Demoniczna małpa-zabawka prześladuje braci bliźniaków Hala i Billa (Theo James), krwawo mordując osoby z ich otoczenia. Horror z mocno komediowym zacięciem i sporym dystansem do siebie. Fontanny fruwających wnętrzności, suchy humor i fajne, w pełni świadome konwencji filmu aktorstwo.
Zeszłoroczny “Longlegs” z Cagem i tegoroczna “Małpa” to dowód na to, że Osgood Perkins albo się rozkręca albo ma dobry okres. Co prawda póki co udało mi się załapać tylko na “Małpę”, ale skutecznie zachęciła mnie do nadrobienia poprzedniego, często chwalonego filmu reżysera.
Na wstępie warto zaznaczyć, że jeżeli ktoś spodziewał się klasycznego pełnokrwistego horroru to zupełnie nie ten adres, ale dla mnie to akurat argument na plus. Lubię czasem obejrzeć klasycznego slashera, ale jestem też fanem umiejętnej zabawy konwencją i dokładnie to zapewnia “Małpa”.
Małpa robi małpie figle
Film nakręcony na podstawie opowiadania Stephena Kinga o tym samym tytule, opowiada historię – nakręcanej nomen omen – małpy z bębenkiem (w oryginalnym opowiadaniu – z cymbałkami), czyli zabawki prześladującej przez lata rodzinę Shelbornów zamieszkałą w ulubionym przez Kinga stanie Maine. Demoniczny małpiszon (tu bez zaskoczeń ani spoilerów – trailer pokazuje to raczej wprost) jest powodem serii przedziwnych śmiertelnych wypadków, które najpierw prześladują ojca rodziny, Petey’a (zbyt przyjemne to było dla mnie zaskoczenie, żeby zdradzać kto występuje w tej roli), a potem opuszczoną finalnie przez niego rodzinę czyli żonę Lois (Tatiana Maslany) i dwójkę synów bliźniaków, Hala i Billa (obaj grani w wersji dorosłej przez świetnego Theo Jamesa, w młodszej nie ustępuje mu pola Christian Convery).
Dzieciaki, gdy orientują się czym grozi nakręcanie zabawki tkwiącym w jej plecach kluczykiem postanawiają się jej pozbyć, ale nie jest to tak proste jakby się mogło zdawać. 25 lat później małpa ponownie pojawia się w ich życiu i znów zaczyna siać spustoszenie. Hal po raz kolejny próbuje zapobiec małpiej masakrze jednocześnie opiekując się swoim synem Petey’em (Colin O’Brien), a jednocześnie stara się odnaleźć brata, z którym od lat nie miał kontaktu.
Dystans albo wszyscy zginiemy
Lubię strasznie filmy, które potrafią być samoświadome i umiejętnie bawią się z widzem. Trzeba wiedzieć jak mrugnąć do odbiorcy w taki sposób, żeby nie było to natrętne i nieudolne. “Małpa” bardzo zgrabnie bierze konwencję gore horroru (czyli dla tych co nie wiedzą: straszenia głównie rozbryzgującymi się efektownie wnętrznościami w dużych ilościach) i tak jak oczywiście podskoczycie w fotelu nie raz, tak jednak częściej będziecie się gromko śmiać. Nie łatwo połączyć komedię z horrorem o takim zacięciu, ale Perkins ewidentnie umie w suche żarty i komediowy timing. Pomaga tu bardzo Theo James i w sumie cała reszta obsady też “czuje” doskonale w jakim filmie jest i rozgrywa z gracją nawet najbardziej krwawe sceny.
Sama historia nie jest może przesadnie zaskakująca, ale… zupełnie nie musi taka być. Znając opowiadanie Kinga oczywiście możemy sobie wszystko elegancko zawczasu zaspoilerować, a z kolei bez tego po prostu beztrosko cieszymy się jatką i kolejnymi gagami. Nie czułem, żeby film musiał się przesadnie silić na oryginalność jeżeli świetnie się bawię podczas jego oglądania. Zaskakujące i dość kreatywne są za to sceny wyrzynania kolejnych osób z listy obsady – tutaj, przyznaję, nie tylko ja na sali wyrażałem dosyć ekspresyjnie swoje zaskoczenie podczas seansu.
Gapisz mi się na bęben?
Jest w filmie również całkiem zgrabnie opowiedziany wątek rodzinny rozgrywający się między Halem, a jego synem. Nastoletni Petey, próbując przetrwać z ojcem krwawe małpie figle ma szansę poznać go lepiej, niestety dosłownie tydzień wcześniej zanim jego żyjąca w separacji matka (Laura Menell) finalnie odbierze opiekę Halowi, na rzecz aktualnego partnera (tu znowu, nie będę Wam psuł niespodzianki). Czy robi to z “Małpy” film familijny? Nie za bardzo, ale daje za to pretekst do kolejnych świetnych gagów, a mi to w zupełności wystarcza.
Do tego wszystkiego całość ma dobre tempo i w kontrze do trendu rozwlekania historii na długie godziny, bardzo sprawnie opowiada to co chce opowiedzieć. Film trwa 98 minut i bardzo uczciwie wykorzystuje ten czas. Nie nudziłem się nawet przez chwilę i nie czułem, żeby trzeba było koniecznie powiedzieć coś więcej.
Podsumowanie
Co tu kryć: “Małpa” to raczej nie żadne arcydzieło, ale za to kawał fajnego, komediowego horroru nakręconego z ogromnym dystansem do swojego gatunku. Bawiłem się świetnie i polecam każdemu, kto jest w stanie znieść spore ilości fruwających wnętrzności na ekranie bez zapasu papierowych torebek, a do tego lubi się przy tym pośmiać.
Zalety
- humor i dystans
- fajne, dobrze rozegrane gagi
- aktorzy świetnie czują konwencję
- całkiem kreatywne sceny gore
- zgrabne tempo
Wady
- bardzo zależy od preferencji humoru czy konwencji
- jeśli ktoś spodziewa się typowego horroru, może być zawiedziony