Beta VIP Anthem ruszyła z dużym opóźnieniem, ale jak już ruszyła, to tylko oczy mi się świeciły i nie mogłem oderwać się od ekranu. Na kolejnej becie było już nieco mniej entuzjazmu, ale wciąż bawiłem się przednio. I nareszcie nadszedł czas na premierę. Premierę, która niestety została przyspieszona. Czemu „niestety”, spytacie? A temu, że wystarczyło trzymać się pierwotnej daty, a uniknęlibyśmy całej masy problemów, z jakimi również mi przyszło się spotkać, grając od daty wydania gry.
I nie chodzi o sam gameplay, bo lata i strzela się wciąż świetnie – chodzi mi o takie detale jak np. zbyt wolne poruszanie się po Forcie czy to, że aby wyruszyć na ekspedycję, muszę biec przez całe miasto do swojego Javelina, a kiedy jestem w drużynie wystarczy przytrzymać trójkąt. Takie detale może nie raziłyby tak bardzo, gdyby nie wszechobecne i bardzo długie loadingi, które ciągnęły się w nieskończoność i nie pomogło nawet to, że gram na PS4 Pro i na 1GB łączu światłowodowym. To tylko kilka przykładów, które zniechęciły całe mnóstwo graczy już na starcie. Szczęście w nieszczęściu – ja miałem prawie dwu tygodniową przerwę od konsoli i wróciłem kiedy twórcy dograli kilka istotnych patchy. No i poprawiło się! Dźwięk nie znikał, za to ubyło trochę dziwacznych lagów. Loadingi jakimś cudem się skróciły i nareszcie mogłem przytrzymać trójkąt w Forcie i wyruszyć na ekspedycję grając solo! Teraz możemy zacząć opiniowanie. 😉
Główna postać Freelancer/Freelancerka (zależnie od wyboru płci) ma sposób bycia, która trafia do mnie w stu procentach. W mojej opinii jest to niepoprawna optymistka (tak wybrałem płeć piękną), która potrafi żartować w najgorszych sytuacjach. Uważam to za wielki plus. Kto by chciał grać jakimś nudnym gamoniem. Brakuje mi troszkę widoku zza pleców, ale to chyba zboczenie po tysiącu godzin rozegranych w Destiny.
NPC – i tutaj kolejne miłe zaskoczenie, bo nawet mało znaczące postaci poboczne maja wyraźne charaktery i po krótkim dialogu można je polubić lub znienawidzić, a rozmawiać warto, bo za odpowiednio przeprowadzony dialog podnosimy reputację we frakcjach, a za podnoszenie rang zdobywamy np. możliwość kupna nowych zbroi dla naszego Javelina no i najważniejsze z naszego punktu widzenia – są za to trofea ;). Warto też zaznaczyć, że EA wyciągnęło wnioski po aferze z animacją twarzy w Mass Effect, bo tutaj twarze wyglądają genialnie.
Opisywanie świata zacznę może od Fortu Tarsis, bo tam przed update’ami traciłem najwięcej czasu. Fort to, mimo wiszącej w powietrzu groźby Dominium, tętniące życiem miejsce, w którym można posłuchać plotek, kupić trochę potrzebnych rzeczy, sprawdzić statusy zadań i poziomy reputacji frakcji. Tutaj też odbieramy i oddajemy zadania. Wkurzają mnie tu tylko dwie rzeczy, a mianowicie: zbyt wolne poruszanie się (mimo możliwości biegania) i to, że nie można ustawić sobie znacznika na mapie przez co bieganie do side questów bywa uciążliwe, bo trzeba albo na pamięć nauczyć się tej mapki, co dla mnie jest ciężkie, bo średnio radzę sobie z orientacją nawet w zwykłym sklepie spożywczym, albo co chwile włączać mapkę. Troszkę strata czasu. Zawsze, ale to zawsze biegnąc do swojego Javelina w Forcie Tarsis wpadam na przechodnia dokładnie w tym samym miejscu. Poza tymi 3 drobiazgami Fort to pięknie zanimowane miejsce pełne ciekawych npc, w którym nie jeden gracz z chęcią zwiedzi wszystkie zakamarki.
I druga część świata, czyli ta którą zwiedzamy naszym Javelinem. O tym napiszę dużo krócej, bo po prostu nie ma się do czego przyczepić. Widoki są przecudowne, flora robi wrażenie, a fauna, mimo że czasem chce nas pożreć, to jest umiejscowiona jak należy i czasem nawet pomaga nam w walce ze szramami albo legionami dominium. Mamy tutaj otwarty świat, ale nie oznacza to, że czasem nie trzeba będzie się sporo nalatać, aby znaleźć przejście do kolejnej lokacji, co w sumie jest fajne, bo latanie nad górami mogłoby się zwyczajnie znudzić, a tutaj w zamian dostaliśmy fajnie przemyślane wielopoziomowe przejścia, w których nie brakuje rozmaitych potworków i innych utrudnień. Więc wszystko po czym przyszło mi latać i biegać, w stalowej zbroi kupuję w całości.
Czas przejść do javelinów – czyli tego, co najważniejsze w Anthem. To te cudeńka pozwoliły mi się poczuć jak Iron Man (tylko moje marzenie z dzieciństwa się spełniło?) – krótko mówiąc, jestem zachwycony. Wszystkie modele sprawdziłem w dwóch przedpremierowych betach, więc na day one miałem wybrany swój ulubiony, którym był Łowca. Polubiłem go właściwie za to, że jest średni we wszystkim i o ile brakuje mu pogodowych czarów Sztormu, szybkości Śmigacza i ma sporo mniej wytrzymałości niż Kolos, to w ogólnym rozrachunku podpasował mi idealnie i to właśnie Łowcą ukończyłem wątek fabularny. To, co mnie urzekło, to feeling tych blaszaków – w każdym z nich czuć masę, dynamikę poruszania i moc ataku. Może nie każdy będzie wiedział co mi chodzi, ale ja to nazywam feelingiem postaci. I dla tych, którzy mnie rozumieją – tutaj feeling jest idealny, latanie to czysta przyjemność, a strzelanie jest jeszcze lepsze, oczywiście jeśli odkryjecie swoją ulubioną broń. Co do edycji wyglądu, trochę nie podoba mi się to, że muszę zdobywać rangi frakcji, aby odblokować kolejne modele zbroi, bo nie lubię dialogów w grach. Trochę rekompensuje to liczba kolorków i materiałów, jakie przygotowali twórcy. O ile na własnym Javelinie praktycznie nie widzę tego podczas rozgrywki, to miłym dodatkiem było obśmianie kumpla za to, że spośród setek kolorów wybrał sztruksy dla swojego Sztorma.
Broni nie ma zbyt wiele, ale moim zdaniem ich liczba jest wystarczająca, plus mamy bronie dedykowane do Javelinów, co jest jak najbardziej zrozumiałe i ma sens. Co tu dużo mówić. Nie trafiłem na zadanie wymagające ode mnie skupienia się na perkach broni, ale faktem jest, że nie wymaksowałem jeszcze gry, więc wszystko przede mną. Strzela się dobrze, nawet bardzo dobrze, snajperki spełniają swoją role, karabiny szturmowe są karabinami szturmowymi, a maszynówki sieją pociskami, tak jak powinny. Wszystko się zgadza i nie mam się do czego przyczepić.
Na sam koniec zostawiłem opis fabuły… Nie chciałbym nikogo urazić, ale przez jakieś 90% wątku fabularnego, miałem nieodparte wrażenie, że Anthem byłoby dużo lepszą grą, gdyby nie było fabularne. Misje były powtarzalne, czyli znajdź coś/kogoś uratuj coś/kogoś. Wszystko zwyczajnie nużące, zwłaszcza że trafiały się ekspedycje krótsze niż loadingi i bieganie po mieście. Wkurzało mnie to, bardzo. Ale pod koniec fabuły zobaczyłem potencjał w grze drzemiący. Ostatnie misje cechowały się sensownością i dały mi naprawdę sporo frajdy. Jednak nie jestem pewien, czy to było wystarczające, abym zapomniał o poprzedniej nudzie. Tak czy inaczej fabuła mimo ciekawej historii została rozegrana trochę słabo. I to co najbardziej boli mnie w Anthem. Co z endgame? Pogram ze znajomymi, polatam po pięknym świecie, wymaksuje swoje piękne Javeliny i co dalej? No właśnie nic. Zostajemy z kilkoma lvlami do wbicia i czterema fortyfikacjami – są wymagające ale ile można klepać te same misje (powiedział gość, który setki razy klepał oryxa w Destiny…)?
Podsumowując – dostaliśmy pięknie wyglądające Anthem, ale nieco za wcześnie. Sam gameplay, feeling broni i postaci są niesamowite i naprawdę dają masę frajdy, jednak moim zdaniem zwyczajnie brakuje tu kontentu. Jest jeszcze potencjał, który widzę w tej grze i wierzę bardzo mocno, że Bioware wraz z EA posłuchają graczy i zrobią z tego kawał dobrej gry, a naprawdę niedużo potrzeba, aby spiąć Anthem w piękną całość i aby w końcu Hymn rozbrzmiał w sercach graczy, tak jak twórcy mieli to w zamyśle. Trzymam mocno kciuki!
Plusy:
- grafika,
- feeling javelinów,
- gameplay (ten latany),
- ogromny potencjał,
Minusy:
- spłaszczona fabuła,
- wychodzące wciąż błędy wymagające łatek,
- wszechobecne loadingi.
Grę udostępnił wydawca - EA Polska.