Nastolatek Miles Morales dostosowuje się do swojego nowego domu, podążając śladami swojego mentora, Petera Parkera, jako nowy Spider-Man. Ale kiedy zaciekła walka o władzę grozi zniszczeniem jego nowego domu, początkujący bohater zdaje sobie sprawę, że z wielką mocą musi również wiązać się wielka odpowiedzialność.
Spider-Man powraca i to w nie byle jakim stylu! Tym razem Peter Parker postanawia udać się na długi urlop, a odpowiedzialność ochrony miasta spoczywa na młodym Milesie, który sam nie do końca wie, czy jest w stanie utrzymać porządek. Marvel’s Spider-Man: Miles Morales to pełnoprawny dodatek, który umili Wam czas zarówno na konsoli nowej generacji, jak i na starym, niezawodnym PS4.
Historia jest dosyć prosta i nie ma co szukać tutaj oscarowej fabuły. Osobiście uważam, że cały wątek jest gorszy niż w przygodach Parkera, ale na 10 godzin zabawy, to i tak wyszło całkiem zgrabnie. Linia czasowa jest osadzona po wydarzeniach z gry w 2018 roku, więc teoretyczna znajomość historii jest wskazana, ale nie jest też tak, że obie części są ze sobą mocno związane – bardziej skupiono się na smaczkach i odniesieniach do poprzednika, a nie opieraniu całej przygody na wcześniejszych wydarzeniach.
Tak, poruszanie się po mieście jest nadal niczym pływanie w basenie z przyjemną wodą w upalne dni. Przez dwa lata zdążyłam zatęsknić za nieskończonymi możliwościami latania na linie i trudno ukrywać, że mechanika kierowania naszym bohaterem to bezapelacyjnie najlepszy element tej gry. Jest w tym pewna wolność i ekscytacja, którą osiąga się przy płynnym przemierzaniu ulic. Morales zyskał dodatkowo nowe ruchy, które zwiększają ekspresywność naszego bohatera. Miles posiada „jadowitą moc”, która jest bardzo przyjemnym dodatkiem, jeżeli chodzi o pojedynki z przeciwnikami. Możecie porazić prądem zbirów, wystrzelić ich w powietrze czy naładować transformatory. W poprzedniej części właśnie brakowało mi kombosów i wykończeń na miarę superbohatera – teraz o tym nie zapomniano. Co mnie osobiście bardzo zaskoczyło – usunięto całkowicie elementy łamigłówkowe, które uwielbiałam. Szkoda, że nie postawiono na rozbudowanie tego elementu.
Smuci trochę to, że o ile w 2018 roku mogliśmy przeżyć ponad 15-godzinną fabularną przygodę, tak teraz skrócono historię do 8 godzin, a jeżeli pominiemy cutscenki, to tak naprawdę produkcję możemy ukończyć w cztery godziny. Czy to jest odpowiednia długość rozgrywki jak na pełnoprawną cenę? Sami musicie ocenić. Nie mniej ja byłam bardzo zaskoczona, gdy w momencie przyśpieszenia całej sytuacji, pojawiły się de facto zaraz creditsy.
Polski dubbing należy do bardzo przyjemnych, więc warto mu dać szansę. Co prawda czasami występowały bugi związane z mieszaniem się języków, ale zakładam, że z dniem dzisiejszym (bo dzisiaj jest premiera), zostało to załatane. Graficznie nie można się do niczego przyczepić – co prawda grałam na PS4, więc zakładam, że na PS5 oczy będą wychodziły z orbit, ale myślę, że każdy z Was będzie usatysfakcjonowany jak dobrze ta gra wygląda.
Osobiście bawiłam się dobrze, ale najbardziej rozczarował mnie fakt, iż gra starcza tylko na 8-10 godzin rozgrywki, a później to po prostu granie pod platynowanie. W momencie, gdy myślałam, że jestem w połowie gry – pokazały się napisy końcowe. Szkoda, bo potencjał na rozwinięcie historii był duży. Aczkolwiek – jeżeli szukacie gry na te jesienne wieczory – to aktualnie Spider-Man: Miles Morales jest bardzo dobrym wyborem.
Grę udostępnił wydawca.
Podsumowanie
Zalety
- chemia między bohaterami,
- JJJ, wiadomo,
- czysty fun z poruszania się po mieście,
- rozbudowany system walki,
- polski dubbing,
- sporo side questów, które chowają easter eggi.
Wady
- krótka historia,
- usunięcie łamigłówek,
- brak konkretnych walk z bossami,
- kiepski wątek fabularny.