Team Sonic Racing – Opinia

2.5/5

Sega oraz Sumo Digital powracają z Sonicem, tym razem jako Team Sonic Racing. Póki co jest to trzecia odsłona cyklu, a główną zmianą, widoczną nawet w tytule, jest nacisk na grę zespołową. Niebieski jeż, wraz z całą ekipą, zostają zaproszeni przez tajemniczą postać o równie dziwacznym imieniu „Dodon Pa” do wzięcia udziału w serii wyścigów. Tak jest, gra serwuje nam tryb fabularny, aby nadać jeżdżeniu nieco więcej sensu. Wszystkie sceny oraz rozmowy przypominają japońskie nowele, czyli widzimy zarys dwóch postaci na ekranie, dymki z tekstem i o dziwo słyszymy ich głos.  Przyjrzyjmy się zatem dokładnie całej grze i czy jest tutaj coś do roboty po skończeniu fabuły, albo nawet będąc w jej trakcie.

Prawda, że ładna mapa? 🙂

Zacznijmy jednak od samego początku. Po wylądowaniu w menu głównym, mamy do wyboru kilka trybów, w tym rzecz jasna wcześniej wspomniany tryb przygodowy. Obok niego mamy klasyczny pojedynczy wyścig, tutaj nazwany grą lokalną oraz możliwość zagrania nawet do 4 osób w trybie split-screen. Dla wielbicieli rozgrywki online jest również tryb online, z wyścigami rankingowymi czy też casualowymi. Niestety, ale w przypadku tej gry taki podział się nie sprawdza, ale o tym napiszę nieco później. Poza 3 głównymi trybami mamy jeszcze „perełkę”, czyli loot-boxy. Od razu uspokajam, że kupujemy je tylko i wyłącznie za walutę zdobywaną bezpośrednio w grze. Nie ma problemu z jej zdobyciem, ale pozyskiwanie ulepszeń i modyfikacji do naszych pojazdów odbywa się drogą losową. Chcecie nowe koła do wozu Sonica? No cóż, może wypadną Wam za dziesiątym razem. Na początku było to jeszcze w miarę fajne doświadczenie, ale im dalej w las tym było to coraz bardziej irytujące, gdy wszystko trzeba było wylosować. Osoby, które będą celowały w platynę czeka sporo czasu z maszyną losującą.

Driftuj Sonic, driftuj!

Do naszych rąk trafia cała plejada znana z większości Soniców. Poza czołowymi postaciami, takimi jak Sonic, Tails czy Knuckles dostajemy do wyboru 15 postaci, w tym również Chaosy, Silvera, Amy, Biga, Shadowa, Eggmana, Zavoka, a nawet Metal Sonica, który chyba ma najbardziej odlotowy pojazd… I nie można go używać w trybie fabularnym. Każdy pojazd można modyfikować na 2 sposoby, czyli mody osiągów oraz wizualne. Te pierwsze mają prosty podział na przód, tył i koła. Każde z nich ma 6 modyfikacji do wylosowania, z czego 3 to wersje legendarne. Minusem jest to, że legendy to tylko i wyłącznie te same elementy, tyle że w złotym kolorze.  Każdy mod ma wpływ na nasze osiągi, np. nowe koła dadzą nam nieco większą prędkość maksymalną, a koła spojlery docisk czy odporność. Musimy sami wybrać co bardziej nam pasuje bardziej, prędkość, docisk, a może odporność? No i czy wspominałem, że każdy element zmieniający osiągi to dodatkowy element wizualny? Nowe koła czy wydechy wyglądają bardzo ładnie. Druga kategoria to modyfikacje wizualne. Tutaj możemy przemalować nasz bolid, wrzucić mu czaderskie winyle, a nawet zmienić klakson! Prawda, że pełen odlot?!

Jak wcześniej wspominałem, miejscem gdzie spędzimy najwięcej czasu jest tryb przygodowy. Składa się on z 7 rozdziałów, a mapa każdego bardzo mocno przypomina mi stare czasy w Mario Bros. Do zaliczenia każdego rozdziału trzeba ukończyć kilka zespołowych wyścigów, a na końcu wziąć udział w Grand Prix. Pomiędzy tym możemy wziąć udział w swego rodzaju mini-grach, jak np. zbieranie ringów na czas, rozwalanie pionków Eggmana, przejeżdżanie przez tarcze, itd. Jest tego trochę, a najlepsze w tym wszystkim jest to, że są to praktycznie najtrudniejsze zadania w całej grze. Zrobienie platynowego medalu w każdym takim wyzwaniu wymaga naprawdę sporo zachodu. Mogłoby się zdawać, że to ładna, prosta i kolorowa gierka dla dzieci, prawda? No cóż, już przy pierwszym wyzwaniu ze zbieraniem ringów na czas dostajemy mocno w twarz wyśrubowanym wynikiem, który trzeba zrobić. Mówiąc krótko, by zaliczyć całość na full trzeba mieć chirurgiczną precyzję. Wciąż mało? No to dodam, że każdy wyścig oraz grand prix mają 3 poziomy trudności, gdzie na ostatnim AI potrafi przyprawić nas o kaftan i pokój bez klamek, przeważnie w momencie gdy przed samą metą (dosłownie) dostajemy nagle 3, albo 4 pociskami w japę i z 1 miejsca lądujemy na 11. Takie akcje to tutaj norma, głównie w trybie GP, gdzie jedziemy 4 wyścigi z naszą ekipą i nie ma restartów. Także teraz sobie pomyślcie, że jedziecie 3 wyścig, punktów macie „na styk” i bum! Cała Wasza ekipa zajmuje 3 ostatnie miejsca, bo nagle z nieba walą pioruny, a z ziemi wychodzą głazy (aktualne bronie w grze). Można by z tego niezły materiał dla psychopatów nakręcić.

Takie coś będzie przed Wami wyrastać w najmniej spodziewanym momencie.

Na AI naszych kompanów czy przeciwników muszę poświęcić osobny akapit, bo niekiedy rwałem włosy z głowy jak widziałem co wyczyniają. Gra wspiera grę zespołową i daje nam nawet do tego odpowiednie narzędzia, jak np. jazda po torze kompana i ładowanie przyspieszenia, ratowanie kogoś poprzez bliskie przejechanie obok niego czy też przesyłanie sobie znalezionych broni. Każda ta akcja powoduje napełnianie paska Ultimatum. Jego odpalenie powoduje, że przez kilka sekund jesteśmy nieśmiertelni, a przy tym zasuwamy do przodu jak szaleni. Super patent na odkucie się, gdy jesteśmy z tyłu, albo odskoczenie od stawki. Podczas całej mojej zabawy z grą, moje AI robiło wszystko tylko nie to co powinno. Robisz im idealny prosty tor do napełniania przyspieszenia? Nie jadą po nim. Ktoś nas rozwali i stoicie na środku trasy jak kołek? AI przejedzie jak najdalej od Was… Okej, muszę być uczciwy i powiedzieć, że były momenty że wszystko działało idealnie i całe podium było nasze. Tylko, że takich momentów było bardzo mało. Chyba, że gra ma oddawać prawdziwego ducha grania z losowymi graczami w trybie online, wtedy oklaski dla twórców bo udało się to idealnie.

Drift na 2 kołach? Tylko najlepsi z najlepszych to potrafią.

Tym o to sposobem, przechodzimy płynnie do trybu online. Entuzjastów muszę od razu sprowadzić do parteru, bo w momencie gdy piszę te słowa, czyli mniej więcej 2 tygodnie po premierze, tryb online jest praktycznie martwy i znalezienie meczu bywa czasami cudem, a nawet jeśli to z maksymalnie 4, albo 5 innymi graczami. Nie pomaga tutaj wcześniej wspomniany podział na rangi, im dłużej gramy i mamy lepsze wyniki tym trafiamy do lepszej ligi. W grze, gdzie na co dzień grają setki tysięcy ludzi taki patent ma sens, ale w grze w której na dzień zagra maksymalnie może 100 osób to już nie jest tak kolorowo. Uważam, że w tego typu grze nie powinno być podziału na wyścigi rankingowe oraz casualowe. Nie dość, że gra parę osób na krzyż to jeszcze się je dzieli. Zwykłe wyścigi, bez żadnych podziałów i po sprawie. Przynajmniej wszystkich mamy w jednym worku i może ze znalezieniem meczu nie byłoby aż tak źle. Tryb online został mocno przekombinowany. Wystarczyło proste rozwiązanie jak w większości gier, a nie wymyślanie koła na nowo. Jednak jak już znajdzie pełny pokój to zabawa jest naprawdę przednia, dlatego takie rozwiązania bolą jeszcze bardziej…

Specjalnie pomijam aspekty techniczne bo nie ma za bardzo o czym pisać. Gra bardzo mocno przypomina swoje poprzednie odsłony, powiedziałbym że aż za bardzo, ponieważ graficznie jest to era poprzedniej generacji. Okej, trasy są ładne, kolorowe i w tle zawsze się coś dzieje, ale to wciąż nic ponadto co już widzieliśmy. Każdy tor ma swoją indywidualną ścieżkę dźwiękową, która wpada w ucho, szczególnie etapy w Kasynie. Wisienką na torcie są ostatnie etapy, w świecie Dr Eggmana. Tutaj muszę posypać głowę popiołem i powiedzieć, że jest naprawdę ładnie. Szkoda, że tak ciekawie zaprojektowane trasy zostawili na sam koniec gry, do których nie wszyscy mogą wytrwać.

Sonic w gokarcie ma swoje wady i zalety. Na moje nieszczęście, znalazłem więcej tych pierwszych, co nie znaczy że to zła gra, wręcz przeciwnie. Jest to idealny produkt do zabawy w domu w kilka osób na jednej kanapie, czy nawet w trybie online, jak już znajdziecie innych graczy. Pamiętacie czasy starych Mario Kartów, czy nawet CTR’a? Tutaj jest równie dobrze, a ilość różnych trybów zabawy (nawet takich, których nie ma w singlu) tylko zwiększa radochę z grania z kimś. Z drugiej strony mamy dość monotonny tryb dla pojedynczego gracza, ze słabym AI kompanów, mocno wyśrubowanymi wymaganiami w mini-grach oraz wydłużoną na maksa rozgrywką dla łowców trofeów. Nie wspominając już nawet o mega durnym pomyśle z loot-boxami do zdobywania modyfikacji. Większość z Was zadaje sobie teraz pewnie pytanie, czy jest sens inwestować w tę grę, skoro tuż za rogiem jawi się świetny Crash Team Racing? Osobiście uważam, że lepiej poczekać na mocne promocję na Sonica, a jak kogoś nie ciśnie to może nawet i na Plusa/GamePassa, bo pewnie się tam pojawi prędzej czy później.

 

PLUSY:

  • Ilość postaci/pojazdów do wyboru,
  • Możliwość modyfikacji samochodów,
  • Spora ilość tras,
  • Split-screen do 4 osób,
  • Design mapy (no co, podoba mi się!).

MINUSY:

  • Monotonny tryb dla pojedynczego gracza,
  • Podzielony i praktycznie martwy tryb online,
  • Niektóre mini-gry mają bardzo mocno wyśrubowane wymagania,
  • AI naszych kompanów,
  • Loot-boxy jako jedyna forma zdobywania ulepszeń.
Grę Team Sonic Racing udostępnił wydawca - Cenega.