Marvel’s Midnight Suns – Recenzja

25 grudnia 2022
5
4.5/5
Opis gry:

Marvel’s Midnight Suns to turowa gra taktyczna przygotowana przez weteranów tego gatunku – studio Firaxis Games. Jako tajemniczy Hunter w towarzystwie grupy bohaterów stawiamy czoła kolejnej apokalipsie zagrażającej temu światu. Tym razem ze strony demonów i mrocznych bóstw.

Marvel’s Midnight Suns to turowa gra taktyczna przygotowana przez weteranów tego gatunku – studio Firaxis Games. Gracze zainteresowani grami tego typu zapewne kojarzą kultową serię XCOM. W najnowszej produkcji autorzy przenieśli się ze świata ogarniętego wojną ludzkości z obcą cywilizacją do klimatów superbohaterskich. Nie każdemu pomysł ten się najpewniej spodoba, ale osobiście byłem wniebowzięty myślą o takim połączeniu. Wyczekiwałem gry od pierwszych zapowiedzi i się doczekałem. Ale czy ta produkcja wyszła dobrze? Zapraszam do zapoznania się z moją opinią.

Pod kątem fabularnym dotychczasowe produkcje studia raczej nie brylowały, bo nie to było kluczową ich cechą. W przypadku Midnight Suns nastąpił jednak istotny postęp w tym aspekcie. Opowiadana historia ma tu dużo większe znaczenie i nie jest tylko tłem do kolejnych turowych potyczek. Gracz wciela się w tajemniczą postać zwaną Hunter, która „budzi” się po ostatniej bitwie mającej miejsce kilkaset lat temu. Będąc bowiem dzieckiem matki demonów – Lilith stawiamy opór rodzicielce walcząc o utrzymanie porządku w świecie. I choć przeciwnik jest bardzo potężny po naszej stronie znajdujemy wielu niemniej lichych, a przy tym kultowych pomocników.

Gra bardzo mocno idzie w kierunku tej mistycznej strony komiksów Marvela i ciekawie udaje się jej przedstawić pełen magii i demonów zakątek tego świata. Jako kluczowa postać ruchu oporu przejmujemy dowodzenie nad tytułową grupą Północnych Słońc. Przyjdzie nam spotkać wielu bohaterów. Oprócz tych specjalizujących się w magicznych eventach takich jak Blade, Doktor Strange, Ghost Rider, czy Scarlet Witch pojawią się też i mający mniej doświadczenia w tych kwestiach herosi. I bynajmniej nie są wciśnięci tam na siłę jak mogłoby się wydawać. Grupa Avengersów bowiem odgrywa istotną rolę w fabule, a ich wewnętrzny konflikt ze Słońcami ciekawie podbudowuje relacje między bohaterami. Wprowadzenie jeszcze samotnych wilków w stylu Spider-Mana, czy Wolverina także mocno wynika z wydarzeń w jakich przyjdzie nam uczestniczyć.

A skoro już wspomniałem o relacjach to jest to ewidentnie jeden z mocnych aspektów gry będącej miłym powiewem świeżości w typowej Xcomowej formule. Mamy bowiem możliwość prowadzić rozmowy z wszystkimi członkami drużyny, zacieśniać relacje, odbywać wspólne sparingi i spędzać czas między misjami. Dialogów jest tu mnóstwo i ciekawie się śledzi sytuacje, gdy nasza załoga nie może się dogadać. To my musimy jakoś być spoiwem tej wybuchowej mieszanki. Relacje mają też istotny przekład na późniejsze starcia, bo wpływają na różne pasywne umiejętności, czy ogólny rozwój bohaterów. Po każdej misji możemy też obserwować często zabawne dialogi, czy sprzeczki miedzy herosami na ichniejszych społecznościowych rozmówkach. Wszystkie rzeczy ładnie się tu napędzają i stale czujemy jakiś postęp.

Jeśli chodzi o bazę to także ogólny projekt zaliczył znaczną rozbudowę względem statycznego widoku znanego nam z serii Xcom. Do dyspozycji między walkami oddano całkiem spory obszar klasztoru z przyległymi terenami, po którym możemy się poruszać. Nie tylko wchodzimy w interakcję z postaciami, prowadzimy ćwiczenia, czy opracowujemy nowe technologię, ale też pojawia się przyjemny element czysto eksploracyjny, a wraz z nim spory poboczny wątek związany z historią głównego bohatera. Nie jest to nic nadzwyczajnego, ale sprawdza się bardzo dobrze jako odskocznia między kolejnymi starciami. Minusem jest jednak fakt, iż podczas eksploracji nie ma autozapisu przez co raz straciłem około godzinę w tym trybie jak gra się wysypała. Powinien robić się jakiś zapis przykładowo po podniesieniu przedmiotu kolekcjonerskiego lub surowców.

Kluczowa część gry, czyli system walki z początkowych zapowiedzi budził zastrzeżenia wielu osób. Pomysł na używanie kart wydawał się wątpliwy. Sam byłem sceptycznie do niego nastawiony. Okazuje się jednak, że zupełnie niepotrzebnie. Jest to bowiem naprawdę przemyślana i sprawna mechanika dająca poczuć siłę bohaterów jednocześnie zgrabnie używając ich ikonicznych umiejętności. Nie jest to też tak losowe, byśmy odczuli wynikający z tego dyskomfort. Dla każdego bohatera budujemy talię 8 kart związaną z jego mocami. Są karty ataku, karty wspomagające sojuszników, bądź przeszkadzające przeciwnikom oraz karty zdolności bohaterskiej do użycia których najpierw trzeba naładować poziom heroizmu poprzez używanie pozostałych kart. Talię możemy konfigurować, odblokowywać nowe karty oraz ulepszać już posiadane. Ogólny zamysł wygląda tak, że nie tyle gramy w jakąś karciane z animacjami, tylko korzystamy z konkretnych umiejętności bohaterów zwizualizowanych w postaci kart.

Same używanie wspominanych mocy to tylko część taktyki jaką możemy zastosować. Na arenach starć znajdziemy też wiele innych możliwości do zgnębienia przeciwników. Są wybuchowe elementy otoczenia, różne skrzynie, czy dodatkowe karty sytuacyjne. Niechciane karty umiejętności możemy kilkukrotnie na turę wymienić na coś innego. Jest też ograniczona możliwość ruchu. A przydaje się ona, bo miejsce w którym stoimy ma znaczenie w kontekście możliwości konkretnych ataków. Bardzo dobrze korzystać tu przykładowo z odpychanie przeciwników by wpadali na siebie generując dodatkowe obrażenia. Są moce łańcuchowe wymagające, by przeciwnicy stali bliżej siebie, czy konkretne promienie ataku. Fani kombinowania będą mieli tu szerokie pole do popisu.

Złośliwi twierdzą, że system turowy nie pasuje do tych bohaterów, bo jak to tak przykładowo Iron Man sobie stoi i grzecznie czeka, aż jakie typy z Hydry skończą go pałować. Jest to bezsensowny zarzut, do którego podobne można zastosować do praktycznie każdej gry. Jest to tylko mechaniczna wizualizacja potyczki i w tym aspekcie sprawdza się naprawdę wybornie. Dawno mnie żadna gra nie tak wciągnęła w system i nie dała takiej satysfakcji z dobrze poprowadzonego starcia. A wszystko to wynikło z próby uniknięcia tych memicznych sytuacji znanych z Xcoma, gdzie zaprawiony w boju żołnierz nie trafia we wroga stojącego metr przed nim.

Niestety jednak w beczce tego miodu znajdzie się też kilka łyżek dziegciu. Pod kątem oprawy Midnight Suns jednak wypadają dość biednie. W starciach jeszcze bym nie marudził, ale przy eksploracji bazy, czy scenkach ewidentnie widać tu starą generację. No i technicznie mogą się nam trafić problemy. Raz jak wspominałem wcześniej gra mi się wysypała gdy sobie biegałem po terenie klasztoru przez co straciłem około godzinę gry. Premierowo był też problem z sympatycznym trybem fotograficznym, który nie ogarniał HDR, ale na szczęście zostało to załatane. Nadal jednak może się zdarzyć nagłe zamknięcie gry z powodu jakiegoś błędu. Raz miałem misję której nie mogłem zakończyć, bo za każdym razem wywalało grę i musiałem wybrać inną. O tyle dobrze, że to była jedna z tych losowo generowanych, a nie jakaś główna. W porównaniu jednak do takiego gatunkowo konkurencyjnego Phoenix Point i tak mamy niebo, a ziemia. Tam to się dopiero wszystko sypało.

A jak wygląda kwestia trofeów? Muszę przyznać, że lista pucharków jest naprawdę spoko. Nie ma żadnych wyzwań z kosmosu, czy hardcorowych pomysłów rodem z Xcomów. W zasadzie platynka nie powinna być problemem i po prostu będzie trzeba trochę posiedzieć przy grze, gdyż każdy aspekt rozgrywki dostał jakieś swoje dzbanki. Nie ma nic pomijalnego, czy zabugowanego. W sumie najbardziej dokuczliwa będzie konieczności przejścia gry drugi raz wybierając inne dialogi by zdobyć maksymalny poziom światłości/ciemności.

Na koniec powiem, że przy Marvel’s Midnight Suns bawiłem się absolutnie fantastycznie. Elementy na które mógłbym ponarzekać nawet minimalnie nie przysłaniają funu jaki dostarczyła mi ta produkcja. To jedna z tych gier, gdzie ciągle wynajdowałem sobie wymówili w stylu „a jeszcze to ulepszę”, „a jeszcze jedna misja”, „a jeszcze tam zagadam” przeciągając rozgrywkę. Dla fanów turowych gier, czy uniwersum Marvela absolutny must have. Jak tylko skończę ten tekst wracam do gry, bo trzeba ją ukoronować platynką.

Podsumowanie

Midnight Suns to dla fanów turowych gier, czy uniwersum Marvela absolutny must have. Drobne problemy nie są w stanie przysłonić ogromu zalet, jakie posiada ta produkcja. Bardzo sympatyczny powiew świeżości w tym gatunku. Starcia sprawdzają się wyśmienicie, stale czuć postęp. Wątek fabularny i relacje z bohaterami dodatkowo pogłębiają zaangażowanie, a całościowo rozgrywka wciąga jak konkretne bagno. 

Zalety

  • dobrze prowadzony wątek fabularny,
  • świetnie zrealizowane starcia,
  • system kart dobrze się sprawdza,
  • ciągle czuć postęp w zwiększaniu naszych możliwości,
  • relacje z bohaterami,
  • tryb eksploracji bazy to ciekawy powiew świeżości,
  • mnóstwo smaczków,
  • naprawdę wciąga.

Wady

  • graficznie jednak odstaje od współczesnych gier,
  • zdarzają się problemy techniczne.