Drugi sezon „Silosu” opowiada historię Juliette Nichols, która pod koniec pierwszej serii zdecydowała się opuścić tytułowy silos i wyruszyć w nieznane. Nowe odcinki ujawniają, dokąd główna bohaterka dotarła oraz jak mieszkańcy silosu zareagowali na bohaterski czyn Juliette.
Jeden z najlepszych nowych seriali 2023 roku – “Silos” z Rebeccą Ferguson w roli głównej, już za kilkanaście dni powróci na platformę Apple TV+ z nowymi odcinkami. Specjalnie dla Was, przedpremierowo i bez spoilerów sprawdzamy, czy produkcja nadal trzyma wysoki poziom.
Na 2 tygodnie przed premierą 2. sezonu “Silos”, otrzymaliśmy od Apple TV+ przedpremierowy dostęp do niemal całego drugiego sezonu. Mimo obszernego embargo na wszystkie odcinki poza premierą nowej serii, postaram się odpowiedzieć na pytanie, czy na kontynuację przygód Juliette Nichols warto czekać, a swoje wrażenia oprę w większości na wydarzeniach z dwóch pierwszych odcinków, tak abyście nie obawiali się, że w tym tekście znajdziecie coś, czego nie chcecie przeczytać. Zdaję sobie sprawę, że “Silos” to obok “Rozdzielenia” jeden z najlepszych seriali Apple TV+ i wielu z was czeka na nowe odcinki. Dlatego zapewniam, że tym tekstem nie zepsujemy przyjemności z cyklicznego oglądania kolejnych odcinków 2. sezonu, którego premiera zaplanowana jest już na 15 listopada.
Wyjście na powierzchnię
Jeszcze przed premierą 1. sezonu “Silosu”, w Polsce niezwykle ciężko było dostać trylogię Hugh Howey’a, na której oparty jest serial Apple TV+. Minął nieco ponad rok, a w księgarniach jest już dostępna cała trylogia (“Silos”, “Zmiana” i “Pył”) dzięki wydawnictwu Altobook. Produkcja autorstwa Grahama Yosta zrobiła więc swoje, a drugie tyle dołożyła tematyka. Trend na tworzenie seriali post-apo osadzonych w przyszłości ma się całkiem dobrze i “Silos” idealnie wpisuje się w potrzeby widowni oczekującej historii pełnej intryg i tajemnic. Do tego dobrze napisanej, jeszcze lepiej zagranej i z niezłymi (choć oszczędnymi) efektami specjalnymi. Z wielką przyjemnością mogę napisać, że drugi sezon jest równie dobry jak pierwszy, a może nawet i lepszy. Mniej jest w nim ekspozycji i budowania świata, a więcej tak bardzo potrzebnych konkretów, czyli tego, na co wszyscy czekaliśmy.
Warto zauważyć, że materiał książkowy traktowany jest w “Silosie” z dużym szacunkiem, a jednocześnie twórcy niespecjalnie spieszą się z pochłanianiem wydarzeń z kolejnych książek. Dość napisać, że pierwszy sezon pokrywa ledwie połowę wydarzeń, jakie rozgrywają się w pierwszym tomie. Twórca serialu – Graham Yost – w wywiadach zapowiadał, że razem z producentami mają konkretny pomysł na liczbę sezonów i odcinków oraz deklarował, że na pewno nie będzie ich zbyt dużo. Nie będą to też 3 sezony, ale można założyć, że serial zostanie zamknięty zgodnie z książkami w 4-rech, maksymalnie 5-ciu sezonach.
Pierwszy odcinek drugiego sezonu „Silosu” w charakterystyczny sposób przeplata wydarzenia dotyczące Juliette. Zarówno te z przeszłości (w formie retrospekcji), jak i konsekwencje wydarzeń z finału 1. serii, kiedy to główna bohaterka wyszła z silosu i zniknęła za wzniesieniem. Pierwsze 5 minut premiery jest absolutnie piorunujące i nie dziwię się, że Apple TV+ zdecydowało się wrzucić je do sieci w formie promocyjnego sneak-peeka. Nie będzie zbyt dużym spoilerem, jeśli napiszę, że Juliet trafia do nowego silosu, który dość znacznie różni się od miejsca, w którym spędziła całe swoje dotychczasowe życie. Los tego miejsca jest dla widza przestrogą przed konsekwencjami, do jakich może doprowadzić nieprzestrzeganie zasad panujących pod ziemią. Nowy silos oznacza możliwość wprowadzenia do fabuły zupełnie nowego bohatera o imieniu Solo (Steve Zahn), który pozwala głównej bohaterce nieco lepiej zrozumieć wydarzenia z przeszłości i sytuację, w jakiej się znalazła. Nieoczywista dynamika pomiędzy Juliette i Solo nakręcana jest dodatkowo faktem, że fabularnie otrzymaliśmy drugie miejsce akcji, skrzętnie wykorzystywane w konstrukcji całego sezonu.
„Silos” stawia na nowe miejsce akcji
Wydarzenia z nowego silosu, w których to Juliet przez niemal cały odcinek jest kompletnie osamotniona przeplatają się z (podobnie jak w pierwszym sezonie) retrospekcjami, które odkrywają jej życie, gdy była małą dziewczynką. Pozwalają one lepiej spojrzeć na jej rozwój, jako kobiecej wersji MacGyvera, która uwielbia majsterkować i potrafi poradzić sobie w każdej sytuacji. Można założyć, że taka forma prezentowania historii stała się w serii standardem, choć czasem zastanawiam się, czy jest niezbędna i potrzebna. Czasem ciężko utrzymać napięcie, gdy 1/3 odcinka poświęcona jest wyłącznie wydarzeniom z przeszłości. Jest to istotne o tyle, że drugi sezon jest wyraźnie podzielony pomiędzy dwa miejsca akcji – nowy i stary silos. Tak więc pierwszy odcinek skupia się wyłącznie na Juliette, z kolei drugi pokazuje wydarzenia z jej dawnego miejsca zamieszkania oraz konsekwencje, jakie niesie za sobą jej wyjście z silosu i zniknięcie za wzniesieniem.
W efekcie pierwsze odcinki drugiego sezonu „Silosu” specjalnie nie porywają, ale w trakcie oglądania czuć delikatne napięcie połączone z ekscytacją. Juliette odkrywająca nowy silos to ogromny krok w przód dla serialu, który przez długi czas był mocno klaustrofobiczny i skupiał się na jednej lokacji. Z drugiej strony w starym silosie dochodzi do przełomu, na który wszyscy czekali i tylko nieprzeciętnie inteligentny i przebiegły Bernard (świetny jak zawsze Tim Robbins) razem z nowo wybraną panią burmistrz są w stanie zapobiec temu, co i tak wydaje się być nieuniknione w przyszłości. Zaskoczeniem był dla mnie fakt, jak mocno twórcy rozwijają w drugim sezonie postać Bernarda. Zdecydowana większość fabuły opowiadana jest bezpośrednio z jego perspektywy, a jego postać lawiruje pomiędzy bohaterem i złoczyńcą. Robbins w swojej roli odnajduje się rewelacyjnie, a jego płomienna przemowa do 10 tys. mieszkańców silosu w pamięci zostaje na długo.
„Silos” przypomina, że Juliette żyje
Jak dobrze pamiętacie z pierwszej serii, to co dzieje się na samym dole silosu jest równie interesujące, co wydarzenia na górze. Tam powoli tli się wizja powstania mocno nakręcanego przez Shirley (Remmie Milner), która doskonale zdaje sobie sprawę z kłamstw, jakimi karmiona jest 10-tysięczna społeczność silosu. Na murach zaczynają się pojawiać graffiti z napisem „JL”, co oznaczać ma „Juliette lives” (choć jednocześnie możemy to traktować jako „Juliette lies”), a klaustrofobiczne miejsce akcji zmierza w kierunku nieuchronnych wydarzeń, które tak dobrze pokazał sam początek pierwszego odcinka.
Podobał mi się też sposób, w jaki twórcy próbują odświeżyć obsadę serialu. Wciąż są ograniczeni do tytułowego miejsca akcji, ale znajdują w nim bohaterów, którzy – jak się okazuje – w całym zamieszaniu mogą odegrać dużo większą rolę. O Bernardzie już wspominałem, ale ciekawie jest też u Roberta Simsa (Common) i jego żony, która dostała znacznie więcej czasu ekranowego, niż w pierwszej serii. Nowe twarze w takim serialu jak „Silos” są niezbędne, choć niełatwe do wprowadzenia. Mimo wszystko twórcom udało się wyjść z tej sytuacji obronną ręką.
Drugi sezon “Silosu” to wierna kontynuacja wydarzeń z pierwszej serii, dlatego warto przypomnieć sobie, o czym opowiadały poprzednie odcinki, tak abyście nie czuli się specjalnie zagubieni. Ważne jest to, abyście kojarzyli kto mieszka na górze, a kto poniżej 120 poziomu, o co chodziło z taśmą uszczelniającą kombinezon, a także z jakiego powodu Juliette zdecydowała się opuścić silos. Dzięki temu w nowe odcinki wejdziecie z dużą łatwością i będziecie czerpać z tej historii dużo przyjemności. Skala wydarzeń zdaje się rosnąć i jestem bardzo ciekaw (nie znam szczegółowo książek) kolejnego przełomu w fabule, który podobnie jak w pierwszym sezonie, wyrwie nas z butów. Zauważam bowiem, że mimo wszystko fabuła „Silosu” jest dosyć przewidywalna. Fabularne twisty w zdecydowanej większości da się wyłapać nieco wcześniej, a o „dużych” dla fabuły tego serialu momentach nic więcej napisać nie mogę, poza tym, że są i warto na nie czekać.
Podsumowanie
Drugi sezon “Silos” ma wszystko, za co pokochaliście pierwszą serię. To wierna i drobiazgowa kontynuacja wydarzeń, która rozszerza miejsce akcji, choć nadal dominują w niej klaustrofobiczne intrygi i walka o przetrwanie ludzkiego gatunku. W obecnych czasach “Silos” to jeden z tych seriali, który zwyczajnie należy oglądać, by nie doświadczać uczucia FOMO.
Zalety
- spektakularny cold-open, który zrobi na was ogromne wrażenie,
- rozszerzenie fabuły o nowe miejsce akcji,
- intrygujący wątek eksploracyjny Juliette,
- niejednoznaczna postać Solo,
- knucia i intrygi w starym silosie,
- konstrukcja silosów niezmiernie zachwyca.
Wady
- retrospekcje są potrzebne, ale być może nie w aż tak dużej ilości?