Darkest Dungeon – Opinia

3/5

Albert Einstein powiedział, że „szaleństwem jest postępować ciągle tak samo i spodziewać innych rezultatów”. Jeśli tak jest to muszę nazwać się szaleńcem, gdyż gry typu ‚rogue’, gdzie w kółko przechodzimy proceduralnie generowane poziomy, zdecydowanie trafiają w moje gusta. Darkest Dungeon jest ostatnim hitem na polu rogue-indyków. Gdy na początku tego roku trafiła na PC, urzekła wszystkich mrocznym klimatem, głębią i niesamowicie wyśrubowanym poziomem trudności. Mimo iż kolejne łatki trochę obniżyły pułap wyzwań, jakie stawia nam gra, to wszystkie inne elementy dalej są na miejscu. Właśnie taka wersja trafiła pod koniec września na PS4 i PS Vita.

Bohaterowie nie garną się jeszcze do eksploracji Najciemniejszego Lochu.

Mechanika Darkest Dungeon jest genialna w swojej prostocie. Część ekonomiczna gry polega na rozbudowywaniu naszego zamku, niczym w serii Heroes of Might and Magic. Jak to z reguły w takich sytuacjach bywa, syndrom zbyt krótkiej kołderki doskwiera nam nieprzerwanie. Możemy albo zapłacić kowalowi, aby móc ulepszać nasze bronie i zbroje, albo wstrzymamy się z tym, dokładając trochę surowców do tawerny, aby nasi bohaterowie szybciej dochodzili do siebie po stresujących przygodach. Te przygody są drugą istotną częścią gry. Zwiedzamy w nich jedną z pięciu lokacji – w każdej spotkamy innych przeciwników – i wypełniamy zadania. Mogą one polegać na odkryciu 90% mapy, pokonaniu wszystkich wrogów, zebraniu określonej liczby artefaktów, itp. Sama zadania nie mają większego znaczenia, nie licząc tych, które popychają do przodu wątłą fabułę gry. Zasada jest zawsze taka sama – przechodzimy od pokoju do pokoju, przemierzając ciemne korytarze, zbieramy skarby i walczymy z napotkanymi wrogami. Sam system walki przywodzi na myśl Active Time Battle z serii Final Fantasy, aczkolwiek równie dobrze można go umieścić w dowolnym świecie RPG, choćby Dungeons and Dragons. Nasi bohaterowi, jak i przeciwnicy, posiadają różne statystyki, które decydują o skuteczności i sile ataków oraz o możliwościach obrony przed napadami wrogów. Bardzo głęboka jest natomiast warstwa taktyczna, gdyż mamy do wyboru aż 15 klas bohaterów, a każda z nich ma do dyspozycji osiem unikalnych umiejętności. Podczas każdej wyprawy, każdego śmiałka możemy wyposażyć jedynie w cztery z nich. Co sprawniejsi matematycznie czytelnicy z łatwością policzą ile daje nam to możliwości. Jest ich naprawdę dużo i pozwala to graczom dostosować swoją drużynę według własnego stylu gry. Oczywiście, niektóre konfiguracje na pewno nie przyniosą nam sukcesów, lecz w czasie spędzonym z grą nie mogę powiedzieć, żeby jakiś konkretny skład był zdecydowanie lepszy od innych. W grę wchodzą tutaj też typy przeciwników. Niektórzy lepiej radzą sobie w walce wręcz, inni są podatni na strzały z dystansu, a jeszcze innych musimy osłabić poprzez ataki powodujące krwawienie. Modyfikatorów statusu jest również bardzo dużo i jest to kolejna cegiełka w porządnie skonstruowanym systemie walki.

Już nie ruina, ale do świetności jej jeszcze daleko

W nagrodę za wypełnione zadania, oraz w trakcie ich wykonywania, otrzymamy odpowiednią zapłatę w gotówce oraz pamiątkach rodowych, które wydamy na wspomnianą wcześniej rozbudowę zamku. W naszej posiadłości możemy rekrutować nowych śmiałków, ulepszać umiejętności i ekwipunek bohaterów, leczyć ich z chorób i negatywnych cech charakteru, lub zatrzymać te pozytywne. Bardzo ważnymi lokalizacjami są jednak tawerna i opactwo, gdzie redukujemy poziom stresu drużyny. O ile nie musimy martwić się o punkty życia, które odnawiają się automatycznie po zakończonej wyprawie, poziom stresu może źle wpływać na naszą drużynę. Przy przekroczeniu odpowiedniego progu najczęściej dodaje on postaci złą cechę charakteru, a w najgorszym przypadku może skutkować atakiem serca i zgonem. A śmierć w Darkest Dungeon oznacza koniec przygód danego bohatera. Zastosowana mechanika ‚permadeath’, która oznacza, że postać zabita na polu walki już nie wraca do gry, powoduje że z dużą ostrożnością przemierzamy kolejne lochy i korytarze i dokładamy wszelkich starań, aby nie doszło do nieodwracalnych strat.

Darkest Dungeon jest grą na długie godziny. Mimo iż podstawowe mechaniki są dość proste, gra charakteryzuje się niesamowitą głębią i daje graczom duży wybór w obu warstwach – ekonomicznej i taktycznej. Biorąc pod uwagę, że jedną wyprawę można ukończyć od kilkunastu minut do niecałej godziny, tytuł ten świetnie sprawdza się na konsoli przenośnej. Nie oszukujmy się jednak, pętla nagród zaprojektowana jest tak dobrze, że bardzo ciężko jest odłożyć PS Vitę po tylko jednej przygodzie. Gdy bohaterowie wracają do zamku mówimy sobie ‚jeszcze tylko zobaczę, który budynek można ulepszyć’. A gdy już wyczerpiemy wszystkie surowce i nie stać nas na dalszą rozbudowę, jesteśmy już gotowi do kolejnej przygody i… gramy dopóki nie rozładuje się bateria. Spędziłem z grą do tej pory kilkadziesiąt godzin, a duża część rozgrywki jeszcze przede mną. Walki z najsilniejszymi bossami,  no i on… straszący czerwonym kolorem i wzbudzający strach w moich bohaterach – Najciemniejszy Loch. Jeszcze nie jestem gotów.

PLUSY:

  • różnorodność klas bohaterów,
  • zaawansowany system walki,
  • poziom trudności,
  • mechanika Stresu,
  • mnogość przedmiotów,
  • liczba efektów środowiskowych i ‚cech’ bohaterów.

MINUSY:

  • powtarzalność rozgrywki,