Cofnij się w czasie aby zapobiec upadkowi cywilizacji. Wanderer to gra korzystająca z dobrodziejstw wirtualnej rzeczywistości, w której podróżujesz w czasie i zmieniasz losy ludzkości. Gra łączy w sobie elementy przygodówek, zagadek niczym z escape roomów oraz sekwencji akcji, w których liczy się celność i szybkość.
Wanderer to wciągająca gra przygodowa o podróżach w czasie. Starożytne cywilizacje, dystopijny futuryzm, znane postacie historyczne – tego, i wielu innych rzeczy możesz spodziewać się w tej grze. Świetnie opakowana w ramy wirtualnej rzeczywistości, Wanderer to gra, po którą powinni sięgnąć wszyscy posiadacze gogli.
Wanderer czekał na mnie już od początku roku. Gdy na przełomie stycznia i lutego usiadłem do tej gry po raz pierwszy coś nie zaskoczyło. Być może byłem zaaferowany innymi sprawami, może nie było nastroju i możliwości na grę w VR, jak to czasami bywa. Cieszę się, że po kilku miesiącach przekonałem się wewnętrznie, żeby wrócić do tego tytułu i pochłonąć go w zaledwie kilka dni i to nie dlatego, że gra jest bardzo krótka.
Już okładka gry sugeruje, że możemy mieć do czynienia z czymś nadzwyczaj ciekawym. Niemiecki żołnierz, wojownik starożytnych Majów, skafander astronauty… Oczywiście marketingiem i fotoszopem można zrobić wszystko, lecz w tym przypadku obietnice zostały spełnione. Wanderer to gra o podróżowaniu w czasie i zmienianiu biegu historii. Pierwsze minuty gry spędzamy w tajemniczym laboratorium, potem przenosimy się do zrujnowanej przyszłości a następnie czekają na nas takie miejscówki jak Księżyc, Tikal czy festiwal muzyczny w 1969, czerpiący inspirację z kultowego Woodstocku. W każdym z tych miejsc dosłownie wcielamy się w jakąś postać – na przykład w perkusistkę czy asystentkę Nikoli Tesli – i musimy tam 'coś’ naprawić. Eksperyment Tesli został zalany wodą, Majowie są atakowani przez Hiszpan, na Księżycu zagubiła się amerykańska flaga. Wszystkie te podróże nie są jednak przypadkowe i łączą się w większą fabułę – robimy to na prośbę dziadka, który twierdzi, że tylko w nas drzemie nadzieje naprawienia biegu czasu i zapobiegnięciu katastrofy. Jak to zwykle w takich historiach bywa, nie wszystko jest takim, jak się wydaje i gra zaskakuje kilkoma zwrotami akcji.
Wanderer równie dobrze radzi sobie w warstwie mechanicznej. Większość czasu spędziłem rozwiązując zagadki podobne do tych, znanych z przygodówek point-and-click. Bardzo dużo elementów środowiska można podnieść i odłożyć do ekwipunku, aby następnie użyć ich gdzie indziej, czy raczej kiedy indziej. Mimo iż z punktu widzenia rozgrywki nie ma większego znaczenia czy dany przedmiot mam użyć w drugim pokoju czy w innym miejscu i czasie, jest coś nadzwyczajnego w wykorzystywaniu wykrywacza metali z księżyca, aby robić wykopy na szczycie świątyni Majów. Wspomniany wcześniej ekwipunek też nie jest zwyczajny – jego rolę pełni zegarek Samuel, którego używamy też do przeskakiwania w czasie, przy użyciu niektórych specjalnych przedmiotów. Znowu, niby nic wielkiego ale wkładanie pionka szachowego w specjalne miejsce zegarka, aby przenieść się na koniec Drugiej Wojny Światowej jest zdecydowanie ciekawsze niż po prostu wyklikanie tego samego w menu czy na mapie. Jedną niedogodnością związaną z ekwipunkiem jest jego ograniczona pojemność. Maksymalnie możemy w nim pomieścić pięć przedmiotów, lecz możliwe jest to dopiero po dokonaniu ulepszeń, do których potrzebne są kryształy porozrzucane po wszystkich lokacjach. Prowadzi to czasami do tego, że akurat nie mamy pod ręką obiektu, którego musimy użyć w danej epoce i musimy się wrócić, aby przetransportować go w czasie. Co gorsza, nie ma możliwości przeskakiwania z jednego miejsca do innego bezpośrednio – trzeba najpierw wrócić do Sanktuarium, naszej kwatery głównej. Nie jest to wielki problem i z czasem można przewidzieć co będzie potrzebne kiedy i mieć przy sobie potrzebne przedmioty. Niestety przy czasach ładowania z poprzedniej generacji takie zapominalskie podróże w czasie potrafią zabrać cenne minuty rozgrywki.
Wszystkie przedmioty, które możemy podnieść we wszystkich czasach zapamiętuję swoje położenie. W większości gier VR, z jakimi miałem do tej pory do czynienia, jeśli książka spadła z biurka, po chwili pojawiała się tam znowu, żeby nie zawracać graczowi głowy koniecznością zapamiętywania co jest gdzie. Wanderer tak nie robi. Oczywiście, jeśli obiekt wyleci zupełnie poza obszar gry, odnowi się w dostępnym miejscu. Jeśli jednak przeniesiesz narzędzie potrzebne do rozbrojenia bomby na Księżyc a będziesz go potrzebować w czasach Majów, nie ma innej możliwości jak tylko o nim pamiętać i wrócić bo niego. Dobrym rozwiązaniem jest oczywiście zbieranie wszystkiego w Sanktuarium i porządkowanie przedmiotów na dostępnych półkach czy szafkach. Taka mechanika bardzo przypadła mi do gustu ponieważ mogłem rozplanować swoje przedmioty dokładnie tak jak chciałem – artefakty do skakania w czasie w kuchni, bronie na podłodze w salonie, narzędzia na kanapie. Wykorzystałem nawet kuchenkę w kuchni kładąc maskę, która przenosi na szczyt świątyni na górnym palniku a tę, która przenosi do podnóża na dolnym, żeby zawsze pamiętać która maska robi co. Nie wiem czy taka organizacja działałaby równie dobrze bez wirtualnej rzeczywistości lub gdybym po prostu miał do dyspozycji niczym nieograniczony ekwipunek.
Wracając do zagadek to muszę pochwalić Wanderer za dużą różnorodność. Prawie każda z lokacji to swego rodzaju escape room. Zagadki mogą polegać na łączeniu ze sobą przedmiotów, na układaniu puzzli/łamigłówek czy na rozwiązywaniu zadań logiczno-matematycznych. Poziom trudności jak i abstrakcji jest tutaj naprawdę świetny. Starsze przygodówki często są krytykowane za zbyt bezsensowne rozwiązania i konieczność łączenia 'wszystkiego ze wszystkim’. Tutaj takich problemów raczej nie ma. Samuel często nakierowuje gracza na rozwiązanie poprzez sprytny dobór słów, komentujących obecną sytuację. Dodatkowo, zawsze można poprosić go o bardziej wyczerpującą podpowiedź, podczas której zegarek wspomina nawet do której epoki należy się udać, aby znaleźć potrzebny przedmiot lub kontynuować przygodę. Jestem wielki fanem podpowiadaczek wbudowanych w mechanikę gry i Wanderer robi to bardzo dobrze. Oprócz sekcji mentalnych, które stanowią większość rozgrywki, zdarzają się też fragmenty bardziej zręcznościowe, takie jak strzelanie z łuku, działa maszynowego czy jeżdżenie zdalnie sterowanym samochodem. Tutaj doświadczyłem jednego z niewielu technicznych problemów podczas mojej przygody z grą. Konsola miała problem z poprawnym śledzeniem ruchu moich rąk, gdy kładłem je jedna przed drugą, i w dodatku przed goglami, próbując naciągnąć strzałę na łuk. Dało się to obejść, lecz wybijało trochę z klimatu sytuacji, szczególnie pod presją czasu. Zupełnie nietrafioną minigrą są jest natomiast dart, który wymaga dużo więcej precyzji i lepszego śledzenia ruchu niż inne czynności. Wykonywanie rzutu tak, jak w prawdziwym świecie, powodował że rzutka leciała zupełnie gdzie chciała. Na szczęście limit punktów potrzebny do ukończenia tej gry pozwolił na rzucanie mniej więcej jakkolwiek, lecz było to najbardziej frustrujące doświadczenie z całej gry. Chwaląc różnorodność muszę wspomnieć jednak, że niektóre rodzaje zagadek powtarzają się w różnych epokach. Nie uważam, że jest to duży problem – z żadną z nich nie spotkałem się więcej niż dwa razy – a dodatkowo można uznać, że pierwotne wcielenie danej zagadki jest przygotowaniem do drugiego, zazwyczaj trudniejszego podejścia.
Ciężko mi ocenić Wanderer pod względem grafiki. Przyzwyczajenie do obecnej generacji konsol powoduje, że zanurzenie się w świeci rozpikselowanego PSVR jest trochę bolesne. W porównaniu jednak z innymi grami VR nie mogę mieć żadnych zastrzeżeń. Wszystkie lokacje są bogato umeblowane w dekoracje pasujące do przedstawianej epoki. Problemem są szczegóły. Na przykład wodospad, pod którym kilkukrotnie przechodziłem jest zupełnie dwuwymiarowy. Rozumiem, że strumień wody może nie być zbyt gruby, lecz w tym przypadku był to zdecydowanie przykład ograniczeń platformy. Plusem jest natomiast oprawa audio. Efekty dźwiękowe i muzyka pasują klimatem do rozgrywki. Postacie mają kwestie mówione. Najlepiej wypada zegarek Samuel, lecz inne osoby też dobrze dają sobie radę. Być może nie wyszło im najlepiej udawanie niemieckich akcentów i wymawianie niemieckich nazwisk, lecz jest to jedyna rzecz, do której mogę się przyczepić.
Wanderer zaskoczył mnie swoim rozmachem i różnorodnością. Rozkminianie zagadek jakie gra stawiała przede mną zajęło mi ponad 10 godzin. Jest to dla mnie doskonały czas, który można spędzić w goglach VR nad tego typu tytułem, szczególnie że lepiej jest nie odstawiać Wanderer na zbyt długo, żeby nie zapomnieć gdzie zostawiło się jakie przedmioty. Jest to pozycja obowiązkowa dla wszystkich posiadaczy PSVR, którzy szukają czegoś bardziej rozbudowanego.
Grę udostępnił wydawca.
Podsumowanie
Zalety
- różnorodność lokacji i środowisk,
- ciekawe zagadki,
- mnogość opcji lokomocji,
- przemyślany system podpowiedzi,
- interesująca fabuła,
Wady
- czasami upierdliwy system zarządzania ekwipunkiem,
- relatywnie długie czasy ładowania przy przeskakiwaniu w czasie,
- niektóry głosy aktorów, konkretnie przy 'graniu' Niemców,