Dwudziesta druga odsłona znanej serii gier wyścigowych, która w dobrym stylu walczy o powrót na tron wirtualnych ścigałek.
Need for Speed – seria gier wyścigowych, której chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Jest z nami od dwudziestu siedmiu lat i dała nam łącznie z najnowszym Unbound już dwadzieścia dwie pełnoprawne części wirtualnego ścigania. Niejednokrotnie kolejne wydania dawały jej tytuł króla wirtualnych wyścigów ale od kilku ładnych odsłon seria ten wyścig przegrywa. Czy Unbound to udana próba przywrócenia korony?
Na samym wejściu zaryzykuję stwierdzenie, że zarówno Unbound, jak i poprzednie części w zasadzie nie mają konkurencji jeśli chodzi o podejmowaną tematykę. No bo wskażcie mi inną grę wyścigową, w której nielegalne wyścigi uliczne i policyjne pościgi grają główne skrzypce? Gran Turismo, F1, GRID, WRC, Dakar Rally to wszystko wyścigi na przygotowanych torach wyścigowych, a z kolei seria Forza Horizon i The Crew 2 choć bliżej i w otwartym świecie to sama otoczka jednak festiwalowa, wręcz rodzinna. Na tym polu seria od wielu lat jest unikatowa. To co również trochę wyróżnia Unbound i kilka poprzednich części to otoczka fabularna. Ona co prawda nie stanowiła nigdy dzieła wysokich lotów ale jest i trzeba ją traktować jako swego rodzaju przyprawę w całym daniu. A jakie składniki to danie posiada.
Świat gry
Lakeshore City to wirtualne miasto wzorowane na Chicago, które jest tylko rąbkiem tego po czym będziemy jeździć. Do naszej dyspozycji mamy naprawdę spory obszar, który oprócz wspomnianego miasta udostępnia nam jego obrzeża, tereny przemysłowe jak i trochę górskich dróg, a wszystko to oplecione autostradą i mnóstwem wymyślnych skrzyżowań i rozjazdów. To co jest zupełną nowością to pojawienie się przechodniów, którzy sprawiają, że miasto dostało solidną dawkę życia. Uprzedzając pytania i zapędy graczy: nie da się ich rozjechać, a każda taka próba kończy się odpaleniem skryptu ucieczki (aż się seria Driver przypomina). Po za tym w mieście roi się od wszelkiego rodzaju aktywności znanych z poprzednich części. Są tu więc dalekie skoki, fotoradary, próby prędkości i strefy driftu, a po za tym mnóstwo znajdziek podzielonych podobnie jak w Heat na graffiti, billboardy oraz figurki niedźwiedzi do niszczenia. Są tu oczywiście i wyścigi, które niestety skromniej niż poprzednio zostały podzielone na klasyczne wyścigi (okrążenia lub sprint), zawody driftowe i rozróby, które są reinkarnacją zawodów speedcrossowych z DLC do Paybacka i polegają na stylowej jeździe po wyznaczonym torze i zbieraniu punktów poprzez driftowanie, skoki i niszczenie umieszczonych na trasie przeszkód.
Rozgrywka
To kolejny element z poprzedniej części, który doczekał się rozwinięcia i powiedziałbym, że wprowadza element roguelike’a do rozgrywki. Wszystko rozbija się o kasę, która jest jedyną i najważniejszą walutą. Główna zasada to „jeśli zarabiasz pieniądze to znaczy, że wygrywasz”. Nie ma znaczenia, na którym miejscu ukończysz wyścig. Zaimplementowany został nawet system, który mi na myśl przywołuje serię Hitman gdzie poziom trudności określał to ile razy na rozdział można grę zapisać – tutaj poziom trudności po za faktyczną trudnością ogranicza liczbę możliwych powtórzeń wyścigów na dobę w grze – a tych (przynajmniej w podstawowym wątku fabularnym) jest limitowana ilość. Gra bowiem została podzielona na 4 tygodnie w trakcie, których musimy uporać się z naszym fabularnym wyzwaniem. Droga do finału wiedzie przez kwalifikacje odbywające się ostatniego dnia każdego tygodnia, a żeby się do nich dostać musimy mieć auto odpowiedniej klasy oraz portfel wypełniony co najmniej kwotą wpisowego do wyścigu. Te zdobywamy na przestrzeni sześciu dób poprzedzających kwalifikacje. Każda doba podzielona jest na „strefę” dnia i nocy, a każda strefa oferuje po kilka wyścigów, na których zarabiamy pieniądze, a po których równocześnie rośnie nam poziom obławy. I tu zaczyna się cała zabawa, bo powrót do garażu sprawi, że zdobyte pieniądze będą bezpieczne ale równocześnie oznacza bezpowrotną stratę reszty dnia lub nocy i automatyczne przejście do kolejnej „strefy”. Nasza w tym głowa aby zarządzać działaniami tak aby dobrze podzielić sobie działania w dzień i w nocy, zarobić, nie dać się złapać policji i wrócić z łupem do garażu co sprawia, że dotarcie do bazy potęguje uczucie zwycięstwa i daje większe poczucie faktycznego progresu. Co więcej poziom obławy resetuje się tylko po nocy ale na szczęście policja nie jest od startu tak krwiożerczą bestią jak w Heat, a przynajmniej do czwartego/piątego poziomu obławy, który jest polowaniem niczym w trzeciej części Johna Wicka, tylko my ani nie jesteśmy Keanu Reeves’em, ani nie mamy zbyt dużej możliwości wymanewrowania ścigających po za gonieniem przed siebie z nadzieją, że stróże prawa w coś przywalą – gdzie są przeszkadzajki z Most Wanted ja się pytam?! Dodatkowo w wyścigach można również zakładać się o małe sumy z innymi uczestnikami o to, kto dojedzie pierwszy na linię mety, a po za nimi dostajemy małe misje polegające na odwiezieniu specjalnego samochodu czy podrzuceniu osób w konkretne miejsce. Małe rzeczy ale to kolejne urozmaicenie rozgrywki. Można zatem grać bezpiecznie, odkładać mniejsze sumy, nie przepychać się z policją i jakoś uciułać daną sumę do końca tygodnia ale „kto nie ryzykuje…
Samochody i tuning
… ten nie pije szampana”. Zebrane pieniądze wydajemy również na nowe samochody i ich tuning. Warto więc zarabiać ich więcej. W salonie czeka na nas ponad sto czterdzieści modeli, które chętnie wypełnią miejsce w naszym garażu. Od popularnych spotykanych codziennie na ulicy modeli po egzotyki rodem z zamkniętych garaży kolekcjonerów. Każdy znajdzie coś dla siebie, a gdy już znajdzie to spędzi kolejne godziny na ich personalizowaniu. Sam system tuningu nie uległ zmianom względem Heat’a i podobnie jak tam mamy do wyboru mnóstwo części tuningowych, od prostych dokładek do zderzaków i spoilerów aż po kosmiczne body-kity, które zmienią nasze auto nie do poznania. Tu natrafiłem, również na pierwszą dziwną przypadłość – mam wrażenie że podczas wizualnego tuningu przełączanie się między częściami, które chcemy zmienić ma jakieś dziwne opóźnienia, lub w ogóle nie reaguje na pierwsze stuknięcie w klawisze.
Model jazdy
Twórcy zarzekali się, że mocno odmienili model jazdy w Unbound ale niestety trochę podkoloryzowali rzeczywistość i jest to nadal ten sam model, który znamy od conajmniej 2015 roku, którego fani serii na przekór zdają się fanami nie być. Niemniej trzeba oddać, że został on na prawdę dobrze podrasowany. Samochody zdają się lepiej znać swoją masę, a przy tym ich prowadzenie stało się lżejsze i precyzyjniejsze, choć nie obyło się bez drobnych błędów. Mianowicie podczas rozrób gra traktowała elementy, które trzeba zniszczyć jako ścianę czy przeszkodę, na której auto wyhamowywało a ja traciłem swój mnożnik.
Tryb online
W Unbound tryb online stanowi zupełnie osobny twór, w którym od początku tworzymy inną postać oraz zbieramy hajs i samochody. Jest on zupełnie pozbawiony pościgów policyjnych ale daje nam otwarty świat i listy wyścigów, które podobnie jak w trybie dla pojedynczego gracza uruchamiamy w miejscach zlotów samochodowych. Kolejne samochody w multi odblokowują się po wykonaniu specjalnych wyzwań jak np. „Driftuj przez 400 sek. samochodem marki XYZ”. Całość choć skromna to stanowi na prawdę mocną rozbudowę względem poprzednich części. Niestety tryb ma też pewien problem – gdy już trafimy do 16-osobowego lobby to jesteśmy zdani na chęć współgrających do ścigania się w serii, którą się im zaproponuje. Zdarzyło mi się że przez dłuższy czas nie mogłem znaleźć ludzi, do ścigania się w niższej klasie osiągów mimo pełnego lobby. Przydało by się tu jakieś rozszerzenie do wysyłania zaproszeń globalnie, lub powiększenie lobby.
Grafika
Przechodzimy do sekcji, która gdy przeglądałem zapowiedzi i czytałem komentarze graczy nie do końca przypadła im do gustu. Twórcy Unbound zdecydowali się nam dostarczyć grę, która wizualnie będzie miksować realistyczną grafikę z elementami animowanymi. Mamy więc piękne realistyczne miasto i modele samochodów, z kolei animowane są postacie i wszelkie efekty wokół auta, takie jak dym, smugi świateł, czy dodatkowe efekty przy kołach lub komiksowe wstawki podczas używania nitro. Mi od początku ten miks się podobał i moje graficzne serduszko mówiło tak, a bardziej niż wspomnianych efektów wokół auta bałem się tych animowanych postaci. I faktycznie to postacie bardziej wytrącają z immersji niż animowany dym czy inne wstawki, na które po kilku wyścigach przestaje się zwracać większą uwagę i pozostają tylko ładnym ozdobnikiem. Twórcy mówili przed premierą, że jeśli ktoś nie chce tych efektów to może je bez problemów wyłączyć ale nie znalazłem nigdzie w ustawieniach takiej opcji. Dziwym jest to, że wybór wzoru jest globalny a nie przypisany do konkretnego auta, więc jeśli wybierzemy coś co pasuje do jednego samochodu i w trakcie rozgrywki pojedziemy innym autem, to odziedziczy ono wybrany wzór po poprzednim. Produkcja wycelowała w PC i tylko nową generację konsol co poskutkowało fuzją ładnego świata, który utrzymuje płynne 60 klatek na sekundę. Minusem, który muszę tu wystawić jest jeszcze uboższy niż w poprzednich częściach tryb fotograficzny. Został on okrojony do czterech suwaczków – ostrość, głębia, nasycenie, kontrast, a z nich ciężko wyciągnąć ładne ujęcie.
Audio
Z soundtrackiem jest nie co inna sprawa, bo ponownie jest to rzecz, która mi osobiście całkowicie siadła podczas ogrywania produkcji i jestem zdania, że kawałki idealnie wpasowują się w ogólny klimat zlotów i nocnych wyścigów. Tu równocześnie rozumiem głosy narzekających przed premierą graczy i prawdą jest, że wachlarz gatunkowy jest bardzo mały i jeśli ktoś hip-hopu nie lubi to ze względu na mały brak alternatyw będzie się z tą muzyką męczył. Jak jesteśmy przy audio to wspomnę tylko o dubbingu, z którym ogrywałem Unbound, i który wzorem poprzednich części nie jest czymś do czego się jakoś mocno przykładano. Rzuca się w uszy to, że wszelkie dialogi wypowiadane przez A$AP Rocky, który niejako stał się twarzą Unbound nie posiadają dubbingu. Może to błąd (piona GoW), a może celowe działanie twórców ale albo dubbingujemy wszystko albo nic i należy się tu minus.
Podsumowanie
Czy Need for Speed odzyskał koronę i tytuł króla ścigałek? Nie – ale to na pewno dobry krok w rozwoju ostatnich części. Może się wydawać, że w każdym elemencie gra robi coś dobrze i coś źle ale w ostatecznym rozrachunku jest to na prawdę solidna ścigałka, która poprzez poprawiony kolejny raz model jazdy oraz kombinowanie w samej rozgrywce sprawiło, że na prawdę przyjemnie i chętnie spędza się czas w Lakeshore City i podejmuje ryzyko biorąc udział w kolejnych wyścigach i wplątując się długie pościgi z policją.
Grę udostępnił wydawca.
Podsumowanie
Zalety
- piękny graficzny mix realizmu i animowanych wstawek...
- soundtrack, pasujący do klimatu zlotów samochodowych i nocnych wyścigów...
- fabuła - bo jest,
- ustabilizowana emocjonalnie policja na niższych poziomach obławy,
- rozwinięty, nieco roguelike'owy system rozgrywki,
- dopracowany model jazdy znany z poprzednich części,
- tuning wizualny i jego ogrom kombinacji dla każdego auta,
- spora mapa świata,
- przechodnie nadający życie wirtualnemu miastu.
Wady
- ...których nie można wyłączyć, jeśli komuś one nie pasują,
- ...który przez mały wachlarz gatunków może męczyć osoby nielubiące hip-hopu,
- fabuła - bo słaba,
- nieustabilizowana emocjonalnie policja na wyższych poziomach obławy,
- mała liczba trybów wyścigów.
- brak matchamakingu z po za lobby w trybie multi,
- mniejsze błędy tj. niereagujące na polecenia menu, niezniszczalne elementy przeznaczone do zniszczenia czy brak dubbingu jednej postaci.