To już dwudziesta odsłona legendarnej serii Need for Speed dotyczącej wyścigów samochodowych. Tym razem czeka nas połączenie motywu legalnych, zorganizowanych wyścigów z podziemnym ściganiem się obarczonym ryzykiem starć z policją.
Need for Speed: Heat to już dwudziesta pierwsza odsłona tej kultowej serii o wyścigach. Widziałem wiele głosów, że to najlepszy NFS od lat, ale osobiście nie mogą się z tym zgodzić. Owszem jest sporo rzeczy, które najnowsza odsłona robi bardzo dobrze, ale i równie wiele niestety jej nie wyszło. Zapraszam do zapoznania się z moją opinią.
To, co czyni w pewnym sensie serię wyjątkową to wprowadzanie w najnowszych odsłonach przyjemnego motoryzacyjnego wątku fabularnego. Wiadomo, że nikt nie gra w tą produkcję dla fabuły, ale osobiście bardzo mnie cieszy kontynuowanie tego trendu, bo lubię jak jakaś historia dodatkowo napędza moją wirtualną brykę. W Heat pojawia się tu całkiem ciekawy wątek związany z agresywnym policyjnym oddziałem pościgowym. I gdyby go rozwinąć naprawdę mogłaby być to fajna historia. A rozwinąć naprawdę by się przydało, bo jeśli pominiemy konieczny grind punktów respektu do kolejnych misji fabularnych całość można by zamknąć w góra 3 godziny. Taki Payback akurat ten aspekt zrobił dużo lepiej.
W grze trafiamy do fikcyjnego miasta Palm City wzorowanym na Miami. Obszar gry jest solidnych rozmiarów i oferuje całkiem zróżnicowane regiony, gdzie przyjdzie nam zamykać licznik samochodów. Nie można też narzekać na brak zróżnicowania aktywności. Oprócz tradycyjnych wyścigów mamy też całkiem wymyślne próby czasowe, drift oraz wyścigi w terenie. Te ostatnie niestety poszły mocno na margines i nie mają tak dużego znaczenia jak w Payback. A szkoda, bo bardzo mi się podoba taki rodzaj zawodów. NFS naprawdę odnajduje się również w terenowych aktywnościach. Miasto od początku jest otwarte i możemy dowolnie sobie po nim śmigać. Pojawiły się znajdźki w postaci graffiti odblokowujących nowe malowania do samochodów, dziwnych flamingów do zniszczenia oraz kultowych już bilbordów do rozwalenia. Mama usiana jest też tak zwanymi misjami, które zaliczamy na maksymalnie trzy gwiazdki zależnie od osiągniętego wyniku. Są to skoki, fotoradary oraz strefy driftu.
Dodatkowym ciekawym aspektem wprowadzonym w Heat jest podział gry na dzień oraz noc. Za dnia możemy konkurować w legalnych wyścigach organizowanych przez tutejsze kluby wyścigowe. Gromadzimy tam pieniądze, które potem możemy wydawać na nowe samochody, czy części do już posiadanych. W nocy zaś trafiają się nam nielegalne gonitwy do których włącza się policja. Tam gromadzimy punkty szacunku. Jest to odpowiednik doświadczenia. A wyższe poziomy odblokowują nam dostęp do lepszych części oraz kolejnych samochodów. Ten podział wypada naprawdę przyjemnie. Możemy spokojnie wybrać co interesuje nas bardziej, ale tak czy siak będziemy musieli też pojechać tą drugą stroną jeśli chcemy coś osiągnąć. Osobiście jednak bardzo brakuje mi możliwości zmiany samochodu po prostu w locie bez konieczności wjazdu do garażu. Można to zrobić tylko przed konkurencją wyścigową, ale w przypadku prób driftu i takich aktywności się nie da. Rozumiem, ze w nocy byłoby to zablokowane, ale podczas dnia powinna się znaleźć taka opcja przełączenia wozu w każdym momencie. Przykładowo seria The Crew dobrze to wprowadziła.
Skoro wspomniałem już o nocnych pościgach trzeba poświęcić jeden akapit tutejszej policji. Dawno nie spotkałem równie agresywnych i niebezpiecznych fanatyków. Rozumiem, że ma to pewne uzasadnienie fabularne, ale czułem się mocno zniechęcony do nocnych wyścigów szczególnie w początkowej fazie rozgrywki. Tym razem nasz samochód może rozwalić się dość szybko. Przepychanki z radiowozami nie mają sensu, bo prędzej my się zniszczymy niż coś nam to da. A na domiar złego przejazd przez stacje benzynowe został ograniczony do trzech razy na daną noc. W dodatku Heat gra bardzo nieczysto. Niejednokrotnie radiowozy pojawiają się dosłownie znikąd, a czasem nawet spamują toż przed maską. Nie muszę chyba pisać jak denerwujące przykładowo było nagłe pojawienie się dosłownie parę metrów przede mną pancernej furgonetki. To nie jest fair. Samo zatrzymanie gracza również jest bardzo na naszą niekorzyść. Gdy się zatrzymujemy albo zwalniamy pojawia się napełniający pasek aresztowania w przypadku, gdy obok nas jest radiowóz. I problem polega na tym, że nawet jak już zaczniemy się rozpędzać to nadal możemy zostać aresztowani. Takie sytuacje nie powinny mieć miejsca. Pod koniec gry jak już mamy konkretny ulepszony wóz to jest lepiej, ale na początku jazda nocą bywa niezmiernie irytująca. A jest konieczna, aby wbijać kolejne poziomy. Im większa będzie obława na nas (od 1 do 5 poziomu) tym lepszy potem dostaniemy mnożnik zdobytych punktów po ucieczce do garażu.
Paradoksalnie jednak to nie policja była dla mnie największym utrapieniem. To ruch uliczny zdobywa miano najbardziej znienawidzonego przeze mnie elementu gry. Nie wiem kto to projektował, ale musiał być to jakiś sadysta. To, że zwyczajne samochody spamują nam się pod kołami ot tak to w zasadzie irytujący mankament całej serii odkąd pamiętam. Ale Heat doprowadził ten aspekt do rangi sztuki. Nie zliczę ile razy jakiś wóz wjechał sobie na skrzyżowanie i zatrzymał się ot tak w poprzek drogi na samym środku. Bez wahania też wyjeżdżają nam na czołówkę. Albo są opłacani przez tutejszą policję, albo to samobójcy. O ile w samych wyścigach nie jest to aż tak widoczne o tyle jak zachce nam się rozbić strefy driftu, czy co gorsza fotoradary na trzy gwiazdki to dostrzeżemy ten problem. Strasznie nieprzyjemna zagrywka ze strony gry niepotrzebnie i sztucznie wydłużająca rozgrywkę. Ja miałem takiego pecha, że jeden fotoradar który przy pustej drodze zrobiłbym w 30 sekund powtarzałem przez prawie 5 godzin, bo ruch uliczny nie dawał mi szansy na przejazd. To mocno kwestia szczęścia, ale przydałoby się jednak lepiej to ogarnąć.
Heat poszedł w nieco inny aspekt gry multi niż typowe wyścigi. Jeśli się zdecydujemy możemy grać online, gdzie po mapie będą śmigać też inni gracze. Możemy ich zapraszać do naszych wyścigów, albo dołączać się do ich. Nadaje to przyjemny motyw bardziej żywego miasta. Szczególnie w nocy, gdzie możemy natknąć się na innych uciekających przed policją kierowców. Oprócz tego jest też aspekt społecznościowy w postaci ekipy. Od początku gra nas wrzuca do konkretnego teamu, który możemy zmienić w każdej chwili zakładając np. własny. Zdobywając punkty szacunku zbieramy go też dla naszej ekipy, która tak samo zwiększa swój poziom generując różne bonusy. Przyjemny dodatek.
Zdecydowanie muszę tu pochwalić dobór samochodów. Przyjdzie nam zakupić zwykłe powszechnie znane modele, ale też klasyki, super sportowe oraz terenowe. Widać tą różnorodność i każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Zabawa nad samochodami też wypadła bardzo dobrze. Gra oferuje bardzo bogaty zestaw personalizacji. Od edytowania elementów nadwozia, poprzez lakier i winyle które możemy pobierać z biblioteki społeczności po nawet dźwiek wydechu. Tuning mechaniczny po beznadziejnym pomyśle opartym na kartach znanym z Payback wrócił do bardzo przyjemnego kupowania i odblokowywania części. Dodatkowo pojawiła się też możliwość wymiany całego silnika co umożliwia zrobienie ze starego grata prawdziwego demona prędkości. Zabrakło mi tu jednak bardziej zaawansowanych możliwości tuningu. A przydałby się pod moje próby ogarniania fotoradarów.
Jeśli chodzi o oprawę muszę przyznać, że NFS wygląda naprawdę ładnie. Zarówno w kwestii modeli samochodów jak i w projekcie lokacji. Nie mam się tu do czego przyczepić. W kwestii dźwięku niestety nie jest już tak dobrze. Sam warkot silnika jest wspaniały i jak wspomniałem można go modyfikować upiększając ryk silnika. Ale jeśli chodzi o muzykę… Totalnie nie kupuję tego soundrtacku. W ogóle nie pasuje mi do wyścigów, nie zagrzewa do walki ani nie buduje napięcia. I pierwszy raz w serii pod koniec gry musiałem wyciszyć muzykę, bo już mnie tylko denerwowała, gdyż dodatkowo jeszcze była strasznie powtarzalna. Słabo. Gra dostała też u nas polski dubbing i powiem, że jest w porządku. Szczególnie policja jest spoko. Irytuje tylko powtarzalność dialogów naszych kompanów. Bywa, że jedną i tą samą rozmowę usłyszymy w grze paręnaście razy. Szczególnie po zakończeniu fabuły gra co jakiś czas będzie puszczała te same rozmowy. Po co to?
Wspomnę jeszcze o zestawie pucharków. Heat nie wygląda na trudną platyną. Trochę poirytują nas misje na trzy gwiazdki ze względu na wspomniany nieuczciwy ruch uliczny, ale poza tym nie ma problemów. Gra pozwala wybrać poziom trudności. Online ogranicza się tylko do 25 wyścigów z innymi graczami oraz wbicia 50 poziomu ekipy w której jesteśmy, więc nie jest to nadzwyczaj czasochłonne czy męczące. A tak to wygrywanie wyścigów na konketnych ustawieniach samochodów, czy zebranie znajdziek. Nic z czym by sobie nie poradził nawet kierowca amator.
Grę udostępnił wydawca.
Podsumowanie
Ostatecznie jednak trochę się zawiodłem Need for Speed: Heat. W sumie ostatni Payback podobał mi się bardziej pomijając tragiczny tuning samochodów. Nie będę podzielał zdania, że jest to najlepszy NFS od lat. Za dużo rzeczy mi tu brakowało i za dużo irytowało. Są tu naprawdę fajne pomysły, ale powinny być pociągnięte dalej i bardziej rozbudowane. Czy warto zainwestować? To zależy jaki mamy stosunek do serii. Fan może się tu bawić naprawdę dobrze, ale warto mieć na uwadze, że mogło być lepiej.
Zalety
- podział rozgrywki na dzień/noc,
- dobra oprawa graficzna,
- konkretny tuning wizualny,
- przemyślany, zróżnicowany zestaw samochodów,
- ciekawy koncept fabularny.
Wady
- marny soundtrack,
- przekokszona policja, szczególnie na początku gry,
- irytujący spam samochodów ruchu drogowego oraz policji,
- bardzo krótki wątek fabularny,
- drift i offroad mocno na marginesie.