Zapewne większości z Was Kangurka Kao nie muszę przedstawiać. Jest to bohater serii platformówek stworzonych przez polskie studio Tate Multimedia w czasach, kiedy polskie gry nie były jeszcze szeroko uznawane na świecie. Popularny był głównie na komputerach, ale doczekał się też kilku wydań na konsole. Ostatnia gra z jego udziałem wyszła aż 17 lat temu, ale fani nie zapomnieli o nim i prowadzili akcje w social mediach, mające na celu wybłaganie wskrzeszenia marki. Sam też napisałem kilka tweetów w ramach akcji #BringKaoBack. No i się udało, najpierw Kao 2 pojawiło się na Steamie w wersji działającej na współczesnych komputerach, a teraz wychodzi nowa część (a w zasadzie reboot, ale o tym za chwilę). Czy się udało i czy warto było wskrzeszać markę? Na to pytanie postaram się opowiedzieć w niniejszej opinii.
Pierwsze, co nam się rzuci w oczy po odpaleniu gry, to naprawdę ładna oprawa wizualna. I to zarówno pod względem technicznym, ale też artystycznym. Gra jest bardzo kolorowa, a postacie wyglądają jakby były żywcem wyciągnięte z bajki animowanej. W stylu widać bardzo mocną inspirację nowym Crashem. Serio, jakby ktoś mi powiedział, że obie gry dzieją się w tym samym uniwersum, to bym absolutnie uwierzył. Jak pewnie już zdążyliście zauważyć, sam kangurek Kao wygląda dosyć wyraźnie inaczej. W tej części kompletnie zmienił się jego design. Uspokajam jednak wszystkich purystów i wielbicieli klasycznego wyglądu – można odblokować za dukaty stary wygląd, który o dziwo dalej pasuje do całości gry. Nowy design nadaje kangurkowi bardziej młodzieżowy charakter, co jest spójne z zaprezentowaną tu historią Kao. Mamy tu bowiem do czynienia z genezą historii młodego kangurka Kao, który dopiero uczy się sztuki walki, a charakterystyczne rękawice bokserskie zakłada tu po raz pierwszy. Oczywiście historia jest banalna i ewidentnie skierowana do młodszych odbiorców. Ot pojawia się zła siła, a my musimy wyruszyć na poszukiwania zaginionej siostry oraz ojca. Nic ambitnego, ale czego spodziewać się po platformówce ewidentnie skierowanej do młodszej widowni. To samo mogę napisać o dialogach i humorze w grze. Postacie przekomarzają się w stylu bajek dla najmłodszych, bardzo często żartując z współczesnych trendów i używając młodzieżowych powiedzonek. Trochę czułem, że nie jest to do końca skierowane dla takiego starego odbiorcy jak ja, ale parę razy grze udało się mnie nawet rozbawić (np. rozmowa Kao z matką o “Tik Toku”).
O tym, że nie jestem grupą docelową gry świadczył też poziom trudności. Nie jest to super trudny Crash 4, który tylko udawał grę dla dzieci. Nie zaciąłem się w Kangurku Kao ani razu, zawsze było jasne co mam zrobić i nawet najmłodsi gracze poradzą sobie z grą. A sama produkcja to klasyczna platformówka polegająca na dotarciu na koniec poziomu, zbierając po drodze runy, które odblokowują dalsze etapy, opcjonalne 3 litery K,A i O, dukaty za które kupimy dodatkowe życia i nowe stroje oraz fragmenty serduszka, które po zebraniu 4 wydłużają nasz pasek zdrowia. Zagadki zręcznościowe są dosyć proste, a samo skakanie jest intuicyjne. Jednak muszę przyczepić się do jednej rzeczy, mianowicie haków, o które zaczepiamy rękawice i bujamy się niczym na linie. Bardzo często po puszczeniu się haka, zamiast wybić się do przodu, Kao z jakiegoś powodu cofał się, spadając w przepaść. Było to dosyć irytujące, bo była to najczęstsza przyczyna zgonów. Mam nadzieję, że jednak twórcy poprawią to w jakimś patchu. Kolejnym elementem gry jest walka z przeciwnikami. Oczywiście przemoc w grze jest ukazana w bardzo umowny sposób, więc bez przeszkód dzieci od 7 lat (tyle wskazuje kategoria wiekowa PEGI) mogą w nią grać. Okładamy przeciwników kombinacjami szybkiego ataku, a kiedy naładuje się pasek wykonujemy „finisher” najczęściej neutralizujący całą grupkę przeciwników. Wykonujemy też przewroty albo skoki, aby uniknąć ciosów wrogów. Ogólnie standard, jeżeli chodzi o platformówki – jest poprawnie, ale nic ponadto.
Cała gra podzielona jest na 4 krainy, a te rozbite są jeszcze na 3 poziomy plus starcie z bossem. Przejście jednego takiego poziomu zajmuje nam około 30 min, więc jak nie trudno policzyć całą grę ukończymy w około 6-7 godzin. Nie da się ukryć, że jest to mało i sam liczyłem na trochę więcej. Szukanie wszystkich poukrywanych znajdziek przedłuży nam czas gry, jednak wciąż nie będą to wielkie liczby. Oprócz tego muszę ponarzekać na różnorodność poziomów. W obrębie jednego świata nie różnią się one wizualnie zbytnio od siebie. Tak samo pod względem mechaniki, z małym wyjątkiem poziomów, gdzie uciekamy przed czymś, a kamera ukazana jest od przodu. Cały czas będziemy robić z grubsza to samo. W wersji przedpremierowej często też natrafiałem na drobne niedociągnięcia, jak dzbanki, które zamiast się rozwalać stawały się obiektami, przez które można było przenikać lub po prostu znikały. Mam nadzieje, że to również szybko zniknie. Ostatnią kwestią, która mi psuła odbiór gry, jest obecny stan wersji audio. Często melodia w tle po prostu przestawała grać i nastawała cisza, a innymi razy muzyka z walki z bossami nie kończyła się i trwała dalej podczas filmów przerywnikowych. Parę razy podczas dialogów słychać też było dziwny szum. No i też bardzo biednie wygląda ekran po ukończeniu etapu. Kao po prostu stoi, nie wykonuje żadnej animacji cieszenia się z ukończenia misji, nie gra żadna muzyka, tylko w kompletnej ciszy widzimy ile zebraliśmy znajdziek. Na tle gier ze słynnym jamrajem wygląda to bardzo biednie.
I oto cały Kangurek Kao. Czuć, że mimo prześlicznej oprawy wizualnej jest to dalej produkcja ze zdecydowanie mniejszym budżetem niż jej zagraniczni konkurenci. Mimo to dalej gra się w nią naprawdę dobrze i nie żałuję spędzonego przy niej czasu (który jest niestety dosyć krótki). Starzy wyjadacze mogą poczuć się zawiedzeni tym, że jest to gra ewidentnie skierowana do młodszych odbiorców. Wersja, w którą ja grałem przed premierą miała trochę niedoróbek, jednak może się to wkrótce zmienić za sprawą patchy. Czuć, że twórcy chcieli zdążyć przed pierwszym czerwca, bo gra idealnie nadaje się jako prezent na dzień dziecka. Dla fanów pierwowzoru, którzy sami mają już dzieci i chcieliby by ich pociechy poznały ich bohatera z dzieciństwa – zakup obowiązkowy. Reszta wedle uznania:)
Grę udostępnił wydawca.
Podsumowanie
Zalety
- bardzo ładna kolorowa oprawa graficzna,
- poziom trudności dopasowany dla młodszych graczy,
- polska wersja językowa,
- humor mimo iż skierowany do młodszych potrafi też rozbawić starszych.
Wady
- dosyć krótka, przejście zajmie 6-7 godzin
- mało różnorodne poziomy
- drobne błędy techniczne
- oprawa dźwiękowa i częsta cisza