Test Drive Unlimited: Solar Crown – Recenzja

15 września 2024
0
3/5
Opis:

Test Drive Unlimited: Solar Crown to trzecia część kultowej serii wyścigowej zapoczątkowanej przez studio Eden Games w 2006 roku. Za najnowszą odsłonę jednak odpowiedzialne jest Kylotonn / KT Racing znane między innymi z licznych odsłon WRC. Jako elitarny kierowca trafiamy na odwzorowaną w autentycznej skali wyspę Hongkongu i bierzemy udział w festiwalu wyścigowym.

Cover Art:Test Drive Unlimited: Solar Crown – Recenzja

Test Drive Unlimited: Solar Crown to trzecia część kultowej serii wyścigowej zapoczątkowanej przez studio Eden Games w 2006 roku. Za najnowszą odsłonę jednak odpowiedzialne jest Kylotonn / KT Racing znane między innymi z licznych odsłon WRC. Miałem wielkie nadzieje odnośnie tego tytułu. TDU było pionierem w podejściu do wyścigów w otwartym świecie w wielu aspektach i liczyłem na powrót tej zacnej marki. Miałem jednak pewne obawy, bo choć studio pracujące nad Solar Crown posiadało doświadczenie w tworzeniu solidnych gier wyścigowych tak konstrukcja Test Drive to projekt znacznie bardziej ambitny niż dotychczasowo tworzone tytuły. Zapraszam do zapoznania się z moją opinią napisaną po spędzeniu długich godzin na ulicach Hongkongu.

Na początku przytoczyć muszę moją niefortunną przygodę ze startem w Solar Crown. Miałem bowiem dostęp przedpremierowy w ramach kodu recenzenckiego, ale oprócz innych osób zajmujących się tworzeniem tekstów śmigać mogli już posiadacze edycji kolekcjonerskiej, czy deluxe. No i spotkała nas na koniec niemiła niespodzianka. Twórcy bowiem postanowili całkowicie zresetować serwer, a przy czym usunąć cały ugrany postęp u każdego z graczy. Sytuacja nieco podobna jak w Outlaws od Ubisoftu, ale o większym zasięgu, bo dotycząca absolutnie wszystkich graczy. Tak się nie powinno robić. Skoro już w bonusie przy specjalnych wydaniach daje się ten dostęp to nie powinien on być zerowany, bo jaki ma sens wcześniejsza gra jak i tak potem będzie trzeba zaczynać od nowa? U mnie ponad 16 godzin poszło sobie do kosza co opóźniło tą recenzję, a także majaczący w tle poradnik. A wszystko to głównie z uwagi na chęć stworzenia w pełni sieciowego tytułu, co będzie problemem jeszcze w niejednej kwestii.

Skoro pierwsze żale mamy za sobą czas powiedzieć trochę o otoczce, bo ona jest pierwszym co nas wita w Solar Crown. Gra idzie w dość oklepany dzisiaj motyw festiwalu wyścigowego dziejącego się na dużym terenie. Robi to jednak naprawdę sympatycznie i fabularnie podbudowuje nawet takie pierdołki jak to dlaczego widzimy podczas jazdy punkty kontrolne i tym podobne rzeczy. Otoczka starcia elitarnych kierowców wypada bardzo przyjemnie i nadaje ten pierwiastek dodatkowego zaangażowania. Częściowo udaje się też uchwycić znany z pierwszego TDU motyw życia luksusowego kolekcjonera samochodów. Nasz pokój z widokiem na miasto w hotelu, możliwości strojenia się, czy dołączanie do klubów dobrze z tym rezonuje. Niestety jednak brakuje większego pogłębienia tego aspektu. Na chwilę obecną niedostępne jest bowiem ikoniczne nabywanie willi z przestronnymi garażami. Ubieranie naszego awatara ograniczone jest tylko do jednego sklepu w hotelu. A we wspominanych klubach mało się dzieje w kwestii możliwych interakcji.

Gdy już zasiądziemy za kółkiem doznania też są połowiczne. Sam model jazdy wydaje się przyjemny, ale pojazdom zdarza się dziwnie zachowywać jakby randomowo traciło się nad nimi panowanie. Tyczy się to zarówno nas jak i przeciwników, gdyż wielokrotnie widziałem jak z niewyjaśnionych przyczyn lotem tnąco-koszącym zjeżdżali z trasy. Dużym problemem z jakim boryka się Solar Crown jest też brak balansu samochodów. Teoretycznie mamy wyrażony liczbowo poziom osiągów oraz klasę pojazdu, ale w prawie każdej owej klasie trafia się maszyna totalnie niszcząca konkurencję. Przykładowo wśród codziennych Audi TT jest absolutnie niezrównane. W klasie G elektryczne Porsche miażdży inne wozy, a wśród terenowych pojazd typu buggy. Bardzo mocno to czuć podczas wyścigów i duża jest w tym też pewnie kwestia napędu, gdyż 4×4 ewidentnie daje ogromną przewagę. W późniejszych kasach bardziej sportowych samochodów tak tego nie czuć, ale w tych pierwszych nie sposób nie zauważyć problemu.

No, a skoro już o wyścigach mowa. Mamy je podzielone na wymogi wspominanych punktów osiągów, klasy, czy niekiedy konkretnych modeli. Trasy są dobrze zaprojektowane i miło mieszają scenerię i nacisk na różne podejście. W samej konstrukcji trafią się typowe okrążenia, wyścig do punktu, próby czasowe, czy jazda na punkty premiująca najdłuższe utrzymywanie się na prowadzeniu. I tu pierwszy raz mocno we znaki daje się nam podejście online. Bowiem do każdego jednego wyścigu najpierw wyszukuje innych graczy i dopiero potem puszcza go z botami, gdy skończy się odliczanie. Nie rozumiem tego zabiegu. Z uwagi na dość sporą ilość zawodów trudno jest natrafić na innego gracza w akurat tym jednym wyścigu, który odpalamy. A jeśli i tak nie chcemy żywych przeciwników to skazani jesteśmy na bezsensowne czekanie. Ogólnie wszystko nastawione jest na rozgrywkę sieciową, ale w zasadzie prawie wszędzie i tak jeździ się samemu. W efekcie Solar Crow nie sprawdza się, ani dla fanów samotnej jazdy, bo wszędzie muszą czekać z tym wyszukiwaniem. Ani też dla fanów sieciowej rywalizacji, bo całkowicie brakuje aktywności zbierających w jednym miejscu większe grupy graczy.

Na chwilę obecną do dyspozycji mamy oddaną mapę odwzorowanego w pełni Hongkongu i jest ona sensownych rozmiarów. Nie przesadnie ogromna, ale mamy gdzie pojeździć. Problem jednak w tym, że dość ubogo potraktowano tu możliwości idące za oddaniem realnej lokacji. Na mapie mamy bowiem oczywiście wyścigi, punkty do szybkiej podróży, stacje benzynowe będące tym samym, salony samochodowe oraz znajdźki w postaci małych bonusów, czy oczywiście wraków pojazdów. Za to ostatnie plus. Nie mogło tego zabraknąć. No, ale to tyle. Bardzo brakuje wspominanych już willi, które twórcy obiecali z czasem dodać. Ja bym oczekiwał też jakiś sklepów odzieżowych, czy atrakcji turystycznych. Skoro mamy to miasto niech będzie gdzie tam zajechać. Z uwagi na promowany tryb online całkowicie brakuje aktywności zrzeszających graczy aktualnie śmigających po serwerze tak jak robiła to Forza Horizon. Kilka wyścigów czasowo oznaczonych jako rankingowe, czy ewentualne czasówki z premią zależną od miejsca w tabeli to zdecydowanie za mało.

Z trybem „alawys online” wiążą się też i inne upierdliwe mankamenty. Rozmaite błędy mogą nam wyskoczyć w dosłownie każdym momencie rozgrywki. Nie zliczę ile razy wyrzuciło mnie z trwającego wyścigu (bez innych graczy) i musiałem zaczynać od nowa. Kilka razy podczas zakupu coś nie chciało się zaktualizować i musiałem kilka razy podejmować próbę zakupu części do pojazdu. Raz kupując samochód mi gra sypała błędy, a potem się okazało, że w garażu mam 3 sztuki. Niektóre punkty szybkiej podróży notorycznie się nie zapisują jako odkryte i by z nich skorzystać muszę po każdym włączeniu gry ponownie do nich dojechać. Czasami gra nie potrafi wykonać zapisu i tłucze komunikatem o problemie co kilka sekund. Także podczas trwania wyścigów, co najczęściej z automatu kończy się naszą porażką. Z tego względu zupełnie nie rozumiem dlaczego twórcy nie wybrali typowego podejścia singlowego z opcjonalnym połączeniem dla uzyskania funkcji sieciowych. Te serwerowe funkcje są największą kulą u nogi i kopalnią problemów. Tym bardziej, że konkurencyjny The Crew już pokazał jak negatywnie może się odbić ewentualne zamkniecie serwerów pod koniec żywota tytułu. Ubisoft wyciągnął wnioski i zarówno The Crew 2 oraz The Crew Motorfest mają być możliwe do gry w trybie offline. Solar Crown powinno pójść też tą drogą.

Warto też zwrócić uwagę na uczucie postępu. W tego typu grach rozwój jest niezwykle ważny i przekłada się na zaangażowanie. W końcu nie dla samej jazdy się tu gra, ale też po to, by nasz wirtualny awatar coś osiągnął. Gra próbuje zbudować poczucie postępu blokując część treści za poziomem naszej postaci. Ma to uargumentowane fabularnie, ale technicznie sprawdza się tak średnio. W efekcie, by odblokować część istotnej zawartości gry szczególnie w późniejszej fazie zmuszeni jesteśmy do grindu. Nie jest bowiem możliwe odblokowanie kolejnej puli zwartości po ukończeniu wszystkich wcześniejszych wyścigów. Trzeba je powtarzać. Sytuację trochę ratują fajnie zaprojektowane zadania poboczne nakładające specjalne cele, których wypełnienie daje nam zastrzyk gotówki i doświadczenia. Nie ma ich jednak dużo i skoro był nacisk na strukturę sieciową to brakuje jakiś wyzwań codziennych, tygodniowych oraz miesięcznych z nagrodami za ukończenie.

Ogólnie nasza postać zwiększa możliwości na trzech płaszczyznach. Pierwszą są oczywiście pieniądze. Umożliwiają one nam zakup nowych pojazdów, ulepszeń do nich, czy ewentualne poszerzenie garderoby. Zarabia się jednak nie tak wiele, a niektóre pojazdy są tak absurdalnie drogie, że bez długiego grindu nie ma szans ich nabyć. A podkreślić należy, że powtarzanie w kółko ulubionej trasy się nie sprawdzi, bo po kilku próbach zarobki będą stale obniżane, aż do resetu w następnym dniu. Druga płaszczyzna to główny poziom doświadczenia. Na nim skupiamy się, by odblokować kolejną zawartość w postaci nowych wyścigów, mocniejszych samochodów oraz bardziej zaawansowanych części. Dostajemy je za wszystkie aktywności, ale niestety po poziomie 20 nie ma opcji, by odblokowywać nowe rzeczy bez grindu. Ostatnią płaszczyzną jest klub. W grze mamy dwa kluby do których możemy się zapisać. Stale rywalizują one ze sobą na terenie miasta i z tej walki możemy zgarniać nagrody. Doświadczenie klubowe uzyskujemy z zawodów związanych z tą rywalizacją, a wyższy poziom oprócz zwykłych nagród pozwala nam wyzwać na pojedynek innych zawodników. Niestety sam klub poza tym nie oferuje za wiele.

Pod kątem oprawy Test Drive Unlimited: Solar Crown raczej odstaje od topowych produkcji o wyścigach. Te w ostatnim czasie postawiły poprzeczkę bardzo wysoko i omawiany tytuł raczej nie zachwyca w tym względzie. Nie ma jednak też tragedii, ale musimy mieć na uwadze, iż to nie jest ogromny projekt AAA. Czuć to też w kwestii technicznej, bo niekiedy gra potrafi zgubić płynność. Mam wrażenie, że od wersji przedpremierowej jest lepiej, ale dalej zdarzają się spadki klatek. Modele samochodów wypadają dobrze, a ogólny projekt miasta się sprawdza i daje różnorodne doznania. Samochodów mogłoby być trochę więcej, ale udało się stworzyć ładny przekrój od zwyklejszych poprzez kultowe klasyki, a na super sportowych kończąc. Pochwalić można aspekt wykorzystania Dualsense na PS5. Bardzo dobrze czuć nawierzchnię i jej zmiany. Czy to asfalt, czy piach, czy kostka brukowa. Premierowa cena też pokazuje, że mamy do czynienia z mniejszym tytułem, bo koszt 200zł na obecne standardy nie wydaje się wysoki.

A jak wygląda kwestia trofeów? Platynka najpewniej do trudnych nie będzie należała, ale czasu bez wątpienia trochę nam zeżre. Nie obejdzie się bez grindu, gdyż ten jest wymagany i w grze samej w sobie. Jeden pucharek wymaga zgromadzenia 50 samochodów i tu rodzi się pytanie, czy powtórki się będą liczyły? Bo jeśli nie może być bardzo grindersko. Większość pucharków wpadnie naturalnie podczas drogi do najwyższej kategorii wyścigowej. Są znajdźki, ale z tymi nie przegięto. Wraków nie ma wiele, a specjalnych bonusów do zebrania mamy 100, podczas gdy w grze jest ich więcej.

Ogólnie Test Drive Unlimited: Solar Crown na chwilę obecną boryka się z dość sporą ilością problemów. Dużo wynika z tego nieszczęsnego podejścia do wymuszonego trybu online. Ma jednak w sobie trochę tej esencji legendarnego TDU i widać tu spory potencjał na sensowny rozwój. Wspominana wcześniej cena wydaje się adekwatna do zawartości. Biorąc to pod uwagę można jej wybaczyć pewne niedociągnięcia. Zapowiadany dalszy rozwój dodatkowo napawa optymizmem. Ma się bowiem pojawić między innymi opcja kupowania domów, kasyno, czy nowy obszar w postaci miejskiego regionu Ibizy. Co z tych obietnic wyjdzie trudno stwierdzić, ale ja mimo posiadania kodu recenzenckiego chyba dam grze szansę i kupię własne pudełeczko w oczekiwaniu na dalszy rozwój.

Podsumowanie

Choć Solar Crown boryka się z licznymi problemami w wielu aspektach rozgrywki tak też udaje się jej częściowo uchwycić ducha marki TDU. Jeździ się całkiem przyjemnie po Honkongu i postęp choć wymuszający grind potrafi przyciągnąć na dłużej. Fundament jest solidny i twórcy z Kylotonn / KT Racing mają okazję wybudować na nim coś dobrego. Zapowiedzi rozwoju też napawają optymizmem. A i cena premierowa wydaje się być bardzo w porządku. Jeśli jesteśmy fanem wyścigów z otwartym światem warto spróbować. Jeśli jeszcze nie teraz to na pewno w przyszłości.

Zalety

  • spora i ładnie odwzorowana lokacja Hongkongu,
  • czuć tu obecność ducha TDU,
  • przyjemnie zbudowana otoczka rywalizacji elitarnych kierowców,
  • model jazdy jest bardzo przyjemny,
  • różnorodny zestaw dostępnych samochodów,
  • dobra premierowa cena,
  • tkwi w tym spory potencjał na rozwój, mogący w przyszłości dać naprawdę dobrą grę.

Wady

  • nic nie stało na przeszkodzie osadzić podstawowy fundament gry w trybie offline…
  • …gdyż podejście do ciągłego trybu online generuje wiele upierdliwych problemów,
  • mimo nastawienia na online brak sensownych trybów zrzeszających większe grupy graczy,
  • brak balansu wśród samochodów,
  • zauważalna konieczność gridnu, szczególnie patrząc na ceny niektórych samochodów,
  • brak posiadłości, sklepów odzieżowych, czy atrakcji turystycznych.