Jordan Peele to jeden z najlepiej prosperujących reżyserów w Hollywood. Charakteryzujący się unikatowym wyczuciem stylu, który przelewa na kino grozy, artysta co jakiś dostarcza takie produkcje jak „Get out” czy właśnie „To my”, podbijające serca fanów horrorów. I chociaż nie do końca przepadam na miszmaszem gatunkowym, który stosuje, tak muszę przyznać, że wszystko czego się Jordan dotknie, warte jest naszej uwagi.
Prosta, czteroosobowa rodzina wiedzie z pozoru sielankowe życie. Jednak pani domu, Adelaide, nie mogąc poradzić sobie z traumami z dzieciństwa, przeczuwa, że zbliża się niebezpieczeństwo. Podczas wypoczynku w domku letniskowym, spokój familii zagłuszają postaci ubrane w czerwone kostiumy, które okazują się być lustrzanymi odbiciami naszych bohaterów. Kim są, czego chcą i jakie są ich zamiary? To główne pytania fabularne, na które musicie znaleźć odpowiedź.
Niewątpliwie perełką produkcji jest Lupita Nyong’o, która nawet między ujęciami nie wychodziła ze swojej podwójne roli. Red i Adelaidę ogląda się tak, jakby były grane przeze dwie osobne aktorki. Kobieta w czerwonym stroju na sam widok wywołuje u nas gęsią skórkę, a szepczący, wyduszany głos oraz ogromne oczy tylko potęgują ten efekt. Wielką karierę można również wróżyć Shahadi Wright Joseph, która wcieliła się córkę głównej bohaterki. Zarówno jej postać „codzienna”, jak i ta mroczna, jest ogromnie charyzmatyczna i gdy tylko pojawia się na ekranie – kradnie całe show. Co jest również warte podkreślenia – statyści wykonali w filmie ogrom roboty, szczególnie pod sam koniec produkcji, oddając klimat drugiego świata.
Bardzo interesujący wydaje się zabieg, który sprawia, iż w pewnym momencie widz zdaje sobie sprawę, że kibicuje nie tej stronie, której powinien. Ten dualizm jest dosyć niecodzienny w dzisiejszym kinie, a samo rozwiązanie sprawy zasługuje na gromkie brawa. Produkcja balansuje na granicy rzeczywistości i fikcji, a interpretacja zaczyna układać się nam w całość kilka minut po obejrzeniu filmu. Wtedy coraz bardziej zaczynamy analizować konkretne sceny i doceniamy przekaz, ale niekoniecznie to, w jaki sposób on został podany – mocny wydźwięk dyskryminacyjny końcówki zostaje osłabiony przez niedomknięcia logiczne, które rażą po oczach. Nie chcę zdradzać twistów fabularnych, ale każda osoba, z którą się konsultowałam, miała podobne spostrzeżenia do moich. Co więcej, mam wrażenie, że za mało czasu poświęcono na końcówkę, a za dużo na rozwinięcie akcji, która w pewnym momencie zaczyna nudzić – dosyć ma się uciekania, chociaż twórcy co jakiś czas próbują rozluźnić atmosferę żartami, które muszę przyznać, naprawdę fajnie wpasowują się w historię.
Widownia musi sama odpowiedzieć na pytanie, jakimi potworami w głębi siebie tak naprawdę jesteśmy. To idealny przykład horroru umiejscowionego w zwykłej codzienności, który nie ustrzegł się nieścisłości logicznych. „To my” w dogłębny sposób pragnie nam uświadomić, że potwory często noszą nasze twarze i powinniśmy się bać nie tyle innych, co nas samych. Jordan Peele kolejny raz stworzył film nierówny, który w pewnym momencie przełącza się z jednego gatunku na inny. Niemniej jest to obraz, który na pewno warto obejrzeć – chociażby dla świetnego komentarza społecznego, który widać, że został ogromnie przemyślany. Takie pomysły wpadają do głowy tylko prawdziwym artystom.
WYDANIE:
Wizualnie nie ma się do czego przyczepić, na przodzie standardowa grafika promująca film i informacja o reżyserze. Bok jest równie oszczędny, czego nie można powiedzieć o tyle, na którym naprawdę sporo się dzieje – 4 zdjęcia z filmu, dosyć duży wydzielony pasek z informacjami o dodatkach, opis fabuły i jak zawsze specyfikacja. Skoro Filmostrada, to nie mogło zabraknąć również slipcovera. Przechodząc do aspektów technicznych – jedno z lepszych tegorocznych wydań pod względem obrazu i dźwięku. Peele postawił na zdjęcia nocne, co było nie lada wyzwaniem dla ekip filmowej. Ciemnoskórzy aktorzy muszą się przecież wyróżniać w mrocznej scenerii, ale przy tym nie można przesadzić ze sztucznym światłem. Postaci są na tyle wyraźne, a sam szum jest na tyle zredukowany, że jestem po prostu pod wrażeniem ich pracy. Dodatkowo głębia czerni, którą widzimy na ekranie, zasługuje na gromkie brawa. Jeżeli chodzi o dźwięk – Dolby Atmos proszę państwa i wszystko jasne. Dla takiego dźwięku kupuje się dobre kina domowe. 🙂 Idealny balans pomiędzy muzyką, efektami otoczenia i dialogami wykorzystuje wszystkie kanały w stu procentach. Nic tylko brać.
Jeżeli mam być szczera, to trochę zawiodłam się na dodatkach. Chętnie obejrzałabym film z komentarzem reżysera, który być może opowiedziałby o ciekawostkach z planu, jak i samej interpretacji, którą sobie w głowie ułożył. Niemniej dostajemy około 50 minut różnych materiałów: od usuniętych scen po niebywałą pracę Lupity. Na wielki plus zasługuje również umieszczenie tutaj całej sceny baletowej, która niewątpliwie zapisze się w historii kina. Oczywiście wszystko zostało wzbogacone o polskie tłumaczenie w postaci napisów.
SPECYFIKACJA WYDANIA:
Czas trwania: | 116 minut |
Obraz: | 1080 High Definition ; 23.98 PsF ; 16×9 ; 2.39:1 |
Dźwięk: |
DA: angielski DD Plus 7.1: węgierski DD 5.1: czeski, polski (lektor) |
Napisy | angielskie, bułgarskie, chorwackie, czeskie, estońskie, litewskie, łotewskie, polskie, rosyjskie, rumuńskie, słoweńskie, węgierskie |
Menu: | j. angielski |
EAN: | 5902115608636 |
Dystrybucja: | Filmostrada |
LISTA DODATKÓW:
- To my: Potwory w nas / The monsters withins Us – 00:04:45 – Omówienie postaci.
- Obok – Kręcac dwukrotnie / Tethered together: making Us twice – 00:07:29 – Tworzenie filmu to duże wyzwanie nie tylko dla aktorów, ale i całej ekipy filmowej.
- Odświeżenie gatunku: Jordan Peele buduje własną odmianę kina grozy / Redefining a genre: Jordan Peele’s brand of horror – 00:05:31 – Co popchnęło Jordana do tworzenia tego typu filmu?
- Dwoistość fabuły w filmie To my / The duality of Us – 00:09:56 – Symbolika i powiązanie nauki z religią.
- Stając się Czerwonym / Becoming Red – 00:04:09 – Kulisy stworzenie głównej postaci filmu.
- Scene explorations – 00:07:37 – Omówienie konkretnych scen:
- Seven second massacre
- It’s a trap
- I just want my little girl back
- Deletes scenes – 00:06:28
- I am not even near you
- Rabbit season
- That’s badass
- Driftwood
- The P is silent
- I wanna go home
- Wszyscy umieramy / We’re all dying – 00:06:22 – Segment usuniętej sceny z filmu.
- Jako na górze, tako na dole / As above, so below: Grand Pas de Deux – 00:05:02 – Cała sekwencja baletowa.