„Terapia bez trzymanki” powraca z nowymi odcinkami, w których to Jimmy boryka się z poczuciem winy z powodu wydarzeń, jakie miały miejsce w finale poprzedniego sezonu. Nie zdaje sobie sprawy, że najtrudniejsze wyzwanie, związane z wybaczaniem i akceptacją dopiero przed nim.
Apple TV+ na rynku VOD stara się być najlepszą platformą w każdym gatunku serialowym, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że to komedio-dramaty wychodzą im wybitnie dobrze. Skończył się (prawdopodobnie tylko chwilowo) “Ted Lasso”, a w jego miejsce wskoczyła “Terapia bez trzymanki”, mająca w sobie ogrom ciepła, uroku, żartu, ale jednocześnie produkcja zwraca uwagę widza na dużo trudniejsze sprawy, takie jak trauma, lęk i tęsknota za bliskimi, którzy odeszli.
“Terapia bez trzymanki” jeszcze przed premierą pierwszego sezonu zwróciła uwagę obsadą, gdzie jedną z ról odgrywa weteran Hollywood – Harrison Ford. Jednak w trakcie emisji okazało się, że w tym serialu pod względem obsady nie ma słabych punktów, a druga seria dodatkowo to potwierdza. Twórcy w udany sposób jeszcze mocniej eksplorują życie Jimmy’ego (Jason Segel), jego rodziny i sporej gromadki znajomych. Odnoszę wrażenie, że w drugim sezonie więcej jest skupienia się na relacjach towarzyskich, niż na faktyczniej pracy psychologów, która – co tu dużo kryć – w pierwszym sezonie była dość naciągana i niezdrowa. Ta drobna zmiana sprawia, że do pierwszych trzech odcinków naprawdę trudno się przyczepić.
„Terapia bez trzymanki” to komedia i dramat w jednym
Największym atutem “Terapii bez trzymanki” jest dla mnie idealny balans między subtelnymi fragmentami komediowymi, a elementami dramatycznymi. W zdecydowanej większości są one łagodne, ale potrafią też uderzyć znacznie mocniej, jak pod koniec pierwszego odcinka drugiego sezonu. Twórcom udało się ukryć w tajemnicy mocny i intrygujący casting Bretta Goldsteina (Roy Kent z “Teda Lasso”), który wciela się w rolę mężczyzny odpowiedzialnego za śmierć żony Jimmy’ego. To najmocniejszy wątek tego sezonu, a kolejne odcinki udowadniają, że proces żałoby, akceptacji i wybaczenia trwał będzie jeszcze długo.
Czasem w postaci Jimmy’ego widzę Marshalla z “Jak poznałem Waszą matkę?”, ale na to już nic nie poradzę, bo Jason Segel w tego typu serialach ma jeden sposób grania, szczególnie, gdy musi wykazać się ekspresją, tak dobrze znaną z sitcomu CBS. W drugim sezonie scenarzyści zadbali o rozkwit jego pokręconej relacji z Gaby, która w serialu staje się moją ulubienicą. Też dotyka ją trauma po śmierci najlepszej przyjaciółki, w grę zaczynają wchodzić emocje, a nawet uczucia. Do tego jej dialogi są napisane w absolutnie genialny sposób i potrafią rozbawić w najbardziej ponurych momentach.
Harrison Ford i cała reszta
Bardzo dobrze ogląda się też Paula i jego rozwijający się związek. Serial dotyka tutaj tematów choroby Parkinsona, ale grany przez Forda bohater wszelkie swoje i cudze problemy traktuje z na tyle dużym dystansem i humorem, że poprawią one nastrój największemu ponurakowi. Scenarzyści rozwijają też mniejsze wątki, takie jak miłosny trójkąt, w który wplątana zostaje Alice, ale też dają przestrzeń na rozwój wydarzeń związanych z dawnymi pacjentami Jimmy’ego, którzy nadal zmagają się z mniejszymi lub większymi problemami.
“Terapia bez trzymanki” to idealny przykład czasoumilacza, czyli serialu, który nie męczy, potrafi poprawić humor, ale też niektóre wątki zmuszają do refleksji. Duża w tym zasługa nie tylko scenariusza, ale też aktorów. Udało im się wykreować bohaterów, na których widzowi zależy i jest ciekaw ich losów. A te są pełne odcieni szarości, gdzie ciepły i niewymuszony humor koi ból i traumę po ogromnej stracie.
Fot. Apple TV+
Podsumowanie
Nie była zaskoczeniem decyzja Apple TV+ o zamówieniu trzeciego sezonu “Terapii bez trzymanki” chwilę po premierze drugiej serii. Serial stał się błyskawicznie jedną z wizytówek platformy i produkcją, dla której warto zapłacić za miesięczny abonament. Jestem pełen uznania dla producentów za utrzymywanie wysokiego poziomu i sprawienie, że “Terapia bez trzymanki” jest jeszcze lepsza, niż przed rokiem. Oglądajcie, bo warto.
Zalety
- zaskakujący casting do kluczowej roli w fabule,
- idealny balans pomiędzy komedią i dramatem,
- wciąż urzekający swoją naturalnością Harrison Ford,
- serial wciąż porusza szereg ważnych i trudnych tematów.
Wady
- (subiektywnie) Jason Segel to wciąż Marshall z „Jak poznałem waszą matkę?”.