little Nightmares II nie wnosi dużo świeżości. Nie brakuje sekcji skradanych, w których musimy przebiegać pod meblami w taki sposób, aby potworny dorosły w tym samym pokoju nas nie dostrzegł. Po takim fragmencie rozgrywki często dochodzi do szaleńczej ucieczki, podczas której jesteśmy prawie cały czas o krok od bycia pożartym przez goniące nas maszkary. W innych miejscach musimy znaleźć klucz albo korbę, żeby czymś zakręcić czy coś otworzyć. Implementacja tych elementów jest co najmniej dobra, lecz często miałem wrażenie, że dopiero co grałem w dokładnie tę samą grę. Ten zarzut można przyjąć z lekkim przymrużeniem oka, bo brzmi trochę tak jakbym marudził, że w nowym Call of Duty chodzimy i strzelamy. Mimo to, nie licząc fragmentów z teleportowaniem się między telewizorami, żaden element rozgrywki mnie nie zaskoczył nowością w porównaniu z pierwszą grą w serii.
Wspomniane wcześniej pościgi często kończą się za pierwszym podejściem śmiercią i muszę zrzucić tutaj trochę winę na sterowanie i na niewłaściwe telegrafowanie tego, co należy w niektórych momentach robić. Potrzebowałem kilku prób, żeby zrozumieć czego gra w danym momencie ode mnie chce a potem jeszcze dwie, trzy żeby to poprawnie wykonać. Najwięcej problemów miałem z celowaniem w hotspoty dźwigni oraz innych przedmiotów, które trzeba złapać i coś z nimi zrobić. Nie wiem czy to już mój wiek czy sposób oddania głębi pola widzenia, lecz nie raz zdarzało mi się podskakiwać zupełnie nie w tym miejscu, w którym trzeba, aby dosięgnąć przełącznika. Dodatkowo, bieganie i skakanie wydaje się dużo bardziej 'pływające’ niż w jedynce, gdzie było bardziej dynamiczne i zwrotne. Nie jestem fanem takiego sterowania, szczególnie w grach, które wymagają trochę precyzji pod presją czasu, a tak bywa w Little Nightmares II. Dodatkowe klapsy należą się jeszcze osobie, która wpadła na pomysł zagadek z latarką, a może bardziej osobie, która implementowała sterowanie strumieniem światła. Jest ono dla mnie tak nieintuicyjne i niedokładne, że poziomy z manekinami będą nawiedzać moje prawdziwe koszmary jeszcze przez jakiś czas. Machanie ręką z latarką odbywa się w sposób podobny do machania rękami Sackboya w Little Big Planet, co nie jest do końca dziwne, ponieważ Tarsier pracowali nad kilkoma grami z tej serii. Ogólnie Little Nightmares można podsumować jak LBP dla dorosłych. Jeśli przyjrzeć się obu tym grom, to pod względem rozgrywki tak naprawdę za dużo się nie różnią.
Nie ukrywam, że Little Nightmares II jest lekkim rozczarowaniem. Gra frustruje sterowaniem i nie zaskakuje świeżością jak swoja poprzedniczka. Atmosfera horroru i strachu budowana jest jednak znakomicie, a bardzo szczegółowe lokacje, z niezliczonymi elementami fabuły opowiadanej przez środowiskowo, zachęcają do zwiedzania świata gry. Szkoda tylko, że gra jest aż tak czarno-granatowa przez większość czasu. Rozumiem, że jest to część klimatu, lecz czasami ciężko się dopatrzeć czegokolwiek na ekranie. Po Little Nightmares II warto sięgnąć, lecz jeśli jest to wasza pierwsza styczność z tą serią i tym gatunkiem to zdecydowanie polecam zapoznanie się z pierwszą częścią i wrócić do dwójki po dłuższym odstępie czasu.
Grę udostępnił wydawca.
Podsumowanie
Zalety
- towarzysz urozmaica rozgrywkę,
- zróżnicowane środowiska,
- mroczna atmosfera.
Wady
- niedokładne sterowanie,
- odgrzewane zagadki środowiskowe,
- latarka...
- wszystko jest niebieskie i czarne.