Sekiro: Shadows Die Twice – Opinia

4.5/5

Na wstępie chciałbym zaznaczyć jedną bardzo ważną rzecz – otóż Sekiro: Shadows Die Twice jest moją pierwszą grą od studia From Software, którą miałem okazję sprawdzić. Nie miałem wcześniej styczności z Dark Soulsem czy z Bloodbornem, ale nie stoi to jednak na przeszkodzie, aby tytuły te stały u mnie na półce. 😉 Dlaczego więc sięgnąłem po nowy tytuł, nie zapoznając się wcześniejszymi produkcjami? Otóż bardzo przypadł mi do gustu Nioh, który zatrzymał mnie przed konsolą na dłużej. Po drugie, lubię klimaty, w których akcja rozgrywa się w feudalnej Japonii z domieszką fantasy. Po trzecie – materiały, które widziałem przed premierą podniosły mój hype na japońskiego shinobi. Tytuł wyróżniał się już na poziomie zapowiedzi klimatem oraz walką, w związku z czym poczułem się zaintrygowany. Pomyślałem więc, że jak już liznąłem trochę „soulslike” i dałem radę, to w Sekiro pójdzie mi też w miarę szybko… Niestety myliłem się i to ogromnie…

Przygodę rozpoczynamy od przebudzenia w studni. Nasz tytułowy bohater Sekiro, nazywany też przez innych Wilkiem, musi uratować swojego młodego panicza Kuro za cenę swojego honoru. Taką wartość wpoił mu jego przyszywany ojciec, Sowa. Początek gry to standardowo samouczek, poznajemy podstawowe mechaniki sterowania oraz skradania. Przyjdzie nam stoczyć pierwsze potyczki z przeciwnikami, których możemy pokonać bez atakowania. Wystarczy w odpowiednich momentach parować ich ciosy, aby przełamać posturę i zadać śmiertelny cios. Do tego jeszcze wrócę…

Kiedy już uwolnimy naszego pana i razem uciekamy, na naszej drodze staje Genichiro Ashina, sprawca porwania. Nie ma innego wyjścia – jesteśmy zmuszeni do walki, która niestety źle się dla nas zakończy. Nawet jakbyście zwyciężyli i tak wyjdziemy z potyczki przegrani. Nie dość, że ponownie uprowadził młodego Kuro, to straciliśmy… lewą rękę. Od śmierci ratuje nas Rzeźbiarz, który montuje w naszym ramieniu specjalną protezę. Dowiadujemy się, że otrzymaliśmy również moc wskrzeszania. Niestety jej nadużycie powoduje, że napotkane postacie zostają dotknięte smoczym morem – dziwną chorobą, która powoduje zbolały kaszel. Jesteśmy wtedy u takich osób ograniczeni i nie możemy wejść w interakcje. Jest na to sposób, użycie specjalnej kropli, lecz nie jest tak łatwo dostępna.

Wracając do mechanicznej protezy, staje się ona naszym niezastąpionym narzędziem i bronią. Dzięki niej możemy poruszać się do miejsc, oznaczonych miejscem zaczepu dla haka. Ułatwi nam to poruszanie i skradanie się do wrogów. Widząc obszar z góry, możemy sobie zaplanować wybijanie przeciwników i w dużej mierze powybijać ich po cichu, skradając się od tyłu. Większy przeciwnik nie jest zbyt sprytny, wystarczy schować się za osłoną, przeczekać chwilę i zaraz o nas zapomni. Kiedy wraca na swoje stanowisko, możemy zakraść się i wbić ostrze w jego plecy.

Proteza służy również do walki. Podczas gry, odnajdujemy różne materiały, które Rzeźbiarz może zamontować w naszym nowym ramieniu. Z początkiem gry znajdziemy shurikeny, naruszające żywotność i posturę wrogów, zwłaszcza tych, którzy znajdują się w powietrzu. Świetna sprawa, ponieważ jak dobrze trafimy przeciwnika, możemy zadać bezbronnemu kilka ciosów. Topór świetnie sprawdza się do rozbijania drewnianych tarcz i zniszczenia postury adwersarza. Włócznia pozwala na przyciąganie przeciwników oraz pozbywanie się prostych zbroi. W protezę możemy wmontować drugie, zatrute ostrze „Sabimaru”. Razem z naszym mieczem możemy stworzyć różne kombinacje ciosów. Znajdziemy również petardy, które oślepią wrogów. Bardzo ułatwią nam możliwość zadania kilku ciosów, nim przeciwnik dojdzie do siebie. Dobrze sprawuje się parasol, czyli tarcza, która zablokuje większość ciosów. Nowe ramię posiada własne drzewko umiejętności, w którym to możemy odblokować jeszcze nowsze możliwości każdego dodatku.

Niestety, do użycia każdego narzędzia potrzebujemy symboli ducha. Zdobywamy je z zabitych przeciwników, ewentualnie możemy je po prostu kupić. Jeśli oczywiście mamy seny, które przy okazji śmierci naszego bohatera, zostają nam odebrane w konkretnej liczbie. Tak więc najlepiej zawsze na początku dobrze zapoznać się z głównym przeciwnikiem, a następnie pomagać sobie protezą.

Każde nowe spotkanie z głównym przeciwnikiem, czyli bossem lub mini bossem, powodowało u mnie lekkie załamanie. Zawsze dostawałem przy pierwszym spotkaniu niezłe baty. Wyglądało to tak, jakbym stanął przed wysoką ścianą i nie wiedział, jak ją przeskoczyć. Przede wszystkim pierwszym krokiem było zapoznanie się z atakami przeciwnika – które można zablokować, a których lepiej uniknąć. Jak już zginąłem kilka razy i w dużej mierze rozpoznawałem czym wróg zaatakuje, to szukałem luk, momentów, w których można zadać kilka ciosów. Bo widzicie, najważniejsze nie jest to, aby całkowicie odebrać życie przeciwnikowi, a to, aby przełamać jego posturę. Dzięki temu możemy zadać śmiertelny cios i go pokonać. Nawet jeśli zostało mu dość życia. Z każdym bossem musimy grać agresywnie, trzymać gardę i parować jego ciosy. Pojedyncze ciosy oraz odbicie ataku powoduje naruszenie postury przeciwnika. Oczywiście musimy pamiętać o sobie. Jeśli za długo będziemy blokować, nasz pasek postury też będzie rósł. Kiedy przeciwnik przebije się będąc blisko nas, to on również może zadać nam śmiertelny cios. Moim zdaniem najlepszym przeciwnikiem do sprawdzenia tego, czego nauczyliśmy się do tej pory w grze jest Genichiro Ashina, który pokonał nas w prologu. Spotkamy go na szczycie zamku Ashina. Podczas walki cały czas musimy być agresywni i świetnie odbijać jego ciosy, aby mieć szansę na jego pokonanie. Poniżej możecie zobaczyć, jak to wyglądało u mnie.


Grając w Sekiro, musimy przygotować się na umieranie i to bardzo częste. W grze nawet wielkie czarne koguty potrafią zadziobać nas na śmierć. Oczywiście mamy możliwość wskrzeszenia, ale w walkach z bossami używałem tego w ostateczności. Najlepiej używać tej opcji, kiedy mamy przeciwnika w garści. Chodzi o to, że gdy zostaniemy zabici po powrocie do życia, zostanie nam zablokowane jedno okienko wskrzeszenia. Będziemy musieli pozabijać kilku przeciwników, aby ponownie móc go użyć. Ale twórcy zadbali o to, by jedno wskrzeszenie było przydzielone na stałe. Z biegiem gry odblokowujemy kolejne i to właśnie te mogą być zdezaktywowane.

W walce bardzo przeszkadzała mi kamera, szczególnie podczas potyczek w ciasnym pomieszczeniu. Jeśli przeciwnik dociśnie nas do ściany, kamera potrafi się tak ustawić, że nie widzimy naszego bohatera, ani przeciwnika. Jest to też jednym z głównych powodów, kiedy śmierć może nas dopaść.

Wilk posiada również różne zdolności, które odblokujemy po zdobyciu wymaganej liczby punktów umiejętności. Dzielą się na ofensywne, w tym przypadku możemy mieć tylko jedną aktywną zdolność. Tutaj zależy, co przypadnie nam do gustu i ważną kwestią jest również przeciwnik, jaki stanie nam na drodze. Drugą kategorią są sztuki shinobi – umiejętności zależą od sytuacji i możemy ich używać za każdym razem, oczywiście przy sprzyjających warunkach. Jedną z takich umiejętności jest zablokowanie stopą pchnięcia włóczni i powoduje to duży wzrost przełamania postury u przeciwnika. Ostatnią kategorią są umiejętności bierne. Działają cały czas od chwili ich poznania. Naszemu shinobi możemy również zwiększać cechy fizyczne, lecz zostało to bardzo okrojone. Mamy jedynie możliwość zwiększania żywotności i postury. Dokonujemy tego po zdobyciu koralików modlitewnych, a te są nagrodą za pokonanie mini bossów. Drugą cechą, którą możemy zwiększyć, jest siła – jej zwiększanie odbywa się za pomocą wspomnień – są nagrodą za uporanie się z głównymi przeciwnikami.

Akcja gry odbywa się wokół zamku Ashina, który umieszczony jest w górach. Przyjdzie nam zobaczyć piękne krajobrazy pokryte śniegiem. Obszar jest tak świetnie zaprojektowany, że wszystkie lokacje są w pewien sposób ze sobą powiązane. Przechodząc po raz pierwszy dany obszar, używamy możliwej drogi, która jest dostępna, by po jakimś czasie wracać inną, stwierdzając, że już tu byliśmy. Dobrym przykładem jest prolog, gdzie przechodziliśmy pod zamkiem. Później mamy możliwość wrócenia do tego miejsca inną drogą.

Na naszej drodze będziemy odkrywać posążki rzeźbiarza. Są to rzeźby, przy których możemy odpocząć, zregenerować punkty życia, jak i dostępne leczenie. Niestety każda taka sjesta skutkuje powrotem do życia wszystkich przeciwników, których przed chwilą pokonaliśmy – oczywiście nie licząc bossów i mini bossów. Rzeźby umożliwiają również szybkie podróże do każdego odwiedzonego posążka. Przy nich możemy również zwiększyć cechy fizyczne, odblokować nową umiejętność oraz pozbyć się smoczego moru.

Grając w grę od From Software bez żadnego doświadczenia, poczułem się tak, jakbym został wrzucony na głęboką wodę bez koła ratunkowego, a z każdym pokonanym bossem – coraz lepiej wychodziło mi pływanie. Mimo że jest bardzo trudno, zwycięskie potyczki niesamowicie wynagradzają gracza olbrzymią dawką satysfakcji. Możliwość zakradnięcia się do słabszego przeciwnika i jego wyeliminowanie zanim nas dostrzeże, sprawia lekkie odetchnięcie po ciężkiej walce. Nie żebym narzekał, że jest bardzo trudno (bo jest!) – bardzo mnie to cieszy, ponieważ przez tak wymagającą grę sprawdzę swoje umiejętności gracza, a platyna będzie tego ukoronowaniem. Myślę, że weterani będą bardzo zadowoleni, a nowych graczy ostrzegam! Jeżeli jesteście graczami, którym nie przeszkadza ciągły napis „śmierć” na ekranie, to jest to tytuł dla Was – ponieważ naprawdę warto. Jeśli natomiast nie macie odrobiny cierpliwości, to będziecie zmuszeni kupić nowy kontroler. Poprzedni prawdopodobnie zderzy się ze ścianą przy kolejnym i kolejnym niepowodzeniu.

 

PLUSY:

  • urozmaicona walka i możliwości protezy,
  • świetnie zaprojektowany świat,
  • wymagający poziom trudności (tak to jest plus),
  • piękne krajobrazy,
  • możliwość wyboru japońskiego dubbingu.

MINUSY:

  • praca kamery w ciasnych pomieszczeniach doprowadza do niepotrzebnej furii.
Grę udostępniło Activision.