Star Wars Outlaws – Recenzja

Zobacz poradnik
26 sierpnia 2024
0
4/5
Opis:

Gwiezdne Wojny w otwartym świecie, na jakie fani czekali od lat, od studia odpowiedzialnego za takie hity jak Division czy Avatar. Wcielamy się w szmuglerkę Kay Vess, której przyjdzie odwiedzić wiele ciekawych miejsc, a przy tym będzie musiała uważać, aby nie wejść na złą drogę z jednym z syndykatów. Z pomocą przychodzi jej wierny i przeuroczy kompan Nix, który nie odstąpi jej na krok. Dajcie szanse SW Outlaws, a na pewno tego nie pożałujecie!

Cover Art:Star Wars Outlaws – Recenzja

Uniwersum Star Warsów nie ma ostatnio dobrej passy, ale za sprawą Outlaws może się to zmienić. Gra tworzona przez studio Massive (Division, Avatar), więc odpowiedni ludzie na odpowiednim miejscu. Pierwsza tak duża gra SW w otwartym świecie i to w dodatku bez mieczy świetlnych, mocy, midichlorianów i innych cudów na kiju. Od pierwszej zapowiedzi, która miała miejsce ponad rok temu, wiedziałem że to tytuł który warto obserwować. Mimo wszystko miałem obawy, czy gra nie dostanie solidnego downgrade’u, jak to w produkcjach spod logo Ubisoftu często ma miejsce. Nie chcę trzymać Was w niepewności, także od razu powiem, że jest bardzo dobrze! Mam już nastukane około 50 godzin, a jeszcze nie widziałem napisów końcowych i bawię się przednio!

Czas wyruszyć na piękną przygodę!

Całość rozgrywa się w okresie pomiędzy filmami Imperium Kontratakuję i Powrót Jedi. Wcielamy się w Kay Vess, szmuglerkę dla której liczy się przede wszystkim szybki zarobek. Towarzyszy jej przeuroczy zwierzaczek, wabiący się Nix. Nie jest on tylko ozdobą, a służy pomocą przy odwracaniu uwagi, wyłączeniu alarmu, czy przyniesieniu przedmiotu lub broni, która jest poza naszym zasięgiem. To wszystko to tylko część zalet Nixa, bo jest to kompan, który w końcu ma sens i został świetnie wprowadzony do mechanik gry. Kay, dostaje fantastyczną okazję włamania się do jednego z najbardziej strzeżonych skarbców w Canto Bight. Początkowo sceptyczna, szybko przystaje na warunki i rusza do akcji. Jak to w życiu bywa, coś poszło nie tak, trzeba uciekać pierwszym lepszym napotkanym statkiem, po czym trafiamy na planetę Toshara i od tego momentu tak naprawdę zaczyna się cała przygoda. Po awaryjnym „lądowaniu”, nasz statek wymaga sporo pracy, także zapomnijcie póki co o wycieczkach w kosmos, a części łatwe do pozyskania nie są, bo jak się okazuje statek który porwaliśmy to unikat. Jak tylko go ogarniemy, to będzie naszym drugim domem. Początkowo pusty i cichy, aby pod koniec gry był już pełny gratów, ubrań, zabawek Nixa czy kompanów rozmawiających w tle. W miarę rozwoju fabuły, będziemy trafiać na kolejne planety, poznawać ciekawych osobników oraz werbować kolejne osoby do naszej ekipy, a wszystko po to, aby znów dokonać skoku na skarbiec w Canto Bight.

Widoki zapierają dech w piersiach.

Odwiedzimy 5 planet, Cantonica (startowa), Toshara, Kijimi, Akiva oraz Tatooine, plus kilka mniejszych stacji kosmicznych, które mogą posłużyć za przystanek w trakcie podróży. Toshara to piękne i zarośnięte równiny, przeplatane kanionami oraz bursztynem wychodzącym ze skał. Miroagana, to główne miasto w którym operuje cała lokalna hołota, syndykaty, a nawet szturmowce Imperium. Kijimi to tylko i wyłącznie zaśnieżone miasto, z mocno odczuwalnymi nutami orientu. Niestety nie ma tutaj terenów pozamiejskich, być może w którymś dlc? Akiva to lasy tropikalne z rzekami i jeziorem, po którym będziemy mogli się poruszać naszym ścigaczem, jak tylko go ulepszymy Na koniec zostaje Tatooine i Mos Eisley oraz spore połacie pustyni do zwiedzania, a w tym pałac Jabby i nie tylko. Na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że lokacji nie ma dużo, a mapy same w sobie też rozmiarem nie grzeszą, ale czy to źle? Wręcz przeciwnie! Rozbuchane mapy znane z serii Assassin’s Creed i milion znaczników na mapie nie mają tutaj miejsca. Teren do zwiedzania wciąż jest rozległy, a dzięki mniejszemu rozmiarowi, autorzy mogli skupić się na jakości, a nie ilości. Na takiej Tosharze trafimy co jakiś czas na czyjąś posiadłość, tereny przejęte przez syndykaty, a nawet bazy Imperium. W międzyczasie będziemy mogli zajrzeć do jaskiń, wspiąć się na szczyty skał, aby podziwiać piękne widoki, wejść do wraku statku, aby poczuć się jak Lara Croft z przyszłości. Akiva to dżungla, przez którą będziemy przemieszczać wyznaczonymi ścieżkami lub rzekami, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wykonać mały skok w bok i zobaczyć co kryje się w pobliskich ruinach czy na odległej wyspie na jeziorze. Tatooine to największa mapa, ale zdecydowana większość to piach, piach i jeszcze raz piach, czyli tak jak powinno być. Mos Eisley to największe miasto w grze, masa zakamarków, kantyna, ludzi z którymi można pogadać, gwarantuje że nikt nie będzie się tutaj nudził. Poza samymi planetami, mamy również niewielką przestrzeń kosmiczną obok nich do zwiedzania, gdzie będzie można pozyskać dodatkowe materiały do rozwoju naszego statku i nie tylko. Pomimo obecności Imperium, piraci grasują w kosmosie w najlepsze, więc nie obędzie się bez walki o cenne zasoby. W razie czego, możecie skoczyć do kilku stacji kosmicznych, które mogą posłużyć jako przystanek w podróży.

Miejscówki operowania syndykatów nie należą do najczystszych.

Syndykaty to bardzo ważna część gry. Mamy tutaj Pyke, Crimson Dawn, Hutt oraz Ashiga. Wraz z naszymi poczynaniami, będziemy zwiększać lub zmniejszać ich reputację. Przykładowo, podczas kampanii przyjdzie Wam wybrać czy chcecie zdradzić jeden czy drugi klan. Nie ma tutaj dobrych i złych wyborów, sami decydujecie kogo wolicie. Bycie lubianym przez dowolną grupę ma swoje benefity, jak chociażby niższe ceny i dostęp do zniżek czy ekskluzywnych przedmiotów u sprzedawców, możliwość bezproblemowego poruszania się po terenach gangu, nagrody w postaci skórek czy ubranek. Na ich terenie wciąż trzeba mieć się na baczności, bo wystarczy zostać przyłapanym na niedozwolonym terenie i repa poleci w dół. Będąc na minusiku, będziemy musieli uważać na łowców nagród, którzy na nas polują, a jakiekolwiek pojawienie się w okolicy ich terenów może doprowadzić do strzelaniny. Z pomocą przychodzą brokerzy kontraktów, dzięki którym naprawimy stosunki z odpowiednim klanem. Są to misje o podwyższonym poziomie trudności (ale tylko z nazwy), gdzie musimy przetransportować kontrabandę, założyć podsłuch u wrogiego syndykatu, zgarnąć jakieś części z wraku w kosmosie, itd. Po takiej misji, często dostajemy propozycję przekazania towaru wrogiemu syndykatowi za dodatkową gotówkę, ale obniżoną reputacje. Co zrobicie w takiej sytuacji? To już zależy tylko i wyłącznie od Was.

W miejscówkach Imperium lepiej nie robić zadymy.
Sabacc to najbardziej rozbudowana mini-gierka, daje masę funu!

Kay pomimo że nie włada mieczem świetlnym, nie oznacza że jest całkowicie bezbronna. Podobnie jak Han, dzierży swój blaster, który można ulepszyć o nowe tryby. Strzelanina w tej grze to jednak coś czego chcecie unikać, ponieważ Kay to nie żołnierz w pancerzu, który wytrzyma wybuch granatu, takie akcje przeważnie kończą się śmiercią i nawet zwinny Nix nam nie pomoże. Pod koniec gry, mając już lepiej rozwiniętą postać można sobie pozwolić na więcej. Możemy nosić tylko jedną broń, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby na szybko podnieść blaster, snajperkę lub granatnik po powalonym przeciwniku, który ma ograniczoną amunicję, ale jest znacznie mocniejszy niż nasz pistolecik, szczególnie w początkowej fazie gry. Model strzelania jest przyzwoity, headshoty wchodzą, tryby zmienia się płynnie, nie ma się do czego doczepić poza AI przeciwników. Te niestety stoi na bardzo niskim poziomie, więcej na ten temat napisałem w ostatnim akapicie. Jeśli sytuacja mocno się pogorszy, warto rozważyć ucieczkę na naszym ścigaczu. Podobnie jak statek, można go ulepszać o lepsze podzespoły oraz upiększyć nową skórką czy wisiorkiem. Każdy szanujący się szmugler nie mógłby się obejść bez narzędzi do otwierania drzwi/skrzyń oraz hakowania komputerów. Każda z tych czynności to odrębna mini-gierka, z czego ta do otwierania drzwi dość mocno mnie zaskoczyła, bo działa na zasadzie gry rytmicznej, gdzie musimy wcisnąć przycisk zgodnie z migającym światełkiem i dźwiękiem. Przy szybszych można łatwo się pogubić. W przypadku hakowania mamy coś w rodzaju gry na pamięć, najpierw wybieramy symbole, a potem gra nam mówi czy coś pasuje, jest w innym miejscu, czy źle. Później będziemy odkrywać kolejny gadżety, które dadzą dostęp do wcześniej niedostępnych miejsc lub pozwolą na powalenie trudniejszych przeciwników, więc cały czas coś się dzieje. Pisząc o mini-grach, trzeba wyróżnić Sabacc, czyli gra karciana, która wielokrotnie przewija się w uniwersum. Co ważniejsze, nie została ona zrobiona na przysłowiowe „odwal się”, widać że jest to pełnoprawna gra, w którą spokojnie możecie grać u siebie w domu jak tylko ogarniecie odpowiedni zestaw. Nie jest ona może tak rozbudowany jak Gwint, ale podobnie jak w Wiedźminie, można przy nim wsiąknąć na długie godziny. Czymże byłby Sabacc, gdyby nie dało się kantować lub modyfikować warunków gry. Tutaj z pomocą przychodzi nasz wierny Nix, który będzie mógł zaglądnąć innym w karty (a przy odpali się krótkie QTE, które jak zawalimy może skutkować banem na stół przez jakiś czas) lub wybrać dwie karty z talii zamiast jednej. Mamy też karty Shift, służące do tymczasowej zmiany reguł gry (np odwrócenie talii, wymiana kart z innym graczem, odzyskanie żetonów, itd.), mogą odwrócić przebieg gry nawet w najgorszej sytuacji. Za każdym razem, gdy tylko siadam do tej mini-gierki mam banana na twarzy, bo została ona tak dobrze zrobiona. Nie lubicie karcianek? Spokojnie, możecie skoczyć na zakłady (często ustawiane), albo do jednego z automatów z grami i spróbować swoich sił tam. W przerwie od tego wszystkie, zawsze można skoczyć do budy z żarciem, gdzie mamy fajnie zrobioną animację przyrządzania potrawy przez droida, a potem kolejną mini-gierkę związaną z żarciem, dość często bekową, szczególnie na Tatooine. Taka potrawa służy potem jako perk dla Nixa i przykładowo może odwracać uwagę kilku przeciwników jednocześnie, robić to dłużej czy oferować inne udogodnienia, które sami będziecie musieli odkryć.

Kantyny to najczęściej odwiedzane miejsca, można w nich podsłuchać to i owo.

Z pomocą Kay przychodzą nie tylko nowe gadżety czy Nix, ale również Eksperci. Każda z postaci ma 6 perków do odkrycia, a robimy to poprzez wykonywanie wyzwań. W jednym musimy zniszczyć kilka statków w kosmosie lub odwrócić uwagę przeciwnika przy pomocy Nixa. W grze nie ma punktów doświadczenia, to właśnie Eksperci oraz ich zadania służą rozwojowi naszej bohaterki i uważam, że jest to świetne rozwiązanie, bo ileż można patrzeć na xp i drzewka rozwoju. Niby prosty zabieg ze zamianą sposobu rozwoju, a daje tyle radości. Eksperci nie są też dostępni od samego początku, odkrywamy ich wraz z progresem historii, a większość z nich ma jeszcze swoje odrębne misje. Jakby tego było mało, to mogą ulepszyć nie tylko właściwości naszej postaci, ale również naszego statku czy ścigacza, więc warto pochylić się nad tymi wyzwaniami. Jak to w ubisoftowych grach bywa, nie mogło zabraknąć craftingu. Od razu uspokajam, że nie trzeba tutaj biegać za skórami z bobra przez kilka godzin, żeby zrobić torbę. Większość przedmiotów wpada podczas eskploracji, a to co nam brakuje można dokupić u handlarzy w mieście. Niekiedy można trafić na nich w terenie i oferują znacznie rzadsze przedmioty, ale za odpowiednią stawkę. Jeśli mamy problemy z reputacją u kogoś, można im wręczyć znalezione przedmioty z danymi, które podreperują nieco nasz status.

Podróże w kosmosie potrafią być kojące na swój sposób 🙂

Po pierwszym gameplay’u jaki został zaprezentowany, wszyscy zwrócili uwagę na system poszukiwania przez Imperium. Jak tylko pojawiła się gwiazdka w rogu ekranu to ludzie zaczęli porównywać go do tego z GTA. Status poszukiwania ma 6 poziomów, gdzie ten ostatni to liczne blokady na drogach, pościgi ścigaczy, zablokowane wejścia do miasta, a nawet pojawiają kroczące AT-ST, żeby nie było za łatwo. Chowanie się w krzakach czy na górce przez kilka minut nie pomoże. Zlikwidować status możemy tylko na 2 sposoby, albo zostać zabitym przez Imperium, co wiąże się z karą 2000 kredytów lub udaniu się do miejsca gdzie pojawili się Death Trooperzy, czyli elitarne jednostki, z którymi nie ma jaj. Będą oni mieli swój posterunek w losowym miejscu na mapie, gdzie musimy najpierw zgarnąć kartę dostępu od jednego z oficerów, a potem użyć jej przy komputerze, aby stać się znów normalnym obywatelem. Problem w tym, że komputera strzeże trzech wcześniej wspomnianych jegomości. Możemy próbować swoich sił metodą na rambo lub spróbować odwrócić ich uwagę przy pomocy Nixa, szybko zakraść się do kompa i zwiać. Zlikwidować ich po cichu będziecie mogli dopiero po otrzymaniu paralizatora, co dzieje się mniej więcej w połowie gry. Mając mniejszy status poszukiwania, można udać się do miasta do jednego ze skorumpowanych przedstawicieli Imperium i wręczyć mu łapówkę lub przyczaić się gdzieś na dłuższą chwilę. Podobnie działa to w kosmosie, gdzie Imperium blokuje nam drogę ucieczki, a atakują nas coraz mocniejsze krążowniki. Myślicie, że będziecie mogli użyć napędu i skoczyć w przestrzeń? Nie przy maksymalnym poszukiwaniu, tutaj trzeba udać się specjalnego nadajnika, aby usunąć wyczyścić nam kartotekę. Skoro o Imperium mowa, to wielu będzie się zastanawiać, gdzie Rebelia? Jest! Nie chce zbytnio uchylać rąbka tajemnicy, bo pojawia się ona głównie podczas głównej ścieżki fabularnej, ale gdy już wjedzie na ekran to nie kończy się to zwykłymi pogaduchami.

Pałac Jabby, jedne z najlepszych misji w grze.

Mapa! Tutaj wiele osób miało obawy, że znów będzie zawalona milionem znaczków, jeżdżeniem od skrzynki do skrzynki, robieniem kolejnych żenująco nudnych zadań czy wdrapywaniem się po raz enty na wieżę. Nic z tych rzeczy! Początkowo mapa jest całkowicie czysta. Znaki zapytania zobaczymy tylko i wyłącznie na kompasie na górze ekranu, a ikonki na mapie pojawią się dopiero, gdy podsłuchamy w mieście jakąś rozmowę, dostaniemy zadanie lub zostanie zaznaczony ważny przedmiot do jednego z wyzwań Ekspertów. Zwykła przechadzka po mieście i lokalnej kantynie pozwoli odkryć już kilka zadanek czy miejscówek wartych uwagi, ale gra nigdy nie doprowadza do zawalenia mapy syfem. Wszystko jest podawane w zjadliwych dawkach, więc duży plus za ogarnięcie tak męczącego aspektu.

Akiva potrafi być w jednym momencie mrocznym miejscem, żeby zaraz wyszło słońce i zamienia się istny w raj.

Na kolejną pochwałę zasługuje tryb jakości w 40fps. Jeśli tylko macie TV ze wsparciem technologii VRR to będziecie w niebie. Gra nie dość, że wygląda fantastycznie, to jeszcze chodzi mega płynnie. Na przestrzeni 50 godzin miałem dosłownie jeden drop i to przy naprawdę sporej zadymie w bazie Imperium. Ten tryb powinien stać się standardem na konsolach, także liczę, że będzie on znacznie częściej wspierany. Obok jakości mamy standardowo wydajność. Dostajemy stałe 60 klatek, to rozdzielczość zjeżdża mocno w dół i da się to odczuć, szczególnie na większych terenach. Dlatego tryb 40fps z VRR jest tak bardzo potrzebny. Pewną nowością na konsolach jest też tryb 21:9, czyli coś dla monitorów ultrapanoramicznych. Można go włączyć na ekranach 16:9, ale będziecie grali z czarnymi pasami u dołu i góry ekranu. Grając na PlayStation 5 nie mogę pominąć świetnego wsparcia pada DualSense, czy to w trakcie zwykłego biegania po mieście, strzelanin, jazdy na ścigaczu czy lataniu w kosmosie. Haptyczne wibracje oraz adaptacyjne triggery są wykorzystywane na każdym kroku i nie sposób się z nimi nie polubić.

…jak to nie ma podwawelskiej?!
Piach, nienawidzę piachu…

Nie może zabraknąć akapitu poświęconego wadom, ale nawet gdybym go pominął to nic by się nie stało, bo gra działa prawie że idealnie. Miałem jednego czy dwa crashe na przestrzeni tych godzin oraz zdarzyło mi się wpaść pod tekstury, gdy wleciałem rozpędzonym ścigaczem w skały. Największą bolączką gry jest AI przeciwników. Jest ono ultra głupie, do tego stopnia że możemy doprowadzić do strzelaniny w jednej strefie, a w drugiej typy sobie stoją jak nigdy nic. Momenty kiedy powalamy jednego przeciwnika, a drugi stoi dosłownie kilka metrów dalej i nic nie słyszy to normalka. Czułem się jakby ten system został żywcem przeniesiony z serii AC, bo tam działało to na równie słabym poziomie. Układ wielu obszarów daje jasno do zrozumienia, że autorzy chcieli aby podchodzić do wszystkiego na cichacza, jednak zdecydowanie szybciej uporacie się z nimi wpadając na rambo. Jedynie, gdzie nie chciałem robić zadymy to tereny syndykatów, bo obniżało to dość mocno reputację. Z innych rzeczy mamy modelu jazdy ścigacza jest strasznie narowisty, szczególnie gdy chcemy wykonać szybki nawrót. O ile na pustych połaciach nie sprawia to większego problemu, tak w takich lasach Akiva często wpadałem na jakieś skałki i inne krzaki, gdy musiałem gdzieś szybko nawrócić. Ogólnie cały ten motorek to taki jeżdżący chaos, który prowadzi do wielu komicznych sytuacji, ale czasami potrafi mocno sfrustrować. Taka Płotka na sterydach. Nie wiem też czy można to zakwalifikować jako wadę lub minus, ale brakowało mi możliwości jazdy innymi pojazdami, a tych o dziwo jest całkiem sporo, łącznie z klasykami z oryginalnej trylogii. Nieraz przejeżdżało się obok fajnych wynalazków, które chciałoby się przetestować w terenie, ale niestety musimy obejść się smakiem. Miejmy nadzieję, że w dodatkach twórcy dadzą nam spróbować czegoś nowego. Na koniec muszę wspomnieć o gębach niektórych NPC. W przerywnikach wygląda wszystko bardzo ładnie, łącznie z mimiką twarzy, ale gdy mamy już jakiś przerywnik na bazie silnika to można się niekiedy wystraszyć, do tego sporadycznie są problemy z lipsynciem (ruchy ust nie pokrywają się z tym co mówią). Grając z włączonym HDR odczuwałem niekiedy efekt „mleka”. W trakcie dnia i słońca wszystko jest ok, ale gdy przychodzi noc lub wejdziemy do ciemnego pomieszczenia to już je widać. Próbowałem wszystkich możliwych ustawień w grze, a nawet z moim TV (LG CX), ale nic nie pomagało, więc to raczej problem po stronie gry. Mleko to niestety ciągły problem gierek ze wsparciem HDR, jedne radzą sobie z nim lepiej, a inne gorzej. Oby zostało to w jakimś stopniu poprawione, bo sporo scen cierpi na tym. Poza kwestiami graficznymi, nie dawały mi spokoju powalenia (takedowny), które wykonywała nasza postać. Nie mam tutaj na myśli animacji, ale sam fakt, że Kay, która nie jest dryblasem, potrafi powalić jednym uderzeniem szturmowca w pancerzu i hełmie. No wygląda to dość śmiesznie, gdy zakrada się do takiego stormtroopera od tyłu, robi przysłowiowego karata, a ten pada jak cegła. Co prawda na tych największych koksów odkrywamy potem specjalny paralizator, ale w przypadku zwykłych wojaków mogło to zostać lepiej przemyślane.

Tatooine to czysty nostalgia fest.

Podsumowanie

Star Wars Outlaws jest świetną grą, która nie próbuje wynaleźć koła na nowo. Stosuje znane już od lat mechaniki, a niektóre rozwija w dość oryginalny sposób (jak chociażby usunięcie poziomu postaci i wprowadzenie Ekspertów). Jako fan uniwersum bawię się wybornie i na każdym kroku odpalam tryb fotograficzny, bo nie mogę się nacieszyć tymi widokami. Gra działa płynnie w trybie 40fps, a przy tym wygląda doskonale. Byłoby idealnie, gdyby nie to wstrętne mleko, o którym wspomniałem wyżej. W końcu dostaliśmy pełnoprawną grę z otwartym światem w uniwersum SW, na którą wielu fanów czekało. Jest klimat, jest sporo do roboty, można ulepszać i upiększać, nie czuć nudy, mapy pokazują nam tylko to co potrzebujemy, z przyjemnością zwiedza się wszelkie zakamarki miast czy terenów pozamiejskich, infiltrowanie wrogich terenów, strzelanie daje radę, sabacc, można polatać w kosmosie, a przy tym wszystkim autorzy często puszczają oczko do fanów oryginalnych SW i nie tylko. Z czystym sercem dałbym jej maksymalną notę, bo od dawna się tak dobrze nie bawiłem, ale jednak te drobne problemy opisane powyżej spowodowały, że musiałem nieznacznie ją obniżyć. Widać masę serducha włożone w ten projekt i trzymam kciuki, żeby gra sprzedała się bardzo dobrze. Dla mnie pretendent do gry roku. Czy najlepsze dzieło studia Massive do tej pory? Na pewno w topce! W każdym razie można brać w ciemno na premierę, gwarantuje że nie będziecie tego żałować. Oby marka Outlaws została z nami na dłużej. Tymczasem wracam na Tatooine robić misję dla pana Jabby, bo czuję, że jeszcze sporo gry przede mną.

Zalety

  • świetnie oddany klimat uniwersum SW,
  • przepięknie zaprojektowane planety i główne miasta,
  • kosmos również nie odstaje jakością,
  • mapa nie straszy milionem znaczników,
  • pomocny i uroczy Nix,
  • rozwój bohaterki poprzez Ekspertów, ubiór i nie tylko,
  • działanie na rzecz syndykatów i ich reputacja,
  • sabacc i sporo innych mini-gier,
  • tryb jakości 40fps + VRR.

Wady

  • sporadyczny efekt „mleka” przy włączonym HDR (i nie tylko),
  • AI przeciwników mogło by być lepsze,
  • brak możliwość sterowania innymi pojazdami,
  • drobne problemy techniczne (crashe, wpadnięcie pod tekstury).