My Brother Rabbit – Opinia

20 września 2018
1
/5
Opis:

My Brother Rabbit to najnowsza gra polskiego studia Artifex Mundi. Nazwę tego zespołu kojarzyłem do tej pory z grami z gatunku HOPA (Hidden Object Puzzle Adventure), któremu dość blisko do uwielbianych przeze mnie przygodówek point’n’click. Blisko, lecz na tyle daleko, że po ograniu serii Enigmatis i Nightmares From The Deep nie miałem za bardzo ochoty spędzać kolejnych kilku godzin na szukaniu przysłowiowej igły w stogu siana na ekranie mojego telewizora. O ile rozwiązywanie zagadek, chociaż często zbyt prostych, dawało satysfakcję, o tyle skanowanie piksel po pikselu zawartości zabałaganionego bagażnika samochodowego nie jest dla mnie szczególną frajdą. Tym bardziej do My Brother Rabbit zachęciła mnie informacja, że tym razem Artifex Mundi postanowiło pójść w kierunku klasycznych przygodówek, odchodząc tym samym od statycznych ekranów, na których jedynym celem jest odnajdywanie ukrytych przedmiotów.

Zaczyna się dobrze, chociaż smutno. Poprzez akwarelowe intro, którego styl jest zachowany też w późniejszych przerywnikach między etapami gry, poznajemy dwójkę rodzeństwa i ich rodziców, którzy spędzają czas w ogrodzie. Nagle, na twarzy dziewczynki pojawia się grymas bólu, zwiastujący poważną chorobę, rodzina spieszy jej z pomocą a brat próbuje pocieszyć ją swoim pluszowym królikiem, w postać którego wcielamy się już we właściwej rozgrywce. Przenosi ona nas w świat wyobraźni, w której tytułowy królik próbuje wyleczyć chorą cebulkę kwiatową, podróżując przez zróżnicowane środowiska i poszukując remedium. Zapięta w ten sposób klamra fabularna, między wydarzeniami w prawdziwym świecie a tym wyimaginowanym przez dzieciaki, jest ciekawym zabiegiem, a sama fabuła potrafi poruszyć serce, szczególnie młodego rodzica. Również i pierwsza zagadka zdaje się spełniać obietnice. Pociągnij za dźwignię, podnieś przedmiot, zastosuj go na maszynie – przywodzi na myśl zagadki z Machinarium czy Samorost. Nie są to może mechaniki właściwe dla klasycznych gier point’n’click ale idą głębiej niż to, z czym miałem okazję zaznajomić się we wcześniejszych produkcjach Artifex Mundi.

Radość nie trwała jednak długo. Próba wyjścia z nory królika po drabinie skutkuje rozsypaniem się szczebelków a kolejnym krokiem tutoriala jest… szukanie ukrytych przedmiotów. Nie odbywa się to na statycznym obrazku. Gra pozwala na przemieszczanie się między dostępnymi lokacjami i informuje nawet czy na danym ekranie jest do znalezienia przedmiot z danej kolekcji – na przykład jeden z kilku szczebli drabiny czy fragmentów układanki. Uzbierane przedmioty często odblokowują zagadkę logiczną, której rozwiązanie otwiera jakieś drzwi lub w inny sposób popycha akcję gry do przodu. Zagadki nie są trudne i trzymają się standardów wyznaczonych przez polskie studio w poprzednich grach. Mamy tutaj przekładanie krążków w celu odbudowania obrazka, grę w 'pary’ czy obracanie sześciokątami tak, aby stykające się rogi miały takie same kolory. Bez większych wyzwań, bez większych emocji. Samo szukanie obiektów też czasami przyjmuje formę klasycznych zagadek point’n’click, to znaczy wymaga użycia jednego przedmiotu na drugim, aby odblokować poszukiwaną rzecz. Ponieważ jednak gra nie posiada systemu inwentarza, wiadomo, że aktywny przedmiot trzeba wykorzystać na tym samym ekranie, co jest kolejnym ułatwieniem.

Interesujący jest też fakt, że w całej grze zrezygnowano z jakichkolwiek napisów i dialogów. Wszystko odbywa się poprzez gesty, piktogramy i inne podpowiedzi graficzne. W praktyce spisuje się to bardzo dobrze i nigdy nie miałem odczucia, że gra coś przede mną chowa lub nie wyjaśnia czegoś wystarczająco dobrze. Smaczku dodaje też tło muzyczne, utrzymane w bajkowej atmosferze. Świadczy to jednak o tym, że gra kierowana jest raczej dla młodszych odbiorców. Osoby, które dopiero zaczynają swoją przygodę z tym gatunkiem na pewno podejdą inaczej do zagadek i interakcji niż bardziej doświadczeni gracze i mogą one stanowić dla nich większe wyzwanie.

Do My Brother Rabbit podszedłem z pewną dozą optymistycznego sceptycyzmu. Obawiałem się polowania na ukryte przedmioty, lecz liczyłem po cichu na większą dawkę klasycznych zagrywek przygodówkowych. Znalazłem w grze obie te rzeczy. W istocie, najnowszy tytuł od Artifex Mundi nie różni się bardzo mechanicznie od ich poprzednich tytułów. Zmieniła się warstwa prezentacyjna, lecz sposób grania pozostał właściwie ten sam. Mimo to, znane danie podane w zmienionej formie nabrało nowego smaku i miło spędziłem kilka godzin w towarzystwie sympatycznego i troskliwego królika. Jeśli jednak ktoś nastawia się na zupełną zmianę kierunku polskiego studia i powrót do klasycznych korzeni gatunku musi jeszcze poczekać.

 

Plusy:

  • Styl graficzny
  • Ciekawe połączenie świata prawdziwego z wyimaginowanym
  • Mniej szukania igieł w stogach siana

Minusy:

  • Zbyt mała odskocznia od gatunku HOPA
  • Dla dorosłych zbyt łatwe zagadki

 

Grę do recenzji udostępniło Artifex Mundi.

Podsumowanie

Zalety

Wady