Kolejny rozdział się rozpoczyna! Zanurz się w magicznym świecie Quidditcha, grając w pojedynkę lub dzieląc rozgrywkę ze znajomymi i rodziną.
Właśnie odebrałem puchar Hogwartu, zwyciężając puchonami i oglądałem chwilę “cieszynki” zawodników. Chwila koronacji i to już? Koniec? Premiera tytułu wzięła mnie z zaskoczenia, bez hucznych zapowiedzi dostaliśmy kontynuację, na którą fani czekali od lat. Czy Mistrzowie Quidditcha usatysfakcjonują fanów uniwersum? Czy tym razem tytuł przyciągnie graczy na dłużej? Czy zmiany w ogólnych zasadach gry wyszły na dobre? Chciałbym Wam opowiedzieć jaką grą jest najnowszy Harry Potter i czy warto jej dać szansę.
Czy quidditch ma sens?
Były już mistrzostwa świata w quidditchu – grę, którą wspominam bardzo ciepło. Poznałem ją u mojego kolegi na PlayStation 2. Produkcja zapewniła nam masę fantastycznej zabawy, ale tylko przez chwile. Sama gra w piłkę na miotle niestety nie ma sensu. Tzn. oryginalne zasady zaproponowane przez autorkę cyklu wielokrotnie były analizowane i wyśmiewane w internecie. Gra może toczyć się jak chce, ale wygrać musi Harry Potter na specjalnie skrojonej pod niego pozycji łowcy znicza. Działo się to do tego stopnia, że w pewnym momencie w książce pojawia się mecz, gdzie pomimo złapania złotego znicza to inna drużyna wygrywa – z powodu przewagi punktowej. Twórcy gry byli świadomi tego paradoksu, dlatego świadomie przebudowie uległy zasady gry. Od tej pory mamy jednego pałkarza, trzech ścigających, obrońcę i oczywiście szukającego. Złapanie znicza zapewnia nam (tylko) 30 dodatkowych punktów i nie kończy gry. Znicz po złapaniu pojawi się po chwili ponownie dając szansę na rewanż/uzyskanie dodatkowych punktów. Ta zmiana zapewnia większy balans gry i sprawia, że nie skupiamy się wyłącznie na pojedynczym aspekcie gry.
Styl graficzny Mistrzów może się podobać lub nie. Mi najbardziej przypomina produkcję Blizzarda pt. Overwatch. Efekt podobieństwa potęgują gesty zwycięstwa. Kiedy mój szukający po zdobyciu znicza wykonywał swoje podskoki, a kamera wykonywała charakterystyczne zbliżenie i obrót – widziałem wojownika Hanzo po zdobyciu MVP. Rozumiem zamysł twórców – grafika stylizowana na komiksową dużo lepiej się starzeje. Za kilka lat będzie można odpalić sobie tę produkcję (ale offline, bo serwerów już nie będzie) i nie postarzeje się ona nawet o jeden dzień. Postacie znane z uniwersum narysowane są na trochę inny sposób niż ten, który znamy z gier i filmów. Nie wiem dlaczego przy tak świetnym Hogwarts Legacy twórcy nie zdecydowali się na coś podobnego.
Mnogość wszystkiego i brak głębi
Ile w tej grze się dzieje… Na samym począteku w ogóle nie możemy rozpocząć gry bez utworzenia konta WB. Twórcy chyba w porę zorientowali się, na jak krótko starczy ten tytuł i postanowili nam ten czas urozmaicić. Mamy do dyspozycji 3 waluty. Po każdym meczu/turnieju zdobywamy masę lootu, który musimy ogarnąć do czego służy. Mam przebrania, umiejętności, cieszynki, emotikony, ślady zostawiane podczas lotu itd. – raj dla osób, które lubią dopieszczać takie rzeczy. Dla mnie było to jest natomiast totalnie obojętne. Kreator postaci i standardowe stroje okazały się wystarczające. Fani mogą złożyć sobie nawet drużynę z wymarzonych zawodników z czasu Harrego w Hogwarcie. Wszystko dostępne na wyciągnięcie ręki… za walutę rzecz jasna. Punkty umiejętności które zdobywamy podczas rozgrywek znacząco mogą wpłynąć na umiejętności naszych zawodników, więc warto zastanowić się, na jakiej pozycji czujemy się najlepiej i w co warto inwestować. Samego grindu jest tutaj dość sporo – żeby odblokować wszystkie umiejętności czekają nas długie godziny spędzone na miotle. Mój licznik czasu gry pokazał godzinę. Po samouczku (33 minuty) kolejne 27 minut zajęło mi rozegranie wszystkich faz grupowych i pucharowych mistrzostw Hogwartu. Odbierając pierwszy puchar sprawdziłem to wszystko, bo wydawało mi się, że poszło strasznie szybko. No właśnie – za szybko. Mam wrażenie, że przez pierwszą godzinę ta gra odsłania przed nami wszystkie karty. Jeżeli ktoś tak jak ja – woli czerpać przyjemność z samej gry, a nie lubi całego zbieractwa (waluty, przedmioty, sowy itd.), to ta produkcja nie dostarcza jej zbyt wiele. Do dyspozycji mamy: samouczek, turniej Hogwartu, turniej szkół i mistrzostwa świata. Trzy duże tryby, które nie różnią się od siebie zasadami, a jedynie rozgrywanie faz grupowych może różnić się od siebie. Nie rozpieszcza nas także liczba dostępnych aren, na których przyjdzie nam się zmierzyć. Po ograniu gry do recenzji zakończyłem tytuł z 30% osiągnięć na koncie, zdobytymi w bardzo szybkim tempie.
Na samym początku mnogość opcji może przytłoczyć. Pozycje rozgrywających przełączamy w locie za pomocą D-pada. Rozpoczynając pierwszy turniej nie wiedziałem kogo warto używać w którym momencie, ale już po kilku pierwszych meczach robiłem to całkowicie płynnie. Najwięcej gramy ścigającymi, przechwytujemy, podajemy i strzelamy do obręczy. Liczba punktów, która wpadała podczas moich rozgrywek, była znacząco niższa niż to, co znałem z książek. Przy niskim poziomie trudności sumarycznie zdobywałem po 120 punktów, a czym poziom wyższy to punkty spadały nawet i do 40.
Samo sterowanie jest przyjemne i intuicyjne, jednocześnie na ekranie dzieje się TAK WIELE, że trudno jednoznacznie się połapać z czym aktualnie mamy do czynienia. Na ekranie mamy wskaźnik swoich zawodników, pętle narysowane przez obrońcę, wskaźnik tłuczka i wskaźnik przeciwników. Dużo tego. Sama gra z racji perspektywy może uniemożliwiać nam jednoznaczne określenie pozycji kafla. Strumień światła malowany pod kaflem jest ograniczony i kiedy znajduje się on pod samą kopułą areny. to z poziomu boiska możemy go w ogóle nie zauważyć. Driftowanie miotłą jest dla mnie nieintuicyjne i nie działa jak powinno, ale jestem w stanie sobie wyobrazić jak ktoś osiąga poziom mistrzowski w tej dziedzinie. Dużo w grze dzieje się też pod kątem ataków tłuczka. Pałkarze nie tylko mogą nam posyłać pędzące pociski, ale również bezpośrednio strącać nas uszkadzać podlatując blisko. Najmniej przyjemnie grało mi się szukającym. Mechanizm zdobycia znicza polega na przelatywaniu przez okręgi, które ów znicz zostawia, oraz zbliżaniu się do niego. Tak samo wyglądało to w fabularnych grach z serii Harry Potter na PlayStation 2, jednak znicz tam zachowywał się dużo mniej agresywnie. Teraz złota piłka potrafi nagle skręcić czy zmienić poziom, po którym leci. Niby ćwiczy to u nas perfekcyjne opanowanie techniki latania, ale z drugiej strony jest wtórne i nudne. Nie rozgryzłem do końca tej mechaniki, jednocześnie doświadczyłem sytuacji w których znając “trasę” znicza byłem w stanie zbliżać się do niego dużo szybciej, wiedząc, że ten wykona zaraz unik. Samo złapanie sprowadza się do naciśnięcia klawisza “x” i krótkiej cieszynki. Jest to moment, który bardzo wybijał mnie z gry. Czułem, że tam w dole toczy się akcja, moi ścigający walczą o życie, a ja latam sobie przez okręgi i ścigam złotą piłkę.
Czy znicz został w końcu złapany?
Uważam, że również tym razem, fani nie dostali tego na co liczyli. Jestem w stanie uwierzyć, że tytuł przyciągnie na dłużej ludzi którzy odnajdą się w tej skomplikowanej rozgrywce i będą wspólnie (online) podbijać świat magii i czarodziejstwa. Nie widzę jednak, żeby Mistrzowie Quidditcha mieli wejść do mainstreamu lub gościć na scenie esportowej. Grze brakuje pierwiastka który przyciąga graczy serii sportowych (Fifa, NBA itd.) do tego aby w kółko powtarzali ten sam typ rozgrywki. Nie oszukujmy się, gry sportowe mają ograniczony wachlarz propozycji. Pomimo różnych nazw turniejów/trybów/drużyn cały czas robimy to samo…. no właśnie, to wystarcza. Może sytuacja dostępności w PlaystationPlus poprawi ilość grających? Zaskakuje jak szybko ta gra została tam dodana. Niemniej tym bardziej warto spróbować w abonamencie. Nawet jeśli krótko – to można z gry czerpać przyjemność. Ja widzę nowego Harrego Pottera właśnie jako taką grę sportową, której czegoś zabrakło. Było blisko, ale i tym razem znicz wymknął się sprzed nosa szukającego.
Podsumowanie
W Mistrzów Quidditcha grało mi się przyjemnie. Czy gra przyciągnęła mnie na dłużej? Niestety nie. Pomimo angażującej rozgrywki zabrakło głębi i urozmaicenia. Sama gra mogłaby wyjść jako dodatek do Hogwarts Legacy i nikt by się o to nie pogniewał. Dla fanów przyjemna pozycja, dla reszty graczy raczej ciekawostka. Warto sprawdzić w PS Plusie.
Zalety
- nowa gra z uniwersum Harrego Pottera,
- rewelacyjna dla fanów,
- oprawa graficzna może się podobać,
- łatwe do zdobycia osiągnięcia,
- satysfakcjonująca,
- dostępna w PS+,
- na wyższych poziomach trudności rzeczywiście wymagająca.
Wady
- uboga w treść,
- mała liczba trybów,
- szybko się nudzi- powtarzalność,
- nie zawsze czytelna,
- brak kooperacji.