Until Dawn Remake – Recenzja – Stara-nowa opowieść

7 października 2024
0
4.25/5
Opis:

Wersja odświeżona i ulepszona na konsolę PS5 i PC – przeżyj ponownie prawdziwy koszmar w slasher horrorze Until Dawn i zanurz się we wciągającej rozgrywce, w której każda decyzja może mieć śmiertelne skutki.

Cover Art:Until Dawn Remake – Recenzja – Stara-nowa opowieść

Zaraz po ogłoszeniu odświeżonej wersji Until Dawn Remake, która pierwotnie ukazała się w 2015 roku, wiele osób zaczęło rozpowszechniać błędne informacje, mówiąc o remasterze lub jedynie lekkim liftingu graficznym. To tylko napędzało dezinformację wokół tego tytułu. Trzeba jednak jasno powiedzieć — mamy tu do czynienia z pełnoprawnym remakiem, co widać w każdym aspekcie gry, który został albo udoskonalony, albo rozbudowany w porównaniu do oryginału. W recenzji przyjrzymy się szczegółom, ale zacznijmy od wyjaśnienia jednej kwestii…

 

Until Dawn to Remaster Remake

Remake to gra tworzona niemal od podstaw – częściowo lub w całości – w której deweloperzy odtwarzają kluczowe elementy tytułu, często wprowadzając znaczące zmiany. Remake nie ogranicza się jedynie do poprawy oprawy wizualnej, ale może obejmować modyfikacje lub całkowitą przebudowę mechanik, fabuły, a nawet struktury świata gry. Twórcy starają się zachować esencję oryginału, ale prezentują ją w zupełnie nowej formie, korzystając z nowoczesnych technologii i narzędzi, co daje graczom zupełnie świeże doświadczenie, nawet jeśli są zaznajomieni z pierwowzorem.

Z kolei remaster to ulepszona wersja oryginalnej gry, która zwykle polega na podniesieniu jakości grafiki i dźwięku, by dostosować ją do współczesnych standardów. Kluczowe elementy, takie jak mechaniki rozgrywki, fabuła czy struktura, pozostają zazwyczaj niezmienione, co sprawia, że remaster jest bardziej odświeżeniem tytułu niż jego przebudową. Gracze mogą więc liczyć na wizualne i techniczne usprawnienia, ale nie na nową zawartość czy głębsze zmiany.

Czyli Until Dawn, to remake, który został przeniesiony na nowoczesny silnik Unreal Engine 5, zastępując wcześniejszy silnik Decima. Dzięki temu gra zyskała zupełnie nową jakość wizualną, a jej rozgrywka została wzbogacona o dodatkowe sceny i bardziej rozbudowane dialogi. Wprowadzono także poprawki w mechanikach gry, co sprawiło, że tytuł ten oferuje zupełnie nowe doznania, przy jednoczesnym zachowaniu swojego unikalnego charakteru.

 

Nowe szaty króla…

W Until Dawn Remake na pierwszy plan rzuca się zmiana warstwy audiowizualnej. Już w początkowych momentach gry można dostrzec świetnie budowane światło i cienie, które w tym remaku odgrywają ogromną rolę przez całą rozgrywkę. To, jak gra operuje naszymi emocjami za pomocą oświetlenia i starannie dobranych kadrów, jest zrealizowane genialnie. Różnica w porównaniu do oryginału, w którym przez całą grę dominował nieprzyjemny niebieski filtr, jest wyraźnie odczuwalna.

Gra działa w wyższej rozdzielczości, a dla fanów bardziej filmowych doznań dostępny jest tryb 2,39:1. Osobiście z niego nie korzystałem, bo irytują mnie czarne pasy u góry i u dołu ekranu podczas gry. Postacie zostały przeprojektowane i zyskały nową głębię, co widać po wyrazistych ekspresjach twarzy. Ponownie światło i cienie na twarzach bohaterów robią sporą różnicę, zwłaszcza że obrażenia, rany czy brud są teraz bardziej widoczne. To zabieg, który jeszcze mocniej wciąga nas w tragedię rozgrywającą się w Blackwood Pines.

Mimo to gra nie oferuje trybów graficznych i działa w 30 klatkach na sekundę, co dla wielu może być wadą, przy cenie 299 zł. Jednak przyszli posiadacze PlayStation 5 Pro otrzymają tryb PRO, który już widnieje w sklepie jako „PS5 PRO Enhanced”. Moim zdaniem to duży minus, który nie powinien występować na obecnej generacji konsol, zwłaszcza że od dawna obiecywano nam gry w stałych 60 klatkach. Tymczasem nadal otrzymujemy produkcję w wyższej rozdzielczości, ale z ograniczeniem do 30 klatek – to absurdalne.

Wiele obiektów zostało całkowicie przeprojektowanych, jak chociażby modele totemów, których sceny zostały również nagrane na nowo. W porównaniu do oryginału wizje teraz są wyraźne, a nie rozmyte. Uważam, że ta zmiana w scenach jest bardzo udana, bo daje wrażenie obcowania z czymś nowym, przez co nie zawsze wiadomo, kiedy dana wizja się wydarzy. Co więcej, miejsca, w których znajdowały się totemy, również zostały częściowo zmienione, więc podczas rozgrywki często szukałem ich w miejscach, gdzie były w oryginale, a w remaku tam ich już nie było. Mechanika totemów została nieco urozmaicona w porównaniu do wersji z 2015 roku. Wcześniej totemy wystarczyło podnieść i przekręcić. Teraz musimy znaleźć odpowiednie miejsce na rzeźbie, które odsłoni wizję i pokaże nasze możliwe przeznaczenie — jest to ciekawe urozmaicenie gry, ale nic poza tym.

Dla graczy, którzy ukończyli oryginał, Blackwood Pines może wydawać się teraz inne. Lokacje zostały znacznie rozszerzone o nowe miejsca do eksploracji i dodatkowe sceny stworzone specjalnie na potrzeby remaku. Już w prologu mamy odczuwalny lifting. Choć nadal sterujemy Beth Washington, mamy teraz więcej interakcji niż w pierwowzorze. Scena niesmacznego „żartu” została zaaranżowana inaczej, a gra na początku przypomina teledysk, z całkowicie nową ścieżką dźwiękową (która została nagrana całkowicie na nowo na potrzeby remaku) i dobrze dobranymi piosenkami. Nawet czołówka po prologu, która wprowadza nas do gry, została zmieniona, a nowa piosenka w stylu Billie Eilish robi fenomenalne wrażenie i tak, zdarzyło mi się jej słuchać po ukończeniu gry…

 

Nowe sterowanie i dynamiczna kamera

Zmiany dotknęły również sterowania, które w oryginale było zależne od statycznych kadrów. Postacie poruszały się tylko w obrębie jednego kadru, co wymagało pewnego przyzwyczajenia. W remaku kamera znajduje się blisko pleców bohaterów, co umożliwia swobodne poruszanie się i obcowanie z otoczeniem. Teraz działa jak w większości gier, podążając za ruchami postaci. To rozwiązanie zdecydowanie na plus, ponieważ pozwala na lepsze zanurzenie się w klimat gry i daje możliwość dostrzegania większej liczby szczegółów. Wysoka szczegółowość niektórych segmentów rozgrywki jest teraz bardziej namacalna dzięki większej kontroli nad postacią i bliższemu kontaktowi z bohaterami. Dziwi mnie, że takie rozwiązanie nie zostało zastosowane w oryginale, a wprowadzone dopiero w remaku.

 

Until Dawn Remake, czyli stara-nowa opowieść…

Until Dawn Remake opowiada tę samą historię co oryginał, więc gracze, którzy dobrze znają pierwowzór, będą pamiętać wszystkie fabularne zwroty akcji. W tym aspekcie nie ma większych zaskoczeń, ponieważ główna fabuła nie uległa zmianie. Jednak ulepszenie i rozwinięcie historii polega na tym, że wiele cutscenek zostało rozbudowanych – trwają dłużej dzięki nowym fragmentom i dialogom. To sprawia, że w niektórych momentach możemy być zaskoczeni, gdy postać powie lub zrobi coś innego. Rozbudowane segmenty wprowadzają nowe wybory, które mogą wpłynąć na odblokowanie sekretnego zakończenia związanego z Joshem. Co więcej, gra zawiera dodatkową scenę na końcu.

Mimo wielu pozytywnych zmian jest jedna istotna, którą oceniam negatywnie – poziom trudności w segmentach QTE. W remaku jest on niższy, a gracz ma więcej czasu na podjęcie decyzji lub wciśnięcie odpowiedniego przycisku. W oryginale musieliśmy działać intuicyjnie, często bez chwili na zastanowienie, co budowało napięcie. Niestety, w remaku ten element jest niesatysfakcjonujący. Podobnie jest z fragmentami, w których gra wymaga, abyśmy nie poruszali kontrolerem. W remaku są one prostsze, bo mimo lekkich drgań dłoni udawało mi się przetrwać, podczas gdy w oryginale już po wykryciu kilku ruchów kontroler reagował i kończyło się to niepowodzeniem, a co za tym szło śmiercią jednego z bohaterów. Nie jestem zwolennikiem tego trendu, który obecnie dominuje – nowe i odświeżone gry są coraz prostsze. Zdecydowanie lepiej byłoby wprowadzić nowy tryb trudności lub po prostu pozostawić poziom trudności z oryginału.

Czy warto? Klasycznie – to zależy. Z jednej strony dostajemy remake, który absolutnie nie ma się czego wstydzić. Jest tym, czym miał być – ulepszoną, rozszerzoną i rozbudowaną wersją gry, zarówno pod względem zawartości, jak i grafiki. Ballistic Moon wykonało kawał świetnej roboty, za co należą się brawa. Z drugiej strony, mamy do czynienia z grą z ery PlayStation 4, wydaną ponownie w cenie 299 zł, co uważam za absurdalne. Dla osób, które jakimś cudem nigdy nie zagrały w ten tytuł, możliwość doświadczenia ulepszonej i rozszerzonej wersji będzie na pewno atrakcyjniejsza. Jednak warto zadać pytanie, ilu jest jeszcze takich graczy, którzy nie mieli okazji poznać wszystkich klasycznych hitów z PlayStation 4?

 

Grę udostępnił wydawca.

Podsumowanie

Until Dawn to remake kompletny, który ulepsza, rozbudowuje i rozszerza grę na wielu płaszczyznach. Od nowej grafiki na silniku Unreal Engine 5, przez poprawione sterowanie, aż po dodatkowe dialogi i wybory.

Zalety

  • realistyczny system świateł i okluzji,
  • lokacje pełne szczegółów i detali,
  • dalekosiężne decyzje fabularne,
  • przemyślane dźwięki i muzyka do wyświetlanej sceny.

Wady

  • brak 60 klatek dla PS5,
  • prostsze segmenty QTE,
  • cena,
  • słaba optymalizacja (dla wersji PC).