The King of Fighters XV – Opinia

4/5

King of Fighters to bardzo popularna seria bijatyk od weteranów gatunk z SNK. Tyle, że raczej nie w Polsce. U nas od lat króluje Tekken na spółkę z Mortal Kombat, pozostawiając inne marki przez lata w cieniu. Dopiero od niedawna obserwuję, jak powoli do świadomości rodzimych graczy zaczynają przebijać się inne marki bijatyk. Czy KoF 15 ma szanse zamieszać na rynku bijatyk i czy to dobra odsłona, aby wskoczyć w serię jako początkujący? Zapraszam do zapoznania się z moją opinią odnośnie The King of Fighters XV.

Na początku może napiszę w wielkim skrócie, czym wyróżnia się ta seria od pozostałych. The King of Fighters od lat opiera się na modelu pojedynków 3 zawodników kontra 3 zawodników. Z tym, że w danej rundzie walczymy 1 zawodnikiem bez możliwości podmiany w trakcie walki (jak chociażby w Tekken Tag Tournament). Kiedy pokonamy jednego oponenta, w jego miejsce wchodzi następny, a my dostajemy tylko niewielki bonus do zdrowia. Wszystkie ładowane paski umiejętności są dla całych drużyn, a nie tylko dla pojedynczych zawodników. To sprawia, że do całości walki musimy podejść taktycznie. Czy najpierw wystawić kogoś, kto będzie ładował nam specjale dla pozostałych zawodników, czy od początku grać agresywnie? To wszystko zależy od naszych strategii. Kolejnym ważnym dla serii elementem są oczywiście postacie, które stanowią zbiór bohaterów z różnych uniwersów gier SNK, takich jak Fatal Fury, Art of Fighting czy Ikari Warriors, dopełniani stworzonymi specjalnie na potrzeby marki. Na przestrzeni 28 lat kolejne odsłony KoF gościły wielu różnych zawodników, tworząc naprawdę bogate uniwersum. Deweloperzy mieli więc w czym wybierać, tworząc ostateczny skład zawodników do piętnastej odsłony. Są wszyscy główni bohaterowie kolejnych sag historii, jak Kyo, K’, Ash oraz na przykład kultowe postacie z FF jak Terry (znany ostatnio z gościnnego udziału w Super Smash Bros. Na Nintendo Switch), Andy i Mai, w zasadzie to poza kilkoma drobnymi wyjątkami to są wszyscy “stali bywalcy”. Są nawet powroty do serii po wielu latach nieobecności – jak Shermie. Jak zawsze w bijatykach – nie obyło się bez kilku zupełnie nowych zawodników. Jest Isla, czyli zbuntowana nastolatka będąca rywalką Shuneia (czyli nowo wykreowanego głównego bohatera poprzedniej odsłony, który dalej nim jest) posiadające podobne do niego moce, objawiające się pod postacią dwóch wielkich dłoni. Jest też Dolores, czyli tajemnicza medium kontrolująca żywioł ziemi, mocno przypominająca mi swoją dostojnością i stylem ubioru Bayonette. W sumie postaci jest 39, przy czym już zapowiedziano, że niedługo do gry dojdzie kolejne 12 w DLC. Całkiem sporo, patrząc przez pryzmat konkurencji, ale dla serii jest to już standard. Mi osobiście bardzo brakuje teamu Korea, czyli Kim, Chang i Choi, którzy pojawiali się do tej pory w każdej odsłonie i którzy swoją unikatowością zawsze idealnie dopełniali bogaty wachlarz postaci. Jestem prawie pewien że za jakiś czas pojawią się jako DLC.

Model walki określiłbym jako rozwinięcie formuły znanej z poprzedniej odsłony. Co jest w moim odczuciu bardzo dobrym posunięciem, bo w KoF14 to był jeden z lepszych aspektów gry, który niestety trochę pozostawał w cieniu gorszych innych elementów (kod sieciowy, grafika). Dzięki temu starzy wyjadacze KoF od razu poczują się jak u siebie. Całe szczęście dla nowicjuszy przygotowano dosyć pokaźny zestaw samouczków i misji treningowych, które koniecznie trzeba przyswoić, jeśli chcielibyśmy sprawdzić nasze siły w zmaganiach online. Skoro już jesteśmy przy online, kod sieciowy działa bez najmniejszego zarzutu. Wreszcie SNK stworzyło nową grę z zaimplementowanym kodem rollback, który powoduje, że aż chce się grać po sieci. Walki nie przycinają i nie zrywa połączenia jak kiedyś. Z resztą nic dziwnego, bo od razu widać, że zmagania online były głównym priorytetem deweloperów. Większą część menu głównego stanowią różne tryby online. Mamy mecze rankingowe, casualowe, własne lobby, trening online. Do tego dochodzą 2 wariacje, czy chcemy grać drużynami 3 na 3, czy jak w klasycznych bijatykach, tylko 1 zawodnikiem. Tryb, gdzie w każdego członka drużyny wciela się inny gracz, czy specjalny tryb, gdzie wojownicy nie mogą się powtarzać, a gracze na zmianę po kolei ich dobierają. Jest tego naprawdę sporo, a co też ważne jest to naprawdę przejrzyście zrobione (nie jak np. w ostatnim GG).

Niestety nie jest już tak kolorowo, jeśli chodzi o drugą stronę medalu, czyli zawartość do gry offline. Wspomniałem już o tutorialach i misjach uczących nas podstaw mechanik i poszczególnych kombosów dla każdego z zawodników. Oprócz tego jest oczywiście trening, tryb versus (do kanapowego multi lub szybkiej gry z komputerem) no i tryb story. Nazwany tak trochę na wyrost, bo to po prostu tryb arcade, czyli seria 10 walk (w tym z 2 bossami), gdzie na początku i w środku oglądamy te same animacje. Dopiero zakończenie jest inne dla każdego z zespołów. Ale nawet to pozostawia niedosyt, bo zakończenia nie są animacjami, a po prostu serią obrazków (co prawda ładnie narysowanych) z pojawiającym się tekstem. Przez tyle lat seria stoi w tym samym miejscu pod tym względem. Tak bogate uniwersum aż chce się poznawać, a gra oferuje nam tylko szczątki fabuły. Jest jeszcze archiwum gdzie możemy oglądać rysunki koncepcyjne z różnych odsłon oraz DJ Station, gdzie odblokowujemy ścieżki dźwiękowe (nie tylko z serii KoF, pojawia się kilka bonusów z innych gier SNK). Brak tutaj takich trybów, jak time attack czy survival.

Wizualnie gra wygląda bardzo ładnie. W porównaniu do KoF 14 postęp jest znaczący. Produkcja nie wygląda już “plastikowo” a nadano jej stylizację bardzo przypominającą ostatnią bijatykę od SNK, czyli Samurai Shodown. Również animacje, które oglądamy na ekranie, są najwyższej klasy. Co chwila raczeni jesteśmy bardzo efektownymi akrobacjami zawodników a wszechobecne płomienie, iskry czy inne efekty mocy podbijają tylko wrażenie obcowania z najpotężniejszymi wojownikami na świecie. Po prostu czuć moc.

Przy The King of Fighters XV spędziłem naprawdę miło czas. Jeśli miałbym grę określić jednym zdaniem, to jest ona rozwinięciem formuły KoF XIV – tylko z naprawionymi wszystkimi mankamentami. Wreszcie wygląda ładnie i posiada znakomity kod sieciowy pozwalający na grę bez przeszkód z dowolną osobą na świecie. Samouczki są na tyle rozbudowane, że nawet nowicjusz powinien się w grze odnaleźć. Wachlarz postaci do wyboru już teraz jest bogaty, a nadchodzące dodatki zapowiadają się wybornie. Boli tylko, że gracz offline nie znajdzie tu dla siebie za dużo zawartości. Mimo to polecam bardzo, zarówno obeznanym już z marką jak i nowicjuszom.

Grę udostępnił wydawca.
PODSUMOWANIE

NAZWA GRY: The King of Fighters XV

OPIS GRY : Seria bijatyk KOF, która zadebiutowała w 1994 roku, niezmiennie dostarcza najmocniejszych wrażeń za sprawą przykuwających uwagę postaci i wyjątkowego systemu rozgrywki. Od premiery ostatniego tytułu w serii minęło sześć lat. Dziś KOF XV bije na głowę wszystkich swoich poprzedników pod względem grafiki, systemów i gry online!

OCENA
4

PODSUMOWANIE:

„Rozwinięcie formuły KoF XIV – tylko z naprawionymi wszystkimi mankamentami.”

ZALETY

  • oprawa wizualna i znakomite animacje,
  • pokaźny samouczek i misje treningowe,
  • Rozbudowane tryby online I dobrze zaimplementowany kod sieciowy,
  • 39 postaci, w tym wszyscy bywalcy serii…

WADY

  • … oprócz Team Korea,
  • mało zawartości dla pojedynczego gracza offline.