Pamiętacie lata 90′, jesienne wieczory i te wszystkie wtórne filmy lecące na Polsacie? Z nostalgią wspominam czasy, kiedy siedząc przy kominku i siorpiąc herbatę z pigwą, w głowie mając tylko problemy typu „sprawdzian z przyrody” (tak, jestem aż tak młoda), włączało się telewizor i po prostu chłonęło te wszystkie produkcje sensacyjne, które przenosiły w kinowy świat. „Ci, którzy życzą mi śmierci” należy właśnie do tego grona filmów. Ale może zacznijmy od początku…
Hannah to odważna kobieta, pełniąca rolę strażaczki skaczącej ze spadochronem. Podczas jednej z misji, nie udaje jej się uratować nastolatków z płonącej dziczy. Na jej drodze do poradzenia sobie z traumą staje przestraszony 12-letni chłopiec, który wpakował się w niemałe tarapaty za sprawą swojego ojca. Uciekając przed ścigającymi go zbrodniarzami, znajduje oparcie w postaci Angeliny Jolie i razem starają się uciec nie tylko przed mordercami, ale i wznieconymi płomieniami, które zajmują otaczające lasy.
Muszę docenić wielowątkowość tego filmu, bo tutaj zderzają się ze sobą tak naprawdę trzy światy – rodzinne problemy, próba przetrwania i żywiołowa natura. Bardzo mi się podobało to, że atmosfera jest równie gęsta, jak sam pożar, do tego flora nie jest tutaj tylko tłem, a pełnoprawnym bohaterem. Przyroda gra tutaj bardzo dużą rolę, w dużej mierze nie jest tworzony przez CGI – nawet pożary są w dużej mierze kontrolowane na prywatnych zalesionych terenach, tylko możemy podziwiać piękno krajobrazu Nowego Meksyku, który udaję Montanę. Trzy wątki przeplatają się między sobą, by dojść do wielkiego finału. Nie brakuje w tej produkcji również brutalności – zarówno psychicznej, jak i fizycznej.
Wiadomo też, że nie wszystko w tym filmie zagrało tak, jak powinno – w dużej mierze niektóre wybory bohaterów są na tyle naiwne, że nie jesteśmy w stanie ich uzasadnić w jakikolwiek sposób. Wiadomo, człowiek w stresie robi różne rzeczy, ale po prostu rozwiązania fabularne w konkretnych momentach pozostawiają wiele do życzenia.
Historię przedstawia nam dosyć pokaźna grupa śmietanki Hollywood z Angeliną Jolie na czele. I bardzo cieszy mnie to, że zaczęła ona grać w filmach, to raz, a dwa – że w pewnym sensie widać po niej, że czerpie z tego przyjemność. Wszyscy wiemy, że poświęca się na planach w stu procentach, jednak przez ostatnie lata brakowało tej iskierki, która nadawała jej bohaterkom rzeczywistości. Reszta obsady jest zdecydowanie tłem dla jej postaci, ale nie można powiedzieć, żeby ktokolwiek nie wykonał tu swojej roli dobrze.
Znacie mnie – uwielbiam soundtracki – i muszę przyznać, że Brian Tyler stanął na wysokości zadania. Muzyka nie tylko pasuje idealnie do tego, co się dzieje na ekranie, ale i jest bardzo dobrym wypełniaczem głośników niezależnie od filmu. Sam główny motyw jest na tyle rozpoznawalny, że co kilka dni powraca mi do głowy i mam ochotę odpalić całą ścieżkę, która rysuje się niesamowitym klimatem. Jeżeli nie przebrniecie przez film, to chociaż posłuchajcie score’a!
Mam prośbę, żeby Hollywood tworzyło więcej takiego soft-kina, które opowiadają proste, ale i zarazem ważne historie. Film o różnych ludziach, z odmienną przeszłością i problemami, którzy jednocząc się, są w stanie przetrwać i zmienić swoje dotychczasowe życie – 0 tym jest „Ci, którzy życzą mi śmierci”. Ja ze swojej strony polecam zerknąć, półtorej godziny ducha Megahitu Polsatu. 😉
WYDANIE PUDEŁKOWE:
Z przodu znajduje się standardowa grafika promująca film oraz tytuł i imię i nazwisko głównej aktorki. Bok pudełka jest utrzymany w czarno-żóltej stylistyce, natomiast na tyle dzieje się sporo – pięć kadrów z filmu, cytat, informacje o dodatkach specjalnych, skrót fabuły i oczywiście specyfikacja wydania. Muszę przyznać, że jak na transfer do 1080, naprawdę dobrze poradzono sobie z jakością obrazu – cały film jest o tyle obrazowo oszałamiający, że duża część scen odbywa się na słabo oświetlonym, ciemnym terenie i kontrastuje się to idealnie z ciepłymi barwami ognia, które aż wybijają z ekranu telewizora. Większość scen była kręcona w plenerze, a co za tym idzie wykorzystywano naturalne światło, co widać na pierwszy rzut oka. Natomiast jeżeli chodzi o audio – dynamika dźwięku jest jak najbardziej na plus. Nie zabraknie uderzających po uszach odgłosów wybuchu, czystych i zrozumiałych dialogów, ale i dźwięków natury, dla których warto mieć dobre kino domowe. Na płytce znajdziecie oczywiście DTS-HD Master Audio i nie sądzę, że Atmos zrobiłby tutaj wielką różnicę. Solidny technicznie produkt.
Jeżeli chodzi o dodatki – to się naprawdę mocno rozczarowałam. Dostaliśmy tylko i wyłącznie jeden 15-minutowy filmik, z którego tak naprawdę za dużo się nie dowiemy, oprócz wyboru miejsca, budowania scenografii i kontrolowanego wzniecania pożarów. Szkoda, bo naprawdę był tutaj potencjał, żeby rozbić historię na czynniki pierwsze.
SPECYFIKACJA WYDANIA „CI, KTÓRZY ŻYCZĄ MI ŚMIERCI”:
Czas trwania: | 100 minut |
Obraz: | 1080 High Definition ; 2.4:1 ; 16×9 |
Dźwięk: |
DTS-HD Master Audio: angielskie Dolby Digital 5.1: czeski, polski (lektor), węgierski |
Napisy |
angielskie, czeskie, polskie, rumuńskie, węgierskie |
Menu: | j. angielski |
EAN: | 7321931400435 |
Dystrybucja: | Galapagos |
LISTA DODATKÓW:
- Making Those Who Wish Me Dead – 00:14:30 – Krótki materiał z planu filmowego wraz z omówieniem twórców, które przechodzi od scenografii po aktorów.