Brakowało Wam ostatnio produkcji osadzonej w średniowieczu, w której krew leje się hektolitrami, intrygi czyhają na każdym kroku, a giermkowie nie mogą opędzić się od pięknych kobiet? „Ostatni pojedynek” to jeden z najlepszych filmów historycznych ostatnich lat i to nie podlega jakiejkolwiek dyskusji. Czy jednak znajdziecie tutaj wartką akcję i spójną, trzymającą w napięciu historię? Nie. Podchodząc do seansu warto wiedzieć na wstępie kilka rzeczy.
Przenosimy się do XIV-wiecznej Francji, gdzie poznajemy ród Carrouges i niebywałą, jak na tamtę czasy, historię. Marguerite de Carrouges, z pozoru oddana i kochająca żona, oskarża dawnego przyjaciela męża – Jacquesa Le Gris o napaść seksualną. By obronić żonę i honor krwi, Jean de Carrouges wyzywa oprawcę na pojedynek na śmierć i życie, który jest de facto ostatnim takowym pojedynkiem w naszej historii. Tak, bo to wszystko wydarzyło się naprawdę – film jest oparty na faktach.
W tamtych czasach dużo mówiło się o tym, że zwycięzcą takowych pojedynków może być tylko ten, kto w oczach Boga mówi prawdę. Walka dwóch mężczyzn była błagalnym głosem odważnej kobiety, która będąc ofiarą, w oczach innych była tylko pionkiem, niezasługującym na jakiekolwiek współczucie. Ważna była utrata rycerskiego honoru, a nie fizyczna i psychiczna dewastacja damy po haniebnym czynie.
Nie sposób pomyśleć, iż cała linia fabularna jest dosyć banalna. Na pierwszy rzut oka to „tylko” tradycyjna opowieść o zemście, zdradzie i próbie odkupienia. Może i macie rację, ale życie pisze najbardziej nieprawdopodobne historie. A to losy kobiety, która mimo wszystkich przeciwności, była w stanie urosnąć do potęgi mężczyzn, postawić się i próbować wymierzyć sprawiedliwość. To, że zdominowana kobieta była w stanie zabrać głos w świecie zdominowanym przez mężczyzn, zasługuje na ogromny poklask – wymagało to nie tylko odwagi, ale i walecznego serca. Mimo iż wielu historyków próbowało umniejszać roli Marguerite, większość zapisek mówi jasno – była bohaterką tamtych czasów. Pokusiłabym się o stwierdzenie, że film obnaża wszystko to, co najgorsze w średniowieczu, pokazując to w możliwie najlepszy, filmowy sposób.
Od pierwszych minut na ekranie widz styka się z chłodnym, nieprzyjemnym nastrojem XIV-wiecznej Europy. Ridley Scott wręcz uwielbia tak zwany lodowaty błękit, który w połączeniu z naturalnym światłem, decyduje o surowości obrazu i charakteru filmu. Operatorka jest wręcz nieziemska, szczególnie w scenach walk. Do tego dochodzi obłędna gra aktorska (no może oprócz podróży po akcentach, serwowanej przez Matta Damona) i mamy przepis na film idealny. Fakt, od czasu do czasu brakuje we wszystkim pazura, ale uwierzcie mi, popisy Bena Afflecka, Adama Drivera i przede wszystkim Jodie Comer, zasługują na uznanie.
Wydawać by się mogło, że oglądanie potrójnie tych samych wydarzeń, które różnią się tak naprawdę niuansami w zachowaniu, spojrzeniach i decyzjach, jest na tyle męczące i nużące, że film z łatwością można zaliczyć do grona tych „nudnych”. Nic bardziej mylnego. Dynamika tworzona jest zarówno przez krzyki, jak i przez ciszę. Film zapisał się na kartach historii filmowych dramatów historycznych, dlatego czym prędzej powinniście go nadrobić, jeżeli tylko nadarzy się taka okazja. Piękny manifest silnej kobiety w świecie jeszcze potężniejszych mężczyzn. Ja ze swojej strony gorąco polecam.
WYDANIE PUDEŁKOWE:
Galapagos zaserwował nam bardzo schludnie wyglądające wydanie pudełkowe. Z przodu oczywiście standardowa grafika promująca, nazwiska głównej aktorki i aktorów, oraz krótki samej fabuły. Na boku tylko tytuł, a z tyłu jeden cytat od naszych kolegów z naekranie.pl, opis fabuły i specyfikacja wydania.
Co tu dużo mówić, transfer filmu jest po prostu obłędny, już nawet na wydaniu Blu-ray zwraca uwagę szczegółowość obrazu i dominacja zimnej palety barw z naturalnym oświetleniem. Na płycie znajdziemy oryginalną ścieżkę dźwiękową w formacie DTS-HD Master Audio 7.1, który, mogę powiedzieć z całą odpowiedzialnością, jest jednym z najlepszych na przestrzeni ostatniego roku (na UHD znajdziecie Dolby Atmosa). Każdy z siedmiu kanałów jest całkowicie wykorzystywany i najbardziej cieszy ucho podczas działań wojennych i krwawych pojedynków. Nie jestem w stanie nawet sobie wyobrazić, by wszystko brzmiało lepiej – każdy audiofil powinien mieć to wydanie na swojej półce.
Jeżeli podobał Wam się film, to materiał dodatkowy jest świetnym dokumentem, który pozwoli Wam jeszcze bardziej zagłębić się w ten średniowieczny świat. Dosłownie stajemy się bohaterem wydarzeń z planu, a Ridley Scott co jakiś czas oprowadza po tych surowych lokacjach. W czasach, gdy dodatki są bardziej traktowane jako marketingowe zagrywki, a nie źródło informacji, tym bardziej cieszy takie podejście do przekazywania nowinek.
LISTA DODATKÓW:
- Reportaże z planu Ostatni pojedynek – 00:33:48 – Bardzo dobry materiał z planu, teraz się już takich nie robi.
- Zwiastun kinowy