Jak to jest być policjantem w świecie, który inspirował się najbardziej gangsterskim tytułem w historii? Na to pytanie spróbuje odpowiedzieć najnowsza gra Fallen Tree Games. The Precinct postawi nas po drugiej stronie barykady od tego, co pamiętamy z klasycznych odsłon GTA. Tu nie kradzież, a łapanie za rękę. Tu nie ucieczka, a pościg. Będzie dobra gra, czy twórcom należy się mandat za liczne wykroczenia?
Nie wiem, ilu z was faktycznie miało marzenie zostania policjantem za młodu, ale najnowsza gra studia Fallen Tree Games i tak zmusi was do tej niewdzięcznej pracy. Jako potomek cenionego stróża prawa trafimy do miasta Averno. Tam szerzyć się będzie korupcja i niesprawiedliwość, a wpływy gangów zataczać mają coraz szersze kręgi. Ulice będziemy patrolować pieszo, radiowozem, jak i helikopterem, upewniając się, że każdy mieszkaniec jest bezpieczny. Żeby jednak zrównoważyć potencjalny niesmak wynikający z pełnienia tej konkretnej funkcji, gra przypomina swoimi założeniami klasyczne odsłony Grand Theft Auto. W imię dobra, w szatach zła?
Rutynowa kontrola
Zanim jednak rozmarzycie się o szybkim przejściu na ciemną stronę mocy, to zaznaczam, że nasz protagonista nie daje takiej możliwości. Może on popełniać błędy i dostać po uszach w ocenie swoich działań, ale jako prymus Akademii policyjnej skazany jest na szybki rozwój w tych strukturach.
Po dość długim tutorialu, poznaniu nowego partnera i okiełznaniu wszystkich założeń, lądujemy w samym środku prozy życia. W chwilach, gdzie nie zawsze dochodzi do filmowych strzelanin i efektownych pościgów, a swoje trzeba będzie wychodzić/wyjeździć. Gra podzielona została na dni, gdzie podczas swojej zmiany doszukiwać się będziemy wszelkich wykroczeń w wybranym przez siebie rejonie. Z naszej perspektywy będą to kilkunastominutowe przebieżki, podczas których będziemy świadkami losowych wydarzeń. Na drodze będą ucieczki z miejsca wypadku, jazda pod wpływem, a pieszo czekają na nas rabunki, włamania, czy dość przyziemne zaśmiecanie. Przestępców spotkamy sami lub zareagujemy na wezwanie centrali.
Podczas każdego dnia czeka na nas sporo takich wydarzeń, a gra, choć tego nie uniknie, stara się nie wydłużać naszego nic nie robienia. Cały czas serwuje nam jakiegoś potencjalnego grzesznika, do którego musimy podejść wg procedur. Sprawdzić jego tożsamość (może mieć coś na sumieniu), przeszukać, czy nie ma nielegalnych przedmiotów i wymierzyć odpowiednią karę. Tę dobieramy z menu kołowego, które mimo wielu rozgałęzień jest czytelne i przejrzyste. Z racji, że spędzimy przy nim sporo czasu, to należy za to pochwalić Fallen Tree Games. Inna sprawa, że powielając tę samą czynność tak wiele razy, to do wszystkiego idzie przywyknąć.
Proza życia
Tu musimy rozbić wątek na dwie części… The Precinct jest grą klimatyczną. Wiadomo, że to niższa kategoria wagowa, jeśli chodzi o budżet, ale ma ona sporo uroku. Każdy heroiczny pościg, czy inne schwytanie, daję odpowiednią dawkę frajdy. I to wszystko mimo względnej prostoty tutejszych systemów i bardzo swobodnego podejścia do wykroczeń. Jeśli zdarzy Ci się missclick i przypadkowo puścisz przestępcę, to nie będzie drogi odwrotu. Nawet jeśli on wciąż stoi bezradnie przed Tobą, to gra nie pozwoli Ci wrócić do błędnie klikniętego werdyktu. Gość jeździł po pijaku, prawdopodobnie zabił kogoś po drodze, prędkość przekroczył wielokrotnie, a Twoje uniewinnienie zamknie temat. Sekundę później on już przestępcą w oczach gry nie będzie. Ten świat nie tętni życiem. On jest makietą na potrzeby losowych zdarzeń. Tak to tu działa i z tymi defektami należy się pogodzić. Czasami jakieś przestępstwo jest przez grę pomijane, a nasze wpisanie go na listę wykroczeń będzie uznawane za błąd. To jednak skrawek minusowych punktów ujmowanych z naszego doświadczenia pod koniec dnia. Nie należy się tym przesadnie przejmować, bo kolejne levele wbijane są tu zastraszająco szybko – odblokowując nowe pojazdy, bronie, czy inicjatywy obywatelskie oraz nowe rejony miasta (obok tradycyjnego rozwoju postaci na dość skromnym drzewku rozwoju). Jest to tytuł ewidentnie skrojony pod krótsze sesje, czy kilka zabawnych streamów. Zawieszając niewiarę i mając wbudowaną sympatię do niskobudżetowych symulatorów – będziecie się tym dobrze bawić.
Drugą stroną medalu jest jednak wtórność tych założeń. W The Precinct… robisz w kółko to samo. Dłuższe posiedzenia będą ciężkostrawne. Barwniej tego w słowa nie ma co ubierać. Dzień za dniem wałkujesz kolejnych losowych przestępców, których zdjęcie dowodu po sprawdzeniu nie czyni mniej anonimowymi. Te same włamania, te same rabunki, podobne ucieczki. Jasne, raz gość zareaguje na Twoje komendy od razu, innym razem zacznie strzelać i wymusi na nas odpowiedzenie ogniem, ale prawdę powiedziawszy, zmienia to niewiele. Im dłużej będziesz tym policjantem, tym bardziej zacznie Cię to nudzić. Raz patrol drogowy, raz pieszo, zawsze z partnerem, który gdzieś zawiesi się w przestrzeni podczas akcji. Przy braku sympatii do wspomnianych symulatorów nie będzie tu czego szukać. I to nawet jeśli w sercach wciąż macie stare GTA, a ten izometryczny widok sprawia, że puszczacie gardę.
Oczywiście jest tu wątek fabularny, który rozwija się za sprawą dialogów wewnątrz komisariatu. Opowie on o wojnie z gangami. Historia dość oklepana i średnio współgrająca z całą resztą. Znów potrzebne będzie zawieszenie niewiary i uznanie, że tak jest ok. Każdy zebrany w rutynowym patrolu dowód może okazać się kluczowy w śledzeniu poczynań gangu. I to gra zadecyduje, czy jest, czy nie, bo dla nas to błyszczące nic, takie samo, jak każde inne. Najpewniej sama sobie ocenia na bazie gotowości/levela naszej postaci. Gdy już zbierzemy odpowiednią ilość materiałów, to zamiast patrolu możemy odpalić misję główną. Te najczęściej zakończą się strzelaniną i pewnie mocniej nawiążą do kryminalnej gry, która była tutejszą inspiracją.
Celowniczek
Mechanicznie stoi to wszystko na fundamentach adekwatnych do budżetu. Wiele aspektów rozgrywki ma swoje mroczniejsze strony, jednak to strzelanie budzi największy zgrzyt na twarzy. Jakiś sadysta wewnątrz ekipy deweloperów stwierdził, że najlepiej będzie oddać mierzenie w ręce gracza. Ambitnie, nie zbrodnia, jednak w grach izometrycznych zazwyczaj zamyka się to wokół obracania postacią w odpowiednim kierunku (jak w twin-stick shooterach). Nie w Precinct, gdzie nasz celownik śmiało mógłby robić za zastępstwo w arcade’owym Virtua Cop, nie przejmując się swoimi limitami. Bardzo uciążliwy motyw przymierzyć do małego delikwenta za osłoną, kiedy celownik lata po całym ekranie. Nie jest to naturalnie niewykonalne, a i doceniam, że jest on widoczny tylko, gdy sami nie jesteśmy wtuleni w jakąś barykadę, ale o intuicyjnym systemie próżno tu mówić. Zdecydowanie lepiej szarpać się z przestępcami mashując przycisk, czy rzucać się na nich podczas ich porannej ucieczki. Są to systemy proste, ale zdają się pasować do całokształtu. Strzelanie zaś sprawia wrażenie wyciągniętego z innej bajki.
Może było zapisane w tej samej, która mówi o samochodach jeżdżących po drodze, jak mydło po lodzie. Potrzeba czasu, żeby przywyknąć do tego modelu jazdy, ale gwarantuje on jedno – porucznik tego posterunku powinien praktykować to samo, co komendant z Bad Boys, bo pół miasta jest rozwalone po moim patrolu. Nie dlatego, że chcę, że muszę, że jam jest Will Smith – to po prostu wypadki przy pracy. Z początku myślałem, że to pierwszy gruchot, który mi dali, jest taki trefny. Przesiadłem się na jakieś kombi, które może i było szybsze, ale przyczepności w nim za grosz. Wszystkie latarnie muszą mieć się na baczności tak samo, jak przestępcy. W tym mieście nie ma dla nich miejsca.
Podsumowanie
Jest tu satysfakcja, którą możemy sobie dawkować wedle uznania i gustu – dostosowując sposób patrolu, jego miejsce i czas trwania. The Precinct dowiózł te umowne mandaty i aresztowania, mieszcząc je w zgrabnym menu kołowym, a na pierwszych metrach nawet rozbudzał wyobraźnię o fajnej przygodzie. To jednak tylko pierwsze metry bycia policjantem. Fantastyczne jak spełnienie marzeń i pierwsze chwile w Akademii. Potem jest już gorzej. Wtórność przeciągnie naszą twarz po żwirze, a łapać będziemy zbrodniarzy z kartonu. Finalnie, po takim maratonie kopiowanych przestępstw, to Błękitna Ostryga sprawiałaby wrażenie interesującego urozmaicenia.
Zalety
- Przystępne, czytelne i intuicyjne menu kołowe, gdzie znajdziemy wszystkie potencjalne wykroczenia
- Pomimo prostoty systemów, te pościgi (piesze i autem) dają sporo frajdy, a schwytanie delikwenta to mały triumf, co kilka chwil
- Przy sympatii do symulatorów, przyjmując w małych dawkach, to przyjemna gra na streamy i kilka uśmiechów
Wady
- Wtórność – na dłuższą metę to festiwal tych samych przestępstw
- Irytujący model strzelania i niewiele lepsza jazda autem
- Nasze przypadkowe ułaskawienia są nieodwracalne, a błędy praktycznie bezkarne